Filmowe weekendy: Dwie Audrey

16.3.14
Dawno już nie pisałam dłuższej opinii o filmach. Nie żebym porzuciła ten temat na blogu, po prostu ciągły brak czasu robi swoje. Aby przełamać tę dziurę, przedstawiam Wam dzisiaj dwa filmy z dwiema fantastycznymi aktorkami o tym samym imieniu, które jednak dzieli pół wieku.

Sabrina (1954)


Audrey Hepburn wciela się tu w postać Sabriny - córki szofera. Całe życie podkochuje się w jednym z synów pracodawcy ojca, jednak ten nie zwraca na nią uwagi. Dziewczyna na dwa lata wyjeżdża do szkoły w Paryżu i wraca, jako odmieniona, pełna klasy młoda kobieta. Tym samym rozkochuje w sobie nie tylko swą młodzieńczą miłość - Davida, lecz także jego brata - Linusa.

Filmy lat 50-tych mają w sobie pewien czar. Szczycą widza swą subtelnością, klimatem i swego rodzaju magią. Sabrina jest jednym z takich filmów. Można jej co prawda zarzucić banalność i naiwność czy zbytnie umiłowanie świata materialnego, ale w takich produkcjach przecież właśnie o to chodzi. Reżyser Billy Wilder postawił na bajkowy klimat, co genialnie się sprawdziło. Mówiłam już nie raz, że Kopciuszek to jedna z moich ulubionych baśni, a przedstawienie go z Audrey Hepburn w roli głównej nie mogło nie przypaść mi do gustu. Audrey miała w sobie szyk i klasę, która była, jest i z pewnością będzie podziwiana. W tym filmie zaprezentowała nam to w pełnej krasie, a w połączeniu ze zdolnościami aktorskimi nie można już chcieć niczego więcej. Może jedynie tego, żeby męska część obsady nie pozwoliła się tak przyćmić. Takie komedie romantyczne jak Sabrina, ogląda się z największą przyjemnością, bez większej irytacji czy wrażenia, jakby już się gdzieś to widziało. Jak wspomniałam Sabrinie można zarzucić banalność, ale mnie ona nie raziła, a co więcej, pozwoliłam się jej uwieść.



______________________________________________________________________________

Amelia (2001)

Amelię prezentowałam Wam już przy okazji "Top 10 filmów na walentynki", ale stwierdziłam, że warto poświęcić jej trochę więcej miejsca. W rolę tytułowej Amelii wciela się Audrey Tautou. Dziewczyna w noc śmierci królowej Diany znajduje w swojej łazience pewne pudełko, które postanawia zwrócić właścicielowi. Ten jest niezwykle szczęśliwy z odzyskania zguby. Od tej pory dziewczyna postanawia uszczęśliwiać ludzi.

Kolejny film, którego reżyser postawił na bajkowy klimat. W Amelii dostrzegamy go głównie dzięki malowniczemu ukazaniu Paryża oraz właśnie Audrey Tautou, która genialnie wciela się w swoją rolę. Pokazuje ona złożoność Amelii i trudy, jakim dziewczyna musi sprostać. To pierwsza produkcja z nią, jaką obejrzałam, ale przyznaję, że chcę poznać więcej. Cały film jest przedstawiony w niezwykle subtelny sposób. Tutaj nie ważne są zwroty akcji czy momenty uniesień, a właśnie drobne gesty, które przecież znaczą tak wiele. Dla niektórych, właśnie przez takie ukazanie świata, film może okazać się nudny. Mogę Was jednak zapewnić, że warto odłożyć na chwilę życiowy pośpiech (nawet i w filmach) i pozwolić się uwieść magii Paryża, gdzie pewna dziewczyna postanawia uczynić świat odrobinę lepszym. W Amelii możemy podziwiać genialny scenariusz, a także muzykę, która zachwyca. Tego filmu naprawdę nie da się nie polecić. Niektórym, takie wszechobecne piękno może wydawać się zbyt przerysowane, ale mnie fakt ten urzekł i sprawił, że choć na chwilę uwierzyłam, że ten mały świat każdego z nas może być znacznie bardziej barwny. 


6 komentarzy:

  1. ,,Amelię" oglądałam i była super, a na ,,Amelię" również mam chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Amelię" mam w planach już od dawna- jej soundtrack przesłuchałam w całości niezliczoną ilość razy, ale wciąż nie miałam okazji obejrzeć filmu, do którego został stworzony. ;)
    Być może skuszę się także na "Sabrinę"- jak pisałaś, filmy z lat 50. mają w sobie niesamowity klimat i czar, który zachwyca i mnie. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam oda filmy. Są po prostu genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Sabrinę z Audrey Hepburn, piękna opowieść.... piękna :) I żaden remake jej nie przebije nawet ten z Gerem.
    Ale nie pojmuję zachwytu nad Amelią. W ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ani jeden, ani drugi film mnie nie zaciekawił. :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń