Mistrz i Małgorzata - Michaił Bułhakow

8.3.15


Do tej pory nie zrecenzowałam na blogu żadnej lektury szkolnej. W sumie sama nie wiem dlaczego. Ostatnio przeczytałam jednak taką, która sprawiła, że poczułam wręcz przymus, aby podzielić się z Wami moim zachwytem. Mowa oczywiście o nieocenionym Mistrzu i Małgorzacie.

Książka ta jest tak pełna wątków i różnorodnych płaszczyzn, że aż trudno to opisać. Samą fabułę ciężko zawrzeć w kilku zdaniach i jednocześnie uniknąć zdradzenia niepotrzebnych szczegółów. Wszystko zaczyna się od spotkania dwójki literatów z siłą nieczystą. To wydarzenie i niespodziewana śmierć jednego z mężczyzn pociągają za sobą całą serię nieprawdopodobnych i ociekających drwiną z ówczesnego świata wydarzeń. Znajdziemy tu także wiele innych tematów. Chociażby miłość dwójki tytułowych bohaterów czy rozważania odnośnie roli artysty, a wszystko to w towarzystwie diabelskich kompanów.

Nie od początku pokochałam tę książkę. Muszę przyznać, że najpierw czytało mi się ją dość ciężko. Do groteski, która ją wypełnia, trzeba się po prostu przyzwyczaić, a mnie zajęło to kilkanaście stron. Potem jednak zaczęłam już w pełni doceniać geniusz Bułhakowa. Naprawdę nie sposób określić jednoznacznie, dlaczego ta książka odniosła tak wielki sukces. Składa się na niego wiele czynników. Chociażby wspomniana już wcześniej przeze mnie mnogość wątków. Bo jest ich naprawdę sporo, co dodatkowo podkreślają dwie płaszczyzny książki. Pierwsza to rzeczywiste wydarzenia, które toczą się w mieście, a druga to opowieść Mistrza o Poncjuszu Piłacie. Każdy temat intryguje, a kiedy już przyciągnie naszą ciekawość, zachwyca do głębi. Muszę przyznać, że osławiona historia miłosna jest warta wszystkich zachwytów. W poszukiwaniach Małgorzaty, która jest gotowa naprawdę na wszystko, żeby odnaleźć ukochanego, jest swego rodzaju magia, która zdobywa serca czytelników. Autor w ironiczny sposób demaskuje sytuację w kraju. Daje też powody na istnienie Boga, którego w ateistycznym państwie starano się wymazać i pokazuje los twórców.

Tytuł sugeruje, że Mistrz i Małgorzata to główni bohaterowie książki, ale tak naprawdę nie grają głównych skrzypiec od początku do końca. Spajają wydarzenia, to fakt, ale ważnych postaci było jeszcze kilka. Chociażby wielobarwny Woland, który wymyka się przypisanej mu roli i stanowi chyba jedną z bardziej wyraźniejszych postaci. Trzeba też wspomnieć o kocie Behemocie, o którym słyszałam już na długo przed przeczytaniem książki. Nie da się go nie polubić! Do tego dochodzi jeszcze wiele innych postaci, którymi nie sposób się nie zachwycać. Są tak wyraziści i realni, że nieraz to aż przeraża. Do całości dochodzi piękny, wielobarwny język, którym autor maluje przed nami wydarzenia. Każda dobra historia, nie byłaby nią, gdyby nie została opowiedziana w odpowiedni sposób. Mistrzowi i Małgorzacie tego z pewnością nie brakuje.

Mało jest szkolnych lektur, które szczerze i dogłębnie by mnie zachwyciły. Były lepsze i gorsze. Niektóre znienawidziłam, inne polubiłam, ale takich, które szczerze pokochałam jest dosłownie kilka. Mistrz i Małgorzata się do nich zalicza. Nie powiem, że od początku do końca powieść była dla mnie doskonała. Były cięższe momenty, kiedy śmiałam się z groteski wydarzeń i nie mogłam zrozumieć sensu danej sytuacji. Mimo to, rozumiem fenomen powieści i w pełni się z nim zgadzam. To jedna z tych książek, które po prostu trzeba przeczytać - na spokojnie, z otwartym umysłem i szczerym zapałem. Geniusz wylewający się z jej kart naprawdę zachwyci!

Moja ocena: 9/10

Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata/Mastier i Margarita, str. 540, Muza SA, Warszawa, 2005