W gościnie u Audrey [Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie - Luca Dotti, Luigi Spinola]

17.4.16




Nie ma chyba osoby, która nie kojarzyłaby Audrey Hepburn. Aktorka, modelka, działaczka humanitarna. Matka. Kobieta, która podchodziła do życia bez parcia na szkło, a jej urok osobisty i wrodzona klasa sprawiły, że powszechnie uważana jest za ikonę stylu. W marcu na rynku pojawiła się jej najnowsza biografia. Biografia inna, niż wszystkie, bo napisana przez jej syna.

Na początek warto zaznaczyć, że Audrey w domu nie przypomina typowego życiorysu. Jak mówi sam tytuł - to bardziej wspomnienia dziecka o matce. Dlatego też okres, któremu poświęca się tu najwięcej miejsca to czas po urodzeniu drugiego syna, a zarazem autora tej książki - Luci. Główny układ chronologiczny życia aktorki przełamany zostaje różnego rodzaju wtrąceniami czy mniej znaczącymi wątkami, dodającymi całości jeszcze bardziej osobistego charakteru. 

Jest to bowiem pozycja osobista do szpiku kości. Poznajemy w niej jakoby drugie oblicze Audrey Hepburn. Nie jako aktorki czy modelki, a przede wszystkim matki. Nie znajdziemy tu stylu typowego dla biografistów, czy prób dociekania informacji. Wszystkie wspomnienia serwowane są nam z pierwszej ręki, przez co mamy wrażenie pewnego autentyzmu. Stajemy się nie tylko czytelnikami, ale również świadkami zdarzeń. Dzięki takiemu ujęciu poznajemy bardziej prywatną wersję tej znanej aktorki. Kobiety, która kochała gotować, najlepiej czuła się w swej posiadłości La Paisible, a dla rodziny zrezygnowała z pracy i kariery.

Niewątpliwym atutem tej pozycji jest jej oprawa graficzna. Pojawia się tutaj wiele niepublikowanych wcześniej zdjęć z rodzinnego albumu, które nie tylko cieszą oko, ale są też prawdziwą gratką dla fanów. Ciekawym pomysłem jest zawarcie w książce prywatnych przepisów Audrey, z których każdy łączy się w jakiś sposób z opisywanymi wspomnieniami. Wśród nich znajdziemy na przykład Hutspot, który jedzono podczas wojny, czy słynny makaron z sosem pomidorowym i ciasto czekoladowe, bez których Audrey nie mogła się obejść. Czyż w możliwości przygotowania dań gotowanych przez samą Audrey Hepburn nie ma czegoś magicznego?

Audrey w domu. Wspomnienia o mojej matce to z pewnością pozycja inna niż wszystkie. Swoją konstrukcją, która przedstawia przed czytelnikami różnego rodzaju wspomnienia, przepisy i niepublikowane zdjęcia zaskakuje odbiorców i pokazuje im bardziej prywatny obraz Audrey Hepburn. Dla każdego fana jest to pozycja obowiązkowa!

Luca Dotti, Luigi Spinola, Audrey w domu. Wspomnienia o mojej matce/Audrey at Home: Memories of My Mother's Kitchen, str. 264, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2016
Read more ...

W nowym ciele [Chłopak, który stracił głowę - John Corey Whaley]

9.4.16


Jesteś Travis Coates! Facet, który kopnął śmierć w tyłek, jakby była burym kundlem!

Gdybym poprosiła Was o wymienienie książki z motywem raka, każdy zrobiłby to bez zastanowienia. Pozycji tego typu jest bowiem na rynku bardzo wiele. Może i nawet za dużo. Na pierwszy rzut oka Chłopak, który stracił głowę jest kolejną powieścią, którą nic nowego nie wniesie do tematu. Nic bardziej mylnego! To bowiem pozycja, która ze starego tematu wyciąga zupełnie nowy problem.

Autor przedstawia czytelnikom Travisa - szesnastoletniego chłopaka, który zachorował na białaczkę limfoblastyczną. Śmierć wydaje się nieunikniona, Travis jednak decyduje się wziąć udział w eksperymencie. Jego głowa zostaje odcięta od ciała i poddana hibernacji, aby potem móc zostać przymocowaną do innego ciała. Czas oczekiwania na powrót nie wydaje się tak długi, jak początkowo sądzono. Już po 5 latach Travis wraca do żywych i musi nauczyć się żyć w zupełnie nowym świecie.

Chłopak, który stracił głowę właśnie ze względu na fabułę jest pozycją zgoła odmienną. Mam jednak poważne wątpliwości, co do prawdziwości przedstawionego w niej eksperymentu. Wydaje mi się to wszystko naprawdę nieprawdopodobne i trochę naciągane. Nie powiem Wam, jak to wygląda z medycznego punktu widzenia, bo nie mam takiej wiedzy, ale na pierwszy rzut oka utworzyła mi się w głowie wizja swego rodzaju science-fiction. Pomimo tego, właśnie takie ujęcie fabuły zaskakuje czytelników. Bo to naprawdę coś nowego. I chociaż to faktycznie historia o chorobie, to pomysł na opowiedzenie jej jest zupełnie inny, niż dotychczas spotykane. Nie będzie tutaj łzawych historii, pożegnań i pytań o niesprawiedliwość losu. Eksperyment stanowi świetny pretekst do prawdziwej istoty książki - rozważań na temat biegu czasu, przykrych konsekwencji choroby i drugich szans, jakie przed nami stoją. Bo właśnie z taką formą wychodzi ku nam John Corey Whaley.

I gdyby autor zatrzymał się tylko na tych tematach, to wyszłaby z tego naprawdę intrygująca książka. Niestety, całość zdominowała irracjonalna i nielogiczna obsesja głównego bohaterka na punkcie byłej dziewczyny. Nie mówię, że jego działania na początku były niezrozumiałe. W końcu obudził się po pięciu latach w zupełnie obcym świecie. Po pewnym czasie jednak to uparte tkwienie w przeszłości zaczęło nieco przytłaczać, a skupienie się autora głównie na tym temacie zabrało okazję do przedstawienia istotnych aspektów z innych wątków. 

Autorowi nie można odmówić lekkości w tworzeniu historii. Bardzo przypadł mi do gustu zabieg z nazywaniem rozdziałów ostatnimi słowami z poprzedniego. Całość dzięki temu nabrała ciągłości i spójności. John Corey Whaley pisze z wdziękiem i stylem. Dzięki temu, nawet mimo nieco dziecinnego głównego bohatera, czy nadmiernego skupienia się na jednym wątku, nie można nie polubić tej książki.

Chłopak, który stracił głowę to pozycja, która ma swoje wady. Ma też swoje mocne strony, a gdyby nie pewne kwestie wyszłaby z niej naprawdę świetna opowieść. Teraz jest po prostu dobra, a to wystarczające, żeby przyjrzeć się jej bliżej. Bo naprawdę dobrze się ją czyta, a czasem właśnie tego nam trzeba!

John Corey Whaley, Chłopak, który stracił głowę/ Noggin, str. 350, Wydawnictwo otwarte, Kraków, 2016

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Otwarte

Read more ...

Kilka słów o marcu 2016

4.4.16


Co u mnie? Marzec to dla mnie kolejny aktywny miesiąc. Pod względem nauki, ale także faktu, że zaangażowałam się w działalność studenckiej organizacji. Choć to naprawdę świetna sprawa, to zabiera jednak bardzo wiele wolnego czasu. W marcu odwiedziłam też Wrocław. Może nie doświadczyłam tych wszystkich zachwytów, które o nim krążą, ale nie zmienia to faktu, że to naprawdę piękne miasto! 

Co czytałam?


1. Przeminęło z wiatrem - Margaret Mitchell
2. Jak być glam. Przewodnik po szczęściu i urodzie - Fleur de Force

Miesiąc zaczęłam z ostatnim tomem Przeminęło z wiatrem. W końcu skończyłam tę powieść i muszę powiedzieć, że jest po prostu cudowna! Dopiero czytając ostatnią część w pełni zrozumiałam jej geniusz i jedno jest pewna - naprawdę trzeba ją znać! Poznałam także Jak być glam, czyli poradnik Fleur de Force. Niestety, choć vlog Fleur jest zdecydowanie warty polecenia, to nie można tego samego powiedzieć o poradniku.

Co na blogu? 

Social media:
  • Facebook - 198 lubi fanpage 
  • Instagram - obserwuje 318 osób
  • Twitter - 84 obserwatorów
  • Snapchat - zapraszam do zaglądania -->miedzystronami
Dziękuję!

Jak minął Wam marzec?



Read more ...