Autor: Philippa Gregory
Tytuł: Uwieziona królowa
Liczba stron: 403
Wydawnictwo: Książnica
Moja ocena: 9/10, 5+/6
Philippa Gregory od dłuższego już czasu podbija serca czytelników powieściami historycznymi. Uwodzi charakterystycznym stylem i przyciąga do siebie nawet wielkich przeciwników tego typu literatury. Jej wieloletni dorobek wywołuje przeogromny szacunek i podziw. Od dawna byłam naprawdę ciekawa jej twórczości, więc gdy tylko w moje ręce trafiła Uwieziona królowa od razy zasiadłam do lektury.
Przedstawione mamy tu losy Marii Stuart. Burzliwe życie zapewniło jej popularność, romantyczne usposobienie, odwaga i tragiczna śmierć - uwielbienie ludzi. Miała być największą królową świata, jako ta, której należy się tron Francji, Szkocji i Anglii, a dziewiętnaście lat swojego życia spędziła w niewoli, gdzie w końcu została skazana na śmierć za spiskowanie przeciw królowej Elżbiecie. Choć miała trzech mężów, nie zaznała szczęścia w miłości, a jej życie usłane było trudami, z którymi w każdym momencie musiała się mierzyć, ukrywając swą prawdziwą osobowość. W Uwięzionej królowej autorka skupia się na jej losach w trakcie niewoli. Przedstawia nam wszystkie spiski, w jakie była zaangażowana i przemianę, jaką musiała odbyć. Wszystko to na tle szesnastowiecznej Anglii i przemian w niej zachodzących. Anglii za rządów Elżbiety, której zaufanym doradcą był William Cecil -mężczyzna mający własną wizję tego kraju, siejący postrach i terror.
Philippa Gregory bardzo sprawnie łączy wydarzenia historyczne i fikcję literacką. Tak sprawnie, że niewprawione oko (moje) nie widzi tej granicy i wszystko postrzega, jako najszczerszą prawdę. Autentyczność wydarzeń sprawia, że wszystko odbieramy dwa razy mocniej, wczuwamy się bardziej, bo wiemy, że to nie świat stworzony przez autorkę, ale prawdziwe wydarzenia. Pisarka nie miała tu zbyt dużego pola do popisu dla wyobraźni, dlatego postanowiła zachwycić nas językiem i stylem. Wywołały one we mnie uczucie, jakiego dawno nie doświadczyłam, czytając książkę. Wiedziałam, jak cała sprawa się zakończy, bo z książkami historycznymi tak właśnie jest - nie sposób uniknąć spojlerów- a i tak, całym sercem kibicowałam Marii i chciałam, żeby wszystko zakończyło się inaczej. Tyle było okazji, tyle forteli do wykorzystania, że po cichu oczekiwałam, że autorka odejdzie od historycznej prawdy i da się ponieść fantazji. Nie stało się tak niestety, a ja pozostałam niepocieszona. Jako, że samemu uwięzieniu Marii Stuart w Anglii nie poświęcane jest wiele czasu na lekcjach historii, książka może stanowić swego rodzaju pomoc w przyswajaniu wiedzy. Mnie przypomniała, jak bardzo lubię ten przedmiot i że nie jest on tylko przykrym obowiązkiem nauki do klasówki.
Autorka postawiła na narrację z trzech różnych punktów widzenia - Marii Stuart, George'a Talbota i Bess z Hardwick. Każde z nich przedstawia nam inne spojrzenie na daną sprawę, każde inaczej odnosi się do Marii, Elżbiety, czy samej sytuacji w Anglii. Maria kreowana jest na kobietę odważną, umiejącą o siebie zadbać, spiskującą, ale z drugiej strony romantyczną i wymagającą opieki. Jedni ją nienawidzili, drudzy kochali, co widzimy na przykładzie George'a i Bess. George to mężczyzna, dla którego honor jest najważniejszy. Był w stanie stracić wszystko, łącznie z dziedzictwem, ale swoich zasad wyrzec się po prostu nie mógł. Od czasu, kiedy przyjął królową Szkotów pod swój dom towarzyszyło mu rozdarcie pomiędzy wiernością Elżbiecie, a rodzącym się uczuciem do Marii. Polubiłam go właśnie za te cechy. Jego żona Bess, była swego rodzaju przeciwieństwem męża. Kobieta biznesu, dla której małżeństwo jest tylko awansem społecznym, uważająca, że kolekcjonowanie wszelkich dóbr należy stawiać ponad wszytko - tak można w skrócie przedstawić jej opis. Prawdę mówiąc rozumiałam jej lęki i niepewności. Która kobieta nie czułaby ich, gdyby pod własnym dachem mąż zakochiwał się w innej? To raczej nie usprawiedliwia całokształtu jej osoby, ale sprawia jednak, że nie możemy jej potępić w ostatecznym rozrachunku.
Uwięziona królowa to szósta część cyklu Tudorowskiego. Obawiałam się, że wprowadzi mi to do czytania pewien zamęt. W końcu w poprzednich pięciu tomach, coś musiało się dziać. Nie lubię zaczynać czytania serii od środka, bo uczucie, kiedy nie wiadomo, co się dzieje, jest bardzo nurtujące. Tutaj jednak nie doświadczyłam go w ogóle. Może i jakieś odnośniki do poprzednich tomów były, ale naprawdę niezauważalne, także jeżeli ciekawi Was Uwięziona królowa, a macie ten sam problem, co ja, możecie być spokojni.
Długo można się zastanawiać, co jest takiego w tej książce. Nie wiem, czy po wielogodzinnych rozmyślaniach znaleźlibyśmy właściwą odpowiedź. Każdy znajdzie tu coś innego, coś co go zachwyci i pozostanie w jego pamięci. Mistrzowski styl i opisy, które przenoszą nas w inny świat, klimat, który towarzyszy nam od początku do końca, a przede wszystkim autentyczność wydarzeń, to rzeczy, które zapamiętam ja. Żałuję jedynie, że nie poznałam tej autorki wcześniej, bo ominęło mnie naprawdę wiele. Postanawiam jednak nadrobić te haniebne zaległości i poznać cykl Tudorowski bliżej. Tym, którzy jak ja do niedawna, nie znają jeszcze Philppy Gregory i jej dzieł, zachęcam do szybkiego sięgnięcia po nie. Nie będziecie żałować!!
Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi Sztukater.pl!