Podsumowanie: Grudzień 2014

31.12.14


Kolejny, ostatni już miesiąc tego roku, za nami. Automatycznie włączają się nam wszelkie podsumowania, momenty zastanowienia i plany na kolejny rok. W tym poście chce jednak zamknąć sam grudzień i rozliczyć się tylko z nim.

Przeczytane w grudniu:
2. Sklepy cynamonowe - Bruno Schulz
6. Wszechświat kontra Alex Woods - Gavin Extence

Jeżeli chodzi o przeczytane książki, to był to całkiem dobry miesiąc. Zaczęłam od dokończenia 15 dni bez głowy, która to pozycja wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Potem czytałam Sklepy cynamonowe do szkoły, co już nie było tak przyjemne. Następnie przyszła pora na nowelki do trylogii o Julce - Julia. Trzy tajemnice. Choć nie dorównywały genialnej serii, to jednak stanowiły jej świetne uzupełnienie. Miniaturzystką jestem szczerze zachwycona, o czym mogliście czytać w recenzji. W śnieżną noc świetnie wprowadziła mnie w świąteczny klimat, a  odnośnie książki Wszechświat kontra Alex Woods nie jestem w stanie jeszcze sformułować żadnej sensownej myśli. Skończyłam ją dziś w nocy i towarzyszyła temu naprawdę ogromna ilość emocji. 

Na blogu ukazały się także:

Witam 4 nowych obserwatorów i 2 lajkowiczów. Dziękuję serdecznie!

Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 6 książek. W sumie 64/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 1
  • Z listą BBC - 0


Korzystając z okazji chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze noworoczne życzenia. Aby wszystkie Wasze plany zostały wykonane. Aby ten rok przyniósł Wam wiele niezapomnianych chwil i cudownych wspomnień. Abyście za rok o tej porze mogli powiedzieć, że to był wspaniały czas!

happy new year

Jak tam Wasz grudzień?

Zapraszam też serdecznie na:
Read more ...

Stos #7/2014

29.12.14
Nie chcę dzisiaj narzekać na upływający czas, bo prawdę mówiąc nie mam już siły na jeszcze większe dołowanie się z tego powodu. Przejdę zatem do przyjemniejszej rzeczy - małego książkowego stosu z cudeńkami, które dotarły do mnie w ostatnim czasie. 




W śnieżną noc Johna Greena, Mauren Johnson i Lauren Myracle to mikołajkowy prezent od Mikołaja (dosłownie ;)).  Recenzję możecie przeczytać tutajDziewczyny z Danbury Piper Kerman to także prezent. Cieszę się niezmiernie, że mam tę książkę, bo na nowy sezon Orange Is the New Black będę musiała jeszcze trochę poczekać, dlatego myślę, że książka umili mi to oczekiwanie. Wszechświat kontra Alex Woods Gavina Extence to egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Literackiego. Właśnie jestem w trakcie lektury i muszę przyznać, że jest świetna! Miniaturzystka Jessie Burton to także egzemplarz od Wydawnictwa Literackiego. O tym, jak bardzo pokochałam tę książkę możecie przeczytać tutaj.

Wpadło Wam coś w oko? Czytaliście którąś z tych książek? Czekam na Wasze wrażenia z lektury. :)

Zapraszam też serdecznie na:

Read more ...

W śnieżną noc - Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle

27.12.14

Święta mają swój wyjątkowy klimat. Mnie kojarzą się z wszechogarniającym domowym ciepłem, kiedy na dworze szaleje zimno, czasem spędzonym z rodziną i pięknymi lampkami na dworze. Mogłabym się jeszcze długo rozpisywać na ten temat, ale dzisiaj nie chcę Wam opowiadać o świątecznych skojarzeniach, ale o książce, stworzonej przez troje pisarzy, która wprowadza czytelników w bożonarodzeniowy nastrój.

Johna Greena znają już niemal wszyscy. Właśnie ze względu na to nazwisko na okładce postanowiłam zapoznać się z książką i myślę, że nie tylko ja tak do niej podeszłam. Z Maureen Johnson i Lauren Myracle nie miałam wcześniej do czynienia. Co więcej, nawet o nich nie słyszałam. Trójka pisarzy stworzyła trzy połączone ze sobą opowiadania. Bardzo mi się podobało, że nie musiałam się żegnać z bohaterami po danym opowiadaniu. I tak na początku brałam udział w szalonej podróży Jubilatki i poznawałam jej życiowe rozterki, by potem przerzucić się na cheerleaderkowy szał, aż w końcu dotarłam do historii z morałem, gdzie prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszystko.  

Wszyscy znamy wiele filmów czy książek poświęconych tematyce świątecznej. Schematy, jakie przedstawiają każdy z nas już chyba rozpracował. Banalność, naiwność i szczęśliwe zakończenia, które na co dzień nie przeszłyby tak łatwo, tutaj nie rażą aż tak bardzo. Również i W śnieżną noc nie jest wolne od tych rzeczy. Ale tak jak i w innych przypadkach, wcale mnie to nie raziło. Nie mogłam nie czytać tej książki nie ogarnięta pozytywnymi emocjami. Bo właśnie taka ona była - pozytywna na każdej stronie. Nawet gdy zdarzały się cięższe momenty nie można było porzucić radości z lektury. Autorzy swoim stylem świetnie ze sobą współgrali. Wszyscy napisali swoje historie w bardzo lekki sposób. Maureen Johnson postawiła na świetną, dopracowaną fabułę, John Green, jak można się domyślać, wszechobecną inteligencję i delikatne metafory, a Lauren Myracle cukierkowy morał. Wszyscy też stworzyli charakterystycznych, niezwykle zapadających w pamięci bohaterów. Jeżeli miałabym wybrać najlepsze opowiadanie postawiłabym zdecydowanie na historię Pani Johnson. Doskonale była tam wyważona świąteczna naiwność i przesłanie, a do tego doszła wciągająca opowieść i piękny klimat. Opowiadanie Johna Greena okazało się dla mnie jednak zbyt zwykłe, jeżeli chodzi o akcję, a u Lauren Myracle zdecydowanie przytłaczał mnie lukier.

W śnieżną noc to książka wręcz idealna na święta i z pewnością za rok będę chciała do niej wrócić. Będzie się ją też dobrze czytało nie tylko w bożonarodzeniowym okresie, więc jeżeli nie zdążyliście jej jeszcze poznać, nie musicie czekać całego roku na kolejne święta. Choć z pewnością swoją magię ta opowieść objawi właśnie wtedy.

Moja ocena: 7/10

Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle, W śnieżną noc/Let it snow. Three holiday romances, str. 335, Bukowy Las, Wrocław, 2014

Read more ...

Świąteczne życzenia

24.12.14


Jak co roku, chciałabym złożyć Wam świąteczne życzenia. Abyście spędzili ten czas wypełnieni ciepłem w gronie najbliższych. Zdrowia - bo to najważniejsze. Wiele radości i uśmiechu. Spełnia tych marzeń, o których wiecie tylko Wy. Życiowej realizacji. Samych świetnych książek, jeżeli nie takich, które zmienią coś w Waszym życiu albo czegoś nauczą, to chociaż takich, z którymi spędzicie miło czas. Wielu nowych czytelników. Weny do rozwijania Waszych blogów. No i oczywiście samych pyszności na stole i tylko trafionych prezentów pod choinką.




Read more ...

Miniaturzystka - Jessie Burton

21.12.14

Nie wiem, jak rozpocząć tę recenzję. Nie wiem, od czego zacząć, żeby dokładnie w najmniejszych szczegółach oddać to, jakie perypetie miałam z tą książką i jakie emocje we mnie wywołała. Przybliżę Wam może najpierw fabułę.

Opowieść zaczyna się w momencie, gdy Petronella Oortman przybywa do domu dopiero co poślubionego męża - Johannesa Brandta. Mężczyzna, jako kupiec, może zapewnić jej życie, jakiego nie mogła zaznać na wsi. W domu zamiast męża wita ją jednak jego surowa siostra, Marin, śmiała służąca, Cornelia i ciemnoskóry sługa, Otto. Gotowa na podjęcie życia żony Nella musi pogodzić się z wielokrotnym odrzuceniem. W prezencie ślubnym Johannes ofiaruje jej miniaturę ich domu. Zadaniem Nelli jest umeblowanie go. Dziewczyna rozpoczyna znajomość z tajemniczym miniaturzystą, który otworzy wiele drzwi prowadzących do rodzinnych tajemnic.

Muszę przyznać, że początkowo bardzo trudno było mi się wgryźć w czytaną opowieść. Jakoś nie mogłam poczuć ducha epoki, historia mało mnie ciekawiła, a momentami wydawała mi się wręcz infantylna. Na szczęście jestem świadoma moich częstych problemów, jakie mam rozpoczynając lektury, dlatego też mało sobie robiłam z tych początkowych trudności. I oczywiście moje przewidywania się sprawdziły, bo potem wybuchłam bombą zachwytu. Na początek muszę pochwalić właśnie umieszczenie akcji pod koniec XVII wieku. Ten wiek to dla mnie prawdziwa zmora. Gdybyście mnie teraz zapytali o jakikolwiek, najprostszy fakt z tego czasu, nie odpowiedziałabym Wam kompletnie nic. Tak, wiem, że matura w maju. Dlatego też cieszę się, że dzięki Jessie Burton mogłam poznać ludzką mentalność tamtego okresu, dowiedzieć się kilku ważnych faktów i ujrzeć Holandię XVII-ego wieku. Autorka przedstawiła nam istotę małżeństwa, pogoń za szczęściem i prawdziwym sobą, poruszyła kwestię marzeń i miłości oraz walkę o bliskich. Piękne połączenie.

Kolejny wielki plus należy się za tę historię, która tak mnie początkowo nudziła. Jestem po prostu oszalała z zachwytu faktem, jak autorka połączyła wszystkie tajemnice. Początkowa monotonia zamieniła się w zdumiewającą liczbę zaskoczeń, a ta niby prosta akcja przerodziła się w tak zaplątaną fabułę, że po prostu brak mi słów. I teraz muszę publicznie wyznać autorce miłość, bo dzięki niej mogłam doświadczyć wielokrotnych momentów zachwytów. Do tego jej piękny język. Pani Burton genialnie nakreśliła opowiadaną historię i pozostawiła przed czytelnikiem malownicze opisy. Trzeba przyznać, że jej urokliwy styl doskonale komponuje się z tematyką. Książka wzbogacona jest też w słowniczek, krótkie porównanie zarobków pod koniec XVII wieku w Amsterdamie oraz przykładowe wydatki przeciętnej osoby. Przyznajcie sami, takie dodatki zawsze udoskonalają książkę i pokazują wkład pracy autora.

Nie można też zapomnieć o bohaterach. Zacznijmy od głównej postaci - Nell, której metamorfozę dokładnie widać na kartach powieści. Daje mi to kolejny powód do uwielbiania autorki. Potem Marin, której złożoności wciąż nie mogę się nadziwić. Jest to z pewnością jedna z bardziej charakterystycznych postaci. Kobieta tajemnica, którą kocha się mimo chłodu, jaki ofiarowywała. Dalej Johannes, czyli czarna owca całej historii. Człowiek, który musiał mierzyć się z ludzką mentalnością i zaściankowym myśleniem. Mężczyzna, który popełnił wiele błędów, ale też był ofiarą błędów innych. Kolejny powód, dla którego ta historia tak bardzo wybija się ponad przeciętność. Oczywiście trzeba też wspomnieć o naszej tytułowej miniaturzystce. Kobiecie, która skrywała jeszcze więcej tajemnic, niż Marin i była paliwem, które napędzało całą tę opowieść.

Jestem po prostu zachwycona historią, którą miałam okazję przeczytać. Na okładce znajdziemy fragment opinii autorki "Zanim zasnę", mówiący, że książka należy do tych, które przypominają nam, dlaczego zakochaliśmy się w czytaniu. Podpisuję się pod tym. Tej książki po prostu nie mogłam nie pokochać!

Moja ocena: 9/10

Jessie Burton, Miniaturzystka/The Miniaturist, str. 453, Literackie, Kraków, 2014

Za możliwość przeczytania Miniaturzystki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu! 

Read more ...

Julia. Trzy tajemnice - Tahereh Mafi

14.12.14

Seria o Julce i jej przygodach wielokrotnie przewijała się już na tym blogu. Kiedy w czerwcu przeczytałam ostatnią część trylogii, bardzo trudno było mi się z nią pożegnać. Na szczęście Wydawnictwo Otwarte postanowiło wydać nowelki do serii, dzięki czemu wielu fanów, w tym ja, miało okazję na ponowne spotkanie z genialnym piórem autorki.

Nowelki to już jednak nie kolejny tom serii. Akcja nie kroczy do przodu, nie pokazuje nowych wydarzeń. W książce znajdziemy uzupełnienie tego, co już miało miejsce. Zdarzenia przedstawione są z innych punktów widzenia niż dotychczas - Warnera i Adama. W pierwszej nowelce narratorem jest właśnie Warner, który przybliża wydarzenia, które działy się pomiędzy pierwszym a drugim tomem. W drugiej nowelce Adam przedstawia akcję pomiędzy drugą a trzecią częścią. 

Fakt, że są to krótkie nowelki, a nie kolejna książki autorki widać na każdym kroku. Objawia się to chociażby w języku, który pozbawiony jest typowej dla pisarki zabawy słowem, czy chociażby dopasowywania ustawienia wyrazów do danej sytuacji. Autorka ma już chyba taką nadprzyrodzoną zdolność do pięknego pisania, więc i te opowiadania zostały napisane niezwykle chwytliwe, bardzo przystępnie dla czytelnika. Nie ukrywam jednak, że brakowało mi stylu typowego chociażby dla części drugiej. Jako, że opowiadania mają na celu uzupełnienie znanej akcji, a nie kreowanie nowej, mało rzeczy zaskakiwało. Więcej uwagi zostało poświęconej bohaterom.

Właśnie dzięki Destroy Me Warner zyskał nową twarz. Wiecie pewnie, że jak bardzo uwielbiam tego bohatera, dlatego też wydarzenia z jego punktu widzenia czytało mi się po prostu genialnie. Jego osobowość mogliśmy stopniowo odkrywam przez trzy tomy serii, ale w całości poznajemy go chyba dopiero tutaj. Jako narrator przedstawia przed czytelnikiem wszystkie zakamarki swojej duszy i sprawia, że niewieście serca zaczynają go kochać jeszcze bardziej. Zupełnie inaczej sytuacja ma się z Adamem, będącym narratorem Fracture Me. Podczas gdy wcześniej udawało mi się jeszcze jakoś hamować z moją niechęcią do niego, teraz już zapałałam czystą nienawiścią. Egoizm i fałsz bił od niego na kilometr i to właśnie tak bardzo nie pozwalało mi czytać drugiej nowelki w spokoju. Może nawet bym mu współczuła, bo cała sytuacja bardzo się na nim odbiła i zmieniła go zdecydowanie na niekorzyść, ale cóż, jakoś nie potrafię być dzisiaj taka miłosierna. Na koniec możemy poznać Dziennik Julii, o którym już wielokrotnie była mowa. Ci, którzy czytali serię, wiedzą, jak piękne potrafią być przemyślenia głównej bohaterki. Teraz jest okazja, aby przeczytać ich więcej.

Nie da się ukryć, że nowelki to nie to samo, co genialna seria. Nie zachwycają już tak bardzo, ani nie wyrywają serca, jak to miało miejsce poprzednio. Bardzo dobrze jednak sprawdzają się w roli uzupełnienia znanych wydarzeń. Dla wszystkich fanów serii będzie to z pewnością świetne kolejne spotkanie.

Moja ocena: 7/10

Tahereh Mafi, Julia. Trzy tajemnice/Unite Me, str. 199, Otwarte/Moondrive, Kraków, 2014
Read more ...

English Matters Women Only

11.12.14

Najnowsze wydanie specjalne English Matters zostało podzielone na dwie części - Women Only i Men Only. Dzisiaj przybliżę Wam nieco to, skierowane do płci pięknej.

Tym razem numer został podzielony na działy inne niż zazwyczaj, tj. Beauty, Mutual Attraction, Celebs, Budget, Travel oraz Leisure. Od razu więc widać, że numer będzie się składał z tematów bliższym paniom. Magazyn otwiera artykuł Internet to the Rescue! Przedstawia on wszelkie dobrodziejstwa, jakie niesie ze sobą Internet, a jakie w znacznym stopniu mogą ułatwić życie kobiecie. Dalej znajdziemy kilka słów o botoksie. Sama średnio się nim wcześniej interesowałam, dlatego też miałam okazję dowiedzieć się czegoś nowego. Pierwsza sekcja pozostawia przed czytelniczkami także teksty o domowych kosmetykach, jak i tych niedomowych, zdobytych w sprzedaży bezpośredniej. 

Bardzo przyjemnie czytało mi się artykuł o męskim spojrzeniu na idealną kobietę. Choć nie ukrywam, że momentami łapałam się za głowę, to jednak tekst okazał się ciekawy. Podobnie jak kolejny, o tym, jak radzić sobie, gdy zakochamy się w osobie homoseksualnej. W numerze został nam także bliżej przedstawiony Channing Tatum oraz Miranda Kerr. Myślę, że był to bardzo dobry wybór. Oboje zyskali wielką popularność, dlatego fajnie było dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Warto także zwrócić uwagę na tekst Getting Salary You Deserve - uczy, jak walczyć o swoje i daje wiele wartościowych wskazówek. W numerze znajdziemy także kolejną lekcję Anny Rozmus, która tym razem wzięła na celownik piosenkę Seala, opis miasta Nottingham oraz kilka słów o czymś, co wszyscy uwielbiamy - piżamie.

Ten numer, jak już sam napis na okładce wskazuje, spodoba się raczej paniom. Odnajdą tu one wiele interesujących artykułów, których czytanie łatwo będzie można połączyć z pożytecznym - poszerzaniem językowej wiedzy. Polecam!

Za możliwość przeczytania magazynu English Matters Women Only dziękuję Wydawnictwu Colorful Media! 
Read more ...

Zapowiedzi i nowości: Grudzień 2014

7.12.14
W tym miesiącu wydawcy zdecydowanie postawili na świąteczne promocje, niż na wydawanie nowości. Zastanawiałam się nawet, czy nie zrezygnować w tym miesiącu z tego posta, bo zaciekawiły mnie dosłownie dwie pozycje. W końcu jednak zdecydowałam, że go zamieszczę. Tak też przed Wami moje dwa typy w tym miesiącu.



Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: Love, Rosie
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 3.12.1014







Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać?

Za twórczość autorki planuję się zabrać już od bardzo dawna. Ekranizacja tej książki zaciekawiła mnie już kilka miesięcy przed premierą, głównie za sprawą Lily Collins, którą naprawdę bardzo lubię. Dlatego też z wielką chęcią zarówno przeczytam książkę i obejrzę film.
_______________________________________________________________________________




Autor: Joanna Sykat
Tytuł: Tylko przy mnie bądź
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 3.12.1014






Czasem wybór między pieniędzmi a miłością jest trudny. 
Jeszcze trudniejszy, gdy musisz zdecydować między zdobyciem pieniędzy potrzebnych ukochanej osobie a byciem z nią w chwilach, kiedy cię potrzebuje. 
Marta ma świadomość tego, że sprzedała swoje życie i czas. Dzięki lukratywnemu kontraktowi zamieniła szum drzew, zieleń traw, zapach kwiatów i szmery strumyków na gąszcz światłowodów, mieszkanie pełne nowinek technicznych i egzystowanie (bo przecież nie można tego nazwać życiem) pod wielką kopułą z pleksiglasu. Ale to wszystko zrobiła przecież dla Niego – dla Wojtka, którego może widywać jedynie podczas krótkich urlopów. Czy to wszystko było tego warte? 
Pewnego dnia kobieta spotyka Wiktora – mężczyznę, z którym kiedyś, zanim oboje podpisali swoje umowy, łączyło ją coś niezwykłego. Teraz w tym sztucznym, wypranym z uczuć świecie wspomnienia nie dają Marcie spokoju. 
Czy Marta będzie w stanie przywrócić Wiktorowi pamięć dawnego szczęścia? 
Czy można odzyskać czas stracony w pogoni za zyskiem? 
I wreszcie – co się stanie z Wojtkiem?

Tej powieście nie chcę przeczytać jakoś wyjątkowo bardzo. Nie czuję ku temu naglącej potrzeby. Mimo to muszę przyznać, że zapowiada się całkiem ciekawie i kiedyś (w wakacje na przykład) chętnie bym ją poznała.
________________________________________________________________________________

A Wy czekacie na coś w grudniu?
Read more ...

15 dni bez głowy - Dave Cousins

4.12.14


Trudne rodzinne sytuacje są powszechnie znane. Każdy chyba kiedyś obserwował jakąś tragedię, był świadkiem albo słyszał o wydarzeniach, które mroziły krew w żyłach i wyciskały łzy z oczu. Jedną z takich tragedii jest alkoholizm. Temat wielokrotnie poruszany, ale wciąż wstrząsający. Dave Cousins również postanowił poświęcić mu trochę miejsca w swojej twórczości. Przedstawił go z punktu widzenia dzieci, które muszą się mierzyć z tym problemem występującym u ich rodziców.

Laurence to piętnastoletni chłopak. Jego życie w wielu aspektach nie przypomina życia rówieśników. Wychowywany jedynie przez matkę alkoholiczkę stara się przetrwać normalnie kolejny dzień i zapewnić bezpieczeństwo sześcioletniemu bratu. Każdego wieczoru udaje się do budki telefonicznej, aby zadzwonić do radia i kontynuować grę o wakacje marzeń. Ma nadzieję, że dzięki temu matka się zmieni, przestanie pić i znów będzie, jak dawniej. Kiedy jednak kobieta znika, wszystko zaczyna iść coraz gorzej. Chłopak musi ratować rodzinę, odnaleźć opiekunkę i nie dopuścić, aby jego i brata zabrała opieka społeczna.

To naprawdę zaskakujące, ile mądrości może ofiarować taka niepozorna książka. Wydawać by się mogło, że 15 dni bez głowy będzie lekkim czytadłem, które mało wnosi do życia. Nic bardziej mylnego. Dave Cousins nie stara się na siłę zmieniać świata czy moralizować. Miał pomysł, postanowił go zrealizować i trzeba przyznać, że wyszło mu to całkiem dobrze. Bardzo realistycznie przedstawił uczucia i obawy nastolatka, którego matka ma problem. Nastolatka, który stara się przetrwać i zmienić sytuację wokół siebie. Trzeba przyznać, że momentami opowieść jest bardzo poprawna. Objawia się to chociażby w idealizowaniu Laurence'a, w którym bardzo ciężko byłoby znaleźć jakieś naprawdę poważne wady. Powieść nie jest też pozbawiona banalnych i mało prawdopodobnych momentów, które czasem mogą naprawdę działać na nerwy. Fakty te giną jednak w obliczu przedstawionej historii.

Nie mogę też powiedzieć, że autor swoim stylem pisania zrobił jakąś rewolucję. Sposób przedstawienia tej historii nie wywoływał gęsiej skórki ani też nie wyciskał łez z oczu. Trochę mi tego zabrakło, bo musicie przyznać, że ta historii powinna chyba wstrząsnąć czytelnikiem nieco bardziej. U mnie niestety obyło się bez gwałtowniejszych przeżyć. Na początku trochę mi to przeszkadzało. Teraz widzę, że właśnie w prostocie tkwi cała magia i prawdziwość tej książki. I właśnie taki styl pasuje do niej najlepiej, podkreśla to, co trzeba zauważyć i to, nad czym wypada się zastanowić.

15 dni bez głowy zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Może nie skończyłam czytania zdruzgotana i zapłakana, ale mimo to książkę będę wspominać bardzo dobrze. Właśnie tak skonstruowana może ofiarować najwięcej.

Moja ocena: 7/10

Dave Cousins, 15 dni bez głowy/15 Days Without a Head, str. 278, GW Foksal/YA!, Warszawa, 2014

Za możliwość przeczytania 15 dni bez głowy dziękuję Wydawnictwu YA!
Read more ...