Tak blisko... - Tammara Webber

28.4.13




Autor: Tammara Webber
Tytuł: Tak blisko...
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 336
Moja ocena: 9/10














Każdy z nas chciałby doświadczyć czegoś niezwykłego. Wielka miłość, porywająca kariera – o tym myślimy po nocach. A co by było gdyby naszym życiem kierował przypadek? Gdybyśmy tak naprawdę nie mieli wpływu na nasze decyzje, a to, co się stanie było tylko efektem przeznaczenia? Tak naprawdę, na to, jak nasza egzystencja na tym świecie będzie wyglądać, mają wpływ przede wszystkim ludzie, których spotykamy na swej drodze. Z pewnością było tak u Jacqueline.

Wiodła ona normalne życie. Miała kochającego chłopaka, dla którego postanowiła porzucić szansę na rozwijanie swojej pasji i udać się na uniwersytet, który on wybrał. Zbyt mądrym posunięciem to nie było, bo ów najlepszy na świecie chłopak zostawił ją, gdy tylko poczuł w sobie męski zew. Zrozpaczona Jacqueline wychodzi pewnej nocy wcześniej z imprezy i o mało nie staje się ofiarą gwałtu. Ratuje ją nieznajomy chłopak, który od tej chwili staje na jej drodze coraz częściej. Co przygotował dla nich los?

Obecnie na rynku mamy zatrzęsienie wszelkiego rodzaju książek. Możemy wybierać wśród różnych gatunków i tematyki. Coraz częściej nachodzi mnie – zapaloną fankę fantastyki – ochota na książkę obyczajową. „Tak blisko…” zaliczać możemy do młodzieżówek, a ostatnio właśnie na taką pozycję miałam ochotę. Zainteresowałam się nią już, gdy wypatrzyłam ją w zapowiedziach. Wydawało mi się, że przypadnie mi do gustu, że pod z pozoru zwykłym opisem kryje się coś więcej. Mój szósty zmysł mnie na szczęście nie zawiódł.

W „Tak blisko…” poruszony mamy problem, z którym możemy się spotkać w wielu innych pozycjach. Mowa tutaj o gwałcie. Widzimy go z kilku różnych perspektyw. Dajmy na to, z punktu widzenia niedoszłej ofiary. Wydawać by się mogło, że skoro do gwałtu nie doszło, to wszystko będzie w porządku. Na przykładzie głównej bohaterki obserwujemy strach przed kolejną próbą napaści, problemy w przyszłych relacjach z innymi mężczyznami oraz chęć obrony. Możemy też obserwować, jakie skutki ma ta tragiczna rzecz dla samej ofiary, a także dla jej rodziny i znajomych. W „Tak blisko…” gwałt ukazany jest nieco inaczej, wszystko obserwujemy jakby z boku. Pamiętać należy, że nie jest to książka psychologiczna, a lekki romans, więc dogłębnej analizy wymagać nie powinnimy. Wszystko opisane jest na tyle dobrze, aby umiejętnie zarysować fabułę, wprowadzić nas w przedstawiony świat i wyciągnąć wniosek, że gwałciciele powinni mieć zdecydowanie wyższy wymiar kary.

Fabuła „Tak blisko…” osadzona jest na uniwersytecie. Było to dla mnie miłą odmianą, bo oblegane w wielu środkach masowego przekazu szkoły średnie już nieco mi się przyjadły. W wykreowany świat można się było wciągnąć bardzo łatwo i bez trudności mogłam się utożsamiać z bohaterami. Akcja miejscami była nieco zbyt przewidywalna. Pewne rzeczy podane mi były na tacy, inne natomiast potrafiły zaskoczyć, także bilans uważam za wyrównany.  W innym przypadku powiedziałabym, że książka jest banalna, ale tutaj ta banalność została ukazana w tak genialny sposób, że nie można było się oderwać od czytania. Wiem, że piszę to często, bo z pewnością da się zauważyć, że książki są dla mnie czarną dziurą i jak już zacznę czytać to oderwać mnie od tego, jest bardzo ciężko. Tutaj jednak było to na znacznie wyższym poziomie zakwalifikowania. Prośba, groźba czy liczne zachęty nie byłyby mnie w stanie odciągnąć. Czytać po prostu musiałam. Językowi również nie mogę niczego zarzucić. Autorka w barwny sposób przedstawiła historię, zachęciła mnie do przewracania coraz to następnej strony. Wszystko było przedstawione w sposób, który nadawał książce lekkości i młodzieńczego powiewu.

Przyznam się Wam jeszcze do czegoś. Zakochałam się. Domyślacie się, w kim? I tak Wam powiem. W Lucasie, naszym głównym bohaterze. Sam jego wygląd – tatuaże, kolczyk, jasne oczy – wzbudzały moją ekscytację. Jeżeli ktoś mówi o złożonej osobowości, to powinien postawić sobie go za przykład. To jeden z nazywanych przeze mnie „chłopaków po buncie”. Skutki jego przeszłości mogłam obserwować przez całą książkę. Był tajemniczy, intrygujący i pozostał taki cały czas. Nawet kiedy poznałam już jego tajemnicę, nadal mnie intrygował. Przy nim Edward chowa się w czarnej dziurze. Jest tylko jeden problem Moi Drodzy. On nie jest prawdziwy, a ja znów pogrążam się w depresji. Główna bohaterka Jacqueline też była bardzo obrazowo przedstawiona. Miała zasady, którym była wierna, czuło się jej osobowość. W pewnych momentach mnie irytowała, mimo wszystko polubiłam ją. Inne postaci ukazane zostały, jak dla mnie nieco zbyt powierzchownie, choć sytuację tę zrozumieć mogę, ponieważ książka o miłości powinna się skupiać przede wszystkim na głównym bohaterach i tutaj tak było.

„Tak blisko…” to powieść, której głównym tematem jest uczucie łączące głównych bohaterów. To właśnie relacja między nimi tak bardzo wciąga. Jesteśmy ciekawi, jak ich losy potoczą się dalej, czy znów się spotkają, czy jednak będą razem? Zmusza nas to, do przekręcania coraz to następnej strony, przeczytania kolejnego rozdziału, aż w końcu doczytania do końca. Zabrakło mi może jedynie wyrażenia uczuć. Ciągłe pocałunki może i fajne były, ale jako dziewczyna domagałam się wręcz, jakiejś deklaracji czy wyrażenia miłości słowami, która przecież była głównym wątkiem.

„Tak blisko…” czytałam z pełnym od emocji sercem i łzami w oczach. Poruszyła mnie tak, jak dawno nie zrobiła tego, żadna książka. Autorka w sposób prosty przedstawiła coś złożonego i pięknego. To książka lekka, przedstawiająca świat, taki jak nasz, w którym może się zdarzyć magiczna, porywająca przygoda łącząca dwoje ludzi. To historia niezwykła, która odznacza się w tle i pozostaje w pamięci. Czyż mogłabym jej nie polecić? Chyba nie. Tak więc, nie traćcie czasu i szybciutko zaczynajcie jej szukać.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

Read more ...

Pretty Little Liars Doskonałe - Sara Shepard

19.4.13







Autor: Sara Shepard
Tytuł: Pretty Little Liars Doskonałe
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 291
Moja ocena: 7/10












„Zadziwiające, że czasem nie potrafimy dostrzec tego, co mamy przed nosem.” 

Kojarzycie powiedzenie ,,Zawsze może być gorzej"? Sądzę, że tak. Nieraz myślimy, że spotkało nas już wystarczającą dużo zła i więcej nie zniesiemy. Problemy spadają na nas, jak wiosenny deszczyk i nie zostawiają czasu na wytchnienie. W pewnej chwili przychodzi słońce i myślało by się, że teraz będzie już dobrze. Jego promienie rozświetlają nasze życie i sprawiają, że zapominamy o kłopotach. O jednym musisz pamiętać Drogi Czytelniku: wiosenne deszcze nie poddają się tak łatwo. Zupełnie jak problemy.

Tak było z naszymi czteremaamczuchami. Dziewczyny przeżyły już bardzo wiele, ale ich prześladowca, niejaki A, nie chce dać im spokoju. Po krótkim czasie wytchnienia powraca ze zdwojoną siłą. Miesza się w życie dziewczyn i  pozostawia w nim ślad, który pozostanie już na zawsze. Aria musi się zmierzyć z rozpadem rodziny. Spencer stara się wyciszyć swój niecny występek. Emily walczy o swoją tożsamość, a Hanna... Hanna odkrywa coś, co nie skończy się dla niej dobrze. Na dodatek do mediów trafia film z wakacji, kiedy Ali jeszcze żyła. Wspomnienia odżywają na nowo. 

Niejednokrotnie zastanawiałam się na tym, co w tej serii jest takiego, że tak wiele ludzi - w tym ja -  za nią szaleje. Serial ciągle zdobywa nowych fanów, co kilka miesięcy pojawiają się nowe część powieści i mimo, że wszyscy zapierają się, że potem jest znacznie gorzej, że bohaterki zamiast mądrzeć głupieją, to i tak każdy po książkę sięga. Nasze cztery kłamczuchy podbiły świat. Pozostaje pytanie, jak im się to udało?

Rzeczą, która mogła się przyczynić jest bardzo wciągająca fabuła. To trzecia część, którą przeczytałam i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie mogłam się oderwać od lektury. Opis na okładce nie jest specjalnie oryginalny. Wydawało by się, że to kolejna książka o życiu bogatych dziewczyn. Tu jednak wszytko jest opisane tak, że stajemy się fanami tego bogatego życia. Historia nie jest specjalnie głęboka, nie wyciągniemy z niej wniosków na przyszłość ani przesłania na trudne chwile. "Doskonałe" to książka, przy której odetchniemy po ciężkim dniu, zapomnimy o szarości codzienności i przeniesiemy się w barwne, pełne wzlotów i upadków życie głównych bohaterek Każdy, kto przeczytał choć jedną z części tej serii, wie, że akcja nie pozwala nam się nudzić. Samo A. troszczy się o to, żebyśmy ciągle zastanawiali się nad możliwymi rozwiązaniami, a nienawiść do prześladowcy sprawia, że musimy czytać dalej, aby przekonać się, co się wydarzy. Język jest bardzo prosty. Nie znajdziemy tu ubarwień językowych ani wielu elokwentnych przenośni. Jednak w książce, jak ta, która ma nam przynieść wytchnienie i miłą rozrywką nie są one w ogóle potrzebne. 

W "Doskonałych" nasz kochany A. pokazuje pazurki. Dopieka naszym bohaterkom i niszczy ich i tak już ulotne szczęście. Zacznijmy od Arii. Nie ukrywam, że właśnie tę bohaterkę polubiłam najbardziej. Jest indywidualistką, chodzącą własnymi drogami, a przede wszystkim dziewczyną, która umie zadbać o siebie. Ciekawi mnie, czy poradziłabym sobie w jej sytuacji? Myślę, że jednak nie. Aria podejmowała decyzje, których ja bym na pewno nie podjęła i nie ukrywam, że mnie denerwowały, jednak cóż mogłam zrobić? Naszym ulubieńcom jesteśmy w stanie wybaczyć wszystko. Spencer grzęźnie w bagnie kłamstw. Jedna nierozsądna decyzja ciągnie za sobą kolejne kolejne. Spencer jest postacią, która w serialu została nieco zmieniona. Jej sprawa została ukazana z innej strony. Nie ukrywam, że tą serialową polubiłam bardziej. Emily nadal odkrywa siebie. Myślę, że jej problem jest jednym z poważniejszych w tej serii. Nie polubiłam jej jakoś specjalnie, jednak cenię za to, z czym musiała się zmagać. I jeszcze Hanna i jej "problemy". W pierwszej części mogliśmy zobaczyć w Hannie, jakąś głębie związaną z problemami z ojcem, kleptomanią i bulimią. Tutaj mamy jedną wielką próżnię. Nic tylko "Mona mnie już nie lubi. Co ja teraz zrobię?". Muszę przyznać, że miałam o niej lepsze zdanie.

Książki z serii "Pretty Little Liars" zawsze mają przepiękne okładki. Oddają klasę i przyciągają rękę, aby wyjęła książkę z półki. Na okładce "Doskonałych" widzimy buteleczkę czerwonego lakieru do paznokci. Część się wylała. Nie przypomina Wam to krwi?

"Pretty Little Liars Doskonałe", to bardzo dobra kontynuacja serii. Nie znajdziemy tu górnolotnych treści, ale bardzo miło spędzimy czas. Świat kłamczuch porwie Was i nie będzie chciał wypuścić. Każda część kończy się tak, że nawet gdybyśmy bardzo chcieli, nie będziemy mogli zostawić tej serii w spokoju. Ja już rozpoczynam polowanie na część czwartą. "Doskonałe", tak jak i całą serię polecam Wam serdecznie!

„(...) pójść na konsultacje do terapeutki największego wroga to tak, jakby pójść do chirurga plastycznego jakiejś brzyduli.”   


Recenzja miała pojawić się już w środę. Internet jednak nie chciał dojść ze mną do porozumienia, także jest dopiero dzisiaj. Musicie mi to wybaczyć.
Tymczasem życzę Wam miłego weekendu! Jakie macie plany?



Read more ...

Top 10: ulubione gwiazdy kina

14.4.13
Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Dziś przyszła pora na... Dziesięć ulubionych gwiazd kina!




Tak, tak przepadam za wszelką formą kultury. Kocham czytać - ale to już wiecie. Za serialami też przepadam - tak, o tym też już słyszeliście. Co zostało? Filmy. Kolejny mój nałóg. Tak więc, przedstawiam Wam dziesięć moich ulubionych gwiazd kina.



1. Johnny Depp ("Piraci z Karaibów", "Turysta")
2. Channing Tatum ("Step up 2", "Wciąż ją kocham", "I że cię nie opuszczę")
3. Ryan Gosling ("Pamiętnik", "Kocha, lubi, szanuje")

      

4. Meryl Streep ("Diabeł ubiera się u Prady")
5. Whoopi Goldberg ("Zakonnica w przebraniu", "Uwierz w ducha")
6. Amanda Seyfried ("Wciąż ją kocham", "Dziewczyna w czerwonej pelerynie:)

     

7. Emma Stone ("Łatwa dziewczyna", "Służące", "Kocha, lubi szanuje")
8. Angelina Jolie ("Turysta", "Salt")
9. Ian Harding V ("Pretty Little Liars"

10. Leonardo DiCaprio ("Titanic", "Incepcja")
Tak prezentują się moje typy. Jacy są Wasi ulubieńcy? Może wśród moich kogoś lubicie?
Miłej niedzieli!
  
Read more ...

Sztuka uprawiania róż z kolcami - Margaret Dilloway

8.4.13




Autor: Margaret Dilloway
Tytuł: Sztuka uprawiania róż z kolcami
Wydawnictwo: M
Liczba stron: 440
Moja ocena: 8/10












Człowiek nieustannie uskarża się na swój los. Nasz wygląd nam nie odpowiada, zbyt ciężka praca męczy każdego dnia a w rodzinie nie znajdujemy oparcia. Zna to chyba każdy z nas, jeżeli nie ze swojego przykładu, to z przykładu znajomych. A co by było, gdyby spadło na nas jeszcze coś? Ot, dajmy na to nieuleczalna choroba, defekt organizmu, z którym musielibyśmy się zmagać całe życie. W czym znaleźlibyśmy oparcie? Co pomogłoby nam przetrwać?



Gal jest kobietą przewlekle chorą na nerki. Wykazując wielką siłę, całe życie zmaga się z kolejnymi przeszczepami i dializami. Uczy w szkole biologii i oddaje się swej wielkiej pasji, jaką są róże. Krzyżowanie ich sprawia jej niesamowitą radość. Jej rodzina nie idealna, zwłaszcza z siostrą nie potrafi się dogadać. Pewnego dnia w jej świecie ląduje siostrzenica. Czy Gal będzie potrafiła się nią zaopiekować? Czy poradzi sobie ze wszystkimi przeciwnościami, które na nią spadają?


Akcja "Sztuki uprawiania róż z kolcami" skupia się wokół głównej bohaterki Gal. To swego rodzaju studium jej charakteru. Widzimy, jak na łamach powieści się zmienia, jak uświadamia sobie pewne sprawy i wprowadza je w życie. Nie powiem, jej początkowe zachowanie strasznie mnie irytowało, jednak później doszłam do wniosku, że tak ma być. Zdałam sobie sprawę, że autorka chce nam pokazać, że przewlekła choroba zostawia na człowieku ślad i nawet gdybyśmy byli nie wiem jak silni, w jakiś sposób ta niedająca wytchnienia sprawa o sobie przypomina. U Gal przejawiało się to niesympatycznością i irytacją na wszystkich i wszystko. Jak już pisałam, potem obserwujemy jej zmianę, która mnie bardzo ucieszyła, bo koniec końców bohaterka dała się polubić, chociażby za swoją siłę i wytrwałość w walce z chorobą. Inni bohaterowie też są jak najlepiej dopracowani. Szczególnie miło będę wspominać Riley - siostrzenicę Gal oraz Darę - jej przyjaciółkę. Wprowadziły one nieco ciepła i odmiany wśród monotonności.

Jeżeli właśnie mowa o monotonności, to książka jest jej pełna. Jeżeli liczycie na zwroty akcji, to tu ich nie znajdziecie. Wszystko, co ma się zdarzyć można znaleźć na opisie na okładce. Powieść pani Dilloway jest też strasznie przewidywalna. Jeżeli jakiś bohater coś knuje, my to wiemy, a zaskoczyć nas może tylko przedmiot owego knucia. 

Świat przedstawiony jest bardzo dobrze wykreowany, wszytko co opisuje autorka można bardzo łatwo odtworzyć w wyobraźni. To jedna z lepszych książek, jakie czytałam, które w tak genialny sposób potrafią porwać czytelnika. Mimo kilku błędów czytało się ją świetnie. Kilka razy zapominałam o bożym świecie, a później dziwiłam się, jak głupia, że to już ta godzina. ,,A miałam czytać tylko pół godziny! Jasne..." Stylowi pisania pani Dilloway również nie mogę niczego zarzucić. Jest przystępny dla każdego i idealnie oddaje klimat książki.

Pytanie brzmi, co odróżnia "Sztukę uprawiania róż z kolcami" od innych pozycji? Jest to niewątpliwie problem choroby, który pokazany jest z innej strony. Widzimy tu bowiem, jak oddziałuje ona na ludzkie życie i jakie zmiany w nich wywiera. Książka ta jest też bardzo dobrze dopracowana. Możemy zaaobserwować, że autorka nie zrobiła tego na odwal się, tylko włożyła w nią czas i dużo pracy. Bardzo podziwiam takie podejście.

"Sztuka uprawiania róż z kolcami" porusza pewne, targające ludzkim życiem problemy i wciąga w swój świat. Po przeczytaniu recenzji z pewnością nie powinniście mieć wątpliwości, że warto po nią sięgnąć. Mnie nie pozostaje nic innego, jak tylko życzyć Wam szybkiego jej znalezienia i miłego czytania!

Za książkę serdecznie dziękuję:

Read more ...

Jutro 6 i Jutro 7 - John Marsden

2.4.13



Autor: John Marsden
Tytuł: Jutro 6, Jutro7
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: Jutro 6 - 267, Jutro 7 - 347
Moja ocena: Juto 6 - 6/10, Jutro 7 - 7/10

„W sumie jedyne rzeczy, które mają w życiu znaczenie, są cholernie proste. Rodzina, przyjaciele, bezpieczeństwo i zdrowie.”

Zabrali Ci wszystko, co posiadałeś. Rodzinę, dom, nawet znienawidzoną do głębi szkołę. Przywłaszczyli je sobie i zaczęli traktować jak swoje. Tobie nie zostało nic. Żyjesz w lesie jak zwierzęta, każda próba zdobycia jedzenia może zakończyć się śmiercią, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że nie możesz się poddać. Nawet, gdyś pragnął tego z całego serca, musisz walczyć dalej. Do utraty tchu, do ostatniej krzty energii, w końcu od tego zależy przyszłość Twoja i kraju.

„Jutro 6” i „Juto 7” to dwie ostatnie części bestsellerowej serii Johna Marsdena. W pierwszej z nich bohaterowie przygarniają „dzikusy”, czyli dzieci, które całą wojnę musiały radzić sobie same. Większość ich działań obraca się właśnie wokół tych maluchów. Próba wychowania ich nie jest tak łatwa, jak mogłoby się wydawać. Zwłaszcza, gdy dzieci wcale nie chcą być wychowane. „Jutro 6” to swego rodzaju wstęp do pełnego akcji „Jutra 7”, w którym mamy do czynienia z ostateczną rozgrywką. Wszystko albo nic - do tego sprowadza się ta część. Czy bohaterom uda się pomóc w wyzwoleniu kraju? Czy odnajdą swoje rodziny i będą potrafili ułożyć swoje życie na nowo?

Seria Jutro zapukała do moich drzwi już jakiś czas temu. Wpuściłam ją i pozwoliłam się oczarować barwnymi opisami, wartką akcją i wciągającą fabułą. Połykałam książkę za książką, aż w końcu przyszła pora na dwie ostatnie pozycje. Czy mi się podobały? Tak. Jednak zabrakło mi niestety tej magii, która ogarnęła mnie przy pierwszych częściach. Tak długo wyczekiwałam na to, jakie będzie zakończenie. Zadawałam sobie pytania: Czy ta brutalna wojna się skończy? Jaki w tym udział będą mieli nasi bohaterowie? Czy przeżyją? Kiedy w końcu przeczytałam te dwie kończące serię książki, odpowiedzi na te pytania odbiło się u mnie bez echa. Były momenty ekscytacji, wyczekiwania i ciekawości, ale mimo to czegoś mi zabrakło. Tylko czego?

Zdarzyło mi się to chyba pierwszy raz przy spotkaniu z tą serią, że czytając się nudziłam. Większy tego odsetek był chyba przy „Jutrze 6”. Z niecierpliwością przerzucałam kolejne strony i czekałam na jakiś drastyczny obrót wydarzeń. Nie wierzę, że to powiem, ale zabrakło mi krwi. Jak w starożytności wołano „Chleba i igrzysk”, tak ja domagałam się „Krwi i rozwalania budynków”. Na szczęście „Jutro 7” zaspokoiło moje pragnienia. Ostatnie starcie, z którym bohaterowie musieli się zmierzyć wprowadziło atmosferę nerwowego oczekiwania, za którym tęskniłam. Jeżeli chodzi o język, to pan Marsden, ma tę umiejętność, że z łatwością wprowadza czytelnika w swój świat. Tworzy klimat charakterystyczny tylko dla niego i tak się nim bawi, że nie pozostaje nam nic innego, jak tylko go uwielbiać. Tutaj też tak było. Co prawda opisy życia na farmie trochę mnie irytowały. Można bowiem opisać przeszłość i pracę w gospodarstwie, ale jestem zdania, że o niektórych rzeczach się nie piszę, a wkładanie krowom palców do odbytu do tego zaliczam. Na szczęście nie było tego dużo, a to co było dało się znieść. I chwała za to!

Bohaterowie byli tutaj, jak zwykle dopracowani. Większość obu książek skupia się na Ellie i jej przemyśleniach, ale było też miejsce dla innych. Autor poświecił też trochę stron dzieciom, co mnie bardzo ucieszyło. Myślałam wcześniej, że przez nie książka straci nieco ze swojego wcześniejszego uroku, ale tak się nie stało, a przynajmniej nie przez nie. Dzieci wprowadziły powiew świeżości, ale też miałam wrażenie, że przez to książka jest pisana nieco na siłę. Że autor korzysta z sukcesu i wymyśla nowe wątki. Nawet jeżeli tak było, to nie dało się tego odczuć. Co do naszej głównej bohaterki, to zmienia się ona, tak jak wszyscy. Wojna i na niej odciska swoje piętno, przez co staje się nieco zgorzkniała. Nie powinniśmy się jednak dziwić. Takie wydarzenia bowiem potrafiłyby zmienić każdego. Ja będę ją niezmiennie podziwiać za jej siłę i wolę walki. Elli pokazuje wszystkim przeciwnikom feminizmu, że kobieta też potrafi być zaradna i radzić sobie w życiu. Za to ją lubię.

Oprawa graficzna pięknem nie grzeszy. Okładki są nijakie i robione na odwal się. „Juto 6” mogę jeszcze zdzierżyć, ale „Jutro 7” już nie. No bo co to ma być? Nastolatki na okładce nawet nie odpowiadają stanowi liczebnemu bohaterów, a i wyglądają oni, jakby zobaczyli zdechłego szczura, a nie przeżyli okropności wojny. Zdecydowanie jestem na nie!

„Jutro 6” i „Jutro 7” to godne zakończenie serii. Straciły nieco magii, którą seria miała na początku, jednak czytało się je dobrze. Ostatnie strony sprawiły, że pożałowałam, że to już koniec. Zdecydowanie nie lubię takich zakończeń. Po kontynuację - „Kroniki Eliie” z pewnością sięgnę, choćby dlatego, że strasznie zżyłam się z bohaterami. Całą historię od części 1 do 7 zdecydowanie Wam polecam! To jedna z lepszych jakie czytałam. Ja zapominam, że dwie ostatnie książki mogłyby być nieco lepsze i dalej będę uwielbiać te serię.

„W życiu chodzi o coś więcej niż tylko bycie szczęśliwym. Chodzi o odczuwanie całej gamy emocji: szczęścia, smutku, złości, żalu, miłości, nienawiści. Jeśli spróbujesz stłumić jedną z nich, stłumisz je wszystkie.”


Read more ...

Podsumowanie marca

1.4.13


Marzec za nami, czyli czas na małe podsumowanie. Pogoda za oknem nas jednak nie rozpieszcza i nie wiem jak Wy, ale dla mnie to nie jest okres obfitujący w kreatywność i energię do działania. Koniecznie potrzebuję już zewnętrznego środka zapalnego, jakim jest słońce, a jego niestety brak. Zacznijmy więc wywoływać wiosnę! Może kiedy razem się do tego zabierzemy, w końcu zobaczymy coś takiego, jak na powyższym obrazku.

Jeżeli chodzi o książki, to marzec miał być lepszy, niż luty. Faktycznie był. Tak oto prezentują się moje dokonania w tym miesiącu.

Ilość przeczytanych książek - 6:
1. "Jutra może nie być" Gabriela Gargaś [recenzja]
2. "Ciemno" Kamila Całka [recenzja]
3. "Mechaniczny książę" Cassandra Clare [recenzja]
4. "Tam, gdzie śpiewają drzewa" Laura Gallego [recenzja]
5. "Jutro 6" John Marsden
6. "Juto 7" John Marsden

Ilość zrecenzowanych książek - 4 - zbiorowa recenzja Jutra 6 i 7 jutro.

Ilość przeczytanych stron: 2076
Co daje dziennie 67 stron.
W marcu przeprowadziłam także wywiad z Kamilą Całką, który możecie znaleźć tutaj.
Nawiązałam również współpracę z Wydawnictwem M, z czego jestem bardzo zadowolona, jako że to moja pierwsza współpraca. Liczę, że będzie owocna.

Wyzwania prezentują się następująco:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 12,5 cm
Czytam fantastykę - 3
Paranormal romance - 2
"Pod hasłem" -1

Z marca jestem jak najbardziej zadowolona. Zawsze może być lepiej, ja jednak, będąc zwolenniczką jakości nie ilości - jestem zadowolona. Wolę bowiem czytać na spokojnie, a po zakończonej książce jeszcze pożyć nią jakiś czas, niż spieszyć się z kolejnymi. Tak przynajmniej tłumaczę sobie moje częste problemy z zebraniem się w czasie.
W kwietniu oczywiście planuję czytać, ile wlezie i pisać do Was zdecydowanie więcej.

Trzymajcie się ciepło!
Read more ...