Diabeł ubiera się u Prady - Lauren Weisberger

8.9.14

Diabeł ubiera się u Prady od bardzo dawna znajduje się całkiem wysoko na liście moich ulubionych filmów. Genialna Meryl Streep, niezwykła Anne Hathaway, całkiem fajna fabuła i tematy naokoło dziennikarskie. Jednym słowem pozycja w sam raz dla mnie. Dlatego więc już od jakiegoś czasu chciałam poznać również i książkę. Niestety jest to już drugi przypadek (patrz tutaj), kiedy obejrzawszy najpierw dobry film, książka potem mnie zawodzi.

Główną bohaterką jest tu Andrea Sachs, która właśnie skończyła studia i teraz chce się rozwijać, jako wpływowa dziennikarka. Najszybszą drogą do wymarzonej pracy jest dla niej roczna pozycja asystentki redaktor naczelnej Runway'a - słynnego modowego pisma. Jej szefowa okazuje się diabłem wcielonym i stawia przed nią zadania nie tyle niewykonalne, co po prostu niewyobrażalnie absurdalne. Marzenia jednak są dla Andrei na tyle ważne, aby znieść rok męki w tej niewdzięcznej pracy. 

Teraz wypadałoby napisać, co mi nie zagrało w przypadku tej książki. Tak naprawdę bardzo ciężko jest mi to określić. Może po prostu nie znalazłam energii znanej mi z filmu. Dowcipu i dobrze wykorzystanego potencjału. Ekranizację oglądałam już dawno, więc wielu rzeczy nie pamiętam. Mogę jednak szczerze powiedzieć, że bardzo mi się podobała. Książka dłużyła mi się okropnie. Wiele fragmentów niestety mnie nudziło. Diabeł ubiera się u Prady napisany jest nieodmiennie w jednej tonacji. Tak samo emocjonujące jest rozpoczęcie, rozwinięcie, punkt kulminacyjny, co i samo zakończenie. Do tego zakradła się monotonia i utarte schematy miłosne. Praca Andrei choć wyczerpująca, pasjonująca i pełna perypetii, sama w sobie mało mnie ciekawiła i nie sprawiała, że chciałabym czytać o niej dalej. Moja znajomość świata mody nie jest specjalnie szeroka, więc może dlatego nie złapałam bakcyla tej książki. Chociaż patrząc z drugiej strony, w tej rzeczy mogę utożsamiać się z główną bohaterką. Wiele ich nie było, bowiem Andrea bardzo często niemiłosiernie mnie irytowała. Podziwiam ją za tą jej upartość w dążeniu do celu, ale nie mogę powiedzieć, żeby jej zachowania były tymi, które w jakiś sposób popieram czy toleruję. Inni bohaterowie, choć niby w jakiś sposób się odznaczali, tak naprawdę nie przedstawili nic, czego wcześniej gdzieś już bym nie widziała. 

Diabeł ubiera się u Prady bardzo mnie rozczarował. Spodziewałam się przyjemnego spotkania i urzekającej historii, którą znam z filmu, a niestety otrzymałam nudną i dłużącą się lekturę. Autorka nie potrafiła mnie zaciekawić, czy sprawić, żebym zżyła się z bohaterami i miała ochotę na inne jej książki. Diabła z pewnością nie będę miło wspominać. Jedynym plusem jest to, że nabrałam wielkiej ochoty, aby przypomnieć sobie film. Osobiście nie polecam książki! Jeżeli widzieliście ekranizację, wiedzcie, że jest ona wystarczająca, aby być zaznajomionym z historią Andrei Sachs. Jeżeli nie, odsyłam do niej.

Moja ocena: 3/10


Lauren Weisberger, Diabeł ubiera się u Prady/The Devil wears Prada, str. 448, Albatros, Warszawa, 2006

10 komentarzy:

  1. Nie zrobiłam tego błędu. Prawie zawsze staram się najpierw przeczytać książkę. Tak było i w tym przypadku. Książkę mogę ocenić jako przeciętną. Film mnie powalił :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda. Też bardzo lubię film i właśnie całkiem niedawno dowiedziałam się, że jest też książka. Jakoś mi to umknęło. Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale teraz po Twojej recenzji zmieniło się to. Nie chcę zepsuć sobie dobrego filmu.
    Pozdrawiam ;)
    lustrzananadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Film oglądałam, ale książka nigdy mnie nie kusiła :) Chyba dobrze - bo skoro Cię rozczarowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać, to kolejny przypadek, gdy film okazuje się lepszy od książki, już tak kiedyś miałam niestety z Jesienną miłością. Lecz postaram się sięgnąć po diabła ubierającego się u Prady, bo jestem ciekawa czy naprawdę jest aż tak zła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam tylko fajny film.. Szkoda, że książka nie zachwyca ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja póki co znam jedynie film... i chyba tak zostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie ta książka też rozczarowała...

    OdpowiedzUsuń
  8. Film był całkiem przyjemny :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj. Historii nie znam zarówno ksiązkowej i filmowej i po twojej recenzji wiem, że tej ksiązkowej już nigdy nie poznam bo naprawdę... mam dość książek, które nie wzbudzają emocji i są monotonne. Zwłaszcza teraz, gdy na nic nie mam czasu, a od tych nielicznych książek, po które sięgam, wymagam szybkiej akcji i wielu uczuć. :)
    Za to do filmu niesamowicie mnie zachęciłaś. :) Przez całą recenzję przebijała się twoja sympatia do tej produkcji, a gdy wspomniałaś jeszcze o Anne Hathaway, którą uwielbiam... koniecznie muszę obejrzeć!
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  10. Też uwielbiam Meryl. ;) A film należy do moich ulubionych. Świetnie odstresowuje, ale też sam w sobie jest bardzo dobry:)

    OdpowiedzUsuń