Podsumowanie: Listopad 2014

30.11.14

Listopad dobiegł już prawie końca. Po bardzo skąpym, jeżeli chodzi o czytelnicze wyniki, październiku, przyszedł czas na całkiem dobry listopad. Tym razem bardzo się cieszę z ilości przeczytanych książek, bo nauki wcale nie było mniej, a momentami nawet więcej. Do tego doszły próbne matury i inne obowiązki, także w końcu mogę szczerze powiedzieć, że jestem zadowolona.

Przeczytane w listopadzie:
1. Ferdydurke - Witold Gombrowicz
3. Medaliony - Zofia Nałkowska
6. Życie Charlotte Bronte - Elizabeth Gaskell

Na początku miesiąca skończyłam Ferdydurke, choć udało mi się to zrobić jedynie siłą woli i głupim uporem. Zdecydowanie była to jedna z gorszych lektur szkolnych, jakie czytałam. Następnie poznałam Zostań, jeśli kochasz. Bardzo wiele od tej książki oczekiwałam i niestety moje oczekiwania nie zostały spełnione. Z pewnością była to ciekawa lektura, ale jednak nie zajęła wyjątkowego miejsca w moim sercu. Film natomiast bardzo mnie wzruszył. Medaliony to zbiór opowiadań, które również czytałam do szkoły. Bardzo drastyczne, ale należące do tych pozycji, które wypada znać. Mara Dyer. Tajemnica także mnie niestety zawiodła. Były świetne momenty, ale i wiele zgrzytów. Z Czerwone, jak krew spędziłam bardzo miło czas, a dzięki Życiu Charlotte Bronte  dowiedziałam się kilku rzeczy o tej sławnej pisarce, choć i tu nie obyło się bez kilku wad. Ogólnie mówiąc, w tym miesiącu spotkało mnie wiele rozczarowań wynikających z moich wygórowanych oczekiwań, choć książki generalnie były dobre. Dlatego też nie jestem w stanie wybrać najgorszej i najlepszej pozycji.

Na blogu ukazały się także:

W tym miesiącu udało mi się nawiązać współpracę z Wydawnictwem Literackim, z czego cieszę się ogromnie. Witam także 3 nowych obserwatorów i 6 lajkowiczów. Dziękuję serdecznie!


Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 6 książek. W sumie 58/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 1
  • Z listą BBC - 0

Przed nami grudzień, który, jak wszyscy wiemy, przynosi ze sobą trochę więcej wolnego czasu. Mam nadzieję, że uda mi się wtedy nadrobić książkowe i filmowe zaległości.

Jesteście zadowoleni z listopada?

Zapraszam też serdecznie na:
Read more ...

Życie Charlotte Bronte - Elizabeth Gaskell

25.11.14


Siostry Bronte zyskały sobie niezliczoną ilość wiernych fanów. Ludzie kochają je za język, melancholijne opisy i urok wylewający się z każdej strony. Nic więc dziwnego, że ich życie prywatne budzi ciekawość. Jedną z biografii, która przybliża życie najstarszej siostry, jest wydana niedawno książka Życie Charlotte Bronte. Rzeczą, która odróżnia ją od innych biografii, jest fakt, że autorka była przyjaciółką Charlotte i co za tym idzie, świadkiem wielu wydarzeń.

Elizabeth Gaskell barwnie przedstawia życie słynnej pisarki. Zaczyna od opisu miejsca, gdzie Charlotte się wychowała oraz jego mieszkańców. Przedstawia szkolne losy, jak i późniejsze dorosłe życie. Skupia też wiele uwagi na zwykłej codzienności. Nie można zaprzeczyć, że autorka wykonała kawał dobrej roboty. Będąc związaną z rodziną Bronte, miała z pewnością dużo łatwiej, jeżeli chodzi o gromadzenie informacji. Nie spoczęła jednak jedynie na swoich wspomnieniach. Przeprowadziła wiele rozmów, badań, przytoczyła też wiele listów. Przez to biografia staje się dużo bardziej bogata i wzbudza podziw nad wykonaną pracą.

Są jednak i złe strony tego. Najbardziej drażniącą była dla mnie zbyt duża liczba mało wnoszących fragmentów. Tytuł sugeruje, że będzie to biografia Charlotte Bronte. Autorka poświęca jednak wiele uwagi także innym członkom rodziny. Rozumiem, że ich życie miało wpływ na tę sławną pisarkę, ale w wielu momentach fragmenty te były to dla mnie tylko niepotrzebnym przeciąganiem. Podobnie rzecz się miała z listami oraz opisami, które wielokrotnie bardzo mało wnosiły do treści. Wszystko to sprawiało, że lektura Życie Charlotte Bronte była dla mnie naprawde ciężka i czytałam ją bardzo długi czas. Często nie mogłam pozbyć się uczucia monotonii i znużenia, chociaż bardzo usilnie próbowałam to zrobić. 

Nie było jednak tak, że wszystkie fragmenty nudziły. Jeżeli by odciąć to, co niepotrzebne i skupić się głównie na Charlotte, to całość od początku do końca przeczytałabym z pełną ciekawością. Niestety tak się nie stało i musiałam się zadowolić tym, co otrzymałam. W ogólnym ujęciu książkę oceniam raczej pozytywnie. Ta subiektywna relacja z życia wielkiej pisarki to z pewnością bardzo intrygująca pozycja. Fakt, że Elizabeth Gaskell obcowała z Charlotte sprawia, że biografia staje się dużo bardziej realistyczna. Szkoda niestety, że wewnątrz trochę zawodzi.

Moja ocena: 6/10

Elizabeth Gaskell, Życie Charlotte Bronte/The Life of Charlotte Bronte, str.613, MG, Kraków, 2014

Za możliwość przeczytania Życia Charlotte Bronte dziękuję Wydawnictwu MG!
Read more ...

Czerwone jak krew - Salla Simukka

21.11.14

Salla Simukka to fińska pisarka i tłumaczka, która stworzyła przyciągającą uwagę trylogię o Lumikki Andersson. Z fińską literaturą mam niestety mało wspólnego, ale w tej serii odnalazłam zdecydowanie coś, co skłoniło mnie do bliższego zapoznania się z nią. No bo przecież połączenie baśni i grozy to wybór dla mnie idealny.

W książce poznajemy licealistkę - Lumikki Andersson. Dziewczyna ułożyła sobie życie na nowo po pewnym traumatycznym wydarzeniu. Wybrała liceum daleko od domu, zamieszkała sama i nauczyła się, jak być niewidzialną. Wszystko zdawało się być dobrze. Do czasu. Pewnego ranka w ciemni sali fotograficznej Lumikki znajduje pobrudzone krwią pieniądze. Sprawa wydaje się tak bardzo tajemnicza, że dziewczyna porzuca wszystkie swoje postanowienia o niewtrącaniu się i coraz bardziej wplątuje się w tajemnicze przedsięwzięcie.

Czerwone jak krew to kolejna książka, którą bardzo trudno mi ocenić. Zapowiadała się świetnie, na Lubimy Czytać też miała bardzo wysokie oceny, ale gdy zaczęłam ją czytać, za nic nie mogłam się wciągnąć. Denerwowała mnie Lumikki z całym jej zdystansowaniem do wszystkiego i umiejętnościami dedukcji imitującymi Sherlocka Holmesa. Nie mogłam wciągnąć się w całą tę zagadkę, która wydała mi się okropnie banalna i aż za prosta. Potem jednak coś zaskoczyło. Uświadomiłam sobie, że liczne wstawki o przeszłości Lumikki mnie interesują i naprawdę jestem ciekawa, co jej się przytrafiło, że wywołało aż taką traumę. Obstawiałam liczne wyjścia, ale takiego nie przewidziałam, dzięki czemu autorka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie na koniec. W między czasie uświadomiłam sobie też, że choć rozwiązanie zagadki średnio mnie interesuje, to poczynania bohaterów już tak. Może nie czytało się o nich z wypiekami na twarzy i bijącym sercem, ale na pewno z pewną przyjemnością, jak i też oczekiwaniem na dalszy ciąg. Nie mogę też narzekać na język autorki. Swoją prostotą i chwytliwością świetnie wpasował się do treści lektury. Czego chcieć więcej?

Tym też sposobem doszłam do wniosku, że mimo początkowych zgrzytów z Czerwone jak krew spędziłam bardzo miło czas. Co więcej, zakończenie czytałam już z najwyższym zaangażowaniem, czego na początku mi brakowało. Z pewnością książki nie będę zaliczać do tych naprawdę genialnych, które zmieniły moje życie. Na pewno znajdzie się ona jednak na liście tych, które umiliły mi czas i pozwoliły na przyjemne spędzenie kilku godzin.

Moja ocena: 6/10 

Salla Simukka, Czerwone jak krew/Punainen kuin veri, str. 250, GW Foksa/YA!, Warszawa, 2014

Za możliwość przeczytania Czerwone jak krew dziękuję Wydawnictwu YA!
Read more ...

Mara Dyer. Tajemnica - Michelle Hodkin

17.11.14

W opinii mogą pojawiać się spojlery. Zazwyczaj staram się ich unikać, ale w tym wypadku jakoś nie mogłam się powstrzymać. Jeżeli więc nie czytaliście książki, omińcie akapit 3 i 4.

O Marze Dyer było głośno już na długo przed premierą. Wszyscy czekali z niecierpliwością, każdy chciał już ją mieć i w końcu przeczytać. Niektórzy postanowili czytać w oryginale, inni podjęli decyzję, aby zrobić sobie sprawdzian dla cierpliwości i potulnie czekać na ukazanie się jej w Polsce. I mnie cały ten szum nie ominął. Wiecie pewnie, że obok niektórych książek po prostu nie można przejść obojętnie. Właśnie taką pozycją była dla mnie Mara Dyer. Tajemnica. 

Jeżeli jeszcze nie wiecie, o czym ona jest, chętnie w kilku zdaniach przybliżę Wam jej fabułę. Mara Dyer przeżyła tragiczne zawalenie się budynku, podczas którego zgineła grupka jej znajomymi, w tym najlepsza przyjaciółka. Dziewczyna zdaje się nie pamiętać nic z wypadku. Co bardziej niepokojące, widzi swoich zmarłych przyjaciół, ma też koszmary, które są urywkami tej tragicznej nocy. Do obłędu doprowadza ją też fakt, że gdy wyobraża sobie śmierć jakiejś osoba, ta osoba ginie właśnie w taki sposób. Co dzieje się z Marą i czy pewien przystojniak pomoże jej w rozwiązaniu problemów, dowiecie się zaglądając do środka.

Dawno nie miałam takiego problemu przy ocenie książki. W Marze Dyer znalazłam bowiem wiele wad, jak i też wiele zalet. Powiem Wam najpierw o tych pierwszych. Zacznijmy może od głównego męskiego bohatera. Na początku Noah zachowywał się jak ostatni narcyz, który aby połechtać swoje ego, musi zdobyć każdą dziewczynę w szkolę. Chyba właśnie to sprawiło, że uprzedziłam się do niego na całą resztę książki. Michelle Hodkin nie uniknęła niestety pewnych schematów, które były widoczne zwłaszcza przy okazji bohaterów. Z Noaha musiał wyjść oczywiście zraniony wrażliwiec. Choć to odbudowało jego wizerunek, to niestety moja sympatia do niego jakoś się nie pojawiła. Nie mogło też zabraknąć przyjaciela odludka, czy młodszego, zabawnego brata. Może jeszcze to by mnie tak nie raziło, gdyby nie fakt, że tak naprawdę wszyscy byli stworzeni bardzo po łebkach. Ze schematu niestety nie wyłoniła się żadna indywidualność. Wyjątkiem była Mara, ale o niej później.

Szczątkowe opisy rzuciły mi się też w oczy przy okazji niektórych wydarzeń. Zdarzało się, że były one potraktowane bardzo po macoszemu. Również i romans, który nawiązał się między bohaterami, średnio przypadł mi do gustu. Często przysłaniał ciekawszą akcję, a sam w sobie nie miał niestety nic, co by przyciągnęło moją uwagę. Bohaterowie, a zwłaszcza znielubiony Noah, wygłaszali wiele górnolotnych refleksji, które niestety na dłuższą metę nie były niczym więcej, jak pustymi frazesami. Najgorsze dla mnie było jednak zdarzenie, a właściwie zabieg zastosowany przez autorkę, który pojawił się na końcu. Naprawdę ciężko mi zaakceptować, że z halucynacji i wizji, o których czytało się naprawdę świetnie, stworzyła jakieś dary, magiczne moce, które mają wytłumaczyć wszystko.

Jeżeli mówimy o halucynacjach i wizjach, to były one chyba rzeczą, która najbardziej podobała mi się w książce. Pojawiło się kilka momentów, kiedy włosy stawały dęba. Autorka w tym aspekcie spisała się na medal. Stworzyła historię, która okropnie ciekawiła. Tajemnica była obecna już w pierwszym rozdziale. Co ja mówię, już w przedmowie. Dzięki temu książkę przeczytałam w rekordowym tempie, a od początku roku szkolnego czytanie nie idzie mi już tak szybko, jak w wakacje. Mroczny klimat jest tym, co charakteryzuję tę książkę i nie pozwala myśleć o czymkolwiek innym. Jak już wspomniałam, Mara wydała mi się bardzo sympatyczną postacią. O ile można ją nazwać sympatyczną z tak wielką ilością mroku w sobie. W każdym razie polubiłam ją. Tak po prostu. Muszę też zaznaczyć, że mimo ilości rzeczy, które mnie irytowały, książkę czytało mi się naprawdę świetnie. Nie było tak, że przez wady nie mogłam zatopić się w lekturze. Mogłam i pomimo błędów polubiłam tę historię i jestem ciekawa, co będzie dalej.

Po tych długich rozważaniach mogę stwierdzić, że czas poświęcony Marze Dyer nie był stracony. Były zgrzyty, które nie pozwolą o sobie tak łatwo zapomnieć, ale mimo wszystko nie przeszkadzały mi one w radości z lektury. Cieszę się, że ją w końcu poznałam. A teraz będę czekać wypełniona niecierpliwością na kolejną część. 

Moja ocena: 6/10

Michelle Hodkin, Mara Dyer. Tajemnica/The Unbecoming of Mara Dyer, str.408, GW Foksal/YA!, Warszawa, 2014

Read more ...

English Matters - 49/2014

13.11.14

Chyba nie będzie kłamstwem, jeżeli powiem, że w najnowszym numerze English Matters naczelne miejsce zajmuje Benedict Cumberbatch. Wydawcy pokazali, że wiedzą, kto teraz znajduje się na szczycie popularności i poświęcili temu Panu całkiem sporo miejsca w swoim czasopiśmie. Moje serce fanki cieszy się z tego niezmiernie.

Benedict, jak wszyscy widzimy, spogląda na nas już z okładki. Sherlockowskie spojrzenie prześwietla nas do głębi i zaprasza po więcej. Pierwsza informacja to krótka wzmianka o filmie - The Imitation Game - w którym aktor się pojawi. Osobiście czuję się zachęcona do obejrzenia. Potem następuje dłuższy już artykuł, które przybliża nam oblicze Cumberbatcha. Robin Das pokazuje nam jego korzenie i dojście do sławy. Kolejny artykuł opisuje nieco głębiej serial, z którego aktor jest znany. Mowa oczywiście o sławnym Sherlocku. Po przeczytaniu aż nie jestem w stanie określić, co czuję na myśl, że na kolejny odcinek tego telewizyjnego arcydzieła trzeba czekać aż tak długo.

W magazynie jednak nie znajduje się tylko Benedict. Wśród inny ciekawych teksów znajdziemy chociażby horoskop z przymrużeniem oka w dziale This & That. Jest tu także wywiad z Markiem Wałkuskim, w którym mężczyzna opowiada o swojej książki o Stanach Zjednoczonych. W czasopiśmie znajdziemy też tekst o popularnych vlogach. Bardzo ciekawy też okazał się dla mnie artykuł To Coim a Phrase, w którym można się dowiedzieć o pochodzeniu paru bardzo popularnych zwrotów. Dla miłośników podróży został tym razem bliżej przedstawiony Pekin. Mnie samą to miejsce fascynuje od bardzo dawna, dlatego tym bardziej artykuł okazał się dla mnie ciekawy. Dział Conversation Matters pozostawia przed czytelnikiem tekst o wykonywaniu telefonów po angielsku. A na koniec trochę o ćwiczeniach z punktu widzenia z punktu widzenia sławnych trenerek. 

Nie powiem tu nic nowego. Nauka z English Matters bardzo mi odpowiada, tym bardziej, gdy ciekawe artykuły mnie do niej zachęcają. W tym numerze dołączony jest także dodatek z idiomami, do pobrania na stronie wydawnictwa. Kolejny interesujący sposób na przyswajanie wiedzy. Jeżeli zastanawiacie się nad tym magazynem, nie ma co dłużej tracić na to czasu. Zdecydowanie warto dać mu szansę!

Za możliwość przeczytania magazynu English Matters dziękuję Wydawnictwu Colorful Media! 


Read more ...

Zostań, jeśli kochasz - Gayle Forman

10.11.14

Mia miała świetne życie. Wiolonczelę, która była jej największą pasją. Rodzinę, z którą doskonale się dogadywała. Oddanego, kochającego chłopaka. Plany na przyszłość. W jednej chwili jednak wszystko znika. W tragicznym wypadku giną rodzice Mii. Brat i ona trafiają do szpitala. Mia zapada w śpiączkę, lecz nie traci kontaktu z rzeczywistością. Jest czymś na kształt ducha i w takiej też postaci śledzi bliskich towarzyszących jej w szpitalu i wspomina swoje życie. Dziewczyna będzie musiała podjąć decyzję: zostać i zmierzyć się z bólem czy odejść i uzyskać spokój? Co wybierze?

Zauważyliście pewnie, że książka wydana była w Polsce już wcześniej pod innym tytułem. W związku z ekranizacją filmu pojawiło się ponowne - filmowe - wydanie. Do historii ciągnęło mnie już od dawna, ale nie ukrywam, że cały ten szum wokół niej, który się ostatnio zrobił, popchnął mnie, abym to w końcu uczyniła. Słyszałam różne opinie, raz lepsze, raz gorsze. Każdy zna powiedzenie, że nie ważne, co piszą, ważne, żeby to robili. Tak też, według tej nakręconej machiny sięgnęłam po książkę, aby jak to się mówi, wyrobić sobie własne zdanie, choć tak naprawdę zjadała mnie ciekawość, co jest w środku. Miałam wielkie oczekiwania. Chciałam historii rozdzierającej serce, zmuszającej do przemyśleń, przyjemnie się czytającej i umożliwiającej utożsamianie z bohaterami. Co dostałam, to już inna sprawa.

Po pierwsze główna bohaterka była okropnie dziecinna. Może to powód do uznania dla autorki, że nie stworzyła kolejnej wyrośniętej psychicznie nad swój wiek postaci, ale niestety trochę przez to nie mogłam się utożsamiać z Mią. Inni bohaterowie też niestety nie wzbudzali u mnie jakichś wielkich emocji. Byli poprawni, ale niestety nic ponad to. Sama historia na szczęście przedstawia się znacznie lepiej. Pomysł na fabułę bardzo mnie zainteresował. Wypadek, śpiączka, obserwowanie wszystkiego z boku. Jak dla mnie, świetnie! Może moje serce nie zostało rozdarte na kawałeczki, ale z pewnością dostało okazję do jakichś przemyśleń i zastanowienia, co ja bym zrobiła na miejscu Mii. Również wykonanie tego pomysłu było bardzo dobre. Akcja właściwa pomieszana jest ze wspomnieniami. Wszystko to idealnie ze sobą współgra i tworzy dobrą w odbiorze całość. Autorka wie, jak pisać, a muzyczne wstawki jeszcze bardziej potęgowały efekt subtelności i swego rodzaju kruchości życia. Zostań, jeśli kochasz mimo trudnego tematu, który porusza, ma w sobie pewną lekkość, którą tutaj możemy chyba nazwać banalnością, Mało momentów zaskakuje czy wywołuje szybsze bicie serca. Osobiście, mimo że byłam ciekawa decyzji bohaterki, to jednak nie czekałam na nią z niecierpliwością i nie trzymałam kciuków o taki, a nie inny obrót wydarzeń. Nie chodzi o to, że ta banalność jakoś raziła. Po prostu chciało się czegoś więcej.

Miałam bardzo duże wymagania odnośnie Zostań, jeśli kochasz, które niestety nie zostały całkowicie spełnione. Autorka podarowała mi historię z ciekawą fabułą, przy której czasem łezka się kręci w oku, ale jednak nie rozdziera serca na kawałeczki, czego można oczekiwać. Nie oglądałam jeszcze filmu i muszę przyznać, że jestem ciekawa, jak sytuacja przedstawia się tam. Książkę będę z pewnością wspominać miło, choć też z uczuciem pewnego niedosytu.

Moja ocena: 6/10

Gayle Forman, Zostań, jeśli kochasz/If I stay, str. 243, Nasza księgarnia, 2014


Read more ...

Stos #6/2014

7.11.14
Ostatnie książkowe nowości prezentowałam Wam jakieś dwa miesiące temu. Przyszła więc pora, żeby nadrobić zaległości. Część zdobyczy widzieliście już w poście o Targach Książki w Krakowie. Teraz pokażę Wam inne, które zawitały do mnie w ostatnim czasie.

Całość prezentuje się następująco:




Stosik od prawej jest w pełni targowy. Od lewej "zdobyczny". Na samej górze ciężko rozpoznać tytuł, ale wierzcie mi, że są to Medaliony Zofii Nałkowskiej. Bardzo drastyczny zbiór opowiadań, które musiałam przeczytać do szkoły. Dalej Ferdydurke Witolda Gombrowicza - również szkolna lektura. Męczyłam się z nią kilka dobrych tygodni, ale postawiłam sobie za punkt honoru, że ją skończę i w końcu, po wielkich mękach, wczoraj to uczyniłam. Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa to przyszła lektura. Chciałam po nią sięgnąć od niesamowicie dawna, w końcu nadszedł jej czas. Granica Zofii Nałkowskiej (teraz dopiero zauważyłam, że jest do góry nogami;)) jest również szkolną lekturą. Odebrałam ją naprawdę pozytywnie, mimo że na początku strasznie nie mogłam się w ciągnąć i byłam już o krok od porzucenia jej. Dobrze, że tego nie zrobiłam. Harry Potter i Książę Półkrwi zamyka część nabytków z biblioteki. Zatęskniłam za Hogwartem i jako, że zbliżają się święta, o czym galerie handlowe nam skutecznie przypominają, a Harry nieodmiennie mi się z nimi kojarzy, postanowiłam go wypożyczyć. Dziewczę z sadu L.M. Montgomery to egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Egmont. Książka już przeczytana, recenzja tutaj. Cieszę się, że miałam okazję wrócić do twórczości tej autorki. Dalej możecie zobaczyć Bezdomną Katarzyny Michalak. Efekt wymiany z Martą. Czerwone jak krew Salli Simukki i 15 dni bez głowy Dave Cousins to egzemplarze recenzenckie od Wydawnictwa YA! Zaś Życie Charlotte Bronte Elizabeth Gaskell to egzemplarz od Wydawnictwa MG.

Widzicie tu coś dla siebie? Czytaliście coś? Czekam na Wasze komentarze.

Zapraszam też serdecznie na:

Read more ...

Zapowiedzi i nowości: Listopad 2014

4.11.14
Rozpoczął się nowy miesiąc, czekają zatem na nas świeżutkie książkowe nowości. Jak co miesiąc, przedstawiam Wam te, na które czekam najbardziej.





Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: Black Ice
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 5.11.2014






Nie daj się zwieść pozorom!
Britt długo przygotowywała się do wymarzonej wyprawy wzdłuż łańcucha górskiego Teton. Niespodziewanie dołącza do niej jej były chłopak, o którym dziewczyna wciąż nie może zapomnieć. Zanim Britt odkryje, co tak naprawdę czuje do Calvina, burza śnieżna zmusza ją do szukania schronienia w stojącym na odludziu domku i skorzystania z gościnności dwóch bardzo przystojnych nieznajomych. Jak się okazuje, obaj są zbiegami. Britt staje się ich zakładniczką. W zamian za uwolnienie zgadza się wyprowadzić ich z gór.
Gdy dziewczyna odkrywa mrożący krew w żyłach dowód na to, że w okolicy grasuje seryjny morderca, a ona może stać się jego kolejnym celem, sprawy przybierają dramatyczny obrót…


Pamiętam, jak już dobrych kilka lat temu szalałam na punkcie serii Szeptem tej autorki. Choć wiele się od tamtego czasu zmieniło, w tym moje czytelnicze upodobania, to z wielkim sentymentem i przyjemnością powrócę do pióra Pani Becci w nowej historii.
________________________________________________________________________________




Autor: Maureen Johson, John Green, Lauren Myracle
Tytuł: W śnieżną noc
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 19.11.2014






Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem, Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą opowiadania.
Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. Na tle lśniących białych zasp pięknie prezentują się prezenty przewiązane wstążeczkami i kolorowe światełka połyskujące w nocy wśród wirujących płatków śniegu.
Śnieżyca zamienia małe górskie miasteczko w prawdziwie romantyczne ustronie. A przynajmniej tak się wydaje… Bo przecież przedzieranie się z unieruchomionego pociągu przez mroźne pustkowia zazwyczaj nie kończy się upojnym pocałunkiem z czarującym nieznajomym. I nikt nie oczekuje, że dzięki wyprawie przez metrowe zaspy do Waffle House uda się odkryć uczucie do wieloletniej przyjaciółki. Albo że powrót prawdziwej miłości rozpocznie się od nieprzyzwoicie wczesnej porannej zmiany w Starbucksie. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia Świąt, zdarzyć może się wszystko…


Myślę, że w tym wypadku nie trzeba komentować, dlaczego chcę przeczytać tę książkę. Nazwisko Johna Greena wśród autorów mówi samo za siebie. Do tego świąteczny klimat. I jak tu przejść obok niej obojętnie?
_______________________________________________________________________________



Autor: Stephen King
Tytuł: Przebudzenie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 13.11.2014







Mroczna, elektryzująca powieść o tym, co może istnieć po drugiej stronie życia…
W niedużej miejscowości w Nowej Anglii, ponad pół wieku temu, na małego chłopca bawiącego się żołnierzykami pada cień. Jamie Morton podnosi głowę i widzi intrygującego mężczyznę, jak się okazuje, nowego pastora. Charles Jacobs wraz ze swoją piękną żoną odmieni miejscowy kościół. Mężczyźni i chłopcy skrycie podkochują się w pani Jacobs; kobiety i dziewczęta – w tym także matka Jamie’go i jego ukochana siostra Claire – tym samym uczuciem darzą wielebnego Jacobsa. Jednak kiedy rodzinę Jacobsów spotyka tragedia, a charyzmatyczny kaznodzieja wyklina Boga i szydzi z wiary, zostaje wygnany przez zszokowanych parafian.
Jamie ma własne demony. Od wielu lat gra na gitarze w zespołach na terenie całego kraju i wiedzie tułaczy żywot rock-and-rollowego muzyka, uciekając od rodzinnej tragedii. Po trzydziestce – uzależniony od heroiny, pozostawiony na pastwę losu, zdesperowany – Jamie ponownie spotyka Charlesa Jacobsa, co ma głębokie konsekwencje dla nich obu. Ich więź przeradza się w pakt, o jakim nawet diabłu się nie śniło, a Jamie odkrywa, że słowo „przebudzenie” ma wiele znaczeń.
Ta bogata, niepokojąca powieść prowadzi czytelnika przez pięć dekad do najbardziej przerażającego zakończenia, jakie kiedykolwiek wyszło spod pióra Stephena Kinga. To arcydzieło Kinga, nawiązujące do twórczości takich wybitnych amerykańskich pisarzy jak Frank Norris, Nathaniel Hawthorne i Edgar Allan Poe.


W swoich życiu przeczytałam tylko jedną książę tego wielkiego i uwielbianego przez miliony autora. Było to Lśnienie. Postanowiłam, że zgłębię jego twórczość trochę bardziej, bo cóż to jest jedna pozycja w dorobku tego pisarza. Jak dotąd mi się to nie udało. Opis wydawanej niedługo nowej książki brzmi naprawdę zachęcająco, dlatego też chętnie bym się z nią zapoznała.
________________________________________________________________________________

A na co Wy czekacie?

Zapraszam też serdecznie na:

Read more ...