Październik za nami. Przyznaję bez bicia, że ten miesiąc nie był dla mnie najlepszy. Nie tylko dlatego, że przeczytałam karygodnie mało książek, ale również pod względem obowiązków i ogólnego samopoczucia, które średnio mi dopisywało, a przełożyło się to właśnie na małą liczbę książek. Jesiennej depresji spodziewałam się co prawda dopiero w listopadzie, bo październikową pogodę bardzo lubię, no ale cóż. Teraz jednak poczułam w końcu motywację do działania, także obiecuję sobie i Wam, że listopad będzie lepszy.
Książki w październiku - 3
- Las Zębów i Rąk - Carrie Ryan
- Simon i dęby - Marianne Fredriksson
- Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz
Za najlepszą książkę bezkonkurencyjnie uznaję Simona i dęby. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tę historię. Na Lasie Zębów i Rąk niestety się zawiodłam, jednak za najgorszą książkę w tym miesiącu uznać jej nie mogę. W ramach szkolnej lektury przeczytałam także Pana Tadeusza i muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że mi się spodoba. Najlepsza szkolna lektura to może nie była, ale jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Mogliście także przeczytać opinię o Wielkim przewodniku po gramatyce angielskiej.
Wyzwania:
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - +8,5 cm
- Czytam fantastykę - 1
- Pod hasłem - 2
- Czekam na list z Hogwartu - 0
- Z listą BBC - 0
Jak widzicie, nie zaszalałam w tym miesiącu, ale koniec tego dobrego. Trzeba się wziąć do roboty, bo książki czekają. I to nie byle jakie książki. Plany na listopad są, a to najważniejsze. Pozostaje trzymać kciuki, żeby udało się je zrealizować.
Pozdrawiam,
A.