Żelazny Król - Julie Kagawa

27.8.12
Żyjesz sobie spokojnie w świecie, o którym myślisz, że wiesz wszystko. A co byś zrobił, gdyby okazało się, że to tylko kamuflaż? Że prowadząc życie takie, jak wszyscy, nie zdajesz sobie sprawy co tak naprawdę dzieje się w okół? Czy poradziłbyś sobie z taką prawdą?

Już od bardzo dawna chciałam przeczytać książkę pani Julii Kagawa "Żelazny Król", dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy w końcu mogłam to zrobić. Czy było warto poświęcić jej swój czas?

Opis z okładki:
Meghan zawsze czuła się obca: w domu, odkąd zaginął jej ojciec, i w szkole, gdzie nie ma żadnych przyjaciół poza Robem. Zna go od zawsze, ale nie wie, że jej wesoły kumpel nie jest zwykłym chłopakiem...

W dniu je szesnastych urodzin stanie się coś strasznego. Rob wyjawi jej prawdę. Prawda ta odkryje przed nią świat, którego istnienia nie przeczuwała. I miłość, o jakiej nie śniła. Bo przeznaczeniem Meghan jest rozstrzygnąć losy wojny magicznych królestw elfów i dokonać wyboru pomiędzy dwoma śmiertelnymi wrogami: swoim najlepszym przyjacielem a mrocznym księciem, który wolałby widzieć ją martwą, niż pozwolić jej dotknąć swego lodowatego serca..


Odpowiadając na pytanie powyżej: zdecydowanie tak! Książka ta była tak świetna, że nie żałuję, ani jednej minuty z nią spędzonej. O ile czytając opis z okładki, może się ona wydawać banalna i stereotypowa, to muszę powiedzieć, że czytając ją to wrażenie mija. Może i początek był odrobinę banalny, lecz kiedy bohaterka dostała się do krainy Nigdynigdy, to wręcz zakochałam się w tej książce. Pani Julie w świetny sposób opisała ową krainę. Pokochałam jej zwyczaje, jak i urok tamtego miejsca.

„Można zginąć na tyle ciekawych sposobów: zostać nadzianym na szklany miecz, zaciągniętym pod wodę i zjedzonym przez kelpię, zamienionym w pająka albo krzak róży na wieki wieków...- spojrzał na mnie.- To co, idziesz?”

Bohaterowie stoją na naprawdę wysokim poziomie. Każdy w sobie coś ma i czymś się wyróżnia. Ale nie mówię tu tylko o głównych bohaterach. Również istoty, mieszkające w krainie Nigdynigdy były świetnie opisane. Poznaliśmy ich zwyczaje i upodobania. Najbardziej chyba polubiłam Grimalkina. Jego koci styl bycia i temperament na pewno sprawił, że na długo pozostanie mi w pamięci i już stał się jednym z moich ulubionych książkowych bohaterów. Co do głównej bohaterki, to naprawdę ją polubiłam. O ile na początku trochę mnie irytowała, to potem zaskarbiła sobie moje uznanie. Była odważna, szczera, ale chyba najbardziej polubiłam ją za to, że umiała postawić na swoim.

W książce bardzo dobre jest to, że wątek uczuciowy, nie jest na pierwszym planie. Pozwala to nam się skupić na akcji, która przez całą książkę pędzi w zawrotnym tempie, żeby na koniec wprost wbić Cię w fotel. Jeżeli już chodzi o to uczucie, to tak jak główna bohaterka oddałam serce Ashowi, lecz także rozumiem jej miłość do Puka, który swoim poczuciem humoru i stylem bycia sprawił, że od razu go pokochałam.

Okładka jest naprawdę hipnotyzująca. Połowa twarzy dziewczyny, która patrzy na nas tak, jakby skrywała mroczny sekret. Do tego zielona kolorystyka i wzory, mające być cierniami. Wszystko to niewątpliwie oddaje klimat powieści. A litery, którymi napisany jest tytuł idealnie wpasowywują się w tło.

Książkę polecam każdemu, bez względu na wiek, czy upodobania literackie. Autorka pokazuje tu zupełnie inną historię, której nie znajdziemy w żadnej innej książce. Świat elfów jest naprawdę magiczny i jeżeli raz do niego wejdziesz, będziesz tylko czekał na okazję, kiedy zrobić to znowu. Książka uzależnia i na pewno pozostanie w mojej pamięci na długi czas.

Moja ocena: 6/6