Filmowe weekendy: Mój tydzień z Marilyn

19.10.13
Marilyn Monroe zna każdy. Będąc ikoną kina podbiła wiele serc, a jej osoba, nawet kilkadziesiąt lat po śmierci wciąż fascynuje. Przy niej, nie ma mowy o nudzie i powierzchowności. Choć może nigdy nie uwielbiałam jej zbytnio, to jednak muszę przyznać, że jej niewyjaśniona śmierć i złożona osobowość zawsze mnie ciekawiły. Każdy przyzna, że stworzyła taką siebie, jaka na zawsze zapadnie w pamięci ludzkości. Z tych oto powodów byłam bardzo ciekawa filmu Simona Curtisa, który przedstawia nam obraz właśnie tej aktorki.

Jak wiemy ,,Mój tydzień z Marilyn" powstał na podstawie książki Colina Clarka o tym samym tytule. Jako młody chłopak przyjechał on do Londynu, aby zacząć pracę w branży filmowym, co od zawsze było jego marzeniem. Zdobywa tam stanowisko trzeciego asystenta reżysera podczas kręcenia filmu ,,Książę i aktoreczka", w którym zagrać ma wielka światowa gwiazda - Marilyn Monroe. Praca z nią jednak nie jest łatwa. Kobieta musi zmagać się z wieloma przeszkodami, w tym ze swoim partnerem filmowym - Laurence Olivier, który jest do niej dość nieprzyjaźnie nastawiony. Colin jednak potrafi dotrzeć do Marilyn, co produkcja postanawia wykorzystać i powierza mu zadanie towarzyszenia aktorce. 

Przyznaję, że nie mam zbyt wielkiego lub ściślej mówiąc prawie żadnego doświadczenia z biografiami. Ten film trochę to zmienił, bowiem oprócz ciekawej fabuły, która wciąga, reżyser postawił na przedstawienie nam samej Marilyn, jej osobowości i tego, że oprócz ikony seksu była zdecydowanie kimś więcej. Rolę tę powierzono Michelle Williams. Wybór nie mógł być lepszy, zrobiła ona bowiem naprawdę porządny kawał roboty. Genialnie przedstawiła rozterki Marilyn, jej potrzebę miłości i dobrze skrywany brak pewności siebie, który wydawać by się mogło, w jej przypadku nie powinien mieć miejsca. Choć może o tej ponadczasowej aktorce nie wiem wiele, to jednak muszę przyznać, że w tym filmie Michelle nie grała Marilyn, a po prostu nią była . Każdy ruch bowiem był tak wyważony, a za razem tak naturalny, że całość świadczy o olbrzymich zdolnościach, którymi ta aktorka dysponuje, a które zaprezentowała nam właśnie w tym filmie.


Do przedstawienia nam właśnie takiej Marilyn służy jej relacja z Colinem Clarkiem. W rolę chłopaka wcielił się Eddie Redmayne i jak dla mnie poradził on sobie bardzo dobrze. Choć jego rola skazana była na pozostanie w cieniu Michelle, to jednak świetnie poprowadził historią, w której odkrywamy Marilyn, nie wybijał się na pierwszy plan, ale też nie dał się stłamsić. Pokazał, jak młody Colin dociera do niej, stara się zrozumieć i pomóc. Nie jest to jednak łatwe, bowiem problemy zakorzenione są naprawdę głęboko. Kobieta potrzebuje nieustannego wsparcia, a przede wszystkim bezwarunkowej akceptacji. Na planie filmowym rozwija się jej konflikt z Laurence'm Olivierem - w tej roli Kenneth Branagh. Cóż mogę powiedzieć? Wieloletnie doświadczenie zaowocowało i wyszła z tego bardzo dobra postać. Jego bohater Sir Laurence Oliver, ma zatarg z Marilyn. Nie rozumie jej problemów i trudów, na które jest skazana. Wszystko to  Kenneth Branagh bardzo dobrze przedstawił. Choć ten film, to nie tylko świetne kreacje aktorskie, to jednak one właśnie sprawiają, że jest on tak dobry. Zrezygnowano bowiem ze wszystkiego, co mogłoby przeszkadzać i postawiono przede wszystkim na przedstawienie kreacji Marilyn, jakiej być może jeszcze nie znaliśmy. Nie powinniśmy szukać tu historii, która pochłonie serca, bo fabuła naprawdę nie jest bogata w zwroty akcji, czy wzruszające momenty. Całość bowiem opiera się właśnie na Marilyn i jej osobowości.

Jeżeli o mnie chodzi film jest naprawdę świetny. Nie ma tu mowy o banalności, czy odwaleniu roboty. Wszystko jest naprawdę tak, jak być powinno, a zjawiskowa Michelle Williams sprawia, że staje się on czymś, co powinni obejrzeć nie tylko fani Marilyn Monroe, czy wcielającej się w nią aktorki, ale wszyscy, którzy nie stronią od dobrego kina. Ja tymczasem śpieszę obejrzeć ,,Księcia i aktoreczkę", który był bazą do ,,Mojego tygodnia z Marilyn". Ten drugi gorąco Wam polecam!


Read more ...

Trailer: Zgon - Gina Damico

17.10.13
Jak już pewnie wiecie 31 października premierę ma ,,Zgon" Giny Damico. Książka prezentuje się naprawdę ciekawie, a trailer jeszcze bardziej zwiększa ochotę na przeczytanie. Znajdziecie go  TUTAJ

Coś więcej o książce:

Lex ma 16 lat i sporo ostatnio nabroiła. Bezsilni rodzice wysyłają ją na wakacje do wujka na wieś. Lex nie jest zachwycona wizją spędzenia lata na farmie. Okazuje się jednak, że wujek nie jest tylko zwykłym farmerem, lecz mrocznym żniwiarzem i przeprowadza dusze zmarłych na drugą stronę.


,,Zgon to całkiem nowoczesne miejsce. Tam na górze są Sosnowe Kwatery, gdzie mieszka trochę młodzieży, jest kilka dobrych sklepów przy Alei Zgładzonych. – Wskazał na boczną uliczkę wyłożoną brukiem, w odróżnieniu od gładkiego asfaltu, po którym jechali. Lex wyciągnęła szyję i dostrzegła tych kilka sklepów o dziwnych nazwach. Kwiaciarnia o nazwie „Kwiatki od spodu”, sklep z materacami „Wieczny sen” i sklep spożywczy z wielkim szyldem „Wyciągnięte kopyta”. Na skrzyżowaniu dróg z małej fontanny wyrastał obelisk."

Jesteście zainteresowani? Ja osobiście na książkę mam olbrzymią ochotę.
Read more ...

Simon i dęby - Marianne Fredriksson

14.10.13


Autor: Marianne Fredriksson
Tytuł: Simon i dęby
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 396
Moja ocena: 9/10, 5+/6







Każdy z nas bardzo dobrze wie, że można spotkać różne książki. Niektóre z nich na pozór nic w sobie nie mają, a potem dopiero odkrywają przed nami swój geniusz. W innych pokłada się olbrzymie nadzieję, by się następnie zawieść lub zachwycić. Ja takie nadzieje pokładałam w ,,Simonie i dębach", a to za sprawą słynnego ,,Chłopca w pasiastej piżamie", bo właśnie do niego ,,Simon..." był porównywany.

Opowieść przedstawiona nam przez Marianne Fredriksson to historia niejakiego Simona Larssona. Chłopiec żyje wraz z rodzicami w Szwecji, w czasach wojennych. Choć jest to kraj neutralny, to jednak strach i bieda dotykają ludzi. Rodzice Simona - Karin i Eryk, adoptowali go, kiedy ten był mały. Wiedzą, że jest on najprawdopodobniej Żydem i obawy z tego powodu ich paraliżują. Simon poznaje w szkole pewnego żydowskiego chłopca - Izaaka. Pochodzenia nie staje jednak na drodze, do wielkiej przyjaźni, jaka się między nimi tworzy. Przeżyją oni wiele wzlotów i upadków, chwil trudnych i wymagających wzajemnego wsparcia, które otrzymają on siebie i swych rodzin.

Przyznaję, że ,,Chłopiec w pasiastej piżamie" jest mi znany jedynie z wersji filmowej i dlatego nie chcę tu zbytnio porównywać jego i ,,Simona i dębów". Nic jednak nie poradzę, że takie porównania same przychodzą na myśl. W tej pierwszej historii wrażliwość i końcowa tragedia przytłaczały odbiorcę i wyciskały łzy z oczu. W ,,Simonie..." nie znajdziemy już tego samego, ale sądzę, że nie powinniśmy też zbytnio szukać, bo dwóch takich opowieści nigdy nie znajdziemy. Nie myślcie jednak, że ,,Simon i dęby" to niewypał i kompletna porażka. Co to, to nie! Ta książka to niewątpliwie coś innego. Ma w sobie prawdziwość, która wylewa się z każdej strony i przejmuje do głębi. Całość dzieje się na tle wojennym, ale nie na tym głównie skupiła się autorka. Mamy tu oczywiście motyw żydostwa i ich ogromnej tragedii, jaką musieli przeżyć, jednak wojna to tylko tło. Ta książka to tak naprawdę powieść o dojrzewaniu i szukaniu siebie, tylko że oczywiście w czasach wojennych. Autorka przedstawia nam długą drogę, jaką człowiek musi przejść, aby w końcu doświadczyć spokoju. Pokazane są tu wszelkie życiowe rozterki, a także więzy, które łączą na pozór zupełnie obcych sobie ludzi.

Marianne Fredriksson poprowadziła to naprawdę mistrzowsko. Nic na dobrą sprawę nie nudziło. Powiedzieć, że książkę czytało się przyjemnie byłoby chyba nieodpowiednie do opisywanej historii, ale tak właśnie było. Momenty, które miały służyć zadumie, wywoływały ją. Te, które miały bawić, bawiły, a reszta stwarzała okazję do po prostu przyjemnej lektury. Wszystko na swoim miejscu, można by rzec. Jedyną tylko rzeczą, która mnie nie tyle irytowała, ile wydawała mi się niepotrzebna, były wątki metafizyczne. W innym wypadku może i by się sprawdziły, ale tu tylko zaśmiecały historię. Choć potem było naukowe wytłumaczenie, to i tak, jakoś mi ten motyw nie podszedł.

Bohaterowie również stoją na wysokim poziomie. Powierzchowność absolutnie nie wchodzi tu w grę. Nie tylko znamy dokładną historię każdego z nich, ale widzimy wiele warstw ich osobowości, które stopniowo możemy odkrywać. Na pierwszy plan wychodzi obserwacja. Patrzenie, na ich zachowanie, współodczuwanie problemów, szukanie przyczyn i skutków. Wszystko to wpływa na ich niesamowitą prawdziwość. Główny bohater Simon - to przykład postaci nie pozbawionej wad, ale takiej, którą lubimy pomimo nich. Chłopak nie jest wyidealizowany i to jak najbardziej punktuje. Na jego przykłądzie pokazana jest nienawiść, jaka często się rodzi w okresie dojrzewania, poszukiwanie siebie i problemy, które towarzyszą nam przez całe życie. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie również jego przybrana mama - Karin. Ta kobieta mogłaby przenosić góry.

,,Simon i dęby" to naprawdę piękna książka. Ma w sobie to ,,coś", czego często szukamy, a nie zawsze udaje nam się to znaleźć. To przede wszystkim opowieść o przyjaźni, która łączy ludzi, ale także o trudach, które na nas czekają. Prawda przepływa z niej na nas. Jeżeli się nad nią zastanawiacie, nie róbcie już tego! Gorąco ją Wam polecam!

Za możliwość przeczytania tej pięknej historii dziękuję portalowi Sztukater.pl!

Read more ...

Językowo: Wielki przewodnik po gramatyce angielskiej - Radosław Swigon

11.10.13
Obcy język często stawia przed nami wiele przeszkód. Choć chcemy go dobrze poznać, kłody rzucane nam pod nogi uniemożliwiają to. Zniechęcają uczącego się, odbierają mu pewność siebie i ochotę na dalszą naukę. Taką przeszkodą bardzo często jest gramatyka. Kto z nas choć raz nie miał z nią problemów? Szczególnie w języku angielskim odmęty czasów, form czasowników i przekształceń zdań wsysają nas niczym do czarnej dziury i wywołują dezorientację. Z odsieczą przybywa Radosław Swigon.


Jego przewodnik podzielony jest na osiemnaście działów, które przybliżają nam takie rzeczy, jak m.in.: czasy gramatyczne, mowa zależna, strona bierna, okresy warunkowe czy części mowy. Można więc śmiało powiedzieć, że wszystko, co gramatyka posiada znajdziemy i tu. Całość jest ładnie podzielona i ponumerowana. Spis treści czytelny, także gdy nurtuje nas pewna część, bardzo łatwo możemy ją wyszukać i zabrać się do jej zgłębiania. Przewodnik nie ma jednego określonego poziomu. To cała gramatyka, jaka znajduje się w języku angielskim, więc osoba na każdym poziomie nauki może z ,,Wielkiego przewodnika" korzystać.

Nie znajdziemy tu tylko suchych faktów, których trzeba się uczyć na pamięć. Są tu liczne przykłady zastosowania gramatyki w zdaniach, uwagi z ważnymi rzeczami, odwołania do innych działów, czy tabelki z wypisanymi słówkami odpowiadającymi danemu działowi. Wszystko to wpływa na przejrzystość tekstu i sprawia, że nauka staje się o niebo łatwiejsza.



Kolejną rzeczą wpływającą niewątpliwie na plus jest płytka dołączona do przewodnika. Znajdziemy na niej nagrania z prawidłowym sposobem wymawiania słówek czy zdań. Pomaga to niewątpliwie obsłuchać się z językiem. Podczas uczenia się gramatyki bardzo często zdarzają się zwroty, które nie wiadomo, jak wymówić. Mnie osobiście formy fonetyczne w słownikach trochę mało mówią, więc możliwość odsłuchania sobie wymowy na płytce naprawdę mi się podoba.

Bardzo fajną sprawą jest także dział z różnicą między językiem angielskim a brytyjskim. Często zauważamy zazwyczaj różnice w akcencie, a różnice w gramatyce czy słownictwie również występują. Pokazanie ich w przejrzystej tabelce bardzo ułatwia przyswojenie. W przewodniku znajdziemy także coś, o czym często słyszymy, a naprawdę rzadko o tym pamiętamy, a mianowicie często popełniane błędy. Zebranie ich w jednym miejscu sprawi, że na pewno lepiej je zapamiętamy, niż gdyby były one usłyszane gdzieś tam, w wyrywkowy sposób. Takich rzeczy, nawet nie zapisujemy, bo uważamy, że będziemy o nich pamiętać, a potem niestety wypadają z głowy. Pan Swigon o tym pomyślał i usunął przed nami ten problem. Dodatkowo mamy tu także informacje o języku formalnym i nieformalnym, języku prasy, co z pewnością powinno się spodobać przyszłym dziennikarzom oraz tabelkę z czasownikami nieregularnymi. Jeżeli więc ktoś ma tendencję do gubienia rzeczy, a zbliża się sprawdzian z tych uwielbianych przez nauczycieli trzech kolumn, nie powinno być już problemu.

Jedynej rzeczy, której mi zabrakło są ćwiczenia. Wiem oczywiście, że to przewodnik, a nie jakieś repetytorium z ćwiczeniami, ale przecież to właśnie ćwicząc najwięcej się uczymy. Całość tego tu przewodnika przedstawia się naprawdę bardzo dobrze, lecz gdyby autor wzbogacił go jeszcze chociaż krótkimi zadankami pod koniec działu, w ramach utrwalenia, byłabym po prostu w siódmym niebie.

,,Wielki przewodnik po gramatyce angielskiej” to bardzo dobra pozycja, zarówno do nauki, jak i do utrwalenia sobie tego kłopotliwego działu, jakim jest właśnie angielska gramatyka. Wszystko jest bardzo przejrzyste, ładnie ułożone i jak najbardziej przystępne dla uczącego się.  Z czystym sercem Wam go polecam!

Ocena: 5+/6

Za możliwość ułatwienia nauki jezyka angielskiego dziękuję portalowi Sztukater.pl!
Read more ...

Zapowiedzi: październik

7.10.13
We wrześniu czekałam na trzy książki i mimo że nie udało mi się jeszcze ich zdobyć, to wierzę, że kiedyś je jednak przeczytam. Tymczasem mamy już październik, a w nim wiele premier. Oto książki, na które czekam z niecierpliwością w tym miesiącu:



Autor:  John Green
Tytuł: Szukając Alaski

Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 09.10.2013
Opis: Porównywany z przełomowym Buszującym w zbożu J.D. Salingera literacki debiut Johna Greena to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie.
Niezapomniana opowieść o odkrywającym życie Milesie zakochanym w szalonej, zbuntowanej Alasce, dzięki której odnalazł Wielkie Być Może – czyli najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.

Pozostałe książki Greena kocham całym sercem, więc jak tu nie czekać na premierę kolejnej. Na szczęście na dniach już będzie w księgarniach, a wtedy lecę i kupuję.

Autor:  Sara Shepard
Tytuł: Gra w kłamstwa

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 09.10.2013
Opis: Nową książka Sary Shepard, autorki bestsellerowej serii Pretty Little Liars. To ekscytująca powieść o sekretach i kłamstwach, która zdobyła rzesze fanów na całym świecie. Na jej podstawie powstał serial telewizyjny The Lying Game.


,,Pretty Little Liars" to moja słabość. ,,The Lying Game" zaczęłam oglądać, i choć serial średnio przypadł mi do gustu, to chętnie zobaczyłabym, co autorka zaserwowała nam w książce. 


Autor:  Matthew Quick
Tytuł: Niezbędnik obserwatorów gwiazd

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 21.10.2013
Opis: Witajcie w Bellmont, gdzie rządzą czarne gangi oraz irlandzka mafia (zależy od dzielnicy) i gdzie mieszka Finley. Jego dziadek nie ma obu nóg, ojciec pracuje na nocną zmianę, a matka zginęła w okolicznościach, o których nikt nie chce mówić. Finley też nie chce mówić – odzywa się tylko wtedy, gdy musi. Woli grać w koszykówkę. Jedyną osobą, która rozumie Finleya, jest jego dziewczyna Erin. Oboje co wieczór spotykają się na dachu jego domu, patrzą w gwiazdy i marzą o tym, aby wydostać się z piekła, jakim jest Bellmont. Pewnego dnia trener Finleya prosi go o dziwną przysługę…



Po opisie można stwierdzić, że książka coś w sobie ma. Na książkach od Otwartego chyba jeszcze nigdy się nie zawiodłam, więc skoro ,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd" mnie zaintrygował, to mogę chyba być spokojna i przeczytać.

Autor:  Charlotte Bronte
Tytuł: Villette

Wydawnictwo: MG
Data wydania: 23.10.2013
Opis:  Lucy Snow - młoda Angielka, która w wyniku nieszczęśliwych wydarzeń straciła wszystko: rodzinę, dach nad głową, serdecznych opiekunów i jakiekolwiek zasoby materialne, pod wpływem impulsu decyduje się na desperacki krok i wsiada na statek, który zabiera ją do Francji. Szukając pracy trafia do miasta Villette, gdzie rzeczywiście los się do niej uśmiecha, jakby to sama opatrzność zaprowadziła ją w to miejsce. Lucy otrzymuje pracę na pensji dla dziewcząt prowadzonej przez Madame Beck.

Lucy stara się nie oczekiwać od losu niczego poza spokojną egzystencją, to w obecnej chwili wydaje jej się spełnieniem marzeń. Ale życie wokół niej nie jest bynajmniej spokojne. Lucy mimowolnie zostaje
wplątana w wiele tajemniczych zdarzeń, a jej serce powoli zaczyna się otwierać..


,,Jane Eyre" była wprost genialna i niewyobrażalnie zaostrzyła mój apetyt na klasyki. Jak tu więc nie czekać na kolejną książkę sióstr Bronte, która zapowiada się genialnie?

Widzicie coś dla siebie wśród tych pozycji? Na co czekacie?
Pozdrawiam,
A.
Read more ...

Las Zębów i Rąk - Carrie Ryan

5.10.13


Autor: Carrie Ryan
Tytuł: Las Zębów i Rąk
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Liczba stron: 345
Moja ocena: 6/10, 4/6






W życiu człowieka, nigdy nic nie układa się tak, jakby on tego chciał. Zdarzają się niespodziewane sytuacje, którym trzeba sprostać, przypadek o sobie przypomina, a ciąg zdarzeń, który potem zostaje wywołany wywraca nasze życie do góry nogami. Choć chciałoby się potem cofnąć czas, to jednak nie można już tego zrobić i pozostaje jedynie ratować to, co jeszcze można. W takiej właśnie sytuacji znalazła się Mary - bohaterka ,,Lasu Zębów i Rąk".

Dziewczyna żyła w świecie po Powrocie. W tym czasie ludzie zostali zarażeni, umarli i powrócili, jako Nieuświęceni, polujący na żywych. Na świecie pozostała tylko garstka zdrowych ludzi, którzy stworzyli osadę, a żeby bronić się przed Nieuświęconymi odgrodzili ją siatką. W miasteczku porządku strzegło Siostrzaństwo i Strażnicy. Pilnowali, aby ludzie żyli zgodnie z prawem i zapewnili przetrwanie gatunku. Kiedy nadchodził czas musieli wziąć ślub, mieć dzieci i je wychować. Mary jednak nigdy nie była taka, jak wszyscy dookoła niej. Od zawsze wiedziała, że świat nie kończy się w Lesie. Że jest coś więcej. Każdej nocy marzyła o Ocenie i przypominała sobie historie sprzed Powrotu, które opowiadała jej matka. Kiedy jej rodzice zostali zarażeni, trafiła do Siostrzaństwa, gdzie miała się uczyć, aby zostać jedną z nich. W momencie, kiedy pod ich opiekę trafia Travis, jej wielka miłość i zarazem przyszły narzeczony jej najlepszej przyjaciółki, dziewczyna mimo prób wie, że nie jest w stanie bronić się przed miłością. Mary odkrywa także sekret, który poddaje w wątpliwość wiarygodność Sióstr. Kiedy jej dotychczasowy świat legnie w gruzach, będzie musiała nauczyć się walczyć o marzenia.

Przyznacie sami, że powieści antyutopijnych mamy na rynku sporo. Sama je wprost uwielbiam, a że wybierać jest w czym, czytać można w nieskończoność. Kiedy jednak książek z danego gatunku jest multum, pojawia się możliwość powielania pewnych schematów. Coś takiego niestety znalazło się w ,,Lesie Zębów i Rąk". Odizolowaną społeczność, ,,złych" po drugiej stronie i swego rodzaju rząd, chcący ratować ludzi, możemy spotkać naprawdę w wielu pozycjach. Jako jednak, że książka pojawiła się na rynku około dwóch lat temu, mogę ten fakt wybaczyć autorce. Gdybym przeczytała książkę w momencie wydania, pewnie zachwycałabym się nad tym pomysłem. Nawet teraz, wśród wielu podobnych schematów, pozostaje on w jakimś stopniu inny i intrygujący. Wędrówka wśród labiryntów ścieżek, szukanie wskazówek i Nieuświęceni czający się na każdym kroku wprowadzają naprawdę sporą dawkę tajemniczości i klimatu, który książka wprost musi mieć. 

Sama fabuła w jakimś stopniu mnie nie usatysfakcjonowała. Oczywiście wydarzenia były wciągające, nie nudziły, a co więcej - intrygowały. Mimo to mam wrażenie, jakby mogło się zdarzyć coś więcej, a wszystko mogło być poprowadzone w jakiś głębszy sposób. Za dużo było zwykłego siedzenia w miejscu. Można było wykorzystać ten czas na tworzenie relacji między bohaterami, czy po prostu rozbudowywanie ich osobowości, a niestety tego zabrakło. Dialogów było, jak na lekarstwo, a przecież to one w wielkim stopniu wyznaczają nam tę osobowość. Tu dużo rzeczy działo się ,,bez słów". Dodatkowo narracja poprowadzona została w czasie teraźniejszym, czego niezbyt lubię. Miało to pewnie dodawać akcji, jednak mnie niestety irytowało. 

Główna bohaterka - Mary - była odważna, musiała znieść wiele i sprostać rzeczom, których żadne z nas nigdy nie doświadczy. Mimo to irytowała mnie. Nie rozumiałam i chyba nie będzie mi dane zrozumieć jej pragnienia zobaczenia oceanu. Wiem, dlaczego miała właśnie takie marzenie i nie ten fakt mnie denerwuje, jednak to, że podporządkowywała mu ona całe swoje życie. Tak naprawdę to taka mała egoistka z niej była. Poza tym co możemy sami zaobserwować, zarówno o niej, jak i o pozostałych bohaterach niewiele wiemy. Mamy co prawda, jakieś wspomnienia z dzieciństwa, jednak ich osobowość pozostaje dla nas niewiadomą. Byli, ale nic po za tym. Nikt się nie wyróżniał, nie fascynował, ani nie pozwalał na branie z siebie przykładu. Choć mówię to z ciężkim sercem, jednak muszę to przyznać, że byli po prostu bezbarwni. 

,,Las Zębów i Rąk" to książka, która swego czasu zrobiła furorę i furorę tę, jak najbardziej rozumiem. Teraz jednak wśród wielu podobnych pozycji na rynku, pozostaje dość w tyle. Choć czyta się ją naprawdę dobrze, ma tajemniczy klimat, a wydarzenia intrygują, to jednak pozostawiła we mnie niedosyt. Choćby pod względem bohaterów. Drugą część jednak z chęcią bym przeczytała. Często bywa, że kontynuacje są lepsze od pierwszych tomów i mam nadzieję, że tu właśnie tak będzie. Jeżeli ,,Las Zębów i Rąk" wciąż przed Wami, jak najbardziej mogę go Wam polecić. Nie powinniście wiele stracić, a może odkryjecie historię, która porwie Was zdecydowanie bardziej, niż mnie.

Read more ...

Stos #7/2013

3.10.13
We wrześniu, w związku ze szkołą i powrotem braku czasu, nie miałam go zbyt wiele na zdobywanie nowych książek. Kilka oczywiście do mnie zawitało, a że są dość pokaźnych rozmiarów, na pewno czytania mi nie zabraknie. Prezentują się one następująco:



Od góry:
  • ,,Simon i dęby" Marianne Fredriksson - od portalu Sztukater.pl. Kiedy przeczytałam, że książka jest porównywana do ,,Chłopca w pasiastej piżamie", wiedziałam, że musi być moja.
  • ,,Lokatorka Wildfell Hall" Anne Bronte - od Wydawnictwa MG. Po genialnej ,,Jane Eyre" mój apetyt na klasyki naprawdę się zaostrzył.
  • ,,Wielki przewodnik po gramatyce angielskiej" Radosław Swigon - od portalu Szukater.pl. W końcu trzeba ćwiczyć angielski. Z góry przepraszam, że na zdjęciu jest do góry nogami, ale zorientowałam się oczywiście już za późno.
  • ,,2312" Kim Stanley Robinson - jw. Opis intryguje i znów magicznym sposobem książka przyciągała mnie do siebie.
  • ,,Harry Potter i Więzień Azkabanu" J.K.Rowling - z biblioteki. Po genialnym dwóch poprzednich częściach, musiałam zdobyć i kolejne.
  • ,,Harry Potter i Czara Ognia" J.K.Rowling - jw.

Jak tam Wasze zdobycze? Co czytacie w tym miesiącu? Może czytaliście coś z wyżej wymienionych książek i szczególnie polecacie?

Miłego wieczoru!
A.
Read more ...