Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo możemy polubić daną rzecz. Serial w tym przypadku. Myślimy, że będzie takim lekkim przerywnikiem, czymś na zabicie czasu, po czym uświadamiamy sobie, że z przerywnika w oczekiwaniu na faworytów stał się kolejnym ulubieńcem. Właśnie tak było ze mną i The 100 - produkcją na podstawie książki Kass Morgan.
Ostatnio nie oglądam wielu fantastycznych seriali. Stawiam na nieco bardziej realne i prawdopodobne pozycje. Dlatego do The 100 nie podchodziłam z wielką ochotą od samego początku. Kiedy jednak rozpocząwszy najdłuższe wakacje w moim życiu, szukałam czegoś nowego do pooglądania i zobaczyłam trailer tej produkcji, wiedziałam, że MUSZĘ ją poznać. Wojna nuklearna zniszczyła życie na ziemi. Niektórym jednak udało się przetrwać dzięki możliwości dalszej egzystencji na statku kosmicznym - Arce. Po 97 lata stu młodocianych przestępców zostaje wysłanych na ziemię, aby sprawdzić, czy jest zdatna do kolonizacji. Jak się można spodziewać, życie na ziemi, mimo że możliwe, nie będzie wcale proste, a sama Arka stanie przed wieloma problemami i masą trudnych decyzji. Zaciekawieni?

W tym wypadku akcja jest czymś za co uwielbiam ten serial najbardziej. Nawet nie spodziewałam się, że aż tak mnie wciągnie. Okropnie mnie korci, żeby opisać każdy najdrobniejszy szczegół i pokazać Wam, jak bardzo ta produkcja jest absorbująca, ale nie chcę psuć nikomu radości z oglądania. Wierzcie mi, kiedy już zaczniecie, nie będziecie mogli przestać. Bohaterowie w każdym odcinku stają przed życiowymi wyborami, muszą walczyć o przetrwanie, próbować uratować siebie i przyjaciół. A cena często jest bardzo wysoka. Choć brzmi to banalnie, w praktyce wcale takie nie jest. Wielokrotnie przychodzi moment, w którym zastanawiamy się, co my byśmy zrobili na ich miejscu, jak byśmy się zachowali...

W fabule można by znaleźć kilka niespójnych momentów. Skonstruowanie społeczności czy inne organizacyjne kwestie budzą pewne zastanowienie. Ale mimo, że zdajemy sobie sprawę, że wykreowanie świata mogło by być lepsze, to i tak zachwycamy się nim i jesteśmy w 100% zaangażowani we wszystko, co przygotowali twórcy. Sama tematyka życia w kosmosie była już poruszana wcześniej i odbiorcy podchodzą do niej raczej z dystansem. To przecież takie nierealna, prawda? I może nie znajdziemy w The 100 jakichś ważnych tematów albo życiowych problemów, ale to nie taki serial, w którym powinniśmy ich szukać. Tutaj należy dać się wciągnąć do fantastycznego świata, zapomnieć o szarej codzienności i przenieść się w kosmiczne przestrzenie.
Nie powiem, że The 100 to arcydzieło. Zarówno tematyka, wykonanie, jak i samo aktorstwo pozostawiają jednak trochę do życzenia, żeby tę produkcję można nazwać perełką. Ale mimo tych niedociągnięć serial wciąga, jak żaden inny. Absorbuje najmniejszą cząstkę uwagi, nie pozwala myśleć o niczym innym i sprawia, że magicznym sposobem zapominamy o wszystkich wadach i widzimy tylko zalety. I nie wiedzieć kiedy całe dwa dostępne sezony nagle stają się obejrzane, a my znów nie mamy nic do oglądania.

Moja ocena: 7/10
Znajdziecie mnie też na: