Paryż jest niewątpliwie wyjątkowym miastem. Kojarzy się z idyllą zakochanych oraz przystanią dla artystów. Malownicze uliczki, piękne zabytki i przepyszne jedzenie przyciągają do siebie turystów. Paryż też bardzo klimatycznie wygląda w deszczu. Taki spacer porusza zmysły romantyków i dodaje weny do twórczej pracy. W mieście tym jest jeszcze inna, magiczna rzecz. O północy bowiem dzieją się tam rzeczy, o których nawet nie zdajecie sobie sprawy...
Pewna dwójka narzeczonych: Gila i Inez pojechali tam, aby zaplanować ślub. Miasto zakochanych nie podziała jednak dobrze na ich relację. Uświadomią sobie, jak bardzo się od siebie różnią, a ich miłość zostanie wystawiona na próbę. Na ich drodze staną ludzie, którzy pokarzą im, czy ich związek ma naprawdę sens.
Woody Allen został okrzyknięty jednym z najoryginalniejszych artystów współczesnego kina. Ma na swoim koncie wiele filmów, a jego nazwisko przewija się wszędzie. Zaskakuje wielu, czy to pozytywnie czy negatywnie. Ostatnimi czasy stwierdziłam więc, że to niewyobrażalny wstyd nie zapoznać się z ani jednym jego dziełem. Tak oto zasiadłam przed laptopem i rozpoczęłam oglądanie ,,O północy w Paryżu".
Woody Allen zaprosił do współpracy znamienitych aktorów, którzy nie mogli nie spełnić powierzonego im zadania. Jestem pod wielkim wrażeniem Marion Cotillard, którą pokocham po obejrzeniu ,,Incepcji". Ma w sobie olbrzymie pokłady klasy i wdzięku, co w tym filmie sprawdziło się genialnie. Każdy przyzna, że piękna z niej kobieta, a i aktorką też jest bardzo dobrą. Owen Wilson świetnie przedstawił nieporadnego, romantycznego, pozostającego pod wpływem narzeczonej Gila. Nie powiem, trochę mnie tym irytował, ale jestem w stanie mu wybaczyć. Moja ukochana Rachel McAdams, jako władcza narzeczona również bardzo dobrze się sprawdziła. Do tego dodajmy Kathy Bates, Adriena Brosy i Carle Bruni i mamy warstwę aktorską światowej klasy.
Jak już wspominałam filmów Allena nie zmam i ten był moim pierwszym spotkaniem z reżyserem, więc dobrego porównania do poprzednich dzieł nie mam. Mogę mimo wszystko zapewnić, że ,,O północy w Paryżu" Was nie zawiedzie. To bardzo ciepły, wykonany na wysokim poziomie film. Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10
Kocham ten film! Narobiłaś mi ochoty i chyba obejrzę sobie przed snem :)
OdpowiedzUsuńAch, teraz mam wielką ochotę na ten film!!
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Mała Mi, uwielbiam i najchętniej teraz zaraz bym go jeszcze raz obejrzała. Szczególnie, że postanowiłam sobie przez czerwiec zrobić maraton obejrzanych i nieobejrzanych filmów Allena.
OdpowiedzUsuńInne filmy tego reżysera też polecam, szczególnie, że każdy jest inny :D
Pozdrawiam.
Taki maraton to świetny pomysł. Czuję, że też się przyłączę:)
UsuńI co byś dała na pierwszy ogień?
UsuńJa włączyłam sobie dzisiaj czarno-biały "Manhattan", jednak do końca nie dotrwałam, przerwano mi i odciągnięto mnie. Życie...:p
Może "Vicky Christina Barcelona"?
UsuńNienawidzę, jak mi przerywa w trakcie, fajne oglądanie, nieraz emocje itd. a tu masz, stop dalej nie pójdzie. Szukaj potem gdzie indziej, czekaj te parę minut aż się załaduje. No zemsta szatana normalnie:
Film czeka, aż przyjdzie na niego kolej. Niebawem obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu obejrzeć, bo tyle się dobrego nasłuchałam o tym filmie :) Wakacje się zbliżają, więc znając życie będzie leciał w telewizji :D
OdpowiedzUsuń