Podsumowanie: Grudzień 2014

31.12.14


Kolejny, ostatni już miesiąc tego roku, za nami. Automatycznie włączają się nam wszelkie podsumowania, momenty zastanowienia i plany na kolejny rok. W tym poście chce jednak zamknąć sam grudzień i rozliczyć się tylko z nim.

Przeczytane w grudniu:
2. Sklepy cynamonowe - Bruno Schulz
6. Wszechświat kontra Alex Woods - Gavin Extence

Jeżeli chodzi o przeczytane książki, to był to całkiem dobry miesiąc. Zaczęłam od dokończenia 15 dni bez głowy, która to pozycja wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Potem czytałam Sklepy cynamonowe do szkoły, co już nie było tak przyjemne. Następnie przyszła pora na nowelki do trylogii o Julce - Julia. Trzy tajemnice. Choć nie dorównywały genialnej serii, to jednak stanowiły jej świetne uzupełnienie. Miniaturzystką jestem szczerze zachwycona, o czym mogliście czytać w recenzji. W śnieżną noc świetnie wprowadziła mnie w świąteczny klimat, a  odnośnie książki Wszechświat kontra Alex Woods nie jestem w stanie jeszcze sformułować żadnej sensownej myśli. Skończyłam ją dziś w nocy i towarzyszyła temu naprawdę ogromna ilość emocji. 

Na blogu ukazały się także:

Witam 4 nowych obserwatorów i 2 lajkowiczów. Dziękuję serdecznie!

Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 6 książek. W sumie 64/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 1
  • Z listą BBC - 0


Korzystając z okazji chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze noworoczne życzenia. Aby wszystkie Wasze plany zostały wykonane. Aby ten rok przyniósł Wam wiele niezapomnianych chwil i cudownych wspomnień. Abyście za rok o tej porze mogli powiedzieć, że to był wspaniały czas!

happy new year

Jak tam Wasz grudzień?

Zapraszam też serdecznie na:
Read more ...

Stos #7/2014

29.12.14
Nie chcę dzisiaj narzekać na upływający czas, bo prawdę mówiąc nie mam już siły na jeszcze większe dołowanie się z tego powodu. Przejdę zatem do przyjemniejszej rzeczy - małego książkowego stosu z cudeńkami, które dotarły do mnie w ostatnim czasie. 




W śnieżną noc Johna Greena, Mauren Johnson i Lauren Myracle to mikołajkowy prezent od Mikołaja (dosłownie ;)).  Recenzję możecie przeczytać tutajDziewczyny z Danbury Piper Kerman to także prezent. Cieszę się niezmiernie, że mam tę książkę, bo na nowy sezon Orange Is the New Black będę musiała jeszcze trochę poczekać, dlatego myślę, że książka umili mi to oczekiwanie. Wszechświat kontra Alex Woods Gavina Extence to egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Literackiego. Właśnie jestem w trakcie lektury i muszę przyznać, że jest świetna! Miniaturzystka Jessie Burton to także egzemplarz od Wydawnictwa Literackiego. O tym, jak bardzo pokochałam tę książkę możecie przeczytać tutaj.

Wpadło Wam coś w oko? Czytaliście którąś z tych książek? Czekam na Wasze wrażenia z lektury. :)

Zapraszam też serdecznie na:

Read more ...

W śnieżną noc - Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle

27.12.14

Święta mają swój wyjątkowy klimat. Mnie kojarzą się z wszechogarniającym domowym ciepłem, kiedy na dworze szaleje zimno, czasem spędzonym z rodziną i pięknymi lampkami na dworze. Mogłabym się jeszcze długo rozpisywać na ten temat, ale dzisiaj nie chcę Wam opowiadać o świątecznych skojarzeniach, ale o książce, stworzonej przez troje pisarzy, która wprowadza czytelników w bożonarodzeniowy nastrój.

Johna Greena znają już niemal wszyscy. Właśnie ze względu na to nazwisko na okładce postanowiłam zapoznać się z książką i myślę, że nie tylko ja tak do niej podeszłam. Z Maureen Johnson i Lauren Myracle nie miałam wcześniej do czynienia. Co więcej, nawet o nich nie słyszałam. Trójka pisarzy stworzyła trzy połączone ze sobą opowiadania. Bardzo mi się podobało, że nie musiałam się żegnać z bohaterami po danym opowiadaniu. I tak na początku brałam udział w szalonej podróży Jubilatki i poznawałam jej życiowe rozterki, by potem przerzucić się na cheerleaderkowy szał, aż w końcu dotarłam do historii z morałem, gdzie prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszystko.  

Wszyscy znamy wiele filmów czy książek poświęconych tematyce świątecznej. Schematy, jakie przedstawiają każdy z nas już chyba rozpracował. Banalność, naiwność i szczęśliwe zakończenia, które na co dzień nie przeszłyby tak łatwo, tutaj nie rażą aż tak bardzo. Również i W śnieżną noc nie jest wolne od tych rzeczy. Ale tak jak i w innych przypadkach, wcale mnie to nie raziło. Nie mogłam nie czytać tej książki nie ogarnięta pozytywnymi emocjami. Bo właśnie taka ona była - pozytywna na każdej stronie. Nawet gdy zdarzały się cięższe momenty nie można było porzucić radości z lektury. Autorzy swoim stylem świetnie ze sobą współgrali. Wszyscy napisali swoje historie w bardzo lekki sposób. Maureen Johnson postawiła na świetną, dopracowaną fabułę, John Green, jak można się domyślać, wszechobecną inteligencję i delikatne metafory, a Lauren Myracle cukierkowy morał. Wszyscy też stworzyli charakterystycznych, niezwykle zapadających w pamięci bohaterów. Jeżeli miałabym wybrać najlepsze opowiadanie postawiłabym zdecydowanie na historię Pani Johnson. Doskonale była tam wyważona świąteczna naiwność i przesłanie, a do tego doszła wciągająca opowieść i piękny klimat. Opowiadanie Johna Greena okazało się dla mnie jednak zbyt zwykłe, jeżeli chodzi o akcję, a u Lauren Myracle zdecydowanie przytłaczał mnie lukier.

W śnieżną noc to książka wręcz idealna na święta i z pewnością za rok będę chciała do niej wrócić. Będzie się ją też dobrze czytało nie tylko w bożonarodzeniowym okresie, więc jeżeli nie zdążyliście jej jeszcze poznać, nie musicie czekać całego roku na kolejne święta. Choć z pewnością swoją magię ta opowieść objawi właśnie wtedy.

Moja ocena: 7/10

Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle, W śnieżną noc/Let it snow. Three holiday romances, str. 335, Bukowy Las, Wrocław, 2014

Read more ...

Świąteczne życzenia

24.12.14


Jak co roku, chciałabym złożyć Wam świąteczne życzenia. Abyście spędzili ten czas wypełnieni ciepłem w gronie najbliższych. Zdrowia - bo to najważniejsze. Wiele radości i uśmiechu. Spełnia tych marzeń, o których wiecie tylko Wy. Życiowej realizacji. Samych świetnych książek, jeżeli nie takich, które zmienią coś w Waszym życiu albo czegoś nauczą, to chociaż takich, z którymi spędzicie miło czas. Wielu nowych czytelników. Weny do rozwijania Waszych blogów. No i oczywiście samych pyszności na stole i tylko trafionych prezentów pod choinką.




Read more ...

Miniaturzystka - Jessie Burton

21.12.14

Nie wiem, jak rozpocząć tę recenzję. Nie wiem, od czego zacząć, żeby dokładnie w najmniejszych szczegółach oddać to, jakie perypetie miałam z tą książką i jakie emocje we mnie wywołała. Przybliżę Wam może najpierw fabułę.

Opowieść zaczyna się w momencie, gdy Petronella Oortman przybywa do domu dopiero co poślubionego męża - Johannesa Brandta. Mężczyzna, jako kupiec, może zapewnić jej życie, jakiego nie mogła zaznać na wsi. W domu zamiast męża wita ją jednak jego surowa siostra, Marin, śmiała służąca, Cornelia i ciemnoskóry sługa, Otto. Gotowa na podjęcie życia żony Nella musi pogodzić się z wielokrotnym odrzuceniem. W prezencie ślubnym Johannes ofiaruje jej miniaturę ich domu. Zadaniem Nelli jest umeblowanie go. Dziewczyna rozpoczyna znajomość z tajemniczym miniaturzystą, który otworzy wiele drzwi prowadzących do rodzinnych tajemnic.

Muszę przyznać, że początkowo bardzo trudno było mi się wgryźć w czytaną opowieść. Jakoś nie mogłam poczuć ducha epoki, historia mało mnie ciekawiła, a momentami wydawała mi się wręcz infantylna. Na szczęście jestem świadoma moich częstych problemów, jakie mam rozpoczynając lektury, dlatego też mało sobie robiłam z tych początkowych trudności. I oczywiście moje przewidywania się sprawdziły, bo potem wybuchłam bombą zachwytu. Na początek muszę pochwalić właśnie umieszczenie akcji pod koniec XVII wieku. Ten wiek to dla mnie prawdziwa zmora. Gdybyście mnie teraz zapytali o jakikolwiek, najprostszy fakt z tego czasu, nie odpowiedziałabym Wam kompletnie nic. Tak, wiem, że matura w maju. Dlatego też cieszę się, że dzięki Jessie Burton mogłam poznać ludzką mentalność tamtego okresu, dowiedzieć się kilku ważnych faktów i ujrzeć Holandię XVII-ego wieku. Autorka przedstawiła nam istotę małżeństwa, pogoń za szczęściem i prawdziwym sobą, poruszyła kwestię marzeń i miłości oraz walkę o bliskich. Piękne połączenie.

Kolejny wielki plus należy się za tę historię, która tak mnie początkowo nudziła. Jestem po prostu oszalała z zachwytu faktem, jak autorka połączyła wszystkie tajemnice. Początkowa monotonia zamieniła się w zdumiewającą liczbę zaskoczeń, a ta niby prosta akcja przerodziła się w tak zaplątaną fabułę, że po prostu brak mi słów. I teraz muszę publicznie wyznać autorce miłość, bo dzięki niej mogłam doświadczyć wielokrotnych momentów zachwytów. Do tego jej piękny język. Pani Burton genialnie nakreśliła opowiadaną historię i pozostawiła przed czytelnikiem malownicze opisy. Trzeba przyznać, że jej urokliwy styl doskonale komponuje się z tematyką. Książka wzbogacona jest też w słowniczek, krótkie porównanie zarobków pod koniec XVII wieku w Amsterdamie oraz przykładowe wydatki przeciętnej osoby. Przyznajcie sami, takie dodatki zawsze udoskonalają książkę i pokazują wkład pracy autora.

Nie można też zapomnieć o bohaterach. Zacznijmy od głównej postaci - Nell, której metamorfozę dokładnie widać na kartach powieści. Daje mi to kolejny powód do uwielbiania autorki. Potem Marin, której złożoności wciąż nie mogę się nadziwić. Jest to z pewnością jedna z bardziej charakterystycznych postaci. Kobieta tajemnica, którą kocha się mimo chłodu, jaki ofiarowywała. Dalej Johannes, czyli czarna owca całej historii. Człowiek, który musiał mierzyć się z ludzką mentalnością i zaściankowym myśleniem. Mężczyzna, który popełnił wiele błędów, ale też był ofiarą błędów innych. Kolejny powód, dla którego ta historia tak bardzo wybija się ponad przeciętność. Oczywiście trzeba też wspomnieć o naszej tytułowej miniaturzystce. Kobiecie, która skrywała jeszcze więcej tajemnic, niż Marin i była paliwem, które napędzało całą tę opowieść.

Jestem po prostu zachwycona historią, którą miałam okazję przeczytać. Na okładce znajdziemy fragment opinii autorki "Zanim zasnę", mówiący, że książka należy do tych, które przypominają nam, dlaczego zakochaliśmy się w czytaniu. Podpisuję się pod tym. Tej książki po prostu nie mogłam nie pokochać!

Moja ocena: 9/10

Jessie Burton, Miniaturzystka/The Miniaturist, str. 453, Literackie, Kraków, 2014

Za możliwość przeczytania Miniaturzystki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu! 

Read more ...

Julia. Trzy tajemnice - Tahereh Mafi

14.12.14

Seria o Julce i jej przygodach wielokrotnie przewijała się już na tym blogu. Kiedy w czerwcu przeczytałam ostatnią część trylogii, bardzo trudno było mi się z nią pożegnać. Na szczęście Wydawnictwo Otwarte postanowiło wydać nowelki do serii, dzięki czemu wielu fanów, w tym ja, miało okazję na ponowne spotkanie z genialnym piórem autorki.

Nowelki to już jednak nie kolejny tom serii. Akcja nie kroczy do przodu, nie pokazuje nowych wydarzeń. W książce znajdziemy uzupełnienie tego, co już miało miejsce. Zdarzenia przedstawione są z innych punktów widzenia niż dotychczas - Warnera i Adama. W pierwszej nowelce narratorem jest właśnie Warner, który przybliża wydarzenia, które działy się pomiędzy pierwszym a drugim tomem. W drugiej nowelce Adam przedstawia akcję pomiędzy drugą a trzecią częścią. 

Fakt, że są to krótkie nowelki, a nie kolejna książki autorki widać na każdym kroku. Objawia się to chociażby w języku, który pozbawiony jest typowej dla pisarki zabawy słowem, czy chociażby dopasowywania ustawienia wyrazów do danej sytuacji. Autorka ma już chyba taką nadprzyrodzoną zdolność do pięknego pisania, więc i te opowiadania zostały napisane niezwykle chwytliwe, bardzo przystępnie dla czytelnika. Nie ukrywam jednak, że brakowało mi stylu typowego chociażby dla części drugiej. Jako, że opowiadania mają na celu uzupełnienie znanej akcji, a nie kreowanie nowej, mało rzeczy zaskakiwało. Więcej uwagi zostało poświęconej bohaterom.

Właśnie dzięki Destroy Me Warner zyskał nową twarz. Wiecie pewnie, że jak bardzo uwielbiam tego bohatera, dlatego też wydarzenia z jego punktu widzenia czytało mi się po prostu genialnie. Jego osobowość mogliśmy stopniowo odkrywam przez trzy tomy serii, ale w całości poznajemy go chyba dopiero tutaj. Jako narrator przedstawia przed czytelnikiem wszystkie zakamarki swojej duszy i sprawia, że niewieście serca zaczynają go kochać jeszcze bardziej. Zupełnie inaczej sytuacja ma się z Adamem, będącym narratorem Fracture Me. Podczas gdy wcześniej udawało mi się jeszcze jakoś hamować z moją niechęcią do niego, teraz już zapałałam czystą nienawiścią. Egoizm i fałsz bił od niego na kilometr i to właśnie tak bardzo nie pozwalało mi czytać drugiej nowelki w spokoju. Może nawet bym mu współczuła, bo cała sytuacja bardzo się na nim odbiła i zmieniła go zdecydowanie na niekorzyść, ale cóż, jakoś nie potrafię być dzisiaj taka miłosierna. Na koniec możemy poznać Dziennik Julii, o którym już wielokrotnie była mowa. Ci, którzy czytali serię, wiedzą, jak piękne potrafią być przemyślenia głównej bohaterki. Teraz jest okazja, aby przeczytać ich więcej.

Nie da się ukryć, że nowelki to nie to samo, co genialna seria. Nie zachwycają już tak bardzo, ani nie wyrywają serca, jak to miało miejsce poprzednio. Bardzo dobrze jednak sprawdzają się w roli uzupełnienia znanych wydarzeń. Dla wszystkich fanów serii będzie to z pewnością świetne kolejne spotkanie.

Moja ocena: 7/10

Tahereh Mafi, Julia. Trzy tajemnice/Unite Me, str. 199, Otwarte/Moondrive, Kraków, 2014
Read more ...

English Matters Women Only

11.12.14

Najnowsze wydanie specjalne English Matters zostało podzielone na dwie części - Women Only i Men Only. Dzisiaj przybliżę Wam nieco to, skierowane do płci pięknej.

Tym razem numer został podzielony na działy inne niż zazwyczaj, tj. Beauty, Mutual Attraction, Celebs, Budget, Travel oraz Leisure. Od razu więc widać, że numer będzie się składał z tematów bliższym paniom. Magazyn otwiera artykuł Internet to the Rescue! Przedstawia on wszelkie dobrodziejstwa, jakie niesie ze sobą Internet, a jakie w znacznym stopniu mogą ułatwić życie kobiecie. Dalej znajdziemy kilka słów o botoksie. Sama średnio się nim wcześniej interesowałam, dlatego też miałam okazję dowiedzieć się czegoś nowego. Pierwsza sekcja pozostawia przed czytelniczkami także teksty o domowych kosmetykach, jak i tych niedomowych, zdobytych w sprzedaży bezpośredniej. 

Bardzo przyjemnie czytało mi się artykuł o męskim spojrzeniu na idealną kobietę. Choć nie ukrywam, że momentami łapałam się za głowę, to jednak tekst okazał się ciekawy. Podobnie jak kolejny, o tym, jak radzić sobie, gdy zakochamy się w osobie homoseksualnej. W numerze został nam także bliżej przedstawiony Channing Tatum oraz Miranda Kerr. Myślę, że był to bardzo dobry wybór. Oboje zyskali wielką popularność, dlatego fajnie było dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Warto także zwrócić uwagę na tekst Getting Salary You Deserve - uczy, jak walczyć o swoje i daje wiele wartościowych wskazówek. W numerze znajdziemy także kolejną lekcję Anny Rozmus, która tym razem wzięła na celownik piosenkę Seala, opis miasta Nottingham oraz kilka słów o czymś, co wszyscy uwielbiamy - piżamie.

Ten numer, jak już sam napis na okładce wskazuje, spodoba się raczej paniom. Odnajdą tu one wiele interesujących artykułów, których czytanie łatwo będzie można połączyć z pożytecznym - poszerzaniem językowej wiedzy. Polecam!

Za możliwość przeczytania magazynu English Matters Women Only dziękuję Wydawnictwu Colorful Media! 
Read more ...

Zapowiedzi i nowości: Grudzień 2014

7.12.14
W tym miesiącu wydawcy zdecydowanie postawili na świąteczne promocje, niż na wydawanie nowości. Zastanawiałam się nawet, czy nie zrezygnować w tym miesiącu z tego posta, bo zaciekawiły mnie dosłownie dwie pozycje. W końcu jednak zdecydowałam, że go zamieszczę. Tak też przed Wami moje dwa typy w tym miesiącu.



Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: Love, Rosie
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 3.12.1014







Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać?

Za twórczość autorki planuję się zabrać już od bardzo dawna. Ekranizacja tej książki zaciekawiła mnie już kilka miesięcy przed premierą, głównie za sprawą Lily Collins, którą naprawdę bardzo lubię. Dlatego też z wielką chęcią zarówno przeczytam książkę i obejrzę film.
_______________________________________________________________________________




Autor: Joanna Sykat
Tytuł: Tylko przy mnie bądź
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 3.12.1014






Czasem wybór między pieniędzmi a miłością jest trudny. 
Jeszcze trudniejszy, gdy musisz zdecydować między zdobyciem pieniędzy potrzebnych ukochanej osobie a byciem z nią w chwilach, kiedy cię potrzebuje. 
Marta ma świadomość tego, że sprzedała swoje życie i czas. Dzięki lukratywnemu kontraktowi zamieniła szum drzew, zieleń traw, zapach kwiatów i szmery strumyków na gąszcz światłowodów, mieszkanie pełne nowinek technicznych i egzystowanie (bo przecież nie można tego nazwać życiem) pod wielką kopułą z pleksiglasu. Ale to wszystko zrobiła przecież dla Niego – dla Wojtka, którego może widywać jedynie podczas krótkich urlopów. Czy to wszystko było tego warte? 
Pewnego dnia kobieta spotyka Wiktora – mężczyznę, z którym kiedyś, zanim oboje podpisali swoje umowy, łączyło ją coś niezwykłego. Teraz w tym sztucznym, wypranym z uczuć świecie wspomnienia nie dają Marcie spokoju. 
Czy Marta będzie w stanie przywrócić Wiktorowi pamięć dawnego szczęścia? 
Czy można odzyskać czas stracony w pogoni za zyskiem? 
I wreszcie – co się stanie z Wojtkiem?

Tej powieście nie chcę przeczytać jakoś wyjątkowo bardzo. Nie czuję ku temu naglącej potrzeby. Mimo to muszę przyznać, że zapowiada się całkiem ciekawie i kiedyś (w wakacje na przykład) chętnie bym ją poznała.
________________________________________________________________________________

A Wy czekacie na coś w grudniu?
Read more ...

15 dni bez głowy - Dave Cousins

4.12.14


Trudne rodzinne sytuacje są powszechnie znane. Każdy chyba kiedyś obserwował jakąś tragedię, był świadkiem albo słyszał o wydarzeniach, które mroziły krew w żyłach i wyciskały łzy z oczu. Jedną z takich tragedii jest alkoholizm. Temat wielokrotnie poruszany, ale wciąż wstrząsający. Dave Cousins również postanowił poświęcić mu trochę miejsca w swojej twórczości. Przedstawił go z punktu widzenia dzieci, które muszą się mierzyć z tym problemem występującym u ich rodziców.

Laurence to piętnastoletni chłopak. Jego życie w wielu aspektach nie przypomina życia rówieśników. Wychowywany jedynie przez matkę alkoholiczkę stara się przetrwać normalnie kolejny dzień i zapewnić bezpieczeństwo sześcioletniemu bratu. Każdego wieczoru udaje się do budki telefonicznej, aby zadzwonić do radia i kontynuować grę o wakacje marzeń. Ma nadzieję, że dzięki temu matka się zmieni, przestanie pić i znów będzie, jak dawniej. Kiedy jednak kobieta znika, wszystko zaczyna iść coraz gorzej. Chłopak musi ratować rodzinę, odnaleźć opiekunkę i nie dopuścić, aby jego i brata zabrała opieka społeczna.

To naprawdę zaskakujące, ile mądrości może ofiarować taka niepozorna książka. Wydawać by się mogło, że 15 dni bez głowy będzie lekkim czytadłem, które mało wnosi do życia. Nic bardziej mylnego. Dave Cousins nie stara się na siłę zmieniać świata czy moralizować. Miał pomysł, postanowił go zrealizować i trzeba przyznać, że wyszło mu to całkiem dobrze. Bardzo realistycznie przedstawił uczucia i obawy nastolatka, którego matka ma problem. Nastolatka, który stara się przetrwać i zmienić sytuację wokół siebie. Trzeba przyznać, że momentami opowieść jest bardzo poprawna. Objawia się to chociażby w idealizowaniu Laurence'a, w którym bardzo ciężko byłoby znaleźć jakieś naprawdę poważne wady. Powieść nie jest też pozbawiona banalnych i mało prawdopodobnych momentów, które czasem mogą naprawdę działać na nerwy. Fakty te giną jednak w obliczu przedstawionej historii.

Nie mogę też powiedzieć, że autor swoim stylem pisania zrobił jakąś rewolucję. Sposób przedstawienia tej historii nie wywoływał gęsiej skórki ani też nie wyciskał łez z oczu. Trochę mi tego zabrakło, bo musicie przyznać, że ta historii powinna chyba wstrząsnąć czytelnikiem nieco bardziej. U mnie niestety obyło się bez gwałtowniejszych przeżyć. Na początku trochę mi to przeszkadzało. Teraz widzę, że właśnie w prostocie tkwi cała magia i prawdziwość tej książki. I właśnie taki styl pasuje do niej najlepiej, podkreśla to, co trzeba zauważyć i to, nad czym wypada się zastanowić.

15 dni bez głowy zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Może nie skończyłam czytania zdruzgotana i zapłakana, ale mimo to książkę będę wspominać bardzo dobrze. Właśnie tak skonstruowana może ofiarować najwięcej.

Moja ocena: 7/10

Dave Cousins, 15 dni bez głowy/15 Days Without a Head, str. 278, GW Foksal/YA!, Warszawa, 2014

Za możliwość przeczytania 15 dni bez głowy dziękuję Wydawnictwu YA!
Read more ...

Podsumowanie: Listopad 2014

30.11.14

Listopad dobiegł już prawie końca. Po bardzo skąpym, jeżeli chodzi o czytelnicze wyniki, październiku, przyszedł czas na całkiem dobry listopad. Tym razem bardzo się cieszę z ilości przeczytanych książek, bo nauki wcale nie było mniej, a momentami nawet więcej. Do tego doszły próbne matury i inne obowiązki, także w końcu mogę szczerze powiedzieć, że jestem zadowolona.

Przeczytane w listopadzie:
1. Ferdydurke - Witold Gombrowicz
3. Medaliony - Zofia Nałkowska
6. Życie Charlotte Bronte - Elizabeth Gaskell

Na początku miesiąca skończyłam Ferdydurke, choć udało mi się to zrobić jedynie siłą woli i głupim uporem. Zdecydowanie była to jedna z gorszych lektur szkolnych, jakie czytałam. Następnie poznałam Zostań, jeśli kochasz. Bardzo wiele od tej książki oczekiwałam i niestety moje oczekiwania nie zostały spełnione. Z pewnością była to ciekawa lektura, ale jednak nie zajęła wyjątkowego miejsca w moim sercu. Film natomiast bardzo mnie wzruszył. Medaliony to zbiór opowiadań, które również czytałam do szkoły. Bardzo drastyczne, ale należące do tych pozycji, które wypada znać. Mara Dyer. Tajemnica także mnie niestety zawiodła. Były świetne momenty, ale i wiele zgrzytów. Z Czerwone, jak krew spędziłam bardzo miło czas, a dzięki Życiu Charlotte Bronte  dowiedziałam się kilku rzeczy o tej sławnej pisarce, choć i tu nie obyło się bez kilku wad. Ogólnie mówiąc, w tym miesiącu spotkało mnie wiele rozczarowań wynikających z moich wygórowanych oczekiwań, choć książki generalnie były dobre. Dlatego też nie jestem w stanie wybrać najgorszej i najlepszej pozycji.

Na blogu ukazały się także:

W tym miesiącu udało mi się nawiązać współpracę z Wydawnictwem Literackim, z czego cieszę się ogromnie. Witam także 3 nowych obserwatorów i 6 lajkowiczów. Dziękuję serdecznie!


Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 6 książek. W sumie 58/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 1
  • Z listą BBC - 0

Przed nami grudzień, który, jak wszyscy wiemy, przynosi ze sobą trochę więcej wolnego czasu. Mam nadzieję, że uda mi się wtedy nadrobić książkowe i filmowe zaległości.

Jesteście zadowoleni z listopada?

Zapraszam też serdecznie na:
Read more ...

Życie Charlotte Bronte - Elizabeth Gaskell

25.11.14


Siostry Bronte zyskały sobie niezliczoną ilość wiernych fanów. Ludzie kochają je za język, melancholijne opisy i urok wylewający się z każdej strony. Nic więc dziwnego, że ich życie prywatne budzi ciekawość. Jedną z biografii, która przybliża życie najstarszej siostry, jest wydana niedawno książka Życie Charlotte Bronte. Rzeczą, która odróżnia ją od innych biografii, jest fakt, że autorka była przyjaciółką Charlotte i co za tym idzie, świadkiem wielu wydarzeń.

Elizabeth Gaskell barwnie przedstawia życie słynnej pisarki. Zaczyna od opisu miejsca, gdzie Charlotte się wychowała oraz jego mieszkańców. Przedstawia szkolne losy, jak i późniejsze dorosłe życie. Skupia też wiele uwagi na zwykłej codzienności. Nie można zaprzeczyć, że autorka wykonała kawał dobrej roboty. Będąc związaną z rodziną Bronte, miała z pewnością dużo łatwiej, jeżeli chodzi o gromadzenie informacji. Nie spoczęła jednak jedynie na swoich wspomnieniach. Przeprowadziła wiele rozmów, badań, przytoczyła też wiele listów. Przez to biografia staje się dużo bardziej bogata i wzbudza podziw nad wykonaną pracą.

Są jednak i złe strony tego. Najbardziej drażniącą była dla mnie zbyt duża liczba mało wnoszących fragmentów. Tytuł sugeruje, że będzie to biografia Charlotte Bronte. Autorka poświęca jednak wiele uwagi także innym członkom rodziny. Rozumiem, że ich życie miało wpływ na tę sławną pisarkę, ale w wielu momentach fragmenty te były to dla mnie tylko niepotrzebnym przeciąganiem. Podobnie rzecz się miała z listami oraz opisami, które wielokrotnie bardzo mało wnosiły do treści. Wszystko to sprawiało, że lektura Życie Charlotte Bronte była dla mnie naprawde ciężka i czytałam ją bardzo długi czas. Często nie mogłam pozbyć się uczucia monotonii i znużenia, chociaż bardzo usilnie próbowałam to zrobić. 

Nie było jednak tak, że wszystkie fragmenty nudziły. Jeżeli by odciąć to, co niepotrzebne i skupić się głównie na Charlotte, to całość od początku do końca przeczytałabym z pełną ciekawością. Niestety tak się nie stało i musiałam się zadowolić tym, co otrzymałam. W ogólnym ujęciu książkę oceniam raczej pozytywnie. Ta subiektywna relacja z życia wielkiej pisarki to z pewnością bardzo intrygująca pozycja. Fakt, że Elizabeth Gaskell obcowała z Charlotte sprawia, że biografia staje się dużo bardziej realistyczna. Szkoda niestety, że wewnątrz trochę zawodzi.

Moja ocena: 6/10

Elizabeth Gaskell, Życie Charlotte Bronte/The Life of Charlotte Bronte, str.613, MG, Kraków, 2014

Za możliwość przeczytania Życia Charlotte Bronte dziękuję Wydawnictwu MG!
Read more ...

Czerwone jak krew - Salla Simukka

21.11.14

Salla Simukka to fińska pisarka i tłumaczka, która stworzyła przyciągającą uwagę trylogię o Lumikki Andersson. Z fińską literaturą mam niestety mało wspólnego, ale w tej serii odnalazłam zdecydowanie coś, co skłoniło mnie do bliższego zapoznania się z nią. No bo przecież połączenie baśni i grozy to wybór dla mnie idealny.

W książce poznajemy licealistkę - Lumikki Andersson. Dziewczyna ułożyła sobie życie na nowo po pewnym traumatycznym wydarzeniu. Wybrała liceum daleko od domu, zamieszkała sama i nauczyła się, jak być niewidzialną. Wszystko zdawało się być dobrze. Do czasu. Pewnego ranka w ciemni sali fotograficznej Lumikki znajduje pobrudzone krwią pieniądze. Sprawa wydaje się tak bardzo tajemnicza, że dziewczyna porzuca wszystkie swoje postanowienia o niewtrącaniu się i coraz bardziej wplątuje się w tajemnicze przedsięwzięcie.

Czerwone jak krew to kolejna książka, którą bardzo trudno mi ocenić. Zapowiadała się świetnie, na Lubimy Czytać też miała bardzo wysokie oceny, ale gdy zaczęłam ją czytać, za nic nie mogłam się wciągnąć. Denerwowała mnie Lumikki z całym jej zdystansowaniem do wszystkiego i umiejętnościami dedukcji imitującymi Sherlocka Holmesa. Nie mogłam wciągnąć się w całą tę zagadkę, która wydała mi się okropnie banalna i aż za prosta. Potem jednak coś zaskoczyło. Uświadomiłam sobie, że liczne wstawki o przeszłości Lumikki mnie interesują i naprawdę jestem ciekawa, co jej się przytrafiło, że wywołało aż taką traumę. Obstawiałam liczne wyjścia, ale takiego nie przewidziałam, dzięki czemu autorka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie na koniec. W między czasie uświadomiłam sobie też, że choć rozwiązanie zagadki średnio mnie interesuje, to poczynania bohaterów już tak. Może nie czytało się o nich z wypiekami na twarzy i bijącym sercem, ale na pewno z pewną przyjemnością, jak i też oczekiwaniem na dalszy ciąg. Nie mogę też narzekać na język autorki. Swoją prostotą i chwytliwością świetnie wpasował się do treści lektury. Czego chcieć więcej?

Tym też sposobem doszłam do wniosku, że mimo początkowych zgrzytów z Czerwone jak krew spędziłam bardzo miło czas. Co więcej, zakończenie czytałam już z najwyższym zaangażowaniem, czego na początku mi brakowało. Z pewnością książki nie będę zaliczać do tych naprawdę genialnych, które zmieniły moje życie. Na pewno znajdzie się ona jednak na liście tych, które umiliły mi czas i pozwoliły na przyjemne spędzenie kilku godzin.

Moja ocena: 6/10 

Salla Simukka, Czerwone jak krew/Punainen kuin veri, str. 250, GW Foksa/YA!, Warszawa, 2014

Za możliwość przeczytania Czerwone jak krew dziękuję Wydawnictwu YA!
Read more ...

Mara Dyer. Tajemnica - Michelle Hodkin

17.11.14

W opinii mogą pojawiać się spojlery. Zazwyczaj staram się ich unikać, ale w tym wypadku jakoś nie mogłam się powstrzymać. Jeżeli więc nie czytaliście książki, omińcie akapit 3 i 4.

O Marze Dyer było głośno już na długo przed premierą. Wszyscy czekali z niecierpliwością, każdy chciał już ją mieć i w końcu przeczytać. Niektórzy postanowili czytać w oryginale, inni podjęli decyzję, aby zrobić sobie sprawdzian dla cierpliwości i potulnie czekać na ukazanie się jej w Polsce. I mnie cały ten szum nie ominął. Wiecie pewnie, że obok niektórych książek po prostu nie można przejść obojętnie. Właśnie taką pozycją była dla mnie Mara Dyer. Tajemnica. 

Jeżeli jeszcze nie wiecie, o czym ona jest, chętnie w kilku zdaniach przybliżę Wam jej fabułę. Mara Dyer przeżyła tragiczne zawalenie się budynku, podczas którego zgineła grupka jej znajomymi, w tym najlepsza przyjaciółka. Dziewczyna zdaje się nie pamiętać nic z wypadku. Co bardziej niepokojące, widzi swoich zmarłych przyjaciół, ma też koszmary, które są urywkami tej tragicznej nocy. Do obłędu doprowadza ją też fakt, że gdy wyobraża sobie śmierć jakiejś osoba, ta osoba ginie właśnie w taki sposób. Co dzieje się z Marą i czy pewien przystojniak pomoże jej w rozwiązaniu problemów, dowiecie się zaglądając do środka.

Dawno nie miałam takiego problemu przy ocenie książki. W Marze Dyer znalazłam bowiem wiele wad, jak i też wiele zalet. Powiem Wam najpierw o tych pierwszych. Zacznijmy może od głównego męskiego bohatera. Na początku Noah zachowywał się jak ostatni narcyz, który aby połechtać swoje ego, musi zdobyć każdą dziewczynę w szkolę. Chyba właśnie to sprawiło, że uprzedziłam się do niego na całą resztę książki. Michelle Hodkin nie uniknęła niestety pewnych schematów, które były widoczne zwłaszcza przy okazji bohaterów. Z Noaha musiał wyjść oczywiście zraniony wrażliwiec. Choć to odbudowało jego wizerunek, to niestety moja sympatia do niego jakoś się nie pojawiła. Nie mogło też zabraknąć przyjaciela odludka, czy młodszego, zabawnego brata. Może jeszcze to by mnie tak nie raziło, gdyby nie fakt, że tak naprawdę wszyscy byli stworzeni bardzo po łebkach. Ze schematu niestety nie wyłoniła się żadna indywidualność. Wyjątkiem była Mara, ale o niej później.

Szczątkowe opisy rzuciły mi się też w oczy przy okazji niektórych wydarzeń. Zdarzało się, że były one potraktowane bardzo po macoszemu. Również i romans, który nawiązał się między bohaterami, średnio przypadł mi do gustu. Często przysłaniał ciekawszą akcję, a sam w sobie nie miał niestety nic, co by przyciągnęło moją uwagę. Bohaterowie, a zwłaszcza znielubiony Noah, wygłaszali wiele górnolotnych refleksji, które niestety na dłuższą metę nie były niczym więcej, jak pustymi frazesami. Najgorsze dla mnie było jednak zdarzenie, a właściwie zabieg zastosowany przez autorkę, który pojawił się na końcu. Naprawdę ciężko mi zaakceptować, że z halucynacji i wizji, o których czytało się naprawdę świetnie, stworzyła jakieś dary, magiczne moce, które mają wytłumaczyć wszystko.

Jeżeli mówimy o halucynacjach i wizjach, to były one chyba rzeczą, która najbardziej podobała mi się w książce. Pojawiło się kilka momentów, kiedy włosy stawały dęba. Autorka w tym aspekcie spisała się na medal. Stworzyła historię, która okropnie ciekawiła. Tajemnica była obecna już w pierwszym rozdziale. Co ja mówię, już w przedmowie. Dzięki temu książkę przeczytałam w rekordowym tempie, a od początku roku szkolnego czytanie nie idzie mi już tak szybko, jak w wakacje. Mroczny klimat jest tym, co charakteryzuję tę książkę i nie pozwala myśleć o czymkolwiek innym. Jak już wspomniałam, Mara wydała mi się bardzo sympatyczną postacią. O ile można ją nazwać sympatyczną z tak wielką ilością mroku w sobie. W każdym razie polubiłam ją. Tak po prostu. Muszę też zaznaczyć, że mimo ilości rzeczy, które mnie irytowały, książkę czytało mi się naprawdę świetnie. Nie było tak, że przez wady nie mogłam zatopić się w lekturze. Mogłam i pomimo błędów polubiłam tę historię i jestem ciekawa, co będzie dalej.

Po tych długich rozważaniach mogę stwierdzić, że czas poświęcony Marze Dyer nie był stracony. Były zgrzyty, które nie pozwolą o sobie tak łatwo zapomnieć, ale mimo wszystko nie przeszkadzały mi one w radości z lektury. Cieszę się, że ją w końcu poznałam. A teraz będę czekać wypełniona niecierpliwością na kolejną część. 

Moja ocena: 6/10

Michelle Hodkin, Mara Dyer. Tajemnica/The Unbecoming of Mara Dyer, str.408, GW Foksal/YA!, Warszawa, 2014

Read more ...

English Matters - 49/2014

13.11.14

Chyba nie będzie kłamstwem, jeżeli powiem, że w najnowszym numerze English Matters naczelne miejsce zajmuje Benedict Cumberbatch. Wydawcy pokazali, że wiedzą, kto teraz znajduje się na szczycie popularności i poświęcili temu Panu całkiem sporo miejsca w swoim czasopiśmie. Moje serce fanki cieszy się z tego niezmiernie.

Benedict, jak wszyscy widzimy, spogląda na nas już z okładki. Sherlockowskie spojrzenie prześwietla nas do głębi i zaprasza po więcej. Pierwsza informacja to krótka wzmianka o filmie - The Imitation Game - w którym aktor się pojawi. Osobiście czuję się zachęcona do obejrzenia. Potem następuje dłuższy już artykuł, które przybliża nam oblicze Cumberbatcha. Robin Das pokazuje nam jego korzenie i dojście do sławy. Kolejny artykuł opisuje nieco głębiej serial, z którego aktor jest znany. Mowa oczywiście o sławnym Sherlocku. Po przeczytaniu aż nie jestem w stanie określić, co czuję na myśl, że na kolejny odcinek tego telewizyjnego arcydzieła trzeba czekać aż tak długo.

W magazynie jednak nie znajduje się tylko Benedict. Wśród inny ciekawych teksów znajdziemy chociażby horoskop z przymrużeniem oka w dziale This & That. Jest tu także wywiad z Markiem Wałkuskim, w którym mężczyzna opowiada o swojej książki o Stanach Zjednoczonych. W czasopiśmie znajdziemy też tekst o popularnych vlogach. Bardzo ciekawy też okazał się dla mnie artykuł To Coim a Phrase, w którym można się dowiedzieć o pochodzeniu paru bardzo popularnych zwrotów. Dla miłośników podróży został tym razem bliżej przedstawiony Pekin. Mnie samą to miejsce fascynuje od bardzo dawna, dlatego tym bardziej artykuł okazał się dla mnie ciekawy. Dział Conversation Matters pozostawia przed czytelnikiem tekst o wykonywaniu telefonów po angielsku. A na koniec trochę o ćwiczeniach z punktu widzenia z punktu widzenia sławnych trenerek. 

Nie powiem tu nic nowego. Nauka z English Matters bardzo mi odpowiada, tym bardziej, gdy ciekawe artykuły mnie do niej zachęcają. W tym numerze dołączony jest także dodatek z idiomami, do pobrania na stronie wydawnictwa. Kolejny interesujący sposób na przyswajanie wiedzy. Jeżeli zastanawiacie się nad tym magazynem, nie ma co dłużej tracić na to czasu. Zdecydowanie warto dać mu szansę!

Za możliwość przeczytania magazynu English Matters dziękuję Wydawnictwu Colorful Media! 


Read more ...

Zostań, jeśli kochasz - Gayle Forman

10.11.14

Mia miała świetne życie. Wiolonczelę, która była jej największą pasją. Rodzinę, z którą doskonale się dogadywała. Oddanego, kochającego chłopaka. Plany na przyszłość. W jednej chwili jednak wszystko znika. W tragicznym wypadku giną rodzice Mii. Brat i ona trafiają do szpitala. Mia zapada w śpiączkę, lecz nie traci kontaktu z rzeczywistością. Jest czymś na kształt ducha i w takiej też postaci śledzi bliskich towarzyszących jej w szpitalu i wspomina swoje życie. Dziewczyna będzie musiała podjąć decyzję: zostać i zmierzyć się z bólem czy odejść i uzyskać spokój? Co wybierze?

Zauważyliście pewnie, że książka wydana była w Polsce już wcześniej pod innym tytułem. W związku z ekranizacją filmu pojawiło się ponowne - filmowe - wydanie. Do historii ciągnęło mnie już od dawna, ale nie ukrywam, że cały ten szum wokół niej, który się ostatnio zrobił, popchnął mnie, abym to w końcu uczyniła. Słyszałam różne opinie, raz lepsze, raz gorsze. Każdy zna powiedzenie, że nie ważne, co piszą, ważne, żeby to robili. Tak też, według tej nakręconej machiny sięgnęłam po książkę, aby jak to się mówi, wyrobić sobie własne zdanie, choć tak naprawdę zjadała mnie ciekawość, co jest w środku. Miałam wielkie oczekiwania. Chciałam historii rozdzierającej serce, zmuszającej do przemyśleń, przyjemnie się czytającej i umożliwiającej utożsamianie z bohaterami. Co dostałam, to już inna sprawa.

Po pierwsze główna bohaterka była okropnie dziecinna. Może to powód do uznania dla autorki, że nie stworzyła kolejnej wyrośniętej psychicznie nad swój wiek postaci, ale niestety trochę przez to nie mogłam się utożsamiać z Mią. Inni bohaterowie też niestety nie wzbudzali u mnie jakichś wielkich emocji. Byli poprawni, ale niestety nic ponad to. Sama historia na szczęście przedstawia się znacznie lepiej. Pomysł na fabułę bardzo mnie zainteresował. Wypadek, śpiączka, obserwowanie wszystkiego z boku. Jak dla mnie, świetnie! Może moje serce nie zostało rozdarte na kawałeczki, ale z pewnością dostało okazję do jakichś przemyśleń i zastanowienia, co ja bym zrobiła na miejscu Mii. Również wykonanie tego pomysłu było bardzo dobre. Akcja właściwa pomieszana jest ze wspomnieniami. Wszystko to idealnie ze sobą współgra i tworzy dobrą w odbiorze całość. Autorka wie, jak pisać, a muzyczne wstawki jeszcze bardziej potęgowały efekt subtelności i swego rodzaju kruchości życia. Zostań, jeśli kochasz mimo trudnego tematu, który porusza, ma w sobie pewną lekkość, którą tutaj możemy chyba nazwać banalnością, Mało momentów zaskakuje czy wywołuje szybsze bicie serca. Osobiście, mimo że byłam ciekawa decyzji bohaterki, to jednak nie czekałam na nią z niecierpliwością i nie trzymałam kciuków o taki, a nie inny obrót wydarzeń. Nie chodzi o to, że ta banalność jakoś raziła. Po prostu chciało się czegoś więcej.

Miałam bardzo duże wymagania odnośnie Zostań, jeśli kochasz, które niestety nie zostały całkowicie spełnione. Autorka podarowała mi historię z ciekawą fabułą, przy której czasem łezka się kręci w oku, ale jednak nie rozdziera serca na kawałeczki, czego można oczekiwać. Nie oglądałam jeszcze filmu i muszę przyznać, że jestem ciekawa, jak sytuacja przedstawia się tam. Książkę będę z pewnością wspominać miło, choć też z uczuciem pewnego niedosytu.

Moja ocena: 6/10

Gayle Forman, Zostań, jeśli kochasz/If I stay, str. 243, Nasza księgarnia, 2014


Read more ...

Stos #6/2014

7.11.14
Ostatnie książkowe nowości prezentowałam Wam jakieś dwa miesiące temu. Przyszła więc pora, żeby nadrobić zaległości. Część zdobyczy widzieliście już w poście o Targach Książki w Krakowie. Teraz pokażę Wam inne, które zawitały do mnie w ostatnim czasie.

Całość prezentuje się następująco:




Stosik od prawej jest w pełni targowy. Od lewej "zdobyczny". Na samej górze ciężko rozpoznać tytuł, ale wierzcie mi, że są to Medaliony Zofii Nałkowskiej. Bardzo drastyczny zbiór opowiadań, które musiałam przeczytać do szkoły. Dalej Ferdydurke Witolda Gombrowicza - również szkolna lektura. Męczyłam się z nią kilka dobrych tygodni, ale postawiłam sobie za punkt honoru, że ją skończę i w końcu, po wielkich mękach, wczoraj to uczyniłam. Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa to przyszła lektura. Chciałam po nią sięgnąć od niesamowicie dawna, w końcu nadszedł jej czas. Granica Zofii Nałkowskiej (teraz dopiero zauważyłam, że jest do góry nogami;)) jest również szkolną lekturą. Odebrałam ją naprawdę pozytywnie, mimo że na początku strasznie nie mogłam się w ciągnąć i byłam już o krok od porzucenia jej. Dobrze, że tego nie zrobiłam. Harry Potter i Książę Półkrwi zamyka część nabytków z biblioteki. Zatęskniłam za Hogwartem i jako, że zbliżają się święta, o czym galerie handlowe nam skutecznie przypominają, a Harry nieodmiennie mi się z nimi kojarzy, postanowiłam go wypożyczyć. Dziewczę z sadu L.M. Montgomery to egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Egmont. Książka już przeczytana, recenzja tutaj. Cieszę się, że miałam okazję wrócić do twórczości tej autorki. Dalej możecie zobaczyć Bezdomną Katarzyny Michalak. Efekt wymiany z Martą. Czerwone jak krew Salli Simukki i 15 dni bez głowy Dave Cousins to egzemplarze recenzenckie od Wydawnictwa YA! Zaś Życie Charlotte Bronte Elizabeth Gaskell to egzemplarz od Wydawnictwa MG.

Widzicie tu coś dla siebie? Czytaliście coś? Czekam na Wasze komentarze.

Zapraszam też serdecznie na:

Read more ...

Zapowiedzi i nowości: Listopad 2014

4.11.14
Rozpoczął się nowy miesiąc, czekają zatem na nas świeżutkie książkowe nowości. Jak co miesiąc, przedstawiam Wam te, na które czekam najbardziej.





Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: Black Ice
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 5.11.2014






Nie daj się zwieść pozorom!
Britt długo przygotowywała się do wymarzonej wyprawy wzdłuż łańcucha górskiego Teton. Niespodziewanie dołącza do niej jej były chłopak, o którym dziewczyna wciąż nie może zapomnieć. Zanim Britt odkryje, co tak naprawdę czuje do Calvina, burza śnieżna zmusza ją do szukania schronienia w stojącym na odludziu domku i skorzystania z gościnności dwóch bardzo przystojnych nieznajomych. Jak się okazuje, obaj są zbiegami. Britt staje się ich zakładniczką. W zamian za uwolnienie zgadza się wyprowadzić ich z gór.
Gdy dziewczyna odkrywa mrożący krew w żyłach dowód na to, że w okolicy grasuje seryjny morderca, a ona może stać się jego kolejnym celem, sprawy przybierają dramatyczny obrót…


Pamiętam, jak już dobrych kilka lat temu szalałam na punkcie serii Szeptem tej autorki. Choć wiele się od tamtego czasu zmieniło, w tym moje czytelnicze upodobania, to z wielkim sentymentem i przyjemnością powrócę do pióra Pani Becci w nowej historii.
________________________________________________________________________________




Autor: Maureen Johson, John Green, Lauren Myracle
Tytuł: W śnieżną noc
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 19.11.2014






Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem, Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą opowiadania.
Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. Na tle lśniących białych zasp pięknie prezentują się prezenty przewiązane wstążeczkami i kolorowe światełka połyskujące w nocy wśród wirujących płatków śniegu.
Śnieżyca zamienia małe górskie miasteczko w prawdziwie romantyczne ustronie. A przynajmniej tak się wydaje… Bo przecież przedzieranie się z unieruchomionego pociągu przez mroźne pustkowia zazwyczaj nie kończy się upojnym pocałunkiem z czarującym nieznajomym. I nikt nie oczekuje, że dzięki wyprawie przez metrowe zaspy do Waffle House uda się odkryć uczucie do wieloletniej przyjaciółki. Albo że powrót prawdziwej miłości rozpocznie się od nieprzyzwoicie wczesnej porannej zmiany w Starbucksie. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia Świąt, zdarzyć może się wszystko…


Myślę, że w tym wypadku nie trzeba komentować, dlaczego chcę przeczytać tę książkę. Nazwisko Johna Greena wśród autorów mówi samo za siebie. Do tego świąteczny klimat. I jak tu przejść obok niej obojętnie?
_______________________________________________________________________________



Autor: Stephen King
Tytuł: Przebudzenie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 13.11.2014







Mroczna, elektryzująca powieść o tym, co może istnieć po drugiej stronie życia…
W niedużej miejscowości w Nowej Anglii, ponad pół wieku temu, na małego chłopca bawiącego się żołnierzykami pada cień. Jamie Morton podnosi głowę i widzi intrygującego mężczyznę, jak się okazuje, nowego pastora. Charles Jacobs wraz ze swoją piękną żoną odmieni miejscowy kościół. Mężczyźni i chłopcy skrycie podkochują się w pani Jacobs; kobiety i dziewczęta – w tym także matka Jamie’go i jego ukochana siostra Claire – tym samym uczuciem darzą wielebnego Jacobsa. Jednak kiedy rodzinę Jacobsów spotyka tragedia, a charyzmatyczny kaznodzieja wyklina Boga i szydzi z wiary, zostaje wygnany przez zszokowanych parafian.
Jamie ma własne demony. Od wielu lat gra na gitarze w zespołach na terenie całego kraju i wiedzie tułaczy żywot rock-and-rollowego muzyka, uciekając od rodzinnej tragedii. Po trzydziestce – uzależniony od heroiny, pozostawiony na pastwę losu, zdesperowany – Jamie ponownie spotyka Charlesa Jacobsa, co ma głębokie konsekwencje dla nich obu. Ich więź przeradza się w pakt, o jakim nawet diabłu się nie śniło, a Jamie odkrywa, że słowo „przebudzenie” ma wiele znaczeń.
Ta bogata, niepokojąca powieść prowadzi czytelnika przez pięć dekad do najbardziej przerażającego zakończenia, jakie kiedykolwiek wyszło spod pióra Stephena Kinga. To arcydzieło Kinga, nawiązujące do twórczości takich wybitnych amerykańskich pisarzy jak Frank Norris, Nathaniel Hawthorne i Edgar Allan Poe.


W swoich życiu przeczytałam tylko jedną książę tego wielkiego i uwielbianego przez miliony autora. Było to Lśnienie. Postanowiłam, że zgłębię jego twórczość trochę bardziej, bo cóż to jest jedna pozycja w dorobku tego pisarza. Jak dotąd mi się to nie udało. Opis wydawanej niedługo nowej książki brzmi naprawdę zachęcająco, dlatego też chętnie bym się z nią zapoznała.
________________________________________________________________________________

A na co Wy czekacie?

Zapraszam też serdecznie na:

Read more ...

Podsumowanie: Październik 2014

31.10.14

Kolejny miesiąc za nami. Brak czasu uniemożliwiał mi w październiku czytanie w takiej ilości, jakbym chciała. Nie chcę za bardzo narzekać na swoje wyniki. Dlatego też, w ten Halloweenowy dzień, prezentuję Wam moje skromne czytelnicze efekty. A tak na marginesie, to czy tylko ja nie szaleję na punkcie tego święta?

Przeczytane w październiku: 
3. Granica - Zofia Nałkowska

Jednym słowem lipa. Nie mogę wybrać spośród tej trójki najlepszej pozycji. Na Rozważnej i romantycznej niestety się trochę zawiodłam. Choć była to dobra pozycja, to jednak nie zachwyciła mnie tak, jak Duma i uprzedzenie tej autorki. Książka Dziewczę z sadu pozwoliła mi na przyjemne spędzenie czasu i odprężenie. Cieszę się, że po latach mogłam wrócić do twórczości pisarki. Do Granicy nie mogłam się na początku za nic przekonać. Potem jednak wciągnęłam się i ostatecznie okazała się jedną z lepszych lektur szkolnych, jakie przeczytałam. 

W październiku na blogu ukazały się także:

Do grona obserwatorów dołączyły 3 osoby. Na Facebooku jest Was o 4 osoby więcej. Dziękuję serdecznie!


Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 3 książki. W sumie 52/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 0
  • Z listą BBC - 0

I to by było na tyle. Muszę przyznać, że mało dziwią mnie takie wyniki, bo październik był zawsze dla mnie ciężki, jeżeli chodzi o czytanie. W tym miesiącu spełniłam jednak swoje małe marzenie - pojawiłam się na krakowskich Targach Książki, które okazały się świetnym wydarzeniem! Już nie mogę doczekać się kolejnych! Plan na listopad jest jeden: być bardziej zorganizowaną, aby znaleźć więcej czasu na czytanie!

A jak tam Wasze wyniki?

Zapraszam też serdecznie na:
Read more ...

18. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie z mojego punktu widzenia

26.10.14

Na Targi Książki w Krakowie chciałam się wybrać już od kilku dobrych lat. Zawsze jednak coś stawało mi na drodze. W tym roku powzięłam bardzo silne postanowienie, żeby jednak, mimo wszystko się tam pojawić. No i udało się! Brałam udział w tym wielkim książkowym wydarzeniu!

Dzięki mojemu tacie, który zaoferował, że zawiezie mnie na miejsce, nie musiałam męczyć się z komunikacją i wygodnie dojechałam do celu po 11. Pierwsza rzecz, która mnie zmroziła, gdy zobaczyłam halę, to długa na pół ulicy kolejka. Chociaż wiedziałam, że jako "gość branżowy" nie muszę w niej stać, to oczywiście, jak ta głupia, postanowiłam grzecznie poczekać na swoją kolej. Tak też w środku byłam dopiero tuż przed 12. I znów przeraziłam się na widok tłumów. Przedzieranie się w poszukiwaniu stoisk wydawnictw okazało się niesamowicie trudne, nawet z wydrukowanym planem hali. W tym męczącym zadaniu towarzyszyła mi Marta z Życie między wierszami i LittleAngel z My supernatural books.


Po pierwszych oględzinach wzięłam udział w spotkaniu blogerów, które delikatnie mówiąc, okazało się niewypałem, o czym wiedzieli chyba także sami organizatorzy. Po pierwsze, spotkanie miała prowadzić zupełnie inna osoba, a Pan, któremu przypadło to zadanie, był bardzo słabo przygotowany. Laureaci eBuki, którym miały zostać wręczone nagrody, nie byli obecni, a czas na to przeznaczony potem ciężko było wypełnić. Rozmowa z autorami wyglądała na przeprowadzoną na siłę. Nie wyszła także nasza "integracja". Między blogerami, a później nawet między przedstawicielami wydawnictw wybuchły kłótnie, co przez resztę nie zostało pozytywnie odebrane. Muszę dodać, że na początku dostaliśmy śliczne torby z lizakiem i przypinką w środku, co moim zdaniem, było bardzo miłym pomysłem.

Blogerzy na spotkaniu. Kto widzi siebie?

Drugą torbę z napisem "Wszyscy kłamią, a piękne dziewczyny robią to najlepiej", którą widzicie na zdjęciu powyżej, dorwałam na stoisku Otwartego. Była dołączana, jeżeli ktoś kupił minimum 3 książki. Na ofertę Moondrive'a, w którym głównie buszowałam, obowiązywała promocja 25 zł na sztukę, więc mogę powiedzieć, że zrobiłam całkiem fajny interes. :) Jak już napisałam wcześniej, bardzo trudno było się gdziekolwiek dostać, jednak tam, gdzie chciałam, trafiłam.

Tłumy i Endgame na pierwszym planie
Następnie wzięłam udział w spotkaniu z C.J. Daugherty. Kiedy czekaliśmy na wejście, pisarka stała dosłownie metr ode mnie. Sprawiała wrażenie naprawdę ciepłej, radosnej i sympatycznej osoby. To spotkanie zostało poprowadzone już o wiele bardziej profesjonalnie. Potem przenieśliśmy się na stoisko Wydawnictwa Otwartego, gdzie autorka podpisywała książki i zamieniała kilka zdań z każdym czytelnikiem. To nic, że jej książek jeszcze nie miałam okazji poznać. Zawsze powtarzałam, że chciałam to zrobić, od kiedy usłyszałam o planach na wydanie serii w Polsce. Na Targach w końcu kupiłam pierwszą część i udałam się po podpis. Kolejka była niesamowicie długa. Mnie dosłownie cudem udało się dopchać. Wierzcie mi, pod koniec nie było już czym oddychać, a gdybyście chcieli wsadzić szpilkę pomiędzy oczekujących, chyba nie dalibyście rady. Tłumaczy to mój styrany wygląd na zdjęciu z pisarką.



Autograf oczywiście też dostałam
Zaraz potem musiałam już wychodzić. Kupiłam wszystko, co zaplanowałam oprócz Dziewczyn z Danbury od Repliki. Wydawnictwa niestety nie było na Targach, a w innym miejscy książki nie zauważyłam. Całość zdobyczy prezentuje się następująco:


Ogólnie rzecz biorąc Targi Książki w Krakowie zaliczam do jak najbardziej udanych i żałuję okropnie, że nie mogłam być na nich i dzisiaj. Już nie mogę się doczekać kolejnych!


Read more ...