Ulubione książki z dzieciństwa

9.11.13


Jak zapewne mogliście zauważyć w blogosferze trwa Tydzień z literaturą dziecięcą i młodzieżową organizowany przez Mery z Gwiazdowego gościńca. Zainspirowana, postanowiłam wrócić do błogiego czasu dzieciństwa i wczesnych lat, w których mogłam zaliczać się już do młodzieży i przedstawić Wam lektury, które u mnie królowały. Oto i one:







Dzieciństwo żadnego dziecka nie może być prawdziwym dzieciństwem bez Astrid Lindgren. Dzieci z Bullerbyn były oczywiście moją szkolną lekturą. Pamiętam, jak czytałam z zapartym tchem i też chciałam mieć takie przygody, jak bohaterowie. Po skończeniu wypożyczyłam Braci Lwie Serce i mój zachwyt był jeszcze większy. Książkę tę poznałam w wieku dziesięciu czy jedenastu lat i była ona wtedy dla mnie pełna tajemniczości, smutku i ciepła za razem. Podejrzewam, że jeżeli przeczytałabym ją jeszcze raz w tej chwili, nadal by taka była. Kolejną szkolną lekturą, która poruszyła moje małe serce była Mała księżniczka. Czytałam ją z wypiekami na twarzy i odczuwam niemal osobiście wszystkie sukcesy i niepowodzenia Sary. Film z Shirley Temple, choć był dobry, to jednak nie przypadł mi już tak do gustu, jak wersja papierowa i było to moje pierwsze stwierdzenie, że książki są lepsze.


Drugą trójkę otwierają moje ukochane Muminki. Doskonały przykład, że Dobranocka może zmienić życie dziecka. Zawsze z ogromną chęcią zasiadałam przed telewizorem i oglądałam kolejne przygody rodziny Muminków. Przełożyło się to oczywiście na książki. Dalej mamy kolejną świetną lekturę - Tajemniczy ogród. Ci, którzy czytali z pewnością wiedzą o co chodzi. Książka to bardzo poruszająca i chwytająca za serce, więc jak tu jej nie wspominać w tak ciepły sposób? Przedostatnia już lektura to Ida sierpniowa. Małgorzatę Musierowicz zna chyba każdy. Tę książkę również musiałam przeczytać do szkoły i nie ukrywam, że bardzo mi się podobała. Wcześniej i później robiłam podejścia do twórczości pani Musierowicz i zawsze niemiłosiernie się męczyłam, ale ta jedna pozycja naprawdę przypadła mi do gustu. Chyba Jeżycjada w ogólnym ujęciu nie jest dla mnie.


Ostatnią pozycję przypomniała mi Marta. Wiedziałam, że o jakiejś książce zapomniałam, ale dalej się zastanawiam, jak mogłam pominąć właśnie Anię z Zielonego Wzgórza. Ania to po prostu Ania. Jest niezwykła pod każdym względem i zdobywa rzesze fanów. Przeczytałam tylko pierwszą część jej przygód, ale teraz czuję, że muszę nadrobić kolejne.

Przyznaję, że pisząc tego posta zebrało mi się na wspomnienia, za co dziękuję Mery. Wynikło z tego postanowienie, że muszę wrócić do tych moich ulubionych lektur. Szczególnie do ,,Braci Lwie Serce", ,,Małej księżniczki" i ,,Tajemniczego ogrodu". Dzieciństwo jednak to jeden z najpiękniejszych okresów w życiu...

A jakie są Wasze ulubione lektury z młodych lat? Chętnie je poznam!