Stosik kwietniowy

28.3.13
Dawno nie było żadnego stosiku. To dlatego, że postanowiłam najpierw skończyć zaległości z poprzedniego. Moje najnowsze nabytki prezentują się następująco.



Od góry:
Jodi Picoult "W imię miłości" - zakup własny, a dokładniej promocja w Biedronce.
Nicholas Sparks "Pamiętnik" - z biblioteki.
Kamila Całka "Ciemno" - wymiana z autorką. [recenzja]
Beth Revis "W otchłani" - zakup własny. Książka w moje ręce wpadła już dawno, ale zapomniałam o niej przy okazji poprzedniego stosiku.
Margaret Dilloway "Sztuka uprawiania róż z kolcami" - od Wydawnictwa M.
Diane Chamberlain "Sekretne życie CeeCee Wilkes - wygrana na nakanapie.pl za recenzję tygodnia.
Laura Gallego "Tam, gdzie śpiewają drzewa" - od Wydawnictwa Dreams. [recenzja]

Z boku:
Zoe Marriott "Cienie na księżycu" - z biblioteki
Sara Shepard "Pretty Little Liars III Doskonałe" - z biblioteki
Obie książki widzieliście już wcześniej, ale nie są jeszcze przeczytane. Niebawem jednak to nadrobię.

Już niedługo zbiorowa recenzja "Jutro 6" i "Jutro 7". Zastanawiałam się, czy napisać dwie oddzielne czy jedną. W końcu zdecydowałam się na jedną.

Mój odwieczny problem, to od czego zacząć czytanie. Co polecacie?


Z okazji zbliżających się świąt wielkanocnych chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego. Dużo spokoju i radości z przygotowywań. Smacznego święconego jajka, dobrego budzika dzwoniącego przed Rezurekcją, mokrego Dyngusa, no i oczywiście wiele, wiele ciekawych książek do czytania. 

Pozdrawiam!!
Read more ...

Tam, gdzie śpiewają drzewa - Laura Gallego

22.3.13




Autor: Laura Gallego
Tytuł: Tam, gdzie śpiewają drzewa
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 399
Moja ocena: 9/10









Świat jest pełen różnic. Niby każdy równy, a tworzą się grupy „lepszych” i „gorszych”. Nie jest tak od wczoraj. Zaczęło się to już dawno temu. Wyobraź sobie Drogi Czytelniku życie na dworze królewskim. Rycerskie turnieje, wielkie uczty, wydawanie dziewcząt za mąż przez rodzinne ustalenia. Pomyśl o czasach, kiedy jedno hipnotyzujące spojrzenie spod rzęs poruszało zmysły i dawało nadzieję na możliwe względy danej damy. Widzisz te piękne suknie i zbroje rycerzy? Czujesz ten klimat? Dobrze, a teraz pomyśl o brutalności. O ludziach, którzy nie mają uczuć i nic nie stanie im na drodze do spełnienia swojego celu. Ludziach, którym władza przesłania pole widzenia i nie są w stanie kierować się ludzkimi emocjami. Nie jest już tak pięknie, czyż nie? A wyobrażasz sobie, że te dwa światy z dnia na dzień się ze sobą spotykają. Nie może wyjść z tego nic innego, jak tylko wielki ból dla jednych i radość dla drugich. Co by było, gdybyś był wśród tych pokrzywdzonych i jakimś niewyjaśnionym sposobem udało Ci się znaleźć sposób na zakończenie tych wszystkich ludzkich cierpień? Byłbyś na tyle odważny, żeby podołać zadaniu?


Viana jedyna córka księcia z Rocagrís wraz z nadejściem wiosny planuje swój ślub z ukochanym Robianem z Castelmar, któremu przyrzeczona została jeszcze gdy byli dziećmi. Jednak podczas święta zimowego przesilenia na zamek przybywa Wlik, rycerz z gór, aby ostrzec króla Nortii o zbliżającej się inwazji stepowych barbarzyńców. Robian, książę, jak i pozostali rycerze, zmuszeni są bronić swojego króla i ziem. Większość z nich ginie w walce i królestwo zostaje podbite przez barbarzyńców. Pozostałymi przy życiu rebelianci wraz z Vianą postanawiają uwolnić królestwo Nortii spod panowania okrutnego i pozornie nieśmiertelnego króla Haraka. Aby zwyciężyć, muszą poznać tajemnicę Wielkiego Lasu i dotrzeć tam, gdzie śpiewają drzewa...

„Tam, gdzie śpiewają drzewa” to książka, w której nie tylko treść jest magiczna. Ma w sobie jakiś magiczny składnik, który do niej przyciąga. Czy to za sprawą intrygującego opisu? A może okładki, która cieszy oko? Nie wiem, czego to zasługa, w każdym razie ta magia przyciągnęła i mnie. Kiedy tylko dowiedziałam się o tej książce czułam, że mi się spodoba. Czy dałam się zwieść zatrutemu jabłku?

Zdecydowanie nie! Świat przedstawiony był bardzo dobrze skonstruowany. Oddać klimat czasów, w których się nie żyło jest bardzo trudno, ale pani Laurze Gallego świetnie się to udało. Ze zdumiewającą łatwością mogłam wciągnąć się w ówczesne życie i poczuć, jakbym również tam była. „Tam, gdzie śpiewają drzewa” to połączenie książki fantastycznej, baśni, a także historii o walce z niesprawiedliwością i niechęcią podporządkowania się narzuconemu schematowi. Sprawienie, aby historia wyglądała realistycznie jest nie lada wyczynem, a tutaj właśnie tak to wygląda.  W książce mamy do czynienia z narratorem trzecioosobowym, co według mnie świetnie pasuje do przedstawionej historii. Akcja pędzie ze strony na stronę. Co chwila doświadczamy jakichś emocjonujących wydarzeń. Książkę czytało mi się ją niezwykle szybko. Nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy ją skończyłam. Czytam sobie i mam wrażenie, że minęło może  15 minut, patrzę, a tu minęły 2 godziny. Szukacie czarnej dziury w kosmosie? Nie szukajcie dalej. Sięgnijcie po „Tam, gdzie śpiewają drzewa”! Przepadniecie! Ja nie mogłam się oderwać od przedstawionych wydarzeń. To swego rodzaju baśń, która wciąga, daje przesłanie i pozostaje w pamięci.

Nie mogę też nic zarzucić bohaterom. Ich kreacje były przedstawione bardzo realistycznie, a to dla mnie jest najważniejsze. Każdy z ich miał swoją osobowość i żył własnym życiem. Główna bohaterka – Viana w trakcie wydarzeń przeszła przemianę. Z damy, której głównym zmartwieniem jest suknia na zbliżający się ślub, staje się banitką. Będzie musiała walczyć o wyzwolenie kraju, bo tylko ona zna sposób, żeby pokonać barbarzyńców. Zapewne wiecie, że lubię bohaterki, które mają własne zdanie i umieją postawić na swoim. Viana taka była, tylko że niestety aż za bardzo. Podejmowała lekkomyślne decyzje, które czasem mnie irytowały. Ciekawą postacią był dla mnie Wilk. Polubiłam jego nastawienia, wolę walki i poczucie humoru. Był postacią niewątpliwie bardzo intrygującą.

Rzeczą, która mi zdecydowanie nie przypadła do gustu był wątek miłosny. Piękny, to fakt, jednak ja za nic nie mogłam się w niego wciągnąć. Był dla mnie nieco sztuczny i jakiś taki niemrawy. Może dlatego, że i nasz amant – Uri był dla mnie zbyt fantastyczny, żeby traktować go jako obiekt westchnień.

„Tam, gdzie śpiewają drzewa” ma naprawdę świetną oprawę graficzną. Nawet jeżeli książka byłaby tragiczna, to mogłabym się zakochać w samym jej wykonaniu. Okładka jest piękna, każdy rozdział zaczyna się pięknym wzorem, a całość idealnie leży w ręce. Czegóż chcieć więcej?

Po „Tam, gdzie śpiewają drzewa” spodziewałam się bardzo dobrej książki, która mnie zaciekawi i porwie swoją historią. Co otrzymałam? Otrzymałam książkę rewelacyjną, od której nie sposób było się oderwać. Znów czułam się jak mała dziewczynka w świecie baśni i zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za tym uczuciem.  Czytając ją byłam w innym, magicznym świecie, w którym z chęcią bym została, gdybym mogła. „Tam, gdzie śpiewają drzewa” jest pozycją jedyną w swoim rodzaju. Niezwykła, magiczna i zaskakująca. Możecie śmiało po nią sięgać i nie żałować pieniędzy na jej kupno.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Dreams!
Read more ...

Top 10: najważniejsze nieprzeczytane książki

20.3.13

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu.

Dziś przyszła pora na... Najważniejsze nieprzeczytane książki!



Tak, jak można zobaczyć wyżej, postanowiłam przedstawić Wam dzisiaj książki, których jeszcze nie przeczytałam i żałuję tego strasznie. Większość z nich to klasyka, ale nie tylko. Niemniej jednak mam nadzieję, że niedługo uda mi się nadrobić zaległości i nie będę musiała się wstydzić, że te pozycje jeszcze przede mną. Oto i one:










 

  



    

1. Igrzyska śmierci
2. Wichrowe wzgórza
3. Złodziejka książek
4. Rozważna i romantyczna
5. Duma i uprzedzenie
6. Anna Karenina
7. Cień wiatru
8. Czerwień rubinu
9. Krucha jak lód - choć tak naprawdę wszystkie pozycje tej autorki, których jeszcze nie przeczytałam sprawiają, że pogrążam się w depresji.
10. Harry Potter


A jakie są Wasze typy?
Pozdrawiam!

Read more ...

Mechaniczny książę - Cassandra Clare

17.3.13




Autor: Cassandra Clare
Tytuł: Mechaniczny książę
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 495










Londyn to jedno z piękniejszych miast Europy. Kusi swym klimatem, zabytkami a nawet środkami transportu. W Londynie nawet deszcz wygląda piękniej. Skoro teraz jest taki pociągający, to w epoce wiktoriańskiej musiał być jeszcze piękniejszy. Ale zdejmijmy na chwilę maskę pierwszego wrażenia i popatrzmy głębiej. Bo pod pierwszą powłoką kryje się świat, jakiego nie znamy. Czarownicy mieszają się z wilkołakami, wampirami i faerie. Bezpieczeństwa przed demonami strzegą Nocni Łowcy. Uwierzyłbyś w to, Drogi Czytelniku? Spróbuj, chociaż na czas czytania tej recenzji.

W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców. Niestety, bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem. Z pomocą przystojnego i autodestrukcyjnego Willa oraz zakochanego w niej Jema Tessa odkrywa, że wojna Mistrza z Nocnymi Łowcami wynika z jego osobistych pobudek. Mistrz obwinia ich o dawną tragedię, która zniszczyła mu życie. Z czasem Tessa uświadamia sobie, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od sekretów, a Tessie da odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła?

Cassandra Clare jest pisarką, o której każdy mól książkowy słyszał. Co więcej jest uwielbiana przez rzesze czytelników, ma fanów na całym świecie i ogromny sukces na koncie. Ja również należę do osób uwielbiających ją. Nie wyobrażam sobie mojego książkowego uzależnienia bez niej. Jakiś czas temu przeczytałam pierwszą część Diabelskich Maszyn i pokochałam je tak samo, jak Dary anioła. Przyszedł więc czas na część drugą, która nie mogła spotkać się z niczym innym, jak tylko z wielkim uwielbieniem.

Fabuła książki osadzona jest w magicznym mieście, jakim jest Londyn. Przypominając "Dary anioła" dzieją się w Nowym Jorku, więc Londyn jest dla mnie miłą odmianą. Wracamy do naszych bohaterów i od razu jesteśmy rzuceni w wir wydarzeń. Szukamy z nimi Mistrza, który wciąż pozostaje w ukryciu. Wszystkim zabiegom towarzyszy pośpiech, niecierpliwe wyczekiwanie, wzloty i upadki. Pewne sytuacje, o których nie będę mówić, aby nie sojlerować, wbiły mnie w fotel. Siedziałam z otworzoną buzią i zastanawiałam, czy naprawdę stało się to, co się stało. Były momenty skrajnych emocji, tych dobrych, jak i tych złych. Losy bohaterów na pewno Was zaskoczą. Akcja nie pozwala się nudzić, ani na minutę. Klimat, z którego autorka jest znana, znalazłam i tu. Nie mogę też nic zarzucić językowi, bo w tak dobrej książce, wytykanie błędów językowych przez osobę, taką jak ja, która się mało na tym zna, byłoby po prostu śmieszne. W opowieściach o Nocnych Łowcach nie podobają mi się jedynie okładki. Dochodzę jednak do wniosku, że jest to świetne przesłanie, żeby patrzeć na wnętrze, a nie na opakowanie, co odnosić się może także do naszego postrzegania ludzi.  

W "Mechanicznym księciu" odkrywamy nowe fakty odnośnie bohaterów. Największym szokiem dla mnie było to, czego dowiedziałam się o Willu. Pokazało to, jaki jest naprawdę i usprawiedliwiało wszystkie jego czyny. Na koniec przechodzi swego rodzaju metamorfozę. Zrywa maskę i pokazuje siebie, choć rzec muszę, że nawet gdyby tego nie zrobił i tak bym go uwielbiała. Will, to po prostu Will. Nic też nie poradzę na to, że porównuję go z Jace'm z "Darów anioła" i w tej konkurencji niestety przegrywa. Recenzuję tu jednak "Mechanicznego księcia", a w nim jest na pierwszym miejscu. Tessa staje się bliższa odkrycia prawdy o sobie. Ciągle ma pewne pytania, jednak teraz jest już coraz bliżej odpowiedzi. Jest postacią silną, buntowniczą i umiejącą postawić na swoim, a właśnie takie bohaterki lubię. W tej części irytowało mnie jej niezdecydowanie, jednak nie na tyle, abym całkiem straciła do niej szacunek. Do naszego miłosnego trójkąta brakuje jeszcze Jema, który swoją drogą trochę pokrzyżował mi szyki. Miły, życzliwy, trochę pociągający bohater, który nagle burzy mi całą wizję ułożenia wydarzeń w książce. Tacy są najgorsi, czyż nie? Nie da się ukryć, że wolę Willa. Mimo wszystko Jema też polubiłam. Jego sytuacja wstrząsa czytelnikiem, a miłość, jaką umie okazywać wzrusza.

"Mechaniczny książę" to kontynuacja "Diabelskim maszyn", w której nie zabraknie zwrotów akcji, wydarzeń wywołujących śmiech, jak i łzy wzruszenia. Akcja potoczy się tak, że zaskoczy Was nie raz. Mnie świat Nocnych Łowców pochłonął bez reszty. Ta lekka komercja w ogóle mi nie przeszkadza. Całą serię uwielbiam całym sercem. Magiczny klimat, który towarzyszy wszystkim książką Cassandry Clare mógłby być narkotykiem, który czytelnik musi sobie dozować, aby się całkiem nie zatracić. Gorąco ją Wam polecam! Ja z niecierpliwością czekam na "Mechaniczną księżniczkę".

Moja ocena:  9/10

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+3,1 cm)
Wyzwanie - Paranormal romance
Wyzwanie - Czytam fantastykę

Na koniec piosenka Coldplay, którą usłyszałam wczoraj w The voice of Poland i teraz siedzi mi w głowie.
Pozdrawiam! Miłej niedzieli!





Read more ...

Wywiad z Kamilą Całką - autorką "Ciemno"

13.3.13

W poniedziałek mieliście okazję przeczytać recenzję książki Kamili Całki "Ciemno". Większość z Was ta pozycja zaciekawiła. Dziś będziecie mogli lepiej poznać samą autorkę i nabrać większego przekonania, co do jej książki. Zapraszam do przeczytania wywiadu!


 Amelia Grey:  Jak mogłabyś w kilku zdaniach przedstawić się czytelnikom?

Kamila Całka:       Urodziłam się w 1991r. Większość czasu spędzam w małej, spokojnej, ale bardzo malowniczej miejscowości. Z zawodu jestem technikiem logistykiem. Podobno piekę dobre ciasta. Czasem straszny ze mnie leń i powiadają, że żyję w swoim własnym świecie. Najczęściej można mnie zastać z książką albo zeszytem i długopisem w ręku. Uwielbiam Sherlocka Holmesa i Batmana.

AG: W jednym z wywiadów z Tobą możemy przeczytać, że przyjaciółki z liceum zaraziły Cię miłością do wampirów. Jesteś im wdzięczna, że w ten sposób popchnęły Cię do napisania książki?
     
       KC: Jestem bardzo wdzięczna moim przyjaciółkom, bo gdyby nie one, „Ciemno” prawdopodobne  nigdy by nie powstało lub miałoby zupełnie inną postać. To dzięki nim zagłębiłam się w świat istot nadprzyrodzonych, który pochłonął mnie bez reszty. Moim bohaterkom nadałam nawet ich imiona. Najlepsza przyjaciółka głównej bohaterki ma na imię Natalia, tak jak dwie moje przyjaciółki, natomiast wampirzycy występującej w książce przypadło w udziale imię kolejnej przyjaciółki – Anny. Od początku bardzo mnie one wspierały i czynią tak do dziś.

AG: "Ciemno" powstało przez zaledwie trzy miesiące. Miałaś w głowie gotowy plan i tylko go opisywałaś, czy w miarę pisania pojawiały się nowe pomysły?

       KC:  W przypadku „Ciemno” od początku do końca miałam klarowną wizję i wystarczyło tylko przelać to na papier. Teraz jest trochę trudniej, gdyż wszystkie moje utwory są dłuższe, więc i pomysłów trzeba więcej, ale na ich brak nie mogę narzekać.

AG:  Miałaś obawy przed wysłaniem książki do wydawnictwa?

        KC:   Miałam wielkie obawy. Nie wiedziałam, czy utwór się spodoba, czy podołam finansowo, jak zniosę krytykę, czy ktoś mój utwór w ogóle przeczyta, czy nie jestem za młoda na wydanie książki(w chwili jej ukazania się miałam 19 lat). Byłam już nawet bliska rezygnacji z wydania, jednak tak bardzo chciałam, żeby „Ciemno” po prostu czytano, więc stawiłam czoła wszelkim obawom i wszystko dobrze się ułożyło.

AG:  Na okładce "Ciemno" możemy przeczytać, że jest to trylogia. O czym będą pozostałe dwie części?

        KC: Nie chciałabym zdradzić zbyt wiele, bo nawet nie wiem, kiedy się one ukażą, jednak mogę powiedzieć, że główni bohaterowie nie będą mieli łatwego życia. Pojawią się też nowe wampiry, które będą siały postrach. Będzie wiele nowych wątków i myślę, że również dużo akcji, także czytelnik nie powinien się nudzić.

AG: Przelewasz własne cechy na swoich bohaterów? Na przykład na Anastazję?

        KC: Staram się tego unikać, gdyż mam naprawdę ciężki charakter. Anastazja posiada bardzo mało moich cech, będą to jedynie buntowniczość, wrażliwość i niezadowolenie, kiedy ktoś próbuje nami rządzić. Czasami zdarzy się też tak, że bohaterka dokonuje wyborów, jakich ja bym dokonała i zachowuje się w sposób, w jaki ja bym się zachowała na jej miejscu, ale osoby, które mnie dobrze znają, od razu zauważą, że jednak niewiele mamy ze sobą wspólnego.

AG:  Chciałabyś poświęcić swoją przyszłość pisaniu czy wolałabyś raczej pracować w "tradycyjnym" zawodzie?

       KC:  Myślę, że pisanie jest nieodłącznym elementem mojego życia, jednak w naszym kraju pisarzom jest bardzo trudno, dlatego muszę znaleźć sobie tradycyjną pracę. Wkrótce zakładam własną rodzinę, czekają mnie nowe obowiązki i wydatki, więc trzeba zejść z chmur na ziemię i zapomnieć o byciu pisarką na pełen etat, jednak nie ukrywam, że byłoby to moje wielki marzenie.

AG:  Zgodziłabyś się na ekranizację książki? Kogo widziałabyś w głównych rolach?

         KC: Skakałabym z radości, gdyby ktoś mi to zaproponował. Fajnie byłoby zobaczyć swoje dzieło na ekranie, interpretację reżysera i tak dalej. Myślę jednak, że trudno byłoby mi pogodzić się z jakimiś wielkimi odstępstwami od treści.  Co do obsady głównych ról, szukałam odpowiadających mi aktorów, gdy powstawał zwiastun książki i tak zdecydowałam się na Lily Collins w roli Anastazji i Iana Sommerhaldera jako Wiktora, jednak myślę, że gdyby powstała ekranizacja, fajnie byłoby zobaczyć kogoś nowego, zupełnie nieznanego, by od początku tworzyli swoją wersję bohaterów.

AG: Kto pierwszy czytał Twoją książkę?

       KC:    Zanim naniosłam wszelkie poprawki i zanim wysłałam utwór do wydawnictwa, „Ciemno” jako pierwsza przeczytała moja koleżanka Monika, która pomogła mi wychwycić błędy i zwróciła uwagę na niezgodności, za co i jej jestem bardzo wdzięczna.

AG:  Co poradziłabyś młodym twórcą, którzy chcą wydać własną powieść?

        KC: Przede wszystkim to wierzyć w siebie i się nie zniechęcać, nawet kiedy coś się nie udaje. Nie wolno rezygnować, nawet jeśli komuś nie podoba się to, co napisaliśmy. To co odrzuciło dwoje ludzi, z otwartymi ramionami może przyjąć ich pięćdziesiątka. Trzeba dążyć do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów, a jeśli ktoś już zdecydował się na wydanie książki, niech dobrze zapozna się z ofertami różnych wydawnictw. Nie warto się też spieszyć, bo pośpiech nie jest dobrym doradcą, ale przede wszystkim to się nie poddawać.

       AG: Bardzo dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki, aby udało Ci się wydać drugą część!

Read more ...

Ciemno - Kamila Całka

11.3.13




Autor: Kamila Całka
Tytuł: Ciemno
Wydawnictwo: Wydawnictwo Radwan
Liczba stron:185













Jest wiele pytań, na które człowiek powinien znać odpowiedzi. Wiele nurtujących kwestii, które mimo wszystko powinny być rozwiązane. Każdy z nas ma coś, co go nurtuje lub wprowadza w zakłopotanie. Dzisiaj postanowiłam zastanowić się nieco nad naszym przeznaczeniem. A dokładniej nad tym, z czego ono się wywodzi. Czy nasz rodowód ma jakieś znaczenie? Z pewnością tak. Nasze rodzinne dziedzictwo daje nam siłę, ale czasem też zobowiązania, którym wydawałoby się, nie jesteśmy w stanie podołać. Z czymś takim musiała zmierzyć się bohaterka książki Kamili Całki.

Anastazja jest na pozór zwykłą nastolatką, borykającą się z chorobą swojego najlepszego przyjaciela. Kiedy na jej drodze staje tajemniczy Wiktor i składa jej propozycję nie do odrzucenia, życie dziewczyny zostaje wywrócone do góry nogami. Wyrusza z nim w niebezpieczną podróż, by pomóc mu w wykonaniu bardzo ważnego dla niego zadania.Gdy okazuje się, że Wiktor nie jest do końca człowiekiem, Anastazja musi zmierzy si z szokującą prawdą o sobie i swojej rodzinie. Czy poradzi sobie z tą prawdą? Czy zdoła pomóc Wiktorowi? Czy da szansę uczuciu, jakie zaczyna się między nimi rodzić?



Jak pamiętacie postanowiłam częściej sięgnąć po polskie pozycje. Tak więc przeczytałam książkę Kamili Całki pt. "Ciemno". Nie spodziewałam się, że owa książka aż tak bardzo przypadnie mi do gustu. Przyznać muszę, że opis na okładce jest nieco infantylny i niewspółmierny do treści. Historia mianowicie wydała mi się bardziej oryginalna. Wampiry co prawda przyjadły się już każdemu, ale tutaj były one przedstawione w sposób inny niż dotychczas, wiec jestem naprawdę zadowolona. Sam pomysł na fabułę również jest ciekawy,  dzięki czemu czytanie się nie nudzi. Autorka nie poszła na łatwiznę i wymyśliła coś na poziomie. Widać, że historia była przemyślana wcześniej, bo czytając nie miałam mętliku w głowie, ani nie gubiłam faktów, co nieraz mi się zdarza w przypadku niedopracowanych książek. "Ciemno" jest książką dość cieniutką i przyznam, że brakowało mi jeszcze z 200 stron do pełnej satysfakcji. Jednak stwierdzam, że gdy mam czytać ciągnącą się, jak flaki z olejem książkę, podczas której tylko odliczam strony do końca, to wolę przeczytać coś, co jest krótkie, ale dopracowane. Tak jak "Ciemno". W książce wiele się działo, także mogę zapewnić, że nie będziecie się nudzić.

"Ciemno" napisane jest w narracji trzecioosobowej. Co do strony językowej, to biorąc pod uwagę, że jest to debiut literacki autorki, to jest naprawdę dobrze. Zdarzały się powtórzenia, czasem brakowało przecinka, jednak jakoś strasznie mnie to nie raziło. Okładka, jak na polskie możliwości też nie jest najgorsza, chociaż mnie nie przypadła zbytnio do gustu. Jakoś niewinna biel nie pasuje mi do książki o wampirach, ale może nie widzę ukrytej metafory i to już niestety tylko mój problem.


Główni bohaterowie to Anastazja i Wiktor. Dziewczyna, to jak można się spodziewać zwykła nastolatka, choć pamiętać musimy, że każdy z nas jest niezwykły, więc ona też. Jej późniejsze odkrycie o sobie dodatkowo to potwierdza. Niby to taka szara myszka, jednak daleko jej do Belli Swan i dlatego ją polubiłam (choć Bellę też lubię - taka moja sprzeczność). Anastazja umiała postawić na swoim i zaakcentować swoje zdanie, była buntownicza, ale i wrażliwa.  Brawa należą się także za postać Wiktora. Autorka świetnie przedstawiła jego złożoną naturę. Jego mroczna przeszłość to nie jakaś wyimaginowana historia, ale coś realnego, coś, co każdego z nas mogło spotkać. Widać było, że w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem, ale też, że ze złej drogi nie schodzi się tak łatwo.

"Ciemno" to książka, która jak na polską pozycję z tego gatunku jest naprawdę dobra. Pachnie tutaj świetnym pomysłem i dopracowaniem. Czytało się ją bardzo dobrze, co dodatkowo pokazuje, że książki mało znane również mogą być bardzo dobre. Polecam Wam ją! Będzie na pewno świetnym pomysłem na miłe spędzenie wieczoru.

Moja ocena: 7/10

Zwiastun książki:


Za wymianę i możliwość przeczytania serdecznie dziękuję autorce!!

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Co sądzicie o tej książce? Czytaliście? Już niebawem mała niespodzianka z nią związana.
Pozdrawiam i życzę udanej reszty tygodnia. Poniedziałek mamy za są, teraz może być już tylko lepiej.
A.


Read more ...

High Five - Moje ulubione filmy

9.3.13
HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami. Więcej informacji tutaj.



Oto pięciu moich ulubieńców. Kolejność jest przypadkowa:
 
1. Trzy metry nad niebem


To zdecydowanie jeden z moich ulubionych filmów. Na pierwszy rzut - film romantyczny, ale tak naprawdę to coś więcej. Porusza pewne problemy, zachwyca swoją historią, a Mario Casas jest boski. Jestem zdecydowanie na tak i gorąco Wam go polecam!


2. Incepcja


Po obejrzeniu tego filmu byłam pełna emocji, zdziwienia i kompletnego mętliku w głowie. Leonardo di Caprio jak najbardziej wywiązał się z postawionego mu zadania. Całość jest wykonana naprawdę na wysokim poziomie, dlatego film koniecznie musiał się znaleźć w tym rankingu.



3. Ostatnia piosenka


Jak powtarzałam już nie raz, nie dwa nie jestem fanką Miley. Ten film jednak uważam za genialny. Miley pasowała do roli Ronnie, a i piosenkę do filmu zaśpiewała świetnie. Jako, że produkcja jest na podstawie książki Sparksa nie dziwię się, że historia jest naprawdę piękna i że to nie tylko łzawy romans, ale i coś więcej.



4. Turysta


Kto nie lubi Johnnego Deppa? Głupie pytanie. Chyba każdy go zna i zapewne widział z nim chociaż jeden film. Ja też go uwielbiam - za jego zmienność w każdej roli, za przygotowanie do każdego filmu, za poczucie humoru itd., itd. "Turysta" to film, który zrobił na mnie naprawdę ogromne wrażenie. W końcu z połączenia Deppa i Jolie nie mogło wyjść nic innego, jak tylko wielki sukces.



5. Titanic


Kto nie oglądał? Kto nie słyszał? Nie słyszę tutaj nikogo takiego. Titanic to coś ponadczasowego, zrobionego z rozmachem i poruszającego pokolenia. Już moja młodsza siostra go lubi i mogę sobie dać rękę uciąć, że za 30 lat dalej będzie uwielbiany. Mimo że oglądałam go już ze 20 razy, to dalej chętnie włączam telewizor, kiedy akurat leci. Nie znudzi mi się nigdy, jestem tego pewna.




A jak wygląda się Wasz ranking? Co uważacie o przedstawionych przeze mnie filmach? Piszcie, jestem bardzo ciekawa. Wiem, że dawno nie było żadnej recenzji. Książka kończę, więc już niedługo powinna się pojawić.

Pozdrawiam!!
Read more ...

Jutra może nie być - Gabriela Gargaś

3.3.13




Autor: Gabriela Gargaś
Tytuł: Jutra może nie być
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 383












„W życiu piękne jest życie.”

Każdy z nas ma inne spojrzenie na świat. Inaczej postrzegamy pewne sytuacje, doświadczamy tych samych rzeczy inaczej. Owo spojrzenie zmienia się także z wiekiem. Najpierw jesteśmy pozytywnie nastawieni do życia, pełni pozytywnej energii i pomysłów. Potem przychodzi czas zdjęcia różowych okularów i zmierzenia się z trudnościami, jakie zgotował dla nas przewrotny los. Nie zmienia się tylko jedna rzecz: każdy z nas chce być szczęśliwy. Mimo, że nieraz w tej walce o szczęście trochę sobie odpuszczamy, to w głębi duszy każdy z nas o nim marzy. Problem w tym, czy umiemy cieszyć się z tego, co mamy i sprawiać, aby każdy dzień, mimo łez był piękny.

Kingę, główną bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy jej życie staje na zakręcie. Tkwi w związku, w którym nie jest szczęśliwa. Postanawia więc go zakończyć, bo wie, że tkwiąc w nim traci siebie. Wplątuje się w romans z żonatym mężczyzną, w którym o dziwo się zakochała i będąc z nim stała się szczęśliwa. Jednak wciąż dręczą ją wątpliwości, chory układ ją męczy. Kiedy zachodzi w ciążę, chce chronić swojego kochanka, który nigdy nie chciał dziecka i nie mówi mu o tym. Czy postępuje dobrze? Co wyniknie z jej decyzji?

"Jutra może nie być" to opowieść z życia kobiety. Kobiety, takiej jak my, pełnej życia i zapału. Los postanowił ją doświadczyć i dać jej zarazem wielkie szczęście, jak i wielki ból. Historia ta mogła zdarzyć się każdej z nas i właśnie dlatego tak przypada do gustu. Fabuła co prawda oscyluje wokół wydarzeń dość przyziemnych i zwykłych. To nie żadna Jodi Picoult, która łączy zarówno piękną historię, która niesamowicie nas ciekawi, z ponadczasowym przesłaniem. Fabuła "Jutra może nie być" jest dość przewidywalna. Nic poza tym, co znajdziemy w opisie nas nie zaskoczy. Akcja toczy się tylko i wyłącznie wokół tych wydarzeń. Nudno, ktoś mógłby powiedzieć, a ja bym się pewnie zgodziła. Jednak "Jutra może nie być", pełne jest pięknych myśli, pocieszenia, na smutne chwile. Możemy identyfikować się z główną bohaterką, wyciągać wnioski i czerpać radość z tego, co z książki wynieśliśmy. I to właśnie jest w niej takie piękne.

Główna bohaterka Kinga, to kobieta pełna pasji. Przeżywa wszystko dogłębnie, zarówno radości, jak i smutki. Poznajemy ją w ciężkim dla niej czasie, podziwiamy to, jak potrafiła wybrnąć z nieszczęśliwego dla niej związku, by wplątać się w inny - trudny, ale dający miłość i spełnienie. Jej miłość, niejaki M. przyprawiał mnie o głęboką irytację swoim iście męskim (w złym tego słowa znaczeniu) zachowaniem. Kingę naturalnie polubiłam, w końcu to moja imienniczka. Jej radość życia będzie dla mnie pocieszeniem w trudnych chwilach i radą na przyszłość, aby czerpać z życia ile się da. Po wielkim bólu w końcu wyszła na prostą, umiała spełnić marzenia, którymi było otwarcie kawiarni. Świetny ekspres do kawy i maszyna do czekolady, domowej roboty ciasteczka, a potem pyszne naleśniki. Dzięki temu zajęła myśli i zarazem odniosła sukces. Ogólnie jeżeli chodzi o bohaterów, to uważam, że byli lekko niedopracowani. Brakowało mi informacji o nich, które sprawiłyby, że traktowałabym ich, jako realnych ludzi, a nie wykreowane postacie. Sprawy nie poprawiał fakt, że nasz amant spod ciemnej gwiazdy był nazywany po prostu M. Dla mnie był zwyczajnie za bardzo anonimowy.

"Jutra może nie być" to książka napisana naprawdę na wysokim poziomie. Widać pracę, jaką autorka w nią włożyła, a zważywszy, że to jej debiut literacki, to należą jej się wielkie brawa. Akcja w paru momentach mnie lekko przytłaczała. Raz rwała do przodu i czytałam ją z wielkim zainteresowaniem, to znów ciężko mi było się przez nią przebić. Mimo to uważam, że pani Gargaś dobrze oddała zarówno obojętność związku, jak i  miłość i ból po stracie bliskiej osoby. Mogę się jedynie doczepić do zbyt wielu scen erotycznych. Nie myślcie, że jestem jakaś pruderyjna, czy coś. Po prostu dla mnie było ich za wiele. Co do okładki, to uważam, że jak na polskie możliwości, to jest całkiem w porządku. Skromna, ale oddająca klimat powieści, a przecież o to właśnie chodzi.

Po książce Gabrieli Gargaś na nowo wróciła mi wiara w polską literaturę. Teraz już nie będę się do niej tak sceptycznie odnosić, obiecuję. Jest pełna wielu mądrych myśli, przesłania i pocieszenie, że jutro będzie lepiej. Tylko od nas zależy, czy będziemy się nad sobą użalać, czy chwycimy byka za rogi i sprawimy, że będziemy się cieszyć życiem. Po książki pani Gargaś na pewno jeszcze sięgnę. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić Wam tę książkę. Wierzcie mi, warto!

Myślę, że sprawiedliwą oceną patrząc na całość będzie: 7/10

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

Zauważyłam, że każda następna moja recenzja jest coraz dłuższa. Staram się je skracać jednocześnie nic im nie ujmując, ale nie ukrywam, że jest trudno. Mam nadzieję, że nie są za długie. Jak uważacie?
Read more ...

Podsumowanie lutego

2.3.13


Koniec miesiąca dla bardzo wielu osób znaczy jedno - czas na podsumowanie. Również i u mnie nie mogłoby go zabraknąć. Luty wiązał się z koniecznością powrotu do szkoły po feriach, a tym samym masą sprawdzianów i kartkówek, a co za tym idzie z niewielką ilością czasu na czytanie. Udało mi się przeczytać zaledwie trzy książki, a były to:

1. "Gorączka" Dee Shulman[recenzja]
2. "Jeden dzień" David Nicholls[recenzja]
3. "Istoty ciemności" Kami Garcia & Margaret Stohl[recenzja]

Wszystkie te książki były naprawdę dobre, także nie będę wybierała najlepszej i najgorszej.

Wyzwania prezentują się u mnie następująco:

Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 8,7 cm
Czytam fantastykę - 2
Paranormal romance - 2
Wyzwanie "Pod hasłem" - 3

Jak widać, ten miesiąc prezentuje się znacznie gorzej niż poprzedni, ale cóż zrobić. W marcu chcę oczywiście przeczytać więcej. Co do bloga, to planuję zmienić szablon. Nawet już go znalazłam, tylko teraz muszę znaleźć chwilę, żeby go wgrać i dopasować do moich upodobań - życzcie mi powodzenia. Z moimi zdolnościami komputerowymi przyda się na pewno. Jak dało się zauważyć ze stosiku na luty przeczytałam tylko 1 książkę, a pozostałe 2 były jeszcze ze stosiku styczniowego, także nowa kupka pojawi się dopiero pod koniec marca.

Tak trochę z innej beczki, nie wiem, jak wy, ale ja już czuję wiosnę. Albo raczej wmawiam sobie, że ją czuję, bo dzisiaj wiał u mnie mroźny wiatr i ogólnie jest bardziej ponuro, niż kolorowo. Pomarzyć jednak można, czyż nie?



Miłego weekendu!
Pozdrawiam! A.

Read more ...