W opinii mogą pojawiać się spojlery. Zazwyczaj staram się ich unikać, ale w tym wypadku jakoś nie mogłam się powstrzymać. Jeżeli więc nie czytaliście książki, omińcie akapit 3 i 4.
O Marze Dyer było głośno już na długo przed premierą. Wszyscy czekali z niecierpliwością, każdy chciał już ją mieć i w końcu przeczytać. Niektórzy postanowili czytać w oryginale, inni podjęli decyzję, aby zrobić sobie sprawdzian dla cierpliwości i potulnie czekać na ukazanie się jej w Polsce. I mnie cały ten szum nie ominął. Wiecie pewnie, że obok niektórych książek po prostu nie można przejść obojętnie. Właśnie taką pozycją była dla mnie Mara Dyer. Tajemnica.
Jeżeli jeszcze nie wiecie, o czym ona jest, chętnie w kilku zdaniach przybliżę Wam jej fabułę. Mara Dyer przeżyła tragiczne zawalenie się budynku, podczas którego zgineła grupka jej znajomymi, w tym najlepsza przyjaciółka. Dziewczyna zdaje się nie pamiętać nic z wypadku. Co bardziej niepokojące, widzi swoich zmarłych przyjaciół, ma też koszmary, które są urywkami tej tragicznej nocy. Do obłędu doprowadza ją też fakt, że gdy wyobraża sobie śmierć jakiejś osoba, ta osoba ginie właśnie w taki sposób. Co dzieje się z Marą i czy pewien przystojniak pomoże jej w rozwiązaniu problemów, dowiecie się zaglądając do środka.
Dawno nie miałam takiego problemu przy ocenie książki. W Marze Dyer znalazłam bowiem wiele wad, jak i też wiele zalet. Powiem Wam najpierw o tych pierwszych. Zacznijmy może od głównego męskiego bohatera. Na początku Noah zachowywał się jak ostatni narcyz, który aby połechtać swoje ego, musi zdobyć każdą dziewczynę w szkolę. Chyba właśnie to sprawiło, że uprzedziłam się do niego na całą resztę książki. Michelle Hodkin nie uniknęła niestety pewnych schematów, które były widoczne zwłaszcza przy okazji bohaterów. Z Noaha musiał wyjść oczywiście zraniony wrażliwiec. Choć to odbudowało jego wizerunek, to niestety moja sympatia do niego jakoś się nie pojawiła. Nie mogło też zabraknąć przyjaciela odludka, czy młodszego, zabawnego brata. Może jeszcze to by mnie tak nie raziło, gdyby nie fakt, że tak naprawdę wszyscy byli stworzeni bardzo po łebkach. Ze schematu niestety nie wyłoniła się żadna indywidualność. Wyjątkiem była Mara, ale o niej później.
Szczątkowe opisy rzuciły mi się też w oczy przy okazji niektórych wydarzeń. Zdarzało się, że były one potraktowane bardzo po macoszemu. Również i romans, który nawiązał się między bohaterami, średnio przypadł mi do gustu. Często przysłaniał ciekawszą akcję, a sam w sobie nie miał niestety nic, co by przyciągnęło moją uwagę. Bohaterowie, a zwłaszcza znielubiony Noah, wygłaszali wiele górnolotnych refleksji, które niestety na dłuższą metę nie były niczym więcej, jak pustymi frazesami. Najgorsze dla mnie było jednak zdarzenie, a właściwie zabieg zastosowany przez autorkę, który pojawił się na końcu. Naprawdę ciężko mi zaakceptować, że z halucynacji i wizji, o których czytało się naprawdę świetnie, stworzyła jakieś dary, magiczne moce, które mają wytłumaczyć wszystko.
Jeżeli mówimy o halucynacjach i wizjach, to były one chyba rzeczą, która najbardziej podobała mi się w książce. Pojawiło się kilka momentów, kiedy włosy stawały dęba. Autorka w tym aspekcie spisała się na medal. Stworzyła historię, która okropnie ciekawiła. Tajemnica była obecna już w pierwszym rozdziale. Co ja mówię, już w przedmowie. Dzięki temu książkę przeczytałam w rekordowym tempie, a od początku roku szkolnego czytanie nie idzie mi już tak szybko, jak w wakacje. Mroczny klimat jest tym, co charakteryzuję tę książkę i nie pozwala myśleć o czymkolwiek innym. Jak już wspomniałam, Mara wydała mi się bardzo sympatyczną postacią. O ile można ją nazwać sympatyczną z tak wielką ilością mroku w sobie. W każdym razie polubiłam ją. Tak po prostu. Muszę też zaznaczyć, że mimo ilości rzeczy, które mnie irytowały, książkę czytało mi się naprawdę świetnie. Nie było tak, że przez wady nie mogłam zatopić się w lekturze. Mogłam i pomimo błędów polubiłam tę historię i jestem ciekawa, co będzie dalej.
Po tych długich rozważaniach mogę stwierdzić, że czas poświęcony Marze Dyer nie był stracony. Były zgrzyty, które nie pozwolą o sobie tak łatwo zapomnieć, ale mimo wszystko nie przeszkadzały mi one w radości z lektury. Cieszę się, że ją w końcu poznałam. A teraz będę czekać wypełniona niecierpliwością na kolejną część.
Moja ocena: 6/10
Michelle Hodkin, Mara Dyer. Tajemnica/The Unbecoming of Mara Dyer, str.408, GW Foksal/YA!, Warszawa, 2014
Już tyle dobrego słyszałam na temat tej książki... mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją zdobyć :D
OdpowiedzUsuńU mnie na półce w kolejce czeka pierwsza część i jestem bardzo ciekawa tej serii ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Książka w moich klimatach i kiedyś poznam tę książkę.
OdpowiedzUsuńPrzed chwila czytałam opinię trzeciego tomu (oczywiście autorka czytała w oryginale)
Mnie Noah urzekł od początku, końcówka również. Może druga część całkowicie cię przekona ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby tak było i żebym nie musiała się już denerwować szczegółami. :)
UsuńOj, ta książka to chyba mój zawód roku. Przeczytałam ją parę miesięcy przed polską premierą, bo słyszałam o niej na tyle dużo, że zamówiłam ją sobie z Anglii. Zapowiadało się cudownie, pierwszy rozdział (tudzież prolog, nie pamiętam) utwierdził mnie w przekonaniu, że będzie to świetne YA z tajemniczym wątkiem, halucynacjami i ogólnie takim paranormalnym zamieszaniem. Autorka postanowiła zepchnąć to niestety na margines i rzucić nam kolejną, nic nie wnoszącą historię miłosną. A Mara? Kim ona jest? Rozumiem, że to właśnie ta zagwozdka, ale w tym momencie nie potrafię rzuć chociażby najprostszej cechy jej charakteru. Ugh, przeczytam kolejne część, bo nie lubię porzucać serii, ale myślałam, że będzie dużo lepiej. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, początek był po prostu genialny i tym bardziej szkoda, że po drodze gdzieś to uleciało. Gdyby chociaż ten romans się dobrze czytał, to może aż tak by mnie nie denerwowało, że na jego rzecz zniknęły gdzieś te halucynacje, a tak, niestety pojawiło się rozczarowanie... Mnie Mara akurat nie przeszkadzała za bardzo.;) Też bym chciała, żeby kolejne części podwyższyły poziom.
UsuńNawet pomimo tego, że książka ma wady jak i zalety, to sądzę, że muszę ją przeczytać w najbliższym czasie, ciekawe jak ja ją ocenię
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania i zapewne dziś skończę, ale muszę przyznać, że książka mnie nie porwała... O ile wątek paranormalny podoba mi się, tak rozwój uczucia między Marą a tym chłopcem niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńHm. Chyba nasze zdania w pewnym stopniu się pokrywają, choć ja chyba bardziej starałam się skupiać jednak na zaletach, a ignorować wady, bo cholernie długo wyczekiwałam na tą książkę i po prostu jakbym się zawiodła, to bym chyba tego psychicznie nie wytrzymała ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Co mogę powiedzieć, właściwie zgadzam się ze wszystkim - bohaterowie bardzo schematyczni no i szkoda, że autorka nie poszła w kierunku tej choroby psychicznej czy czegoś bardziej oryginalnego niż nadprzyrodzone moce. Z drugiej strony niesamowicie dobrze się czytało i nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńSama już nie wiem, co mam o tej pozycji myśleć. Jeszcze się z nią nie zapoznałam, ale widnieje na mojej liście 'do przeczytania'. Jedni mówią że arcydzieło, drudzy że tandeta a trzeci że średniawa. Ciekawość mnie niesamowicie zżera od środka. Muszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie: co bohater, to stereotyp rodem z powieści młodzieżowej (zwłaszcza Noah mnie irytował), w końcu się poddałam i nie doczytałam do końca, po następne części też raczej nie sięgnę, to nie moja bajka najwyraźniej. ;) Wolałabym więcej oniryzmu, stresu pourazowego itd. zamiast tego wątku miłosnego.
OdpowiedzUsuńMnie mimo wad się ją świetnie czytało, chociaż też bym wolała, żeby romans nie przysłaniał ciekawszych fragmentów.:)
UsuńPrzeczytałam i opinia już wkrótce na blogu - w sumie spodziewałam się większego "WOW!", ale źle nie było :)
OdpowiedzUsuńTeraz mam jeszcze większą ochotę na tę powieść :P Jednak dzięki Tobie wiem, że lepiej zachować zdrowy rozsądek i nie windować oczekiwań zbyt wysoko, aby ostatecznie się nie rozczarować :P
OdpowiedzUsuńI znowu seria. Mimo całkiem niezłych opinii chyba sobie podaruję. Przecież nie można czytać wszystkiego.
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka już na mojej półce więc pewnie niedługo ją przeczytam ; ) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnóstwo recenzji ostatnio na temat tej książki. Chętnie ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa już pisałam na forum, że Mara podbiła moje serce, a jak to mówią: miłość jest ślepa :D Tak więc nie będę sobie psuła tych wszystkich miłych wrażeń głębszymi rozważaniami. Chociaż muszę przyznać, że też chciałam więcej halucynacji i scen takich, jak ta po imprezie. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach będzie tego dużo, dużo więcej
OdpowiedzUsuńTy jesteś po prostu do biednego Noaha uprzedzona :D Ja go polubiłam, ale gdybym trafiła na takiego w rzeczywistości pewnie dostałby ode mnie kopa w tyłek :D
Mam nadzieję, że autorka pójdzie w tym kierunku zamiast ku darom i magii. :) Wiem, wiem. Chciałabym się do niego przekonać, ale wątpię, czy mi się uda. ;)
Usuń