Nina George to autorka Lawendowego pokoju i Księżyca nad Bretanią– książek, za którą pokochało ją wielu
czytelników. Teraz wraca na polski rynek z nową pozycją. Czy i ta okaże się
bestsellerem?
Na początek muszę zaznaczyć, że nie miałam jeszcze
okazji czytać poprzednich książek autorki. Nie
będę więc mogła w swojej recenzji porównać tych pozycji i powiedzieć, czy
Księga snów im dorówna.
Niemotywowana niczym i ze zdecydowanie czystym kontem opowiem Wam, dlaczego tak
bardzo urzekła mnie ta pozycja.
Pierwszą rzeczą, która przemawia na plus, jest
zdecydowanie sama fabuła. To historia trojga ludzi, których losy w pewnym
momencie zostają połączone. Henri to były reporter wojenny, który ulega
wypadkowi ratując tonącą dziewczynkę. Zapada w śpiączkę, a każdy dzień staje
się dla niego walką o życie. Jego syn – Sam – nigdy go nie poznał, a nie marzy
o niczym innym. Odwiedza więc ojca w szpitalu i czeka, aż ten się obudzi. Eddie
zaś jest byłą dziewczyną Henriego, którą ten, mimo rozstania, upoważnił do
podejmowania wszelkich decyzji w sprawie swojego leczenie.
Tytuł Księgi
snów doskonale oddaje istotę samej książki. Akcja właściwa poprzetyka jest
sennymi wspomnieniami z przeszłości bohaterów oraz różnymi wersjami danej
decyzji. Wszelkie retrospekcje zawsze witam naprawdę entuzjastycznie. Pozwalają
one głębiej spojrzeć na daną historię, poznać motywacje bohaterów i to, jak
zmienili się na przestrzeni lat. Tutaj te wspomnienia były jeszcze bardziej
istotne, bo pozwoliły poznać Henriego – mężczyznę w śpiączce. Bez nich nie
wiedzielibyśmy wiele o tej postaci. W tym wypadku dały nam podstawę, aby móc
wyrobić sobie o nim zdanie.
I choć taka konwencja łączenia rzeczywistej
opowieści ze wspomnieniami w pewnym momencie mogłaby stać się przytłaczająca i
zacząć nudzić, tutaj tak się nie dzieje! A wszystko za sprawą talentu
pisarskiego autorki. W fenomenalny sposób kreuje świat przedstawiony, w którym
każda drobna czynność, każdy opis emocji i każde przemyślenie bohaterów
ciekawią. To taki rodzaj książki, która spokojnie płynie do przodu, przedstawia
kolejne wydarzenia i kolejne istotne fakty. I właśnie w takim kształcie jest
najdoskonalsza.
Wielkie brawa należą się też za kreację postaci. Nie
brak im głębi i prawdziwości. Zwłaszcza Sam ze swą inteligencją i niewinnym
podejściem do świata chwyta za serce. Jest nieprzeciętnie mądry, pewne fakty
rządzące światem rozumie na swój sposób, ale z pewnością nie można mu zarzucić dziecinności.
Jego szczerość sprawia, że wręcz trzeba dopingować go w jego działaniach. Również
Henri i Eddie otrzymali cechy, które wybijają ich ponad przeciętność, a na
dalszy rozwój wypadków z nimi związanych czeka się z niecierpliwością.
Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać Księgę snów. To naprawdę piękna opowieść
o zakrętach, na które może zaprowadzić nas życie, o poświęceniu i miłości,
która jest w stanie przetrwać naprawdę wiele. I choć może to brzmieć, jak
banał, to sposób kreowania świata Niny George sprawia, że nie można nie
zachwycić się tą opowieścią.
Nina George, Księga snów, Wydawnictwo Otwarte, Kraków, 2017
DATA PREMIERY: 01.02.2017