Autor: Marissa Meyer
Tytuł: Saga księżycowa Cinder
Tytuł oryginału: Cinder
Liczba stron: 437
Wydawnictwo: Egmont
Każdy z nas kojarzy chyba Kopciuszka. Sama w dzieciństwie wprost go ubóstwiałam. Opowieść o tej niezwykłej dziewczynie doczekała się wielu ponownych adaptacji, bardziej lub mniej uwspółcześnionych, gorszych lub lepszych. Odnowienia tej historii podjęła się także Marissa Meyer i trzeba przyznać, że wyszło jej to naprawdę genialnie.
Cinder w wieku jedenastu lat miała poważny wypadek. Jej nogi i ręki nie dało się uratować, dlatego zastąpiono je sztucznymi. Teraz, jako cyborg żyje wraz z macochą i dwiema przyrodnimi siostrami w Nowym Pekinie, zdziesiątkowanym przez epidemię. Dodatkowo pracuje jako mechanik, a za przyjaciela ma pewnego sympatycznego androida. Kiedy na stoisku, gdzie świadczy swoje usługi, pojawia się książę Kai, rozpoczyna się seria zdarzeń, które diametralnie zmienią jej życie. Dziewczyna dowie się wielu rzeczy o swojej przeszłości, znajdzie miłość i będzie musiała podjąć decyzję, która zaważy na życiu wielu osób.
Ostatnio jestem dość krytyczna, jeżeli chodzi o fantastykę. Z wyjątkiem Harry'ego Potter'a w ostatnim czasie spotykałam się jedynie z rozczarowaniami w tym gatunku. Dlatego właśnie obawiałam się Cinder. Biorąc pod uwagę wszystkie pozytywne recenzje, naprawdę nie chciałam kolejny raz się zawieść. Moje obawy szybko się jednak skończyły, a zastąpił je zachwyt nad tą pozycją. Jak każdy z Was wie, bardzo trudno jest stworzyć coś niepowtarzalnego i niespotykanego do tej pory, ale pani Meyer, jak najbardziej się to udało. Temat baśni, choć już poruszany, nie jest jeszcze w literaturze dość powszechny. Wykorzystanie Kopciuszka było dla mnie zabiegiem genialnym, bo jak już wspomniałam, uwielbiam tę baśń. Nie dostajemy tu jednak znanej opowieści w nowym wydaniu, bowiem pojawia się wiele różnic, ale sam przekaz jest taki sam - nie ważne, jak wyglądasz, ważne co masz w sobie.
Autorka akcję książki umieściła w zdziesiątkowanym przez zarazę Nowym Pekinie. Muszę przyznać, że właśnie ten fakt wprawił mnie w największe obawy. Nie chciałam kolejnej takiej samej antyutopii, gdzie ludność walczy o życie, a pewna dziewczyna musi ich wszystkich uratować. W jakimś stopniu ten schemat jest i tutaj, ale tak naprawdę na pierwszy plan wychodzą inne rzeczy. Pani Meyer dała swojej wyobraźni olbrzymie pole do popisu. Stworzyła z Kopciuszka coś zupełnie nowego, porywającego i wzruszającego, równie bardzo, jak pierwowzór. O tym ,,nowym" świecie czyta się zdumiewająco dobrze, a umieszczenie akcji w przyszłości wprowadza pewnego rodzaju niepewność, a tym samym magiczny, baśniowy klimat. Autorka nie nudzi swoimi wizjami, opowiada w sposób tak zajmujący, że naprawdę nie sposób się oderwać. Można co prawda zarzucić jej schematyczność, ale przy genialnej reszcie, naprawdę dało się nie zwracać na nią uwagi. W Cinder od początku do końca towarzyszyło mi uczucie z dzieciństwa, kiedy to poznawałam kolejne baśnie i zachwycałam się nimi. Choć w innym przypadku znalazłabym pewnie więcej błędów, tutaj pozwoliłam się w pełni zaczarować historii.
Przedstawienie bohaterów również nie pozostawia nic do życzenia. Główna bohaterka - Cinder - nie ma łatwego życia. Po wypadku w dzieciństwie stała się cyborgiem, pracuje jako mechanik i jest lekceważona przez domowników. Wszystko to sprawia, że zaczynamy jej współczuć równie bardzo, co Kopciuszkowi. Nie tylko jednak z tych powodów dało się ją polubić. Sarkastyczne poczucie humoru, walka o przyjaciół i przetrwanie to kolejne rzeczy, które wzbudziły moją sympatię do niej. Kaia również polubiłam. Nie był typowym przedstawicielem łamacza serc, choć złamał ich wiele, a to, że był rozdarty miedzy krajem, a własnymi pragnieniami sprawiło, że stał się bardziej prawdziwy. Muszę wspomnieć jeszcze o jednej osobie, choć osobą tak naprawdę nie można jej nazwać. Chodzi mi mianowicie o android Iko. Naprawdę nie dało się jej nie lubić. Taki kochany stworek z niej był, że każda scena z jej udziałem wywoływała ogromny uśmiech na mojej twarzy.
Saga księżycowa. Cinder to debiutancka książka Marissy Meyer, otwierająca baśniową sagę osadzoną w futurystycznym świcie. Pierwsza część ogromnie przypadła mi do gustu, może ze względu na to, że tak bardzo uwielbiałam Kopciuszka. Choć zakończenie szczególnie mnie nie zaskoczyło, to jednak pozostawiło niedosyt, dlatego z ogromną chęcią przeczytam Scarlet, aby zobaczyć, czym tam autorka postanowiła nas uraczyć. Jeżeli jeszcze nie czytaliście Cinder nie traćcie czasu i pozwólcie porwać się do tego magicznego świata!
Moja ocena: 9/10, 5+/6
Książka zaliczana do wyzwań: