Ludzie od wieków boją się śmierci. Przedstawia się ona jako coś nieuniknionego i ostatecznego. Często przez to żyjemy z wyrzutami sumienia i żałujemy błędów, które popełniliśmy. Fakt, że jedna niefortunna decyzja może zmienić całe nasze życie, paraliżuje i pozostawia ze świadomością niespełnienia. Pewnie każdy z nas zadał sobie kiedyś pytanie, jakby to było przeżyć swoje życie od nowa, tym razem we właściwy sposób. Odpowiedź przedstawiła nam Kate Atkinson w swojej książce Jej wszystkie życia.
Zimą 1910 roku, podczas burzy śnieżniej na świat przychodzi mała dziewczynka i niemal od razu umiera. Nie odchodzi jednak z tego świata. Rodzi się ponownie i ma szanse na piękne życie. Ursula Todd właśnie tym różni się od innych ludzi. Dano jej szansę, której innym niestety zabrakło. Nie tylko jedną szansę. Kobieta bowiem ma możliwość wielokrotnego przebywania na ziemi po swoich śmierciach. Za każdym razem, gdy umiera, rodzi się ponownie, aby móc uniknąć pewnych błędów i zrobić, co właściwe.
Nie da się ukryć, że pomysł na książkę jest naprawdę intrygujący. Choć motyw ponownego życia był już poruszany, to pani Atkinson w jakiś sposób udało się zainteresować czytelników. Wprowadziła świetny klimat z pierwszej połowy dwudziestego wieku i magiczny zimowy krajobraz, który sprawia, że aż chce się czytać. Pod tym względem książka spełniła moje oczekiwania. Poznawaniu tej lektury z pewnością towarzyszyła przyjemna atmosfera. Liczyłam jednak, że sama kwestia ponownych narodzin będzie w jakiś sposób wyjaśniona i głębiej opisana. Niestety nie doczekałam się tego. Co więcej, ciągłe śmierci wprowadzały niemały zamęt, tak, że przez pierwsze rozdziały średnio orientowałam się, co się dzieje i dlaczego autorka opisuje znów to samo wydarzenie, tylko na inny sposób.
Należy pochwalić przekaz zawarty w tej powieści. Czytając o niektórych błędach czy niepowodzeniach Ursuli wielokrotnie krajało się serce. Właśnie możliwość przeżywania swego życia od nowa sprawia, że w dziewczyna może je naprawić, a my wyciągamy wnioski i w pewien sposób się uczymy. Pojawia się jednak pewniej problem - długość książki. Podczas gdy na początku historia wielokrotnych egzystencji Ursuli bardzo mnie ciekawiła i czytałam o niej z najwyższą przyjemnością, to potem pozostało tylko znużenie. Kolejne życia i następujące po nich śmierci nie były już takie wciągające. Do tego trzecioosobowy narrator. Może gdybyśmy mieli okazję poznawać tę historię opowiedzianą z punktu widzenia Ursuli byłoby lepiej, bardziej osobiście. I naprawdę żałuję, że to powiem, ale czuję niedosyt. Często niesamowicie się nudziłam i męczyłam z kolejnymi rozdziałami. Bardzo ciężko jest mi scharakteryzować i ocenić bohaterów. Byli ukazani w naprawdę dokładny i dopracowany sposób. Ich charaktery również przedstawiono z najwyższą starannością. Z drugiej jednak strony, tak naprawdę żaden z nich nie wywarł na mnie szczególnie wielkiego wrażenia. Nie czułam się poruszona, czy chociażby bardziej zainteresowana którymkolwiek z nich.
Książka Jej wszystkie życia pozostawiła mnie z uczuciem niedosytu i swego rodzaju rozczarowania. Widać pracę włożoną przez autorkę, chociażby poprzez tło historyczne, dopracowanych bohaterów czy bogaty język. Mimo to całość okazała się dla mnie za "sztywna". Trochę się wynudziłam, nie zżyłam się też z tymi świetnie wykreowanymi bohaterami, ani nie doświadczyłam jakichś głębszych emocji podczas czytania. Właśnie te rozbieżności sprawiają, że nie potrafię jednoznacznie zachęcić Was do tej powieści czy jej odradzić. Decyzja, czy po nią sięgniecie, należy do Was!
Moja ocena: 6/10
Kate Atkinson, Jej wszystkie życia/Life After Life, str. 563, Czarna Owca, Warszawa, 2014
No zapowiada się na prawdę dość ciekawie. :) Może kiedyś przeczytam tą pozycję. Ocena też nie jest niska. :)
OdpowiedzUsuńhmmm myślę, że po nią sięgnę i przekonam się osobiście czy mi przypadnie do gustu :))
OdpowiedzUsuńJestem właśnie w trakcie czytania powieści. I nie wiem na razie, co o niej myśleć. Niestety utknęłam na 350 stronie i nie mogę ruszyć. Jak skończę lekturę wpadnę przeczytać recenzję :)
OdpowiedzUsuńCzekam więc na Twoją opinię!:)
UsuńMoja opinia niewiele rożni się od Twojej. Niby wszystko dobrze, a jednak nie było tego czegoś, co sprawia, że zakochujemy się w danej powieści. Rzeczywiście po połowie opowieść robi się lekko nudna i męcząca. Kiedy zrobiłam sobie przerwę na inną powieść, a potem wróciłam do "Jej wszystkie życia" nie wiedziałam co się dzieje.
UsuńDotychczas czytałam same wychwalające pod niebosa opinie. Nie lubię, jak to ujęłaś, sztywnych książek - nawet jeżeli każdy element, a zwłaszcza tło historyczne, są świetne, to jeżeli brakuje tego czegoś, nie ma co sobie zawracać tą książką głowy. Zwłaszcza że jest z niej niezła cegiełka, więc podejrzewam, że trochę bym się pomęczyła z przeczytaniem jej.
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, poczekam również na inne recenzję innych ludzi, zanim się na nią zdecyduje :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu mam ją na moim 'must read', i już jestem ciekawa, czy mi się spodoba. Jednak twoja opinia o nużącej końcówce... no, zobaczymy. Oby nie było aż tak źle.
OdpowiedzUsuńTematyka intrygująca, ale skoro mimo tego, o czym książka mówi, czyta się ją bezrefleksyjnie i bez emocji to nie wiem czy jest warta uwagi.. A spodziewałam się czegoś naprawdę niesamowitego po tej książce!
OdpowiedzUsuńz początku chciałam sięgnąć po tą książkę, gdyż sama historia wydaje się być ciekawa. Jednak na razie dam sobie z nią spokój. Kiedyś pewnie i tak po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńJa najpewniej sięgnę, bo poprzednia przeczytana przeze mnie powieść Atkinson diabelnie mi się podobała :) Zaufam swojemu instynktowi, a czuję, że to naprawdę coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji przeczytać nic tej autorki, ale o książce słyszałam i planuję się z nią kiedyś zapoznać.
OdpowiedzUsuńSłyszałam różne rzeczy na jej temat i tak czy siak, intryguje mnie koncepcja książki. Może sięgnę, może nie... Szczególnie zniechęca mnie ten niedosyt.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam na nią chętkę.
OdpowiedzUsuńZamierzam sięgnąć, ale mam nadzieję, że moje wrażenia będą trochę pozytywniejsze :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam i w pewnym momencie pomyślałam sobie: no, to już chyba za dużo tych zgonów, dajcie coś nowego. ;) Pomysł rzeczywiście intrygujący (no i ta ilość stron - miałam nadzieję, że na dobre utonę w świecie wykreowanym przez autorkę), od razu chwyciłam tę powieść w bibliotece i popędziłam do domu, żeby czytać. Ale trochę się zawiodłam, tj. coś nie zaskoczyło. Niestety.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że chyba byłam zainteresowana tą książką :) Autorka poruszyła bardzo ciekawy temat
OdpowiedzUsuńOcena 6/10 i ten zamęt, dezorientacja troszkę mnie zdziwiły, ale i tak dalej mam ochotę na tę lekturę :) Przekonam się sama :)
OdpowiedzUsuńA mnie mimo wszystko historia strasznie interesuje i muszę przyznać, że z niecierpliwością wyczekuję dnia, kiedy W KOŃCU uda mi się tą książeczkę kupić. ;) Ciekawa jestem tylko, czy doczekam się tego dnia jeszcze w tym roku kalendarzowym...
OdpowiedzUsuńTrochę mnie, już teraz, po twoich słowach, denerwuje to znużenie i fakt, że to odradzanie się na nowo i na nowo nie było opisane jakoś szczegółowo, ale mimo wszystko... Ten zimowy, magiczny klimat...
Pozdrawiam!
Sherry
Pomysł bardzo mi się podoba. Jednak zniechęciło mnie to do niej , gdzie napisałaś że cię znudziła. Preferuję książki które chociaż małymi cząstkami zaskakują lub zachwycają, przy tym mam ochotę na więcej. Te plusy i minusy są trochę zrównoważone, więc jeszcze zastanowię się nad jej przeczytaniem. :)
OdpowiedzUsuńMam takie samo odczucie po przeczytaniu. Wszyscy wkolo same ochy i achy wiec ciesze sie ze komus oprocz mnie sie tez nie za bardzo podobala.
OdpowiedzUsuń