Kim jesteś, Sky? - Joss Stirling

2.6.13



Autor: Joss Stirling
Tytuł: Kim jesteś, Sky?
Wydawnictwo: Akapit Press
Liczba stron: 381
Moja ocena: 5/10, 3/6












Całe życie czujesz, że nie jesteś taka, jak inni. Mimo usilnych prób, wciąż masz wrażenie, że coś w Tobie jest nie tak, jak powinno. Problemy z asymilacją w społeczeństwie towarzyszyły Ci od zawsze, no ale to przecież zwykła nieśmiałość, spowodowana problemami z przeszłości. A co, gdyby to nie tylko nieśmiałość za tym stała? Gdyby istniał inny, niezbyt powszechny sposób wytłumaczenia takiego stanu rzeczy?

Sky w dzieciństwie przeżyła szok, została w niewyjaśnionych okolicznościach porzucona przez rodziców. Tułała się od jednego domu do drugiego, a rodzice zastępczy nie mogli zrozumieć, dlaczego jest tak zamknięta w sobie, że nic nie mówi. Pewnie tułałaby się nadal, gdyby nie trafiła do Simona i Sally - artystów, którzy pokochali ją, jak własne dziecko i dali jej czas na otworzenie się. Wszystko układało się dobrze, do momentu kiedy małżeństwo dostało propozycję pracy w Stanach. Po przeprowadzce w życiu Sky zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Pewien chłopak - niebezpieczny szkolny przystojniak Zed - zdaje się nią zainteresowany. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że chłopak twierdzi, że jest niejakim sawantem, a zarazem jej przeznaczonym. Co z tego wyniknie? Jakie fakty ze swojej przeszłości pozna Sky? Czy dziewczyna odnajdzie miłość?

Taką właśnie historię funduje nam Joss Stirling. Jak sama wzmianka na końcu książki nas informuje, autorka mieszka w Oxfordzie i od zawsze fascynował ją pomysł, że życie jest czymś więcej niż tym, co widzimy. W czasie zbierania materiałów do ,,Kim jesteś, Sky?" podróżowała śladami swoich bohaterów. Po przeczytaniu opisu na okładce średnio wiedziałam, co dostanę sięgając po książkę. Pomyślałam jednak, że pewnie będzie to coś lekkiego, dobrego na nudę i odstresowanie się. Czy faktycznie tak było?

Z jednej strony jak najbardziej tak, bo dostałam książkę, która umiliła mi czas. Nie odstresowałam się jednak całkowicie, bo pewne rzeczy w niej zawarte mi na to nie pozwalały. Była to swego rodzaju przeplatanka pomiędzy okresami irytacji i morderczych zapędów a miłymi chwilami odstresowania. Pierwszą i chyba największą rzeczą wpływającą na zszarganie moich nerwów, były liczne podobieństwa do innych książek. Najpierw uwielbiany przez wszystkich ,,Zmierzch", który dało się zauważyć, choćby w samym urządzeniu fabuły - nowa dziewczyna w szkole, niebezpieczny przystojniak, tajemnica. Brzmi podobnie? Ale to dopiero początek. Potem idą ,,Piękne istoty" i umiejętność rozmowy w myślach. A wielką miłość + super ciacho, znajdziemy wszędzie, gdzie tylko się obrócimy. Mimo to, później w fabule dało się zauważyć pewne zmiany, także książka w miarę mnie zaciekawiła. Coś zaczęło się dziać i było to na tyle ciekawe, że mnie wciągnęło. Autorka odeszła od utartych schematów i za to jej chwała! Sama książka nie jest napisana źle. Nie stoi też na jakiś wysokim poziomie literackim, ale źle nie jest. Gdyby nie zachowanie bohaterów, o którym za chwilę czytało by się naprawdę bardzo dobrze.

Rzeczą niewątpliwie inną, która mogłaby podnieść poziom książki są sawanci. Osobiście nigdy się nie spotkałam (w literaturze oczywiście) z tego rodzaju istotami. Mogło być fajnie, ale autorka pozostawiła ich samym sobie. Nic, żadnej historii ich powstania, wytłumaczenia bytu czy wyjaśnienia zdolności. Po prostu są, rzecz absolutnie normalna (nie dla zwykłych ludzi oczywiście, oni pozostają nadal zieloni). Temat mógłby być ciekawy, ale pozostał niewykorzystany niestety.

W naszych kochanych bohaterów autorka włożyła pracę i to widać. Przyznaje, byli szablonowi i nie wnieśli nic nowego w mój sposób postrzegania świata, ale mimo to widać włożoną pracę. Wraz z upływem akcji zmienili się nieco i już aż tak szablonowi nie byli. Sky na przykład poznała fakty ze swojej przeszłości, które były dość niespotykane i zdecydowanie wpłynęły na to, że zaczęłam ją postrzegać inaczej. Irytowała mnie, to prawda, ale miała w sobie coś takiego, co sprawiło, że mogę jej to wybaczyć. Nie mogę zrobić tego w stosunku do Zeda, który kompletnie nie przypadł mi do gustu. Najpierw niebezpieczny, a od momentu, kiedy spotkał Sky aniołek. Mówcie, co chcecie, ale mnie nie przekonuje ta jego zmiana. Sama miłość między nimi była dla mnie naciągana, jak się patrzy. Gdyby nie rzecz która się zwie przeznaczenie bohaterowie już by się tak nie kochali, czyż nie? Zed nie zwróciłby na Sky uwagi i byłoby po sprawie, troszkę wiec tego nie kupuję. Najbardziej chyba polubiłam zakręconą Tinę, ale niestety było jej za mało, jak dla mnie.

Okładka średnio przekonuje. Splecione cierniem serce, może i ma symbolizować trudną, ale wieczną miłość, ale dla mnie to wszystko jest za skromne. Jeszcze bardziej razi mnie napis ,,bestseller nastolatek". Zawsze, gdy czytam coś takiego mam wrażenie, że to książka dla 12-13 latek (nie obrażając nikogo naturalnie), a ja dla siebie tu niczego nie znajdę - tym razem trochę znalazłam na szczęście.

,,Kim jesteś, Sky?" to lekka historia, idealna na zafundowanie mózgowi oderwania od ciężkiej pracy i wielkich emocji. Nie pozbawiona jest błędów czy podobieństwa do innych utworów, ale mimo to autorka dodała trochę oryginalności, co sprawiło, że książkę czytało się dość dobrze. Zakończenie nie rozwiązuje wszystkich kwestii, dlatego(o zgrozo!), gdyby była kolejna część to pewnie bym po nią sięgnęła. Miło by było znowu wrócić do śnieżnego miasteczka i roztrzepanych braci Benedict. Nie będę jej Wam jakoś specjalnie gorąco polecać, ale odradzać też nie będę. Wybór należy do Was.

Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi sztukater.pl !

12 komentarzy:

  1. Przeczytałabym sobie, ale na razie muszę ogarnąć mój stosik. :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam w planach tej książki i po twojej recenzji też jej raczej nie przeczytam. Mam tak samo, że, gdy widzę "bestseller dla nastolatek", myślę o 12-13 letnich dziewczynkach. Gdybym czytała o tej książce trzy albo cztery lata temu pewnie bym ją przeczytała, ale teraz nic mnie nie przekona. Do tego słabo rozwinięty wątek sawanatów też mnie nie przekonuje, bo po co tworzyć coś nowego, skoro się o tym nie mówi? ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm...tym razem chyba podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie własnie okładka najbardziej przekonuje! :-)
    Fabuła raczej nie w moim guście, ale już dla samej okładki mogłabym mieć tę książkę u siebie na półce!

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka mnie nie przekonuje. Może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli to jednak fantastyka ? :D A ja myślałam, że obyczajówka. W sumie to dobrze, że tak myślałam, bo z tego powodu jej nie kupiłam :D Teraz się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Recenzja dodana do wyzwania,
    pozdrawiam
    Miłośniczka Książek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam wielką ochotę na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ksiązka się zapowiada super masz też bardzo fajnego bloga będe wpadac

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam i muszę przyznać, że to przyjemna lektura. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest ona napisana w narracji pierwszoosobowej?

    OdpowiedzUsuń