Podsumowanie: Lipiec 2014

31.7.14

Pierwszy miesiąc wakacji za nami. U mnie upłynął on pod znakiem nadrabiania zaległości. Choć nie przeczytałam tyle, ile chciałam i sobie zaplanowałam, to i tak jestem zadowolona, bo były to naprawdę dobre książki. Przejdźmy do konkretów.

Przeczytane w lipcu:
9. Charlie - Stephen Chbosky

Wybranie najlepszej książki w tym miesiącu jest okropnie trudne, bowiem każda przeczytana przeze mnie lektura była na swój sposób wyjątkowa. Cień wiatru urzekł mnie niesamowicie swoim klimatem. Hopeless zagarnęło moje serce i podarło je na kawałeczki. Na Bliżej słońca się nieco rozczarowałam, ale nie zmienia to faktu, że była to przyjemna lektura. Przy drugiej części Śliweczki - Po drugie dla kasy - genialnie się bawiłam. Byłam pod wrażeniem Wielkiego Gatsby'ego oraz Aniołów i demonów. Dowiedziałam się więcej o izraelsko-palestyńskim konflikcie dzięki Drzewu migdałowemu. Poznałam też w końcu piątą książkową wersję przygód Harry'ego Pottera i na koniec porozmyślałam trochę o życiu dzięki Charlie'emu. Widzicie więc, że nie mogę narzekać w tym miesiącu na złe książki.

W lipcu mogliście przeczytać także:

W lipcu do grona obserwatorów dołączyło aż 16 osób, za co oczywiście serdecznie dziękuję! Licznik obserwatorów przekroczył 300 osób, co strasznie mnie ucieszyło. Witam też standardowo nowych 9 lajkowiczów! W tym miesiącu udało mi się także nawiązać współpracę z Wydawnictwem SQN. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo cieszy mnie ten fakt?


Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 9 książek. W sumie 36/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 1
  • Z listą BBC - 3

Jak już wspomniałam, jestem zadowolona z wyników w tym miesiącu. Udało mi się nadrobić trochę zaległości, a przeczytane przeze mnie książki były naprawdę świetne. Życzę sobie i Wam, aby sierpień był równie dobry!

Jak Wam minął ten wakacyjny miesiąc?



Read more ...

Harry Potter i Zakon Feniksa - J.K. Rowling

30.7.14

Piątą część swoich przygód Harry Potter rozpoczyna od nudnych wakacji w domu Dursleyów. Nie wie dlaczego nikt do niego nie pisze, czuje się odizolowany i samotny. Kiedy dwaj dementorzy atakują go na ulicy, jest zmuszony się bronić i tym samym użyć czarów w obecności Dudleya. Młody czarodziej zostaje oskarżony i zmuszony do wzięcia udziału w przesłuchaniu przed Wizengamotem - sądem czarodziejów. To jednak dopiero rozgrzewka przed tym, co czeka na Harry'ego. W tym tomie chłopak spotka się z organizacją do walki z Voldemortem - Zakonem Feniksa i stworzy własną, które będzie miała na celu naukę uczniów obrony przed czarną magią - Gwardię Dumbledore'a. Poza tym okaże się, że jest połączony z Czarnym Panem specjalnym rodzajem więzi. Do jednak nic w porównaniu z tragicznymi wydarzeniami, z którymi nasi bohaterowie będą musieli się zmierzyć. 

Książkowe wersje Harry'ego Pottera zaskakują mnie z tomu na tom coraz bardziej. Kocham filmy, ale teraz rozumiem już wszystkich tych, którzy mówili, że nie oddają uroku książek. Bardzo dobrym tego przykładem jest Zakon Feniksa. Ekranizacja jakoś nigdy mnie nie porwała, dlatego trochę bałam się sięgać po książkę. Okazało się, że niepotrzebnie, bo czytało się ją genialnie. Autorka postawiła przed czytelnikami pawie 1000 stron świetnej przygody i mnie osobiście nie nudziła żadna z nich. Co więcej, czytałam na najwyższym poziomie zaangażowania. Obejrzałam sobie potem dla przypomnienia film i znalazłam całe morze różnic. W tej części bardzo dobrze widać, że pomysł na całą serię idzie do przodu. Fabuła się zagęszcza i pozostawia w napiętym oczekiwaniu na dalsze wydarzenia. Pani Rowling przeszła tutaj samą siebie. Tylu wątków, tematów i niezwykłości wcześniej po prostu nie było. Co więcej, końcowy szok jest nie do opisania. Teraz też rozumiem to wyczekiwanie wszystkich na kolejny tom. Gdyby nie świadomość, że w każdej chwili mogę skoczyć do biblioteki, wypożyczyć szóstą część i zacząć czytać, to naprawdę nie wiem, co bym zrobiła. 

Wielokrotnie chwaliłam pomysł i sposób stworzenia magicznego świata. Myślę, że nie trzeba się powtarzać i robić tego ponownie. Nie zabrakło tego i tu, a możliwość powrotu do Hogwartu cieszyła mnie niezmiernie. Język autorki wciąż zachwyca. Chyba nigdy nie wyjdę z podziwu, że stworzyła tak magiczną, chwytającą za serce i trzymającą w napięciu serię. Bohaterom także niczego nie można zarzucić. Z tomu na tom dorastają, gubią dziecinne zachowania, aby przybrać dorosłą, mężną postawę. W tej części towarzyszyło im więcej problemów okresu dorastania - gniew, niezrozumienie, pierwsze miłości. Tu znowu objawia się genialny talent autorki, bo czytanie o tym nie nudzi ani przez chwilę. Widać zwłaszcza zmianę Hermiony, z której rodzi się mała buntowniczka. Ron ma w Zakonie Feniksa swoje pięć minut z powodu objęcia posady prefekta i miejsca w drużynie Quidditcha. Harry natomiast staje się coraz bardziej gotowy do ostatecznego starcia z Voldemortem.

Harry Potter i Zakon Feniksa podobał mi się naprawdę bardzo. Myślę, że nawet o wiele bardziej, niż wychwalana wcześniej przeze mnie Czara Ognia. Nie mogę się już doczekać, kiedy sięgnę po dwie, już ostatnie, części tej serii. Wiem, że prawie wszyscy ją już czytali, ale jeżeli jest ktoś jeszcze, jak ja do niedawna, kto nie spotkał się z książkową wersją przygód Harry'ego, niech wie, że powinien szybko to nadrobić. Seria zachwyca i jest jedną z tych, które po prostu wypada znać!

Moja ocena: 10/10

J.K.Rowling, Harry Potter i Zakon Feniksa/Harry Potter and the Order of the Phoenix, str. 949, Media Rodzina, 2004

Read more ...

Fanbook : nr 1-4

25.7.14


Ostatnio bardzo głośno zrobiło się o pewnym czasopiśmie dla miłośników książek. Mowa oczywiście o magazynie Fanbook. Jakiś czas temu blogerzy mogli wziąć udział w ankiecie na najlepszą książkę wydaną w tym roku, a w podziękowaniu dostali trzy wydane wtedy dopiero numery i książkę. Takim sposobem otrzymałam okazję, aby poznać to czasopismo. Już od dawna przygotowuję dla Was opinię o nim. W końcu nadszedł na nią czas.

Zacznijmy może od okładek. Trzeba przyznać, że oprócz tej z pierwszego numeru, każda w jakiś sposób przyciąga wzrok. Czy to Pan oświetlony blaskiem książki, czy Pani traktująca lekturę bardziej jak pokarm dla ciała, niż dla duszy, czy też ładna dziewczyna z książką na plaży. Do tego rzucające się w oczy nagłówki i zadanie wykonane - uwaga potencjalnego czytelnika przyciągnięta. Ale nie myślcie, że to tylko chwyty reklamowe. W środku też jest całkiem przyjemnie. Różnorodne artykuły o książkach, wywiady i miejsce na recenzje młodych ludzi. Jest ciekawie. Muszę się niestety przyczepić do jakości papieru. Nie jest za dobry, druk farbuje palce, a przez to na jakości tracą zdjęcia. Jest też dość sporo reklam, ale myślę, że cena (1.99 zł) nie sugeruje, że powinniśmy się spodziewać czegoś lepszego. Mały problem powstał też, kiedy chciałam kupić czwarty numer czasopisma. Nie było go w kioskach, ani Kolporterze. Dorwałam go dopiero w Empiku, a i tam po małych perypetiach.

Przyjrzyjmy się trochę bliżej treści. W pierwszym numerze ciekawsze teksty to: "Jak nie kupować książek w prezencie", wywiad z Arkadiuszem Chlebowiczem - szefem Działu Książki w Empiku czy wywiad z Ewą Nowak. Lubię oglądać różne rankingi, dlatego z chęcią przejrzałam też "100 najlepszych książek 2013". Warto w tym numerze zwrócić uwagę na quiz literacki (nie przyznaję się do wyniku) i tekst "Znani polecają", gdzie jak nazwa mówi, znane osobowości polecają książki. W drugim numerze wśród artykułów zainteresował mnie jedynie tekst o tym, jak wydać książkę. Zarówno bardziej techniczne informacje, jak i spojrzenie na sprawę młodego autora Mateusza Sękowskiego czytało mi się bardzo dobrze. Niestety tutaj ranking o książkach erotycznych czy artykuł o kupowaniu książek kucharskich jakoś mało mnie interesowały - nie moje tematy. Ucieszyłam się za to trochę, sprawdzając swoją pamięć przy quizie z Harry'ego Pottera. Trzeci numer ciekawi tekstami o wydawaniu bestsellerów czy wywiadem z Suzanne Collins. Na uwagę zasługuje wywiad z psychologiem Katarzyną Korpolewską "Dzieci są dziś bardziej wymagające" i "21 książek udanego dzieciństwa". W ostatnim numerze warto zwrócić uwagę na długo oczekiwane wyniki wspomnianej wyżej ankiety, kilka słów o męskiej literaturze czy tekst "Jak nie zabierać książek na wakacje". Zainteresowało mnie również poruszenie tematu podróży w czasie, kursu pisania i wywiad z Kerstin Gier - autorką Trylogii czasu.

Podsumowując, Fanbook to naprawdę przyjemne czasopismo. Skierowane jest do zwykłych ludzi lubiących czytać, ciekawi wieloma artykułami, wywiadami i rankingami. Myślę, że w przyszłości wszytko będzie szło ku lepszemu i te wady, które teraz są, potem znikną. Uważam, że dla każdego miłośnika czytania ten magazyn będzie świetnym sposobem na spędzenie czasu. Ja z pewnością będę kupowała go dalej. Jeżeli jeszcze nie mieliście go w rękach, naprawdę polecam!
Read more ...

Drzewo migdałowe - Michelle Cohen Corasanti

22.7.14

Chwytliwa okładka, ciekawy opis i przyciągająca siła - to powody, dzięki którym zwróciłam uwagę na Drzewo migdałowe. Czasem tak się dzieję, że jesteśmy niemal pewni, że dana opowieść będzie niezwykła. Tak było właśnie ze mną i debiutem Michelle Cohen Corasanti.

Ahmadowi przyszło żyć w czasach wojny. Wszystko zaczyna się sypać, kiedy jego siostra umiera. Potem, w dwunaste urodziny chłopca, jego ojciec trafia do więzienia z jego winy. Wkrótce ich dom zostanie zniszczony, a rodzina będzie musiała zamieszkać w namiocie. Od tej pory każdy dzień Ahmada wypełniony będzie strachem o bliskich i naglącą potrzebą zapewnienia im przetrwania. Ponadprzeciętna inteligencja jednak da mu szansę na lepsze życie.

Rzeczą niezwykle ważną w tej książce jest przedstawiony konflikt izraelsko-palestyński. Autorka ukazuje życie mieszkańców i w pewnym sensie otwiera oczy tych, którzy ignorowali tamtejszą sytuację. Żyjemy sobie bezpiecznie i bardzo często nawet się nie zastanawiamy, jak to wygląda w rzeczywistości. Michelle Cohen Corasanti nie unika trudnych tematów. Nie stroni też od polityki. W książce pełno jest grozy i cierpienia, które nie raz sprawiają, że łzy stają w oczach. Drzewo migdałowe to piękna opowieść, lecz wcale nie lekka. Mamy tu przekaz, który skłania do myślenia. Widzimy bardzo wyraźnie, jak ważne jest, by każdy dzień miał znaczenie, by cieszyć się z tych prostych, małych rzeczy i uświadamiamy sobie wpływ jednej decyzji na naszą przyszłość. Można też przyznać, że jest to opowieść o przebaczeniu, więzach rodzinnych, przyjaźni i prawdach, które możemy odnaleźć w życiu każdego z nas.

Nie myślcie sobie, że w książce jest tylko wiedza i morał. Autorka posiada naprawdę dobry warsztat, dzięki któremu bardzo umiejętnie wplotła w przesłanie opowieść o pewnym chłopcu. Czytając Drzewo migdałowe nie miałam wrażenia, że czytam książkę polityczną, a autorka zbyt moralizuje. Otrzymałam piękną i mądrą historię, gdzie życie głównego bohatera zmuszało do refleksji i podziwu. Nie powiem, że zawsze się ją lekko czytało, ale za to w opowieść można się niewyobrażalnie wciągnąć. Wędrujemy strona za stroną przez życie Ahmada i choć mogłoby się wydawać, że nie może się zdarzyć więcej nic interesującego, to jesteśmy ciekawi każdego kolejnego dnia, miesiąca i roku. Trzeba też wspomnieć o samym tytule, który stanowi jakoby hołd dla niezwykle ważnego dla rodziny Ahmada drzewa.

W książce ukazaną mamy również bardzo bogatą kreację bohaterów. Główna postać - Ahmad - to mądry, skłonny do poświęceń chłopak. Jego zachowanie często może budzić podziw, a dążenie do celu stanowi w pewnym sensie natchnienie dla nas. Na uwagę zasługuje profesor Szaron czy Baba - ojciec chłopaka. Ten drugi dostarczał wielu mądrości i mimo problemów, z którymi się musiał zmierzyć, wnosił pozytywną energię do tej opowieści. Mamy także Abbasa - brata Ahmada, będącego symbolem nienawiści i stanowiącego kontrast dla głównego bohatera. Przy postaciach muszę wspomnieć o jednej rzeczy, która mnie irytowała. Chodzi mi o fakt, że prawie każdy odniósł życiowy sukces. Mimo trudnych warunków i konieczności podjęcia ciężkiej pracy, aby utrzymać rodzinę, nie tylko mądry Ahmad zdobył profesorskie wykształcenie, ale też jego rodzeństwo, a później wnuki. Nawet żona, która początkowo nie potrafiła sama zrobić zakupów, stała się kobietą biznesu. Może się czepiam i jestem tak okrutna, że nie pozwalam bohaterom na to szczęśliwe zakończenie, mimo trudów, które przeżyli, no ale...

Drzewo migdałowe to opowieść, której naprawdę warto poświęcić czas. Pokazuje ona izraelsko-palestyński konflikt i ważne w naszym życiu wartości. Choć wypełniona cierpieniem, daje też nadzieję na lepsze jutro. Autorka wykorzystała swoje umiejętności, aby stworzyć piękną historię, która z pewnością pozostanie ze mną na długo. Polecam gorąco!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania Drzewa migdałowego dziękuję Wydawnictwu SQN!

Michelle Cohen Corasanti, Drzewo migdałowe/The Almond Tree, str. 386, SQN, 2014
Read more ...

Anioły i demony - Dan Brown

20.7.14

Moje pierwsze spotkanie z Aniołami i demonami miało miejsce kilka lat temu, kiedy to na jednym z kanałów była emitowana ekranizacja. Zauroczona od pierwszej chwili postanowiłam kiedyś sięgnąć po książkę. Trochę czasu musiało minąć, nim to uczyniłam, ale w końcu lepiej późno niż wcale. W tym wypadku to stwierdzenie jest o tyle dobre, bo gdybym jednak nie przeczytała książki, popełniłabym tragiczny błąd.

Główny bohater tej historii to Robert Langdon - profesor Harvardu, znawca symboliki religijnej. Zostaje on wezwany do centrum badań jądrowych CERN, gdzie zamordowano jednego z fizyków. Na jego klatce piersiowej wypalono tajemniczy symbol, który profesor identyfikuje jako znak należący do nieistniejącego już bractwa iluminatów. Ta powstała z martwych organizacja postanowiła wykraść antymaterię z CERN-u i z jej pomocą zniszczyć Watykan. Chcąc zdobyć należyty rozgłos, na zlecenie bractwa porwani zostają czterej kardynałowie, którzy powinni w tym czasie wybierać nowego papieża. Aby było ciekawiej zabójca morduje co godzinę jednego z ich na Ołtarzu Nauki - miejscu na Ścieżce Oświecenia, które prowadzi do tajemniczej kryjówki iluminatów. Czy Robertowi i towarzyszącej mu Vittorii uda się ocalić Watykan? 

Nie da się ukryć, że książka napisana jest naprawdę genialnie. Chociażby sama akcja, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Pełno tu momentów zaskoczenia i walki z czasem. Autor dostarczył wielu, bardzo często sprzecznych emocji, a to wszystko przez całe może zagadek i tajemnic, które domagają się rozwiązania. Przyznaję, że nie pamiętam już wielu rzeczy z filmu i dzięki temu mogłam odkrywać tę historię ponownie z autorem. Wielokrotnie udało mu się wyprowadzić mnie w pole i sprawić, że zmieniałam obiekty moich podejrzeń. Trzeba podkreślić naukową stroną tej książki. Dostajemy tu wiele informacji o bractwie iluminatów czy sztuce Rzymu. Podoba mi się ten fakt nie tylko dlatego, że mogłam dowiedzieć się nowych rzeczy, ale też, ponieważ dzięki temu czytana historia była o wiele bardziej prawdziwa i trzymająca w napięciu. Wymienione w książce miejsca nie są zwykłymi miejscami akcji. To jakoby kolejni bohaterowie, którzy żyją własnym życiem i właśnie świadomość, że możemy je znaleźć w Watykanie, czyni tę historię tak wyjątkową.

Na przyjemność z czytania wpływa sposób stworzenia książki. Mamy tu krótkie rozdziały, zmieniającą się narrację i piękny styl Dana Browna. Autor wie, jak zaciekawić czytelnika i porwać jego uwagę na kilka godzin. W Aniołach i demonach użył bogatego słownictwa i pisarskich umiejętności, aby przyczynić się do kunsztu całości. Zmiana narracji umożliwia nam spojrzenie na opowiadaną historię z kilku różnych punktów widzenia, krótkie rozdziały przyspieszają czytanie, a pojawiające się symbole iluminatów jeszcze bardziej wpływają na realizm opowieści. Nie można też niczego zarzucić bohaterom. Skonstruowani z najwyższą starannością i rozwagą genialnie komponują się z resztą książki. Robert Langdon szokuje swoją wiedzą, Vittoria stanowi świetną żeńską towarzyszkę, a kamerling zaskakuje. Czego chcieć więcej?

Strasznie się cieszę, że w końcu mogłam przeczytać Anioły i demony. Z powodu braku czasu nie byłam w stanie połknąć tej książki tak szybko, jakbym chciała, co strasznie mnie irytowało. Nie zmienia to faktu, że Dan Brown zachwycił mnie swoją twórczością. Muszę szybko zaopatrzyć się w inne jego książki i sprawdzić, czy i one przypadną mi do gustu. Jeżeli szukacie opowieści, która Was zaskoczy, będzie trzymać w napięciu, a do tego będzie napisana z polotem i sensem, możecie uznać poszukiwania za zakończone. Anioły i demony to pozycja dla Was!

Moja ocena: 8/10

Dan Brown, Anioły i demony/Angels and demons, str.560, Sonia Draga, 2013
Read more ...

Wielki Gatsby - F. Scott Fitzgerald

18.7.14


Wielki Gatsby, rozsławiony w XX wieku, ostatnio za sprawą ekranizacji z Leonardo DiCaprio przeżywał swoją drugą młodość. Nie ukrywam, że właśnie film, w połączeniu z wieloma pozytywnymi recenzjami, popchnął mnie do sięgnięcia po książkę. Fakt ten cieszy mnie niezmiernie, bo gdyby nie to, nie miałabym możliwości poznania tej niesamowitej powieści.

Autor w Wielkim Gatsby'm skupił się na upadku moralnym w okresie powojennym. Odmalował przed czytelnikiem piękne przyjęcia, zepsucie i pogoń za pieniądzem. Tytułowy Jay Gatsby to postać niezwykle tajemnicza. Każdy wie, że mężczyzna jest niemożliwie bogaty, a to wszystko za sprawą wydawanych przez niego, i chętnie obleganych, przyjęć. O nim samym jednak nikt nie wie nic pewnego. Nie wiadomo, jak dorobił się swego majątku, skąd pochodzi i jaką miał przeszłość. Czytelnik jednak odkrywa prawdę o jego niespełnionej miłości i tragicznym zakończeniu, które ze sobą przyniosła.

Na początku muszę wspomnieć o narracji. Choć mogłoby się wydawać, że całość prowadzona jest z punktu widzenia Gatsby'ego, wcale tak nie jest. Historię opowiada nam niejaki Nick Carraway, mieszkający obok naszego głównego bohatera. Mówi czytelnikom o ich przyjaźni i życiu Gatsby'ego. W książce nie dzieje się wiele. Nie ma tu wielu wątków czy zaskakujących zwrotów akcji. Tak naprawdę liczy się to, co możemy wyczytać miedzy wierszami. Przez obserwację mentalności ówczesnego amerykańskiego społeczeństwa wysuwa się jasny przekaz kreowany przez autora. Każdy zna formułki w stylu "pieniądze szczęścia nie dają", ale kiedy zestawimy je z tragicznym romansem z Wielkiego Gatsby'ego, nabiorą one dla nas nowego znaczenia. Jeżeli już o romansie mowa, to na pierwszy rzut oka nie jest on szalenie oryginalny. Nie odkrywa nic, o czym byśmy wcześniej nie czytali, ale w jakiś sposób, może za sprawą zakończenia, urzekł mnie i sprawił, że ta historia pozostanie ze mną na długo.

Francis Scott Fitzgerald stworzył swoją książkę posługując się pięknym językiem. Bogate słownictwo, ukryty humor, metaforyczny styl i umiejętność pisania między wierszami to jego główne cechy. Ja jestem naprawdę zachwycona. Wielki Gatsby napisany jest w niezwykle lekki sposób, choć jego przekaz nie zawsze taki jest. Czytało się go bardzo szybko i z uczuciem najwyższej przyjemności z lektury. Pracę autora widać na każdej stronie, a dopracowanie szczegółów objawia się chociażby w wykreowanych bohaterach. W tej małej objętościowo powieści nie zaniedbał nikogo, tak więc każda postać, nawet drugoplanowa, jest jak najbardziej prawdziwa.

Bardzo się cieszę, że mogłam poznać tę piękną, należącą do klasyki książkę. Jestem zachwycona językiem autora, wykreowanymi bohaterami i faktem, że postanowił przedstawić ówczesne społeczeństwo w taki, a nie inny, sposób. Jestem pozytywnie zaskoczona tą historią i teraz nie pozostaje mi nic innego, jak obejrzeć w końcu film. Wam historię Jay'a Gatsby'eho gorąco polecam! Wierzcie mi, że naprawdę warto ją poznać!

Moja ocena: 9/10 

F. Scott Fitzgerald, Wielki Gatsby/The Great Gatsby, str. 190, Bellona, 2013
Read more ...

Seriale: Orphan Black

16.7.14

Kiedy pod koniec czerwca nadrobiłam najbardziej naglące serialowe zaległości, zaczęłam szukać czegoś nowego, bo to przecież grzech, żeby w wakacje nie mieć, czego oglądać. Sama już nie wiem, gdzie się natknęłam na Orphan Black, ale wiem na pewno, że przed moimi poszukiwaniami nie kojarzyłam tego serialu. Do rozpoczęcia oglądania przekonał mnie trailer. Pewnie już wiecie, że na jednym odcinku się nie skończyło.

Akcja rozpoczyna się, gdy Sarah Manning po długiej nieobecności wraca do domu i nieoczekiwanie staje się świadkiem samobójstwa pewnej kobiety. Kiedy okazuje się, że kobieta wyglądała tak, jak ona, Sarah postanawia przejąć jej tożsamość, aby ograbić ją z pieniędzy. Nie zdaje sobie sprawy, że ten mały przekręt zmieni całe jej życie. Szokująca prawda, którą odkryje, pociągnie ją w sam środek niebezpieczeństw.

Zastanawiacie się może, czemu pokochałam aż tak bardzo akurat Orphan Black, skoro jest tyle innych seriali. Powodów jest sporo. Choćby sama mroczna akcja. Lubię tajemnice, zagadki do rozwiązania i chwile grozy, a tutaj jest tego pełno. Nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele z fabuły, bo mogłoby to wpłynąć na Waszą radość z oglądania, ale możecie mi wierzyć, że wielokrotnie musiałam powtórnie oglądać niektóre momenty, żeby upewnić się, że stało się właśnie to, co się stało. Nie wiem, czy mogłabym wymienić drugi taki serial, w którym dzieje się tak wiele tylko w jednym odcinku. Orphan Black to swego rodzaju bomba, która zasypuje nas wydarzeniami. Scenariusz jest napisany naprawdę świetnie. Nie ma tu kręcenia, zmyślania i pisania na siłę. Wszystko trzyma się kupy i widać, że jest z góry przemyślane. Każdy poprowadzony wątek ciekawi. Trzeba wspomnieć o tych miłosnych, bowiem w innych produkcjach da się zauważyć, że kiedy nie dzieje się nic szczególnego, twórcy skupiają się na romansach. Tutaj przedstawione są one w sposób bardzo subtelny, z pewnym szacunkiem, a pierwsze skrzypce odgrywa sama akcja.


Osobny akapit należy się dla humoru. Gdyby nie on, mogłoby być sztywno, zbyt groźnie, a z pewnością serial nie miałby tej duszy, którą oczywiście ma. Nie da się oglądać Orphan Black nie wybuchając przy tym śmiechem. Głośnym, niepohamowanym wybuchem radości. Codzienne i te niecodzienne sytuacje rozwiązywane są tu z dużym dystansem i za to właśnie kocham ten serial. Niektóre sytuacje są tak absurdalne, że chociaż wypadałoby zachować powagę, twórcy zmuszają nas do śmiechu i choć może to nieodpowiednie, my właśnie to robimy.

Składam głębokie pokłony dla Tatiany Maslany. To, jaką pracę ta aktorka tutaj wykonuje, nie można nazwać niczym innym, niż objawem geniuszu. Muszę ujawnić pewien aspekt fabuły, żeby wyjaśnić ten fakt, więc musicie mi wybaczyć. Tatiana w Orphan Black wciela się w kilka różnych postaci, a mówiąc kilka mam na myśli dziewięć. Każda z nich jest inna. Dla każdej zarezerwowany jest inny sposób chodzenia, mówienia, inny akcent, inna mimika twarzy. Wielokrotnie oglądając, łapałam się na tym, że nie mam do czynienia z kilkoma aktorkami, a tylko z jedną. Już to właśnie może potwierdzać, jak wielką pracę Tatiana tu wykonuje.

Choć Orphan Black to głównie show Tatiany mamy też innych wartych uwagi aktorów. Choćby Jordana Gavarisa w roli Felixa. Uwielbiam go za humor, gotowość do pomocy i po prostu dla samego faktu, że jest. Mamy też przystojniaka w osobie Paula (Dylan Bruce), który wbrew pozorom nie jest tylko po to, żeby wyglądać. Mamy tajemniczą Panią S (Maria Doyle Kennedy) i przeuroczą Kirę (Skyler Wexler). Każdy odgrywa swoją rolę najlepiej, jak potrafi, dzięki czemu sprawia, że serial staje się jeszcze lepszy.


Często tak jest, że jeżeli coś jest za bardzo wychwalane, to rodzą się zbyt wygórowane oczekiwania i dla nas to coś, nie jest już takie dobre. Myślę, że w tym wypadku oczekiwania zostaną spełnione. Dla mnie Orphan Black to nowo odkryte serialowe mistrzostwo. Jest tu wszystko, czego szukałam, dlatego te dwadzieścia odcinków obejrzałam w przerażająco szybkim tempie. Teraz pozostaje mi tylko czekać na sezon trzeci. Jeżeli jeszcze nie jesteście przekonani, włącznie pierwszy odcinek. Jestem niemal pewna, że tak jak w moim przypadku, tylko na jednym się nie skończy.

Moja ocena: 10/10

Orphan Black, twórcy: John Fawcett, Graeme Manson, 2013
Read more ...

Po drugie dla kasy - Janet Evanovich

14.7.14

Wiecie pewnie, jak bardzo lubię serię o Stephanie Plum. Nie jestem w tym uwielbieniu odosobniona, bo Śliweczka zyskała sobie całe morze fanów. Po ostatnim przeskoku od pierwszej do jedenastej części wspomniałam, że chcę nadrobić zaległe tomy. Przed Wami jeden z nich.

W kolejnej odsłonie Stephanie poluje na niejakiego Kenny'ego Mancusa, który postrzelił swojego przyjaciela. Nie tylko ona chce go odnaleźć. Jest jeszcze Morelli, który zamierza wyciągnąć ze Stephanie wszystkie informacje. I to wszelkimi dostępnymi sposobami. Śledztwo coraz bardziej się gmatwa, a sprawy nie ułatwia fakt, że kobiecie podsyłane są odcięte części ciała. Do tego lokalny przedsiębiorca pogrzebowy prosi ją o odnalezienie dwudziestu czterech zagubionych trumien. Jaki będzie skutek tego wszystkiego?

Jakże ja lubię perypetie ukazywane przez Janet Evanovich. Nie da się ukryć, że ta seria należy do tych lekkich, przy których można się odprężyć i zapomnieć o rzeczywistości, ale sposób jej stworzenia jest dla mnie mistrzowski. W tym tomie mamy zdecydowanie więcej wątku kryminalnego. Zawiązuje się on powoli i stopniowo nabiera rozpędu. Czytelnik razem z bohaterką może odkrywać kolejne sekrety i sam dochodzić do rozwiązania. Nie jest ono wielce skomplikowane, ale też nie rozczarowuje banalnością. Akcja serii rozgrywa się w Grajdole, który wydaje się miejscem dla niej idealnym. Małe miasteczko, gdzie wszyscy się znają, każdy ma własną broń, a do tego pełno tam zdarzeń, które wzbogacają nam nasze historie. Jak tu nie polubić Grajdoła? Seria o Śliweczce nie byłaby taka sama bez humoru. I w Po drugie dla kasy go nie zabrakło. Choć może wybuchałam śmiechem trochę rzadziej, niż poprzednio, to i tak uważam, że autorka nie zawiodła pod tym względem. 

Kocham bohaterów wykreowanych przez panią Evanovich. Uwielbiam Stephanie z jej skłonnością do wpadania w tarapaty i intuicją, jak się z nich wydostać. To jedna z tych bohaterek, które bawią samym swym istnieniem, jednak nie w sposób, który wzbudza politowanie, a jedynie rozbawienie. Mamy też przystojnego policjanta, którego w tym tomie jest naprawdę sporo. Przez niego umyka gdzieś na drugi plan Komandos. Przyznaję, że mi go brakowało i mam nadzieję, że w trzeciej części autorka nie odsunęła go tak, jak tutaj. Trzeba też wspomnieć o mamie Stephanie, która na siłę próbuje ją zeswatać. Pewnie będąc na miejscu naszej bohaterki, taka sytuacja strasznie by mnie irytowała, ale tutaj sprawiła, że polubiłam panią Plum. Nie wolno też zapomnieć o babci Mazurowej. Ubóstwiam tę kobietę! Z każdej opresji potrafi wyjść z twarzą, dostarczając przy tym solidnej dawki humoru.

Myślę, że o kolejnej części tej serii nie trzeba się wiele rozpisywać, aby pokazać, co nas w niej czeka. Po drugie dla kasy nie odbiega poziomem od tomu pierwszego. Dalej bawi, wciąga dzięki wątkowi kryminalnemu, pozwala na odprężenie, a co więcej, ma to "coś", czego tak zawzięcie szukamy w literaturze. Jeżeli jeszcze nie czytaliście przygód Stephanie Plum, wierzcie mi, że nie będziecie zawiedzeni, a jest to niemal pewne, że polubicie je tak, jak ja.

Moja ocena: 8/10

Janet Evanovich. Po drugie dla kasy/Two for the Dough, str. 415, Fabryka słów, 2012
Read more ...

Bliżej słońca - Richard Paul Evans

11.7.14

Richard Paul Evans to jeden z bardziej znanych autorów. Każda z jego jedenastu powieści gościła na liście bestsellerów "The New York Timesa", a przetłumaczenie ich na dwadzieścia dwa języki dowodzi tylko ich popularności. Od dawna chciałam zapoznać się bliżej z autorem, aby przekonać się, w czym drzemie jego sława. W końcu przyszła na to pora.

Christina od dawna planowała swój wymarzony ślub. Nie przewidziała tylko jednego - że jej narzeczony opuści ją tydzień przed wielkim dniem. Zrozpaczona kobieta wraz z najlepszą przyjaciółką postanawia udać się na misję humanitarną do Peru. Tam los połączy ją z Paulem, którego życie także nie oszczędzało. Pewnego Bożego Narodzenia na jego dyżurze w szpitalu zmarły dwie osoby. To przykre zdarzenie miało dla niego tragiczne skutki. Jedno miejsce jednak jest w stanie nie tylko połączyć ludzi, ale też zmienić ich spojrzenie na świat.

Prawdę mówiąc mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tej książki. Z jednej strony doceniam pana Evansa za pomysł na całość i poruszone wątki. Misje humanitarne, sytuacja dzieci w Peru - bardzo się cieszę, że autor postanowił poświęcić tym tematom swój czas. Jeżeli dodać do tego opis plemion, dżungli czy zwiedzanych miejsc, to wyjdzie z tego całkiem przyjemny klimat, o którym bardzo miło się czyta. Cała książka wypełniona jest swego rodzaju ciepłem, łatwo można się przy niej odprężyć, nie narażając się na palpitacje serce. Ta historia jest naprawdę ciekawie napisana, tak aby czytelnik mógł łatwo wdrążyć się w opowieść i przy tym zrelaksować. Autor zaserwował nam też piękne przesłanie, które możemy zobaczyć na okładce - ,,najlepszym lekarstwem na złamane serce jest oddać je innym". Wierzcie mi, nabiera ono prawdziwego sensu dopiero, kiedy pozna się tę historię.

Z drugiej jednak strony jestem przerażona banalnością tej opowieści. Wiem, że opis nie sugeruje, nie wiadomo czego, ale na samym początku autor wspomina o motywach do napisania książki i już właśnie one pozostawiły mnie z nadzieją na nieco inną historię. Bliżej słońca jest jednak przewidywalne do bólu. A co gorsze, mam wrażenie, że w niektórych momentach można było napisać więcej i głębiej. Jak chociażby w temacie dzieci w Peru, któremu autor mógł poświęcić więcej miejsca. Tutaj każde wydarzenie szło, jak po maśle, a nawet jeżeli wypłynęły pewne przeciwności i tak było wiadomo, że skończą się dobrze. Sami bohaterowie byli strasznie... poprawni i nieco zbyt wyidealizowani. Sympatyczni, to fakt, ale też i mało zapadający w pamięci. Ich miłość, tak jak i sama akcja, była dla mnie zbyt prosta. Choć ubrana w piękne przesłanie, to jednak zbyt zwyczajna, zbyt banalna.

Bliżej słońca to z pewnością dobra książka na wakacje. Pozwalana na podróż z autorem do magicznego miejsca i pełen relaks w trakcie czytania. Ma piękne przesłanie i wypełniona jest promieniującym ciepłem. Choć posiada też wady, które uniemożliwiają zaliczenie jej do tych naprawdę dobrych powieści, to właśnie jej klimat sprawił, że będę ją miło wspominać. W przyszłości chętnie poznam inne książki Evansa, aby się przekonać, czy może one spodobają mi się bardziej. Decyzję, czy chcecie sięgnąć po Bliżej słońca pozostawiam Wam.

Moja ocena: 6/10

Richard Paul Evans, Bliżej słońca/The Sunflower, str. 315, wyd. Znak, 2013


Read more ...

Hopeless - Colleen Hoover

9.7.14


Są takie lektury, które na pierwszy rzut oka niepozorne, potem wstrząsają nami do głębi. O Hopeless było głośno już na długo przed premierą. Przyznaję, że właśnie ten szum popchnął mnie do sięgnięcia po książkę Colleen Hoover. Początkowo obawiałam się, że może fanów jest już zbyt wiele i ja nie dołączę do ich grona. Szybko jednak przekonałam się, że moje obawy są bezpodstawne.

New Adult spotykamy ostatnio na każdym kroku. Trudna przeszłość, wielka miłość - zbyt wiele do tłumaczenia tu nie ma. W Hopeless też mamy ten schemat. Dwójka nastolatków - Sky i Holder - ze złą reputacją. Kiedy się poznają, już wtedy kłopoty można wyczuć w powietrzu. Wspólnie spędzony czas sprawia, że coraz bardziej zbliżają się do siebie. Połączy ich wielka miłość, a odkryte fakty z przeszłości będą miały drastyczny wpływ na ich życie.

Ustalmy coś na początku. Hopeless to NIE JEST kolejny błahy romans. To też NIE JEST kolejne takie samo New Adult. Mamy tu wszystkie potrzebne cechy, które mogą zapowiadać przeciętną historię, ale już po kilku stronach czytelnik zdaje sobie sprawę, że wcale taką nie będzie. Całość niesie za sobą tak olbrzymie emocje, że aż nie można tego wyrazić słowami. Od pierwszej do ostatniej strony doświadczyłam gamy różnych przeżyć, od dobrych po złe. Byłam wielokrotnie wściekła na autorkę, że postanowiła przed bohaterami takie kłody, ale też wdzięczna, że postanowiła ominąć je w taki sposób. Zakochałam się w przedstawionym uczuciu, ale też serce mi się krajało, kiedy czytałam o bólu. Rozwiązując kwestię romansu, trzeba szczerze przyznać, że w przypadku Sky i Holdera to nie jest jakieś cukierkowe uczucie. Ich relacja jest delikatna, subtelna i na swój sposób magiczna, ale od cukierkowości dzieli ją olbrzymi ból, obok którego czytelnik nie może przejść obojętnie.

Podobał mi się pomysł z systematycznym powracaniem do przeszłości w snach. Choć przez to domyśliłam się bardzo szybko, co jest grane, to jednak fakt ten pozwolił mi inaczej spojrzeć na zachowanie bohaterów. Jestem pod olbrzymim wrażeniem całego konspektu książki, który sprawia, że jest to na naprawdę dobra lektura. Jestem też pod wrażeniem małych gestów, prostych czynności i codzienności. Bo czytało się o tym świetnie! Do tego język autorki, który wywołał całe to uwielbienie i gamę przeżyć. Colleen Hoover przedstawiła tę pozycję w naprawdę świetny sposób, zaczarowała tłumy, a w tym mnie.

Pokochałam też całym sercem bohaterów. Zacznijmy od Sky, którą podziwiam za odwagę i współczuję jej tego, co musiała przejść. Lubiłabym ją i bez tego. Za to, jaka była i po prostu, bo tak! Może to świadczyć o tym, że spełniła rolę sympatycznej bohaterki. Holder to chłopak w stylu tych, w których możemy się zakochać, na pierwszy rzut oka zbyt idealny, żeby okazał się prawdziwy. Był też jednak bardzo złożoną postacią. Trudno go było rozgryźć i wytłumaczyć sobie jego zachowanie. Później to wszystko nabrało sensu oczywiście. Pokochałam też innych. Choćby Six czy Breckina. Byli bohaterami w rodzaju tych, których po prostu trzeba lubić. Wszystkie postaci stworzone przez autorkę mają tu jedną, ważną cechę - emanują prawdziwością. I za to ich uwielbiam!

Nie chcę zdradzać o Hopeless już nic więcej, niż to zrobiłam wcześniej. To po prostu jedna z tych książek, które trzeba przeczytać samemu i przeżyć opowiadaną w nich historię, bo wszelkie spoilery mogą tylko popsuć radość z lektury. Ja jestem ogromnie szczęśliwa, że ją poznałam, bo dawno żadna książka nie poruszyła mnie aż tak bardzo. Dawno nie czytałam lektury, z której emocje wylewały się dosłownie z każdej strony, a ja przy tym przeskakiwałam od radości do smutku. Przeczytajcie! Choćby z ciekawości, o co cały ten szum. Przekonacie się, że Hopeless to pozycja niezwykła!

Moja ocena: 10/10

Colleen Hoover, Hopeless, str. 377, Otwarte/Moondrive, 2014

Read more ...

Zapowiedzi i nowości: Lipiec 2014

7.7.14



Autor: Monika Kowaleczko-Szumowska

Tytuł: Galop '44
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 30.07.2014






Mikołaj w przedziwny sposób trafia ze współczesnej Warszawy w sam wir dramatycznych wydarzeń powstania warszawskiego. Jego starszy brat Wojtek decyduje się na podróż, która zakończy się kilkadziesiąt lat wcześniej, aby wydostać Mikołaja z powrotem. W walczącej Warszawie chłopcy poznają na przemian smak zwycięstwa i gorycz porażki, dowiadują się, czym jest męstwo, prawdziwa przyjaźń i wielka miłość.


Wiecie pewnie, że uwielbiam podróże w czasie. Jeżeli dodać do tego trochę historii i całkiem dobrze zapowiadającą się fabułę, to wyjdzie książka, którą koniecznie będę musiała przeczytać. 

________________________________________________________________________________



Autor: Sara Shepard

Tytuł: Pretty Little Liars Skruszone
Seria: Pretty Little Liars #13
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 14.07.2014






Spencer, Aria, Emily i Hanna chcą ostatecznie rozprawić się z przeszłością. Aby położyć kres SMS-om z pogróżkami, zmieniają numery telefonów. Rozpoczynają także nowe śledztwo, usiłując zdemaskować tajemniczego prześladowcę. 
Determinacja dziewczyn jest godna podziwu. A. ma jednak zdjęcia, których ujawnienie może przysporzyć przyjaciółkom kolejnych kłopotów. Kto tym razem będzie rozdawał karty?
Książki z tej serii mnożą się na potęgę, ale jakiś cudem jeszcze mnie od nich nie odpycha. Na czytaniu utknęłam przy 6 tomie, ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się wrócić do tej serii. 
________________________________________________________________________________



Tytuł: Audrey Hepburn
Autor: Alexander Walker
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 22.04.2014






Piękna, pełna wdzięku, elegancka i eteryczna Audrey Hepburn była jedną z największych gwiazd filmowych swoich czasów. Niezapomniana, oscarowa rola w „Rzymskich wakacjach” oraz romantyczne kreacje w „Śniadaniu u Tiffany’ego” i obsypanym Oscarami „My Fair Lady” przyniosły jej światową sławę, jednak nie zapewniły szczęścia. W rozszerzonym, ostatecznym wydaniu biografii aktorki Alexander Walker ujawnił nowe, nieznane wcześniej fakty, dotyczące głęboko ukrywanych konfliktów w rodzinie gwiazdy i rodzinnych tajemnic, które nigdy nie miały wyjść na jaw. „Audrey Hepburn” to wierny, intymny portret niezwykłej kobiety, pięknej, pożądanej, nieustannie spragnionej miłości i niepotrafiącej jej odnaleźć.
Bardzo lubię Audrey i już dawno obiecałam sobie, że przeczytam jakąś jej biografię. Wydawnictwo Prószyński i S-ka wychodzi mi w tym miesiącu na przeciw. 
________________________________________________________________________________




Autor: Daisy Waugh
Tytuł: Na Hester Street topnieje śnieg
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 03.07.2014










Jest upalne lato roku 1929, w olśniewającej scenerii wzgórz Hollywood wielu właśnie realizuje swoje wielkie filmowe marzenia. 
Maximilian i Eleanor Beecham – aktorka i reżyser, oboje eleganccy, czarujący, wytworni – należą do śmietanki towarzyskiej „Fabryki Snów”. Pod pozorami wyrafinowania i luksusu skrywają jednak poważny kryzys małżeński oraz kłopoty finansowe spowodowane niepowodzeniem ich ostatnich filmów. Kiedy wierzyciele przejmują ich dom, Maksowi i Eleanor nie pozostaje nic innego, jak tylko rozstać się i rzucić w ramiona kochanków. Ostatnim, co ich łączy – a może dzieli? – jest skrywana od lat tajemnica.
Wtedy właśnie przychodzi list. Małżeństwo zostaje zaproszone na weekend do legendarnej posiadłości Hearst Castle, gdzie na hucznych przyjęciach spotykają się grube ryby hollywoodzkiego przemysłu filmowego. Eleanor i Max nie mogą zrezygnować z ostatniej szansy na ponowne zaistnienie w tym hermetycznym światku. Pełne plotek, przepychu, skandali i zepsucia przyjęcie jest kwintesencją złotej ery Hollywood. Beechamowie muszą podjąć decyzję, która zaważy na ich przyszłości.

Czy ten opis nie brzmi ciekawie? Albo ta okładka nie zachwyca? Ja jestem jak najbardziej zainteresowana tą książką, dlatego kiedyś chętnie bym ją przeczytała.
______________________________________________________________________________





Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: Zakochać się
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 02.07.2014









Losy Adama Basila i Christine Rose splatają się pewnej nocy, kiedy na dublińskim moście Christine powstrzymuje Adama przed popełnieniem samobójstwa. Zawierają szaloną umowę: Adam na zawsze zrezygnuje z samobójczych zamiarów, jeśli przed jego trzydziestymi piątymi urodzinami Christine zdoła go przekonać, że jednak warto żyć. Urodziny zbliżają się wielkimi krokami… Rozpoczyna się niezwykły wyścig z czasem, w którym główną nagrodą jest nie tylko życie, lecz także – a może przede wszystkim – miłość.

Nie czytałam PS Kocham Cię ani innych książek autorki. Chyba najwyższa pora to nadrobić. Ten tytuł zapowiada się całkiem nieźle.
________________________________________________________________________________

Na co Wy czekacie w tym miesiącu? Może któryś z wyżej wymienionych tytułów również i Was interesuje?


Read more ...

Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafón

6.7.14

O książce Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafóna słyszał niemal każdy. Powieść przez wielu uważana jest za arcydzieło i za coś, co trzeba znać. Dlatego właśnie, już prawie dwa lata temu, postanowiłam ją niezwłocznie przeczytać. Kupiłam ją i odstawiłam na półkę, na której stała sobie cierpliwie aż do niedawna.

Autor zabiera nas tu w podróż do malowniczej Barcelony z połowy XX-ego wieku. Dziesięcioletni Daniel Sempere pewnej nocy zostaje zaprowadzony przez ojca do tajemniczego miejsca, znanego jako Cmentarz Zapomnianych Książek, o którym wiedzą tylko przez nieliczni. To właśnie tam zgromadzone są wszystkie porzucone książki. Zgodnie ze zwyczajem chłopiec musi wybrać jedną powieść, aby ocalić ją od zapomnienia. Wybór pada na Cień wiatru Juliana Caraxa. Chłopiec jest pod olbrzymim wrażeniem dzieła. Z tego powodu stara się odnaleźć inne książki autora i dowiedzieć więcej o nim samym. Poszukiwania te przeobrażą się w wielką przygodę, w której Daniel weźmie udział.

Nie ukrywam, że byłam bardzo ciekawa, co też w tej książce jest takiego niezwykłego. Odkryłam, że na jej olbrzymi sukces składa się przede wszystkim fabuła. Autor stworzył powieść wielopoziomową, gdzie mnogość wątków zachwyca. Każda czynność jest na miejscu i każdą z nich śledzimy z najwyższą uwagą. To swego rodzaju książka w książce. Poszukiwania Daniela przyjmują różną postać. Chłopak nieraz musi się mierzyć z grozą sytuacji i niebezpieczeństwem, o czym czyta się z wypiekami na twarzy. Autor przygotował dla czytelników zagadkę, którą pragnie się odkryć wraz z bohaterami. Akcja płynie tu bardzo powoli i choć w innych przypadkach mogłoby to być minusem, tutaj wypada jak najbardziej korzystnie. Muszę przyznać, że mnie trochę to utrudniało czytanie. Musiałam robić sobie przerwy w poznawaniu tego dzieła, bo czułam, że na ten moment to już za wiele. To nie to, że książka mnie irytowała czy nudziła. Wciąż byłam pod wrażeniem, ale jednak coś uniemożliwiało mi połknięcie jej od razu za jednym zamachem.

Rzeczą, którą uwielbiam w powieści Zafóna, jest klimat, który autor wykreował. W jego dziele Barcelona to tak malownicze miejsce, że niemal wydaje się nierealne. Cmentarz Zapomnianych Książek z pewnością byłby rajem dla każdego czytelnika i aż serce się kraje, że istnieje tylko na stronach książki. Autor postarał się też o element grozy i romans. Całość wzbogacona jest urokliwymi fotografiami Fransesca Catala-Roca. Wszystko to w połączeniu z fabułą i wolną akcją tworzy coś niespotykanego nigdzie indziej. Nie da się tego opisać we właściwy sposób. Ten klimat trzeba poczuć na własnej skórze czytając tę historię, bo w innym wypadku będzie to wrażenie niepełne.

Nie brak tu też bohaterów, którzy zachwycają swą prawdziwością. Nie są pozbawieni wad, popełniają błędy, ale mają też cechy, które możemy podziwiać. Rozpoczynając od Daniela, który momentami strasznie irytował, poprzez genialnego Fermina, czarny charakter w osobie Fumero, aż do naszego tajemniczego Juliana Caraxa. Jednym słowem galeria osobowości, które zachwycają na każdej stronie. Wykreowanie ich nie byłoby możliwe bez bogatego języka pana Zafóna. Jestem pod olbrzymim wrażeniem jego zdolności. Jeżeli jeszcze nie czytaliście Cienia wiatru, wierzcie mi, jest on naprawdę świetnie napisany.

Książka Carlosa Ruiza Zafóna to pozycja na naprawdę wysokim poziomie. Zachwyca w wielu momentach, pozwala na przyjemność płynącą z lektury i przeniesienie się na chwilę do Barcelony z przeszłości. Z czystym sumieniem stwierdzam, że jej popularność jest jak najbardziej uzasadniona. Kiedyś z wielką chęcią sięgnę po inne książki tego autora, a Was, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, namawiam do zapoznania się z Cieniem wiatru! 

Moja ocena: 8/10

Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru/La Sombra del Viento, str. 512, Muza, 2005
Read more ...

Stosy: #4/2014

4.7.14

Czerwiec był całkiem dobrym miesiącem, nie tylko jeśli chodzi o liczbę przeczytanych książek, ale także pod względem książkowych zdobyczy. Choć jedno z moich noworocznych postanowień dotyczyło ograniczenia wizyt w bibliotece, to niestety w czerwcu nieco je nagięłam. Całość nabytków poniżej.




Hopeless Colleen Hoover to nieplanowany zakup, na który zdecydowałam się podczas nieplanowanej wizyty w Empiku. Była to jak najbardziej słuszna decyzja, bo książka okazała się świetna! Recenzja już niedługo. Dalej 19 razy Katherine Johna Greena. Nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego musiałam mieć tę książkę? Z Darem Julii  Tahereh Mafi była bardzo podobna sytuacja. Nie mogłam dłużej czekać na poznanie zakończenia tej cudownej serii. Dumę i uprzedzenie Jane Austen i Wielkiego Gatsby'ego F.Scotta Fitzgeralda zamówiłam przy okazji dwóch poprzednich. Od bardzo dawna chodziły za mną te książki, także mam nadzieję, że jeżeli mam już je na półce, to zabiorę się za nie znacznie szybciej. Charliego Stephena Chbosky'ego porwałam, kiedy tylko zobaczyłam, że stoi samotny na bibliotecznej półce. Czytałam o nim dość dobre opinie, także chętnie poznam książkę przed obejrzeniem filmu. Kolejna nieplanowana wizyta, tym razem w bibliotece, skończyła się zabraniem ze sobą Czasu Żniw Samanthy Shannon. Przecież nie mogłam wyjść bez takiego cudeńka, prawda? I w końcu Harry Potter i Zakon Feniksa J.K.Rowling, dość zniszczony egzemplarz wypożyczony z biblioteki. Już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę go czytać!

Czytaliście coś z wyżej przedstawionych tytułów? Jeżeli tak, to jak Wasze wrażenia?

Pozdrawiam!
Read more ...

19 razy Katherine - John Green

2.7.14

Obok Johna Greena nie da się dziś przejść obojętnie. Każdy go czyta, każdy się zachwyca, a ostatnia ekranizacja jeszcze tylko wzmocniła szał na tego autora. Jest to jednak uwielbienie w pełni uzasadnione, bowiem tak wspaniałymi, wciągającymi i pozostającymi w pamięci historiami naprawdę trzeba się zachwycać. Kiedy dowiedziałam się o planach na wydanie w Polsce kolejnej jego książki, cieszyłam się, co nie miara i zamówiłam ją już w dzień premiery. Choć o 19 razy Katherine słyszałam sprzeczne opinie, postanowiłam szybko ją przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie.

W książce tej poznajemy Colina - cudowne dziecko. Uczy się on szybciej niż koledzy, widzi związki tam, gdzie inni ich nie zauważają, a także potrafi ułożyć anagram niemal z każdego słowa. Ma też jeszcze jedną ważną dla naszej opowieści cechę - gustuje tylko w dziewczynach o imieniu Katherine. Miał ich już dziewiętnaście i każda go rzuciła. Ostatnie zerwanie było jednak inne. Złamało serce chłopaka, który za nic nie może się teraz pozbierać. Postanawia on wyruszyć razem z najlepszym przyjacielem Hassanem w podróż po Ameryce, aby odnaleźć swój brakujący kawałek. Co wyniknie z tej wycieczki?

Po przeczytaniu kilku książek Johna Greena można łatwo zauważyć pewien schemat: oryginalni i charyzmatyczni bohaterowie, pozornie typowe życie nastolatków, które jednak ma drugie dno, ciekawa akcja, która choć zmierza w wiadomym kierunku i tak nas później zaskakuje i oczywiście piękne przesłanie na koniec. Jest w nich rozmach, przygoda i morał, czyli trzy cechy dobrej opowieści, o których mówiła Colinowi jego przyjaciółka Lindsey. I w 19 razy Katherine ich nie zabrakło. Autor znów dostarczył nam swego charakterystycznego i jakże uwielbianego stylu. Niestety w tym przypadku będzie także ale. Pomysł na posiadanie dziewiętnastu dziewczyn o tym samym imieniu wydaje mi się nieco absurdalny, no ale dobrze, można się później doszukać w tym jakiegoś głębszego sensu. W opisie zapowiadana jest podróż po Ameryce, która niestety kończy się, nim jeszcze się zaczęła. Zacierałam łapki na ciekawą przygodę, a bohaterowie utknęli w małym, i wcale nie urokliwym miasteczku. Może się czepiam, ale przez to utknęła nieco sama akcja, która rozkręciła się dopiero pod koniec. I choć przykro mi, że to mówię, ale niestety niektóre momenty mnie wynudziły. Nie mogłam się jakoś w pełni wciągnąć w tę historię i utożsamiać z bohaterami, jak to robiłam przy poprzednich książkach autora. Zaczęłam to robić dopiero na koniec, co niestety było jak dla mnie trochę za późno.

Sprawę rekompensuje zakończenie i morał, który w przypadku Johna Greena chyba nie może zawieść. Tutaj można wyciągnąć ich kilka: sprawy, które mają dla nas znaczenie, określają nasze znaczenie w świecie; trzeba być sobą; nasza pamięć może zmienić wszystko i oczywiście wiele więcej. W obliczu przeczytanej opowieści wydają się one naprawdę wartościowe. Bo taki właśnie jest Green. Ukrywa ponadczasowe prawdy w prostych czynnościach, pozwala na samodzielne dochodzenie do nich i wpływa na nasze życie. Dlatego właśnie będę go zawsze uwielbiać i dlatego jestem w stanie wybaczyć mu momentami nudną akcję tej książki. Nie da się tu też nie dostrzec charakterystycznego stylu jego języka, który ja osobiście uwielbiam. Rzeczą dość ciekawą w 19 razy Katherine okazują się przypisy, z których możemy się dowiedzieć naprawdę wiele i oczywiście anagramy.

Bohaterowie są podobni do tych, z innych utworów Greena. Mamy chłopka, przeciętnego pod względem walorów fizycznych, ale wybijającego się w innych rzeczy. Colin jest cudownym dzieckiem, tworzy anagramy, uwielbia Katherine'y i przede wszystkim jest bardzo sympatyczną postacią. Mamy Hassana, który swoimi tekstami nie raz mnie rozbawił. Mamy dziewiętnaście dziewczyn o imieniu Katherine i w końcu jedną Lindsey. Dziewczynę złożoną, charyzmatyczną i wybijającą się na szarym tle. Może nie jest tak problemowa, jak inne bohaterki książek autora, ale z pewnością ma wiele do powiedzenia, jeżeli chodzi o głębszy sens tej historii. Może ślepo wychodzę z założenia, że te postacie będą ciekawe i intrygujące, ale dla mnie takie właśnie są.

Niestety nie zostałam porwana przez 19 razy Katherine tak, jak przez inne książki tego autora. Nie wbito mnie w fotel, nie zalałam się łzami, ani nie byłam rozbita przez kilka dni z powodu szokujących wydarzeń. Patrząc ogólnie, to dobra powieść. Ma swoje wady, ale też i zalety, które je rekompensują. Czytało się ją bardzo przyjemnie i z pewnością pozostanie w mojej pamięci. Niestety patrząc przez pryzmat innych książek Greena, ta okazuje się słabsza. Nie na tyle jednak, żebym przestała uważać tego autora za geniusza.

Moja ocena: 7/10

John Green, 19 razy Katherine/An Abundance of Katherines, str. 301, Bukowy Las, 2014
Read more ...

Konkurs urodzinowy!

1.7.14

Rok temu, przy okazji urodzinowego konkursu, napisałam, że postaram się, aby następny był szybciej, niż przy kolejnych urodzinach. Niestety tak się nie stało. Kilka dni temu minął drugi rok, od kiedy prowadzę Między stronami. Postanowiłam więc przygotować dla Was jakąś małą niespodziankę, w podziękowaniu, że jesteście ze mną przez ten czas. Konkurs będzie odbywał się na podobnych zasadach, co rok temu, tym razem jednak przygotowałam małe zadanie.

Regulamin:

1. Organizatorką konkursu jestem ja - Amelia Grey, autorka Między stronami.
2. Konkurs trwać będzie cały lipiec, czyli od dziś - 1.07 do 31.07 do 23:59.
3. Aby wziąć udział należy:

  • wyrazić chęć udziału (osoby anonimowe też mogą się zgłosić, wystarczy, że podpiszą się w jakiś rozpoznawalny sposób i spełnią warunki niżej)
  • odpowiedzieć na zadanie konkursowe
  • podać adres e-mail, abym mogła skontaktować się ze zwycięzcą
  • być obserwatorem bloga Między stronami

Można także, choć nie jest to obowiązkowe:

  • wstawić w widocznym miejscu banner konkursowy podlinkowany do tego posta (znajdziecie go na dole).
  • polubić fanpage bloga czy obserwować go w inny sposób (Google+, Bloglovin')


4. Nagrodę książkową/płytową czy inną, podobnie jak w roku ubiegłym, wybierze zwycięzca (do 50 zł).
5. Wyniki zostaną ogłoszone najpóźniej 4 dni po zakończeniu (tj. poniedziałek). Na zgłoszenie się zwycięzcy będę czekała do 3 dni. Jeżeli nikt się nie zgłosi (a tego raczej nie przewiduję;)) wybiorę nowego zwycięzcę.
6. Udział w konkursie mogą wziąć wszystkie osoby zamieszkałe na terenie Polski. Nie wysyłam książek za granicę.

Zadanie:
Długo się zastanawiałam nad zadaniem, które nie byłoby za trudne (w końcu mamy wakacje, nikt się nie chce przemęczać), a które przyniosłoby mi przy sprawdzaniu jakiś pożytek. Doszłam do wniosku, że jedną z rzeczy, którą uwielbiam w książkach (i myślę, że nie tylko ja) są cytaty. Dlatego proszę Was o podanie jednego z Waszych ulubionych cytatów. Myślę, że z uwagi na to, że takich złotych myśli jest nieskończenie wiele, nie będą się one powtarzały, ale jednak gdyby tak się stało, będzie panować zasada kto pierwszy, ten lepszy. :)

Banner:


Zapraszam serdecznie do udziału!!
 Już nie mogę się doczekać Waszych cytatowych propozycji!

Read more ...