O Czasie Żniw było niesamowicie głośno jakiś rok temu. Przyznaję, że te wszystkie zachwalające opinie w połączeniu z urokliwą okładką narobiły mi wielkiej ochoty na książkę. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko wypatrzyłam ją w bibliotece, porwałam ją czym prędzej ze sobą.
Samantha Shannon w swojej powieści poruszyła kwestię jasnowidzenia. Nie zrobiła tego jednak powierzchownie, lecz z największym zaangażowaniem i w najdrobniejszych szczegółach. Przedstawiła czytelnikowi Sajon - totalitarne państwo, gdzie jasnowidzenie jest przestępstwem, a strach przed nim zatruwa życie. Pokazała też kryminalne podziemie, kierowane przez mim-lordów. Do jednej z takich organizacji przestępczych należy główna bohaterka - Paige Mahoney. Jest ona śniącym wędrowcem, protegowaną swojego mim-lorda Jaxona Halla. Na jego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do cudzych umysłów. Pewnego dnia jednak los płata jej figla. Dziewczyna zostaje przetransportowana do kolonii karnej, rządzonej przez Refaitów - rasę pochodzącą z innego świata. Trafia pod opiekę Naczelnika, który będzie dysponował prawem do jej własności.
Tak mniej więcej prezentuje się zarys Czasu Żniw. Piszę zarys, bo w książce pełno jest szczegółów i detali. Dawno już nie czytałam powieści stworzonej z taką dokładnością i precyzją. Wszystko opisane jest tu z wielką starannością, każdy szczegół jest przemyślany i zaplanowany. Nie mówię jednak tylko o wykreowaniu faktów, które przedstawiłam Wam w akapicie wyżej, a których stworzenie musiało wymagać wielkiej wyobraźni. Autorka z drobiazgowością opisała wszystkie siedem grup jasnowidzenia, na które możemy sobie zerknąć na początku książki. Mamy też mapkę kolonii karnej Szeol I, słowniczek pojęć, spis gości z zaświatów i eteryczną playlistę (której sobie słucham podczas pisania tej recenzji). Musicie przyznać, że wpływa to na podwyższenie poziomu książki.
Pomimo tak świetnego stworzenia całości, które było widoczne już od pierwszej strony, a może właśnie przez zbytnie nagromadzenie faktów, na początku jakoś nie mogłam wciągnąć się w opowiadaną historię. Doceniałam sposób stworzenia książki, ale odbierałam ją jakby z boku. Bez większych emocji czy przejęcia się losem bohaterki. Wszystko to było w porządku, ale samej historii po prostu nie czułam. Nie potrafiłam wyłapać jej ducha. Aż w końcu nadszedł przełom. Uświadomiłam sobie, że po zakończeniu książki będzie mi brakowało całej jej aury. I tak stopniowo pokochałam jasnowidzenie, zafascynowała mnie historia przejęcia świata i sama bohaterka. A kiedy już skończyłam, zdałam sobie sprawę, że oczekiwanie do następnego tomu będzie dla mnie prawdziwą męką. W tych moich perypetiach czytelniczych da się zauważyć fakt, że autorka w trakcie książki rozwinęła swój język, tak aby coraz bardziej wpływać na lekkość czytania i możliwość swobodnego odbioru książki. Muszę też wspomnieć o bohaterach, bo było ich naprawdę wielu. Autorka, tak i inne rzeczy, wykreowała ich z dokładnością i precyzją. Nie wszyscy zapadną w mojej pamięci, nie z każdym się zżyłam, ale nie zmienia to faktu, że i na tym gruncie Samantha Shannon odwaliła kawał dobrej roboty.
Nie da się zaprzeczyć, że Czas Żniw od strony technicznej jest pozycją niespotykanie dobrą. Jeżeli chodzi o zaangażowanie i możliwość obdarzenia jej miłością książkoholika to na początku trochę to kuleje. Potem jednak wszystko nabiera rozpędu i nie da się już pozbyć uczucia straty na koniec. Książka jest z pewnością czymś innym na rynku i choćby dlatego warto jej dać szansę. Ja teraz z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Moja ocena: 7/10
Samantha Shannon, Czas Żniw/The Bone Season, str. 497, SQN, 2013
Ogromnie dużo dobrego słyszałam na temat tej książki, a że zdecydowanie gustuję w takich klimatach... to będę musiała ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńMnie książka bardzo się podobała, szkoda, że tak długo trzeba czekać na kolejny tom :)
OdpowiedzUsuńMasz rację było głośno o tej książce :( Szczerze o niej już zapomniałam, ale być może kiedyś uda mi się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńwiele słyszałam o książce
OdpowiedzUsuńale jakoś mnie od niej nie ciągnie. :)
choć muszę przyznać gustuję w takich klimatach. :)
Mnie książka zaczarowała i rzeczywiście, z początku byłam nieco przytłoczona tymi wszystkimi informacjami. Teraz jednak nie mogę się doczekać kolejnego tomu! :D
OdpowiedzUsuńNiedawno sam ją przeczytałam i jestem nią zachwycona. Chociaż przyznam, że na poczatku było ciężko ;)
OdpowiedzUsuńRecenzja jest na moim blogu :D
Mam tę książkę u siebie już od jakiegoś czasu i z pewnością przeczytam! Martwię się tylko tym początkiem, ale może dam radę :)
OdpowiedzUsuńTutaj zdecydowanie się z Tobą zgadzam. Na początku, mi również szło opornie, ale później było już tylko lepiej! :)
OdpowiedzUsuńJa także zrecenzowałem tę książkę i miałem identyczne odczucia wobec niej. Na początku wcale nie chciało mi się jej czytać, dopiero potem mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że gdy "Czas żniw" się pojawił, na mojej blogspotowej liście blogów co chwila pojawiała się na którymś blogu jego recenzja :P
OdpowiedzUsuńSama też mam zamiar przeczytać, ale jeszcze nie wiem kiedy...
Niektóre książki już takie są. Czytasz i nic cię nie "rusza", a jak skończysz, to jest takie uczucie pustki i "kurczę, jednak mi się podobała" :)
Mnie książka zachwyciła od początku do końca, byłam nią urzeczona i jestem nadal. Czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że książka przypadła ci do gustu, bo trzymałam kciuki, żeby tak się stało. :) Również uwielbiam tą książkę, a premiery drugiego tomu, wypatruję z zapartym tchem! Aż dziw bierze, że tak młodziutkiej autorce, udało się stworzyć coś tak niepokojąco dobrego! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Też czekam na drugi tom, choć Czas żniw tak umiarkowanie mi się podobał. Liczę na to, że autorka dopracuje to, co kulało w pierwszym tomie.
OdpowiedzUsuńO tak, jest to bardzo dobra pozycja - nie tylko technicznie, bowiem fabuła też mnie urzekła!
OdpowiedzUsuńfajnie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mnie ciągnie do tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńTo ja "pędzę" na poszukiwania tej pozycji.
OdpowiedzUsuń