Ze starym kinem jest tak, że albo się je lubi albo nie. Do niedawna pozostawałam gdzieś pośrodku ani go nie uwielbiając, ale też w żadnym razie nie nienawidząc. O ,,Śniadaniu u Tiffany'ego" słyszałam już nie raz, dlatego więc drogą nadrabiania filmowych zaległości postanowiłyśmy wraz z przyjaciółką go obejrzeć. Nie będę Was wprowadzam w aurę początkowej niewiedzy i powiem już teraz, że film znalazł się bardzo wysoko na liście moich ulubionych, a do starego kina mam zamiar jeszcze wrócić i zdecydowanie bliżej go poznać.
,,Śniadanie u Tiffany'ego" to opowieść o dziewczynie - Holly, która pewnego dnia postanawia porzucić swoją szarą codzienność i udać się na podbój Nowego Jorku. Od tej pory zaczyna żyć na koszt bogatych adoratorów, pozostając przy tym niezależną (tak, to jest możliwe), pełną sprzeczności i wewnętrznego uroku kobietą. Pewnego dnia jej sąsiadem zostaje pisarz Paul, z którym szybko się zaprzyjaźnia.
,,Śniadania u Tiffany'ego" nie da się nie pokochać. Pierwszą rzeczą, która na to wpływa jest tak bardzo uwielbiana przeze mnie oprawka. Przepiękny miejski krajobraz, dekoracje wnętrz i stroje aktorów, od których nawet przez monitor komputera czuć taką klasą, stylem i elegancją, że nie można wyjść z podziwu. Do tego klimatyczna muzyka Henrego Mancini, genialnie dopasowana do całej historii. Film oglądałam już jakiś czas temu, ale pisząc tę opinię nadal mam ogromną ochotę przenieść się w czasie do Nowego Jorku z lat 60- tych, pójść na jedno z przyjęć Holly i pospacerować ulicami w płaszczu i szpilkach (a musicie wiedzieć, że noszę je tylko na specjalne okazje). Tak oto znowu potwierdza się moje przekonanie, że gdyby nie oprawka i stworzony klimat, to coś, czy to książka czy film, nie mogłoby być genialne, podziwiane i niepowtarzalne. Będę się tej teorii trzymać na wieki.
Kolejną rzeczą jest sama historia na podstawie opowiadania Trumana Capote - niepowtarzalna, intrygująca i przepełniona głębią. Bez niej reszta byłaby nic nie warta. Bowiem ,,Śniadanie u Tiffany'ego" to nie tylko dobrze zrobiony film, ale też historia pewnej kobiety, która pod maską doskonałości i perfekcji skrywa problemy i zawiedzione nadzieje. Pokazana jest tu też miłość, której się boimy i czasem pozwalamy uciec. Najważniejsze jednak, aby walczyć do samego końca.
,,Śniadanie u Tiffany'ego" pewnie wielu z Was już widziało. Tym, na których ten film wciąż czeka, polecam go całym sercem. Tak pięknej historii, nastrojowej muzyki i wciągających ról aktorskich długo nie zapomnicie. Odrzućcie więc na bok wszelkie obawy i szybciutko zagospodarujcie dwie godzinki, które spędzicie w nastrojowym Nowym Jorku z lat 60-tych. Dla mnie, to niewątpliwie jeden z lepszych filmów i wiem, że jeszcze nie raz do niego wrócę.
Moja ocena: 10/10
A na koniec zwiastun:
Audrey, moja kochana Audrey! Film mogłabym oglądać codziennie i to godzinami, jak dla mnie- absolutny geniusz! :)
OdpowiedzUsuńWidziałem ten film, jest super :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i za bardzo nie byłam nią zachwycona, ale film to absolutny klasyk, nawet go mam, ale jakoś nie mogę się zebrać za obejrzenie...
OdpowiedzUsuńPrzełam się, nie będziesz żałować :D
UsuńCo do książki - dla mnie beznadziejna, natomiast film uwielbiam, kocham i nie wiem co jeszcze, mój absolutny nr jeden! :-) I moja ulubiona scena kiedy Holly śpiewa "Moon river"...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że film Ci się spodobał :)
Nie czytałam książki, ale widzę, że nie warto jej jakoś uparcie szukać:)
UsuńNie mógł by się nie podobać:D
Jeśli znajdę chwilę czasu (prawdopodobnie w wakacje) to chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jeszcze nie oglądałam, ale na pewno obejrzę, bo jestem bardzo ciekawa tego filmu :)
OdpowiedzUsuńStare kino zawsze dobre jest. Oglądnij sobie jeszcze "Pół żartem, pół serio", a zapewniam Cię, iż momentalnie staniesz się fanką numer jeden filmowej klasyki. ;)
OdpowiedzUsuńOch, w takim razie na pewno obejrzę:)
UsuńOsobiście dałabym 100/10, gdyby można było :D. "Śniadanie u Tiffany'ego" to jeden z moich ukochanych filmów. Jeżeli lubisz takie klasyki, to polecam Ci "Deszczową piosenkę" - mistrzostwo świata! Chcę jeszcze obejrzeć "Rzymskie wakacje", także z piękną Audrey :)
OdpowiedzUsuńObejrzę na pewno :)
UsuńNiestety, nie znam ani książki, ani filmu. Mam teraz wakacje więc pwnie nadrobię te zaległości :) A Audrey lubię :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki ani nie oglądałam filmu, chociaż naturalnie słyszałam. Jakoś nigdy nie przepadałam za starszymi filmami, jestem osobą, której bardziej podobają się filmy w stylu Avengers.;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten film ! :D Polecam Ci film "Szarada" i "Jak ukraś milion dolarów" dla mnie jedne z najlepszych filmów z Audrey, i również bardzo mi się podobał film z jej udziałem pt: "Kiedy Paryż wrze" także polecam :D
OdpowiedzUsuńbardzo pięknie napisałaś .. przeczytałem jednym tchem .. masz świetny styl pisania ..
OdpowiedzUsuńuwielbiam Śniadanie ..i Audrey Hepburn (myślę, że podkochiwałem się zawsze w niej tak ekranowo już od czasu obejrzenia 'Rzymskich Wakacji') ..
czytałem opowiadanie Capote przed laty już ale z tego co pamiętam w opowiadaniu niedwuznacznie było wiadomo, że Holly była bardzo eksluzywną 'eskortą' .. myślę, że w filmie w tamtych czasach tego nie można było dopowiedzieć ...ale ta wiedza dodaje dramatu tej histori i pogłębia jej postać
.. bardzo pięknie to napisłaś, że bohaterowie 'bronią się' przed prawdziwą czułą miłością .. scena w deszczu jest jedną z najpiękniejszych jakie pamiętam
a wiesz Śniadanie u Tiffany's jest tak głęboko zakorzenione w świadomość Amerykanów .. wybieram się w podróż do NYC z moimi córkami za tydzień i po prosiły mnie żeby koniecznie wpaść do Tiiffany's na Piątej Aleji i by sobie zrobić zdjęcie tak jakby chrupiąc śniadanko tak jak Holly Golightly :^))
słonecznie pozdrawiam w pierwszym dniu lata :^))
Dziękuję, bardzo miło słyszeć, że się dobrze czytało:)
UsuńHolly to jedna z tych postaci na powierzchni płytkich, ale z wielkim sercem. Bardzo charyzmatyczna i pełna takich fajnych 'dziwactw'.
Scena w deszczu faktycznie piękna!
Wycieczka świetnie się zapowiada. Jeżeli kiedyś uda mi się odwiedzić Stany, to też z chęcią sobie zrobię takie zdjęcie:)
tak bardzo trafnie to ujęłaś o postaci Holly :^)
Usuńżyczę Ci wielu inspirujących podróży i by nie zabrakło NYC wśród nich . na pewno warto odwiedzić do niezwykłe miasto
słoneczne pozdrowienia :^)