Każdy z nas chce, aby jego życie było dobre. Ale co to tak naprawdę znaczy? Czego właściwie oczekujemy od dobrego życia? Jedno słowa, a tak ciężko je zdefiniować. Określić jego drugie dno. Bo przecież życie może być dobrze, ale wcale nie tak idealnie. Jakby wciąż czegoś brakowało. Jakbyśmy zasługiwali na więcej.
W takiej sytuacji znaleźli się bohaterowie książki Anny Gavaldy. Życie Mathilde i Yanna nie było złe. Mimo to oboje czekali na okazję, aby złapać szczęście i uczynić swój los lepszym. Mathilde wiodła życie typowej 24 latki. Studiowała, pracowała, imprezowała. Wszystko toczyłoby się dalej, gdyby pewnego dnia nie zgubiła torebki z dużą ilością pieniędzy. Na szczęście znalazł się Pan Uczciwy, który postanowił ją zwrócić. Yann po skończeniu wzornictwa, pracuje w sklepie hi-tech i trwa we względnie udanym związku. Pewne spotkanie uświadomi mu jednak, że nie tak powinno wyglądać jego życie.
Nie wszystkie książki muszą nam się podobać. Ta na przykład w ogóle nie wpasowała się w moje gusta. Od początku do końca panował w niej jeden wielki chaos. Mieszanie sposobów narracji, odchodzenie od głównego tematu wypowiedzi, krótkie zdania, pytania retoryczne. Wszystko to potęgowało tylko ogólny mętlik. Również fakt, że są to dwie oddzielne historie, a nie jedna, rozbija nam nieco ogólny odbiór. Akcja w powieście toczy się niezwykle szybko. Autorka skupia się tylko na tym, co ważne z punktu widzenia bohaterów, a czasem, tak dla rozluźnienia, ciekawie byłoby poczytać o czymś innym, chociażby o mieście.
Same historie, o których opowiada Anna Gavalda, mnie nie porwały. Mathilde była niestety niezwykle irytującą bohaterką, a jej zachowanie momentami stawało się lekko niedorzeczne. Yann też wcale nie był lepszy. Za dużo w tym wszystkim było narzekania i jęczenia, jak dla mnie. Nie to jednak było najgorsze. Najgorsza była naiwność. Nie chodzi mi nawet o pokazanie, że jedna sytuacja może zmienić wszystko i naprawdę nas odmienić. To akurat stanowiło pozytywny aspekt tej historii i napawało pewnym optymizmem. Naiwność objawiała się w zachowaniu bohaterów, w takich prostych życiowych czynnościach, które wcale takie proste nie są.
W książce można znaleźć pewne pocieszenie, moment zastanowienia, która motywuje do zmian i daje nadzieję na lepsze życie. Sposób, w jaki podany jest on czytelnikowi, nie jest już tak dobry. Mnie niestety zabrakło w tej powieści pewnej przystępności, która umożliwiłaby mi szczere zaangażowanie się w lekturę. Oczekiwałam lekkiej i przyjemnej historii, a niestety ciągle mi coś w niej zgrzytało i uniemożliwiało odpoczynek przy lekturze. A może pióro Gavaldy zwyczajnie nie jest dla mnie...
Moja ocena: 4/10
Anna Gavalda, Lepsze życe/La Vie en mieux, str. 269, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2015
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego.
Jak dobrze, że jednak nie zdecydowałam się przeczytać tej książki. Coś czułam, że okaże się przereklamowana, niedopracowana, chaotyczna... A szkoda mi czasu na takie pozycje.
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńO rany. Lubię chaos, otaczam się nim, ale nie chaos w książce. To chyba najgorsze co może być, bo czytelnik się miesza, nie może zżyć z bohaterami i nie odczuwa praktycznie żadnych pozytywnych emocji. Dziękuję za ostrzeżenie! Będę unikać tego tytułu, bo szczerze wątpię, by był on odpowiedni dla mnie, zwłaszcza jeśli dodać do tego irytującą bohaterkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Swojego czasu czytałam książki Gavaldy. Zaczęło się od bezapelacyjnie świetnej pozycji "Po prostu razem". Tak mi się spodobała, że zaczęłam kupować kolejne jej książki. Pamiętam, że już żadna mnie tak nie zachwyciła a niektóre nawet rozczarowały. Posiadam jej kilka tytułów ale gdy tak na nie patrzę to nawet nie pamiętam jaką treść zawierają. A to nie świadczy dobrze o autorce.
OdpowiedzUsuńTo ja się jeszcze jednak zastanowię, póki co nie przewiduję jej w moich planach :)
OdpowiedzUsuń