Podsumowanie grudnia i roku

31.12.13

Czy tylko mnie zastanawia, dlaczego ten czas tak szybko leci? Dopiero co witaliśmy rok 2013, a on już za nami. Zdecydowanie za szybko, jak dla mnie. Dla porządku, zamknięcia starych spraw, aby w spokoju móc zając się noworocznymi planami, trzeba zrobić małe podsumowanie.

Najpierw sam grudzień:

Przeczytane:  
4. Nigdy i na zawsze - Ann Brashares

Mogliście także czytać recenzje Uwięzionej królowej, przeczytanej w listopadzie. W tym miesiącu miałam nadrobić zaległości, ale niestety wyskoczyła mi do przeczytania ,,Lalka". Jak na razie nie potrafię się w nią wciągnąć i przeczytanie 1/3 zajęło mi naprawdę dużo czasu. Udało mi się przeczytać kolejną część Harry'ego Pottera, jak i Nigdy i na zawsze, które czekało na półce już naprawdę długo, więc jestem z tego porodu naprawdę zadowolona. Genialne spotkanie z Greenem uczyniło ten miesiąc jeszcze lepszym.

Jeżeli chodzi o cały rok, to najlepsze książki, jakie miałam okazję przeczytać prezentują się następująco:

10. Sekretne życie CeeCee Wilkes - Diane Chamberlain
9. Mechaniczny książę - Cassandra Clare
8. Zawsze przy mnie stój - Carolyn Jess- Cooke
7. Lokatorka Wildfell Hall - Anne Bronte
6. Szukając Alaski - John Green
5. Harry Potter - J.K.Rowling - tutaj podałam ogół, bo wśród trzech przeczytanych do tej pory przeze mnie części, każda była świetna, więc też każda musiała się tu znaleźć
4. Papierowe miasta - John Green
3. Jane Eyre. Autobiografia - Charlotte Bronte
2. Złodziejka książek - Markus Zusak
1. Gwiazd naszych wina - John Green

Wybierając książki do tej dziesiątki najlepszych, zdałam sobie sprawę, że miałam okazję przeczytać w tym roku naprawdę wiele wspaniałych, pięknych i wartościowych pozycji i nie muszę chyba mówić, że fakt ten cieszy mnie niezmiernie. Jeżeli chodzi o najgorsze, to wcale nie było ich u mnie tak wiele. Trochę pozycji mnie zawiodło, to prawda, ale kompletnie złych nie było dużo. Oto 3, których czytanie uważam za stratę czasu:

Winter - Asia Greenhorn
Kim jesteś, Sky? - Joss Stirling
Błękitnokrwiści - Melissa de la Cruz

Trochę liczb:
Liczba przeczytanych książek: 63
Liczba wyświetleń: 39 545
Liczba obserwatorów: 245
Liczba postów: 125 (z podsumowaniem)
Liczba komentarzy: 2674
Wszystkie recenzje, zarówno z tego roku, jak i z poprzedniego, możecie zobaczyć tutaj.
Na Facebook'u jest Was już 118

Za wszystko to serdecznie Wam dziękuję! Prowadzenie tego miejsca daje mi wiele radości, a kiedy widzę, że zaglądacie tu, nawet wtedy, kiedy ja nie mam zbyt wiele czasu, żeby zajrzeć do Was, utwierdza mnie w przekonaniu, że warto prowadzić dalej tego bloga. Cieszę się, że tu zaglądacie! Jeżeli chodzi o postanowienia noworoczne, to niedługo będziecie mogli je zobaczyć. Z postanowień na rok 2013 udało mi się przeczytać książkę Stephena Kinga (jedna na dobry początek przygody z twórczością:) ), zaczęłam Harry'ego Pottera, zdobyłam Igrzyska śmierci (jeszcze tylko przeczytać), skończyłam Jutro i zgłębiłam (troszkę) pozycje z listy BBC. Oby rok 2014 był lepszy, jeżeli chodzi o wypełnianie planów!

Have a awesome new year



Na nowy 2014 rok życzę Wam samych radości. Uśmiechu na twarzy, realizacji wszystkich postanowień, samych wspaniałych książek, masy wolnego czasu na ich czytanie i spełnienia najgłębszych marzeń!


Pozdrawiam,
A

Read more ...

Szukając Alaski - John Green

28.12.13



Autor: John Green
Tytuł: Szukając Alaski
Tytuł oryginału: Looking for Alaska
Liczba stron: 315
Wydawnictwo: Bukowy Las
Moja ocena: 9/10, 5+/6





Jest taki Pan, który zawojował świat literatury młodzieżowej. Najpierw ginął wśród innych twórców, ale potem, za sprawą jednej nieopisanie genialnej książki, ludzkość zaczęła go ubóstwiać. Wszyscy postanowili powrócić do jego wcześniejszych tworów i zachwycać się nimi równie bardzo, jak najnowszą powieścią. Chyba każdy wie, o kogo chodzi. John Green podbija rynek i zyskuje uwielbienie wśród wielu ludzi, zarówno młodzieży, jak i dorosłych. Rodzi się jednak pytanie, czy te starsze pozycje naprawdę tak się nam podobają, czy to efekt oddziaływania Gwiazd naszych wina. Dlatego też postaram się teraz zapomnieć o o tej książce i skupić się tylko i wyłącznie na Szukając Alaski.

Poznajemy tu Milesa Haltera. Nie wiódł on ciekawego życia, nie miał przyjaciół, a każdą wolną chwilę poświęcał wyszukiwaniu ostatnich kwestii znanych ludzi. Pewnego dnia postanowił to zmienić i wyjechać do szkoły z internatem Culver Creek, gdzie uczył się jego ojciec. Chłopak spotyka tam wielu ciekawych ludzi - geniusza matematycznego Chipa (dla przyjaciół Pułkownik), Takumiego i najbardziej fascynującą dziewczynę na świecie - Alaskę Young. Nowi znajomi nadają mu przezwisko - od teraz będzie Kluchą - i wciągają go w swój świat. Chłopak zaczyna doświadczać nowych rzeczy, często naginając przy tym przepisy. Zakochuje się też bez pamięci w Alasce. Wszystko to zaprowadzi Milesa to konieczności odpowiedzi na pytanie, jak wyjść z labiryntu cierpienia, co nie będzie łatwe.

Historia podzielona została na dwie części - PRZED i PO. Każdy rozdział rozpoczęty jest podaniem dni, które pozostały do pewnego ważnego wydarzenia, a potem dni po nim. Zabieg bardzo trafiony. Nasza ciekawość domaga się bowiem zaspokojenia, co sprawia, że musimy czytać dalej. Część PRZED można uznać za typową młodzieżówkę. Wielokrotnie poruszany motyw szkoły z internatem, problemy nastolatków i doświadczanie nowych rzeczy, jak chociażby picie czy palenie, można chyba śmiało uznać za coś, o czym wszyscy już czytali. Poznajemy tutaj także bohaterów, mamy zalążek tajemnicy i historię, o której czyta się dość ciekawie i na pewno przyjemnie. Rozważania rozpoczynają się dopiero w części drugiej. Sama akcja tutaj ustępuje miejsca ważnym treściom, które autor chciał przekazać. Choć obie te części same w sobie nie brzmią dość zachęcająco, to jednak wydarzenie, które je łączy, sprawia, że mają one sens. Wyzwala ono w czytelniku ogromne emocje i powoduje, że część drugą czytamy ze łzami w oczach i czytamy dalej, bo teraz już nie można by było odłożyć tej książki na bok. John Green ma swój styl pisania, o czym z pewności wiecie. Potrafi używać symboli, operować grafiką i używać słów tak, że od czytania nie sposób się oderwać. Można widzieć błędy, ale nie mają one znaczenia w porównaniu z całą resztą i treścią, którą autor przekazuje.

Jak w poprzednich książkach Johna Greena, także i tu mamy pewien motyw, pewne pytania, które krążą od początku, ale odpowiedzi szukamy razem z bohaterami i razem z nimi możemy je wydedukować na końcu. Tutaj było to Wielkie Być Może i labirynt cierpienia, z którego trzeba znaleźć wyjście. Hasła na pierwszy rzut oka mogą wydawać się dość tajemnicze, ale czytając stopniowo nabierają wagi, wnikają w serce milionem pytań, a gdy w końcu otrzyma się odpowiedź, pozostawia ona jeszcze większy ślad. Podczas gdy w Papierowych miastach czasem było zbyt dużo rozważań, tutaj wszystko mamy doskonale wyważone. John Green poruszył ważny temat i dotknął czegoś, co spotyka każdego z nas. Cierpienie jest tematem dość uniwersalnym, dlatego właśnie wnioski mogą pełnić rolę swego rodzaju pocieszenia i tym samym jeszcze bardziej do nas docierać. Autor wzbogacił treść ostatnimi słowami znanych ludzi, które dają kolejną możliwość do zastanowienia, refleksji, a często i uśmiechu.

Bohaterowie są tu bardzo dobrze wykreowani, co z pewnością nikogo nie zaskoczy. Najważniejsze jest to, że nie są idealni. Widać ich wady, niedociągnięcia i potknięcia. Chociażby główna postać - Miles. Był to chłopak z rodzaju tych nieogarniętych, którzy nie wiedzą, jak poradzić sobie z życiem. Właśnie taki wzbudzał największą sympatię. Alaska natomiast była szaloną dziewczyną, inteligentną i zabawną zarazem, ale i nie bojącą się naginać zasad. Przeciwieństwa się przyciągają, więc los po prostu musiał przyciągnąć do siebie tę dwójkę. Nie przypomina Wam to jednak jakichś znanych już bohaterów? Z Papierowych miast chociażby? Jako, że Szukając Alaski ukazało się najpierw, nie możemy autorowi niczego zarzucać. Bohaterów dało się polubić (nawet bardzo!), nie irytowali, a to najważniejsze. Czy inni byli tacy ciekawi i niespotykani, nie wiem. Czasem możemy dojrzeć schematyczność, ale tak naprawdę zdarza się ona bardzo często w naszym życiu, więc i w książkach nie sposób jej uniknąć.

Choć może chciałoby się nie lubić Johna Greena i nie ulegać modzie na niego, naprawdę nie sposób tego zrobić. Pisze on naprawdę genialnie, porusza ważne treści, które z pewnością pozostaną w czytelniku na bardzo długi czas. Szukając Alaski utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że obok tego autora nie można przejść obojętnie, nie można go nie uwielbiać i nie rozpływać się nad każdym jego tworem. Nie odkładajcie go na potem i jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, rozpocznijcie przygodę ze świetną literaturą! Ja tymczasem pozostanę ze sposobem na wyjście z labiryntu cierpienia i niecierpliwym oczekiwaniem na kolejną książkę autora.

Read more ...

Wesołych świąt!

24.12.13



Z okazji świąt, które tak szybko do nas zawitały chciałabym życzyć Wam tradycyjnie wszystkiego dobrego! Aby te dni, jak i cały rok minęły Wam bez zmartwień, aby otaczało Was ciepło, i aby każdy z Was w każdej chwili czuł się potrzebny i niezastąpiony! Życzę Wam samych prawdziwych przyjaciół i szczerych ludzi na Waszej drodze! Zdrowia, radości, pomyślności i spełnienia najskrytszych marzeń! Samych trafionych prezentów pod choinką (wszyscy wiemy, że mają to być głównie książki), zwiększenia popularności Waszych blogów o dziesięć razy, weny do pisania świetnych recenzji, aby waga 7 stycznia nie wprowadziła Was w depresję (sama sobie tego życzę;)) i samych wspaniałości!


Amelia Grey


today is christmas eve <3 | Tumblr

Read more ...

Harry Potter i więzień Azkabanu

23.12.13



Autor: J.K.Rowling
Tytuł: Harry Potter i więzień Azkabanu 
Tytuł oryginału: Harry Potter and the Prisoner of Azkaban
Liczba stron: 450
Wydawnictwo: Media Rodzina
Moja ocena: 9/10, 5+/6





Harry Potter gości w naszej kulturze już od dobrych kilkunastu lat. Choć mogłoby się wydawać, że jego fenomen przeminie wraz z ekranizacją ostatniej części, tak się absolutnie nie dzieje. Ktoś stale do niego wraca, odkopuje dawne wspomnienia lub jak ja, dopiero zaczyna czytelniczą przygodę z nim.

W trzeciej części świat obiega wiadomość, że z więzienia uciekł groźny przestępca. Czarodzieje wiedzą, że to nie byle jaki mugol, a Syriusz Black - niebezpieczny czarodziej, zabójca wielu ludzi. Przypadkowo Harry dowiaduje się, że szuka on właśnie jego. Dla bezpieczeństwa w Hogwarcie pojawiają się dementorzy - strażnicy Azkabanu, wysysający z ludzi wszelkie dobre uczucia. Na Harry'ego działają inaczej, niż na pozostałych uczniów. Kiedy chłopiec ich widzi, słyszy głos swojej matki tuż przed śmiercią, co jest uciążliwe szczególnie w trakcie meczów quidditcha. Nie wszystko jednak kręci się tylko wokół Blacka. W Hogwarcie zaszły pewne zmiany wśród kadry nauczycielskiej, Hermiona ma na głowie wiele dodatkowych przedmiotów, a uczniowie mogą uczestniczyć w wycieczkach do Hogsmeade - wioski zamieszkanej wyłącznie przez czarodziejów.


Ta część przygód młodego czarodzieja była dla mnie inna niż poprzednie. Długo zastanawiałam się, dlaczego tak ją odebrałam. Znalazłam minimum dwa powody: 1. bohaterowie podrośli i zachowują się inaczej, 2. nie było tu końcowej walki z Voldemortem, którą spotykaliśmy w poprzednich częściach. Nie mówię, że przez to książka podobała mi się mniej, bo tak nie było, ale jednak inne emocje towarzyszyły mi podczas czytania. Bohaterowie nie mieli tutaj zagadki do rozwiązania, więc mogli zając się bardziej swoimi sprawami. Powstały więc nowe wątki, jak sytuacja Hermiony czy wycieczki do Hogsmeade. Fabuła przez to została rozbudowana, możemy poznawać kolejne elementy świata czarów, o których, nie oszukujmy się, czyta się z największym zainteresowaniem. Sama akcja na braku zagadki też nie ucierpiała. Końcowe wydarzenia rekompensują brak wcześniejszych dociekań, a fakty, które zostały odkryte, naprawdę potrafiły zaskoczyć. Było tak w moim przypadku, bo wersję filmową Więźnia Azkabanu oglądałam już dość dawno i trochę faktów zapomniałam. Nie muszę chyba mówić, że choć jest to książka skierowana do dzieci, starsi nie będą się nudzić. Autorka poprowadziła wszystko tak, że lektura Harry'ego to najwyższa przyjemność.


J.K. Rowling jest mistrzynią klimatu i stwierdziłam to już przy okazji poprzednich części. Stworzyła zupełnie inny świat, pełen tajemnic, własnych prawd i symboli, charakterystycznych tylko dla niego. Za to już właśnie będą ją wiecznie uwielbiać. Można było jednak zepsuć początkowy plan i książka mogła okazać się niewypałem. Wiecie pewnie, że tak się nie stało. Pani Rowling rozplanowała sobie wszystko świetnie i można to stwierdzić już na samym początku znajomości z serią. Autorka potrafiła nie tylko wypełnić swój pomysł, ale także dać nam okazję do radości. Każda strona bowiem to magia w najczystszym wydaniu i uczta dla wyobraźni. Dodatkowo język na wysokim poziomie i wrodzony talent pisarski. Czego można chcieć więcej?

Jak już wspomniałam bohaterowie zmienili się, a wszystko za sprawą upływającego czasu. Wychodzą na jaw ich niekoniecznie dobre cechy. Nasza trójka przeżywa mały kryzys. Hermiona i Ron nie potrafią dojść do porozumienia. Sprawy nie ułatwia fakt, że Harry wybiera stronę Rona i razem z nim ulega urokom życia, zapominając o Hermionie. Jak można się spodziewać, przyjaciele szybko dojdą do porozumienia. Pojawiają się także nowe postaci. Chcę wspomnieć o dwóch z nich - Lupinie i Blacku. Pokochałam ich obu. Obaj posiadali pewną tajemnicę, wprowadzili pokłady sympatii, a przede wszystkim odkryli ważne fakty, które oko czytelnika wychwytuje z miła chęcią. Pozostają jeszcze stary dobry Dumbledore i Hagrid. Kocham ich i dziękuję autorce za ich stworzenie!

W przypadku Harry'ego Pottera nie możemy mówić o lepszych czy gorszych tomach, bo takowych nie ma. Autorka trzyma poziom i opowiada nam stale dobrą historię młodego czarodzieja. Możemy mówić jedynie o częściach bardziej lub mniej ulubionych. Jeżeli o mnie chodzi o swoich ulubieńcach wypowiem się na koniec mojej przygody z Harry'm. Więzienia Azkabanu czytało mi się równie genialnie, jak tomy poprzednie i już nie mogę się doczekać, kiedy wygospodaruję czas na część kolejną. Jeżeli jeszcze nie czytaliście tej serii, nie traćcie czasu! Te pozycje trzeba znać!
Read more ...

A Ty jak spędzasz święta?

22.12.13



"Wzrost samobójstw mamy tak wysoki jak w Grecji. Życie odbiera sobie ponad 6 tys. osób rocznie! W Polsce w wyniku samobójstw umiera rocznie więcej osób niż w wypadkach drogowych. Na 1 samobójstwo kobiety przypada aż 5,5 mężczyzn. Zdaniem prof. Marii Jarosz, socjolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN samobójstwa są wyznacznikiem kondycji społeczeństwa. Nasza jest najwyraźniej fatalna."
Statystyki robią wrażenie, prawda? Moglibyśmy się długo zastanawiać, dlaczego tak się dzieje, bo życie to przecież najpiękniejszy dar, jaki otrzymaliśmy i powinniśmy go strzec ponad wszystko. Samotność jednak wyzwala w ludziach najgorsze uczucia, jest potworna zwłaszcza w zbliżającym się czasie świąt. Dlatego właśnie wystartowała akcja portalu Sztukater.

Od dnia 24.12.2013 r. godz. 16:00 do 26.12.2013r. osoby, które odczuwają potrzebę rozmowy o wszystkim i o niczym, wspólnego spędzenia świąt, zapraszane są do kontaktu z:

Artie Sztuk - Profil na FB (dyżur 24 h)
GG: 4768328 (dyżur 24 h)

Gwarantujemy anonimowość, miłą atmosferę, dużo sarkazmu, ciepła i zrozumienia... Dla tych, którzy święta spędzą w sieci Stowarzyszenie Sztukater przygotowało wirtualny stół wigilijny, pełny rozmów i życzeń, serdeczności, radości...

,,Nauczmy się ludzi kochać, tak szybko odchodzą... Nauczmy się dzielić sobą z innymi! To największy dar, jedyny w swoim rodzaju...

Jeżeli więc czujesz się samotny, nie krępuj się! Jest wiele ludzi z którymi możesz spędzić ten czas! Więcej informacji znajdziesz tutaj
Read more ...

Filmowe weekendy: The Holiday

21.12.13
Święta tuż tuż. Choinki w galeriach przyciągają nas swymi światełkami już od dobrego miesiąca, gorączka zakupów osiąga apogeum, a w kuchniach zapachy unoszą się już od rana. W tym czasie nasze serca są bardziej skłonne do wybaczania i sięgania po rzeczy, które zazwyczaj nas irytują. Jak chociażby filmy, od których w zwykły, szary dzień wzbranialibyśmy się rękami i nogami.

Produkcji, które poruszają bardziej w okresie świątecznym trochę jest. Chociażby nieoceniony Kevin. Dziś jednak mam dla Was opinię o innym, również pięknym filmie - The Holiday. Opowiada on o dwóch kobietach, z dwóch końców świata. Nie mogą one znaleźć szczęścia w miłości i obie mierzą się ze zdradą partnerów. Połączy je program zamiany domów. Na dwa tygodnie Iris uda się do Los Angeles, a Amanda do wioski pod Londynem. Jak można się spodziewać, odbudują tam swoje życie i znajdą prawdziwą miłość.

Brzmi banalnie, prawda? Typowa komedia romantyczna, można by rzec i z pewnością byłaby to prawda. Dwie kobiety ze złamanym sercem, chęć odbudowy życia plus dowcipy na pokrzepienie serc. Schemat miły i bardzo dobrze znany każdemu, kto oglądał choć jeden film z tego gatunku. Wszyscy się ich wystrzegają, ale i tak każdy raz na jakiś czas obejrzy jakąś lepszą, czy gorszą produkcję tego typu. Sama na co dzień wybieram trochę inne filmy, ale jak już wspomniałam, idą święta, więc nasze serca mają trochę większą tolerancję dla kiczu. Z tego właśnie powodu (a może i nie tylko) The Holiday tak przypadło mi do gustu. Historia może i jest banalna, ale sposób jej opowiedzenia już nie. W filmie odnajdziemy wątki inne, niż tylko miłość, które nie pozwalają nazwać go banalnym. Chociażby historia emerytowanego scenarzysty, czy wszelkie wtrącenia o filmach. Same historie miłosne, nie zostały przedstawione według znanego wszystkim schematu. Nie ma tu jasnych odpowiedzi, górnolotnych wyznań, czy szczęśliwego zakończenia. Wszystko jest, jak najbardziej prawdziwe, a tego przecież szukamy. Każda minuta wypełniona jest ogromnym ciepłem, a żarty naprawdę bawią. Sprawia to, że film ogląda się z największą przyjemnością. 


Obsada aktorka wykonała swoje zdanie naprawdę świetnie. O Kate Winslet nie trzeba chyba nic mówić. Jest genialna i każdy to wie. Początkowo myślałam, że będzie tylko swego rodzaju tłem dla historii Amandy, ale później na szczęście jej postać się rozkręciła i również potrafiła zaciekawić. Towarzyszył jej Jack Black, którego szczerze mówiąc nie kojarzę z innych filmów, ale tutaj stworzył bardzo przyjemną i sympatyczną postać. Nie wiem, co w Cameron Diaz jest takiego, i czy tylko mnie odtrąca na jej widok. Nie kwestionuję jej zdolności aktorskich, a po prostu ogólne wrażenie, jakie we mnie wywołuje. Może to za sprawą sztucznego wyglądu albo ogólnego stylu bycia, ale sprawia to, że filmy z jej udziałem odkładam zwykle na bok. Po The Holiday moja niechęć do niej trochę się zmniejszyła. Cameron stworzyła tutaj bohaterkę z pewną głębią, sympatyczną, a przede wszystkim taką, której historię ogląda się w najwyższym skupieniu i z ogromną ciekawością. Do tej trójki dochodzi jeszcze Jude Law. Przystojniaka nie mogło przecież zabraknąć, a dokładając do jego wyglądu historię pokrzywdzonego przez los faceta, możemy być pewni, że niewieście serca będą zdobyte. 


The Holiday może i jest komedią romantyczną, którą przyjemnie się ogląda w sobotnie wieczory, ale do banalności i przewidywalności naprawdę jej daleko. Wszystko to za sprawą niezapomnianego klimatu i wielu wątków, stworzonych przez Nancy Meyers. Film genialnie sprawdzi się w tym świątecznym okresie. Jeżeli więc szukacie czegoś do obejrzenia, The Holiday czeka!
Read more ...

Niedokończone serie

15.12.13
Dzisiaj post trochę inny, niż dotychczas. Prezentuję Wam bowiem serie, które rozpoczęłam, a niestety nie udało mi się skończyć. Może ta lista będzie dla mnie motywacją, żeby w końcu zabrać się za kończenie serii, zamiast zaczynanie nowych.
Oto i one:

1. Pretty Little Liars - Sara Shepard
   1. Kłamczuchy
   2. Bez skazy
   3. Doskonałe
   4. Niewiarygodne
         4.5. Sekrety
   5.  Zepsute
   6. Zabójcze
   7.  Bez serca
   8.  Pożądane
   9. Uwikłane
   10. Bezlitosne
   11. Olśniewając
   12. Rozpalone

2. Żelazny dwór - Julie Kagawa
   1. Żelazny król
   2. Żelazna córka
   3. Iron Queen
   4. Iron Knight

3. Dotyk Julii - Tahereh Mafi
   1. Dotyk Julii
   2. Sekret Julii 
   3. Ignite Me

4. Gorączka – Dee Shulman
       1. Gorączka 1
 2. Gorączka 2

   5. Przez burze ognia – Veronica Rossi
        1. Przez burze ognia
        2. Przez bezmiar nocy
        3. Still Blue

6. Diabelskie maszyny – Cassandra Clare
   1. Mechaniczny anioł
   2. Mechaniczny książę
   3. Mechaniczna księżniczka

  7. Błękitnokrwiści – Melissa de la Cruz
     1. Błękitnokrwiści
     2. Maskarada
     3. Objawienie
     4. Dziedzictwo
      5. Zbłąkany anioł, Krwawe walentynki
      6. Zagubieni w czasie
      7. Bramy raju
            
   8. Upadli – Lauren Kate
      1. Upadli
      2. Udręka
      3. Namiętność
            3.5. Zakochani
       4. Uniesienie

9. Drżenie  - Maggie Stiefvater
     1. Drżenie
     2. Niepokój
     3. Ukojenie

10. Jutro - John Marsden
     Jutro 1-7  
     Kroniki Ellie 1-3

11. Dziedzictwo mroku - Bree Despain
    1. Dziedzictwo mroku
    2. Łaska utracona
    3. Podarunek śmierci

12. Magiczna gondola - Eva Voller
   1. Magiczna gondola
   2. Złoty most
   3. Das verborgene Tor

13. Niezgodna - Veronica Roth
   1. Niezgodna
   2. Zbuntowana
   3. Oddana

 14. Angelfall - Susan Ee
   1. Angelfall
   2. World After
.
  15. Blask - Alexandra Adornetto
    1. Blask 
    2. Hades
    3. Niebo

  16. Córka Łowcy Demonów - Jana Oliver
     1. Córka Łowcy Demonów
     2. Forbidden
     3. Forgiven 
    4. Foretold

  17. Delirium - Lauren Oliver 
     1. Delirium
     2. Pandemonium 
     3. Requiem

 18. Harry Potter - J.K. Rowling
     1. Harry Potter i Kamień Filozoficzny
     2. Harry Potter i Komnata Tajemnic
     3. Harry Potter i Więzień Azkabanu
     4. Harry Potter i Czara Ognia
     5. Harry Potter i Zakon Feniksa
     6. Harry Potter i Książę Półkrwi
7. Harry Potter i Insygnia Śmierci

  19. Las Zębów i Rąk - Carrie Ryan
      1. Las Zębów i Rąk
      2. Śmiercionośne fale
      3. Miejsca ciemne i puste
      
20. Seria owocowa - Katarzyna Michalak
        1. Rok w Poziomce
        2. Lato w Jagódce
        3. Powrót do Poziomki
        4. Wiśniowy Dworek
        5. W imię miłości

21. Dary anioła - Cassandra Clare
       1. Miasto Kości
       2. Miasto Popiołów
       3. Miasto Szkła
       4. Miasto Upadłych Aniołów
       5. Miasto Zagubionych Dusz
       6. Miasto Rajskiego ognia

22. Dom Nocy - Kristin Cast, P.C. Cast
       1. Naznaczona
       2. Zdradzona
       3. Wybrana
       4. Nieposkromiona
       5. Osaczona
       6. Kuszona
       7. Spalona
       8. Przebudzona
       9. Przeznaczona
       10. Ukryta 
       11. Ujawniona 
       12. Redeemed 

23. Ostatnia spowiedź - Nina Reichter
        1. Ostatnia spowiedź tom I 
        2. Ostatnia spowiedź tom II
        3. Ostatnia spowiedź tom III

24. Pamiętniki wampirów - L.J. Smith
   1. Przebudzenie 
   2. Walka 
   3. Szał 
   4. Mrok
   5. Powrót o zmierzchu 
   6. Uwięzieni 
   7. Dusze cieni 
   8. Północ 

 25. Piękne istoty - Kami Garcia, Margaret Stohl
       1. Piękne istoty
       2. Istoty ciemności
       3.Istoty chaosu
       4. Beautiful redemption

26. Cykl Tudorowski - Philippa Gregory
       1. Wieczna Księżniczka
  2. Kochanice króla
  3. Dwie królowe
  4. Błazen królowej
  5. Kochanek dziewicy
  6. Uwięziona królowa

27. Winter - Asia Greenhorn
       1. Winter
        2. Silver

 Jak tam u Was z niedokończonymi seriami?

Read more ...

Nowa Ziemia - Julianna Baggott

10.12.13



Autor: Julianna Baggott
Tytuł: Nowa Ziemia
Tytuł oryginału: Pure
Liczba stron: 469
Wydawnictwo: Egmont
Moja ocena: 6/10, 4/6





Wielokrotnie już mieliśmy okazję czytać o wizjach świata w przyszłości. Nowoczesne technologie i pełen cyfrowy rozwój z jednej strony, z drugiej zupełne przeciwieństwo - zagłada i apokalipsa. Ten drugi obraz znany jest nam o wiele lepiej. Wszelkiej maści antyutopie przybliżają nam go niemal z każdej strony. W kolejną przygodę z tym gatunkiem postanowiła zabrać nas Julianna Baggott.

Wielka eksplozja zniszczyła świat. Podejrzenie wybuchu istniało już wcześniej, dlatego wybudowano Kopułę, pod którą ludzie mogliby się schronić. Kiedy jednak nadeszła godzina zero, wstęp do niej uzyskali tylko nieliczni. Reszta została skazana na śmierć. Ci, którzy przeżyli ulegli deformacjom, szczepili się z przedmiotami, elementami przyrody, a nawet z innymi ludźmi. Pressia żyje właśnie w takim świecie. Jedną jej ręką jest głowa lalki, na twarzy ma blizny po oparzeniach, jej rodzice zginęli, a jedyną ostoją dla dziewczyny jest dziadek. Zgodnie z rozporządzeniami władz każda osoba, która skończy szesnaście lat musi się do nich zgłosić, aby móc zostać wyszkolona na żołnierza, mogącego w przyszłości walczyć z Kopułą. Pressia wie, że nie może do nich trafić. Na drodze jej ucieczki staje Czysty - chłopak spod Kopuły. Choć wmawiano mu całe życie, że jego matka zginęła ratując ludzi podczas wybuchu, on ma powody by sądzić inaczej. Postanawia postawić wszystko na jedną kartę i uciec, aby ją odnaleźć. Jak można się spodziewać, ta dwójka odkryje wiele faktów, zaskakujących dla nich, a niestety przewidywalnych dla nas.

Dlaczego przewidywalnych, można by zapytać. Ileż to już czytaliśmy podobnych książek, w których świat się wali, przeciętna dziewczyna (która potem gubi przeciętność) wyrusza na misję z tego, czy innego powodu, w której to dowiaduje się, że wszystko nie jest takie, jak jej wmawiano do tej pory. Brzmi znajomo, czyż nie? Może właśnie taki schemat trzeba zachować, ale mnie trochę to już zaczyna męczyć. Nowa Ziemia zapowiadała się na właśnie taką, znaną nam wszystkim pod jakimś innym tytułem historię. Dlatego właśnie początkowe rozdziały czytało mi się tak opornie. Na nasze szczęście autorka postanowiła zaserwować czytelnikom kilka faktów, które odsuwają książkę od kategorii ,,przeciętne".

 Z samym pomysłem Kopuły, spotkałam się już w Przez burzę ognia, więc nie odebrałam tego, jako czegoś nowego. Wiem jednak, że to ja pomyliłam kolejność i Julianna Baggott wpadła na niego wcześniej, więc nie mogę tego zarzucać. Sam świata po wybuchu został przedstawiony w bardzo ciekawy sposób. Autorka wykorzystała szeroką wiedzę z wielu dziedzin, jak chociażby z fizyki, aby precyzyjnie zobrazować nam swoją wizję. Mutacje, deformacje, mieszkanie w skrajnie prymitywnych warunkach to rzeczy, jakie spotkały tych niegodnych znalezienia się w Kopule. Szczęśliwcy wiodą zupełnie inne życie. Każdy ich ruch kontrolowany jest przez władze, jednak warto jest poświęcić niezależność, na rzecz bezpieczeństwa i możliwości ponownego zasiedlenia planety w przyszłości. Właśnie wykreowanie tego obrazu świadczy o tym, że Julianna Baggott stworzyła niezwykle wartościową, a przede wszystką wyróżniającą się na rynku wydawniczym pozycję.

Narracja poprowadzona jest z punktu widzenia różnych osób. Możemy poznać zdanie Presii i Partridge'a, a także chociażby El Capitana czy Lydy. Książka niewątpliwie na tym zyskuje. Przyznam szczerze, że nie potrafiłam zżyć się z bohaterami. Każdy był inny, to prawda. Nie zostali też stworzeni po łebka, nic z tych rzeczy. Po prostu nijak nie mogłam ich sobie wyobrazić, jako rzeczywiste osoby, nie potrafiłam odczuwać ich emocji, czy identyfikować się z nimi, przez co całość wydawała mi się trochę papierowa. Plus jednak należy się za wątek miłosny. Po przeczytaniu opisu chyba każdemu przychodzi na myśl stwierdzenie, że będziemy mieli do czynienia z kolejnym ckliwym romansem. Autorka zaskakuje nas w tej kwestii i stwarza coś zupełnie innego.

Nowa Ziemia nie jest książką, którą czyta się dobrze przed zaśnięciem. Okrutność wydarzeń bardzo często mną wstrząsnęła, bardzo często też stwierdziłam, że nie chciałabym żyć w takim właśnie świecie. Autorka przedstawia nam wszystko w niezwykle obrazowy sposób. Czasem może nawet zbyt obrazowy, bowiem zdarzało się, że opisy nudziły i po przeczytaniu strony zastanawiałam się, co tak naprawdę się tu zdarzyło. Mimo świetnego pomysłu i wykonania go na poziomie, nie obyło się bez pewnej przewidywalności. Niektóre wydarzenia była aż za proste, a każda inicjatywa podążała ku szczęśliwemu wykonaniu. Czy tylko mnie się wydaje, że nie zawsze w życiu jest tak łatwo?

Nowa Ziema jest pozycją naprawdę wyjątkową. Autorka miała świetny pomysł i co więcej, bardzo dobrze go zrealizowała. Mamy tu wiele rzeczy, których nie spotkamy nigdzie indziej. Były jednak sprawy, które mnie irytowały, a największa to chyba nieumiejętność identyfikowania się z bohaterami. Pomysł na książkę, jak już wspominałam jest świetny, ale wydarzenia nijak nie mogły mnie porwać i sprawić, żebym zatraciła się w lekturze, dlatego właśnie ocena taka, a nie inna. Mam nadzieję, że jeżeli dane mi będzie przeczytać Nowego Przywódcę, wciągnę się bardziej. Pierwszy tom zna już pewnie wiele osób. Tych, którzy jeszcze go nie czytali, ani nie namawiam, ani nie odradzam. Decyzja należy do Was!
Read more ...

Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych

7.12.13


1 grudnia ruszyła kolejna akcja Sztukatera - Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych. Ma ona na celu wspomaganie placek, których do tej pory nie stać było na stworzenie obszernych miejsc kulturalnych. Jako miłośnicy książek bardzo dobrze wiemy, jaką radość nam one sprawiają. Każdy z nas kocha zatracać się w innym świecie, gdzie historie żyją własnym życiem i gdzie świat jest często o wiele prostszy. Dostawanie książek jest jeszcze przyjemniejszym uczuciem, prawda? Aby pomóc nie trzeba wiele. Wystarczy podzielić się z innymi własnym szczęściem - książkami.

Jeżeli jesteście zainteresowani, więcej informacji znajdziecie TUTAJ.

Moim zdaniem to naprawdę ciekawa akcja. Każdy przecież ma książki, których już nie będzie czytał, które nie są zniszczone i jedynie zalegają na półkach. Warto przemyśleć sprawę i w związku ze zbliżającymi się świętami, pomóc innym i obdarować ich radością!

Przy okazji zachęcam także do polubienia Sztukatera na Facebook'u, gdzie również będzie mogli znaleźć wiadomości o akcji, a także wiele innych ciekawych rzeczy.
Read more ...

Stos #9/2013

4.12.13
Grudzień ma to do siebie, że dużo w nim czasu na czytanie. Kiedy tylko znajdziemy wolną chwilkę możemy spokojnie, przykryci kocykiem, poświęcić się dobrej książce. Dzisiaj przedstawiam Wam moje zdobycze z poprzedniego miesiąca, które z pewnością będę mi towarzyszyć w najbliższym czasie. Dwóch pierwszych książek trochę nie widać niestety - wina światła.



Od góry:
Trzy metry nad niebem Federico Moccia - zakup własny. Szkoda tylko, że to wydanie kieszonkowe, ale i tak się cieszę, że książka w końcu u mnie.
Pretty Little Liars Zabójcze Sara Shepard - z biblioteki.
Shirley Charlotte Bronte - od Wydawnictwa MG, czyli kolejna szansa na pogłębianie znajomości z genialnymi siostrami.
Lalka Bolesław Prus - z biblioteki. Słyszałam, że ta lektura nie jest aż tak zła. Mam nadzieję, że to prawda, bo najbliższy czas będę spędzać właśnie z nią.
Uwięziona królowa Philippa Gregory - od portalu Sztukater.pl RECENZJA

Czytaliście coś? Polecacie? 
Miłego dnia,
A.
Read more ...

Uwięziona królowa - Philippa Gregory

1.12.13


Autor: Philippa Gregory
Tytuł: Uwieziona królowa
Liczba stron: 403
Wydawnictwo: Książnica
Moja ocena: 9/10, 5+/6







Philippa Gregory od dłuższego już czasu podbija serca czytelników powieściami historycznymi. Uwodzi charakterystycznym stylem i przyciąga do siebie nawet wielkich przeciwników tego typu literatury. Jej wieloletni dorobek wywołuje przeogromny szacunek i podziw. Od dawna byłam naprawdę ciekawa jej twórczości, więc gdy tylko w moje ręce trafiła Uwieziona królowa od razy zasiadłam do lektury.

Przedstawione mamy tu losy Marii Stuart. Burzliwe życie zapewniło jej popularność, romantyczne usposobienie, odwaga i tragiczna śmierć - uwielbienie ludzi. Miała być największą królową świata, jako ta, której należy się tron Francji, Szkocji i Anglii, a dziewiętnaście lat swojego życia spędziła w niewoli, gdzie w końcu została skazana na śmierć za spiskowanie przeciw królowej Elżbiecie. Choć miała trzech mężów, nie zaznała szczęścia w miłości, a jej życie usłane było trudami, z którymi w każdym momencie musiała się mierzyć, ukrywając swą prawdziwą osobowość. W Uwięzionej królowej autorka skupia się na jej losach w trakcie niewoli. Przedstawia nam wszystkie spiski, w jakie była zaangażowana i przemianę, jaką musiała odbyć. Wszystko to na tle szesnastowiecznej Anglii i przemian w niej zachodzących. Anglii za rządów Elżbiety, której zaufanym doradcą był William Cecil -mężczyzna mający własną wizję tego kraju, siejący postrach i terror.

Philippa Gregory bardzo sprawnie łączy wydarzenia historyczne i fikcję literacką. Tak sprawnie, że niewprawione oko (moje) nie widzi tej granicy i wszystko postrzega, jako najszczerszą prawdę. Autentyczność wydarzeń sprawia, że wszystko odbieramy dwa razy mocniej, wczuwamy się bardziej, bo wiemy, że to nie świat stworzony przez autorkę, ale prawdziwe wydarzenia. Pisarka nie miała tu zbyt dużego pola do popisu dla wyobraźni, dlatego postanowiła zachwycić nas językiem i stylem. Wywołały one we mnie uczucie, jakiego dawno nie doświadczyłam, czytając książkę. Wiedziałam, jak cała sprawa się zakończy, bo z książkami historycznymi tak właśnie jest - nie sposób uniknąć spojlerów- a i tak, całym sercem kibicowałam Marii i chciałam, żeby wszystko zakończyło się inaczej. Tyle było okazji, tyle forteli do wykorzystania, że po cichu oczekiwałam, że autorka odejdzie od historycznej prawdy i da się ponieść fantazji. Nie stało się tak niestety, a ja pozostałam niepocieszona. Jako, że samemu uwięzieniu Marii Stuart w Anglii nie poświęcane jest wiele czasu na lekcjach historii, książka może stanowić swego rodzaju pomoc w przyswajaniu wiedzy. Mnie przypomniała, jak bardzo lubię ten przedmiot i że nie jest on tylko przykrym obowiązkiem nauki do klasówki.

Autorka postawiła na narrację z trzech różnych punktów widzenia - Marii Stuart, George'a Talbota i Bess z Hardwick. Każde z nich przedstawia nam inne spojrzenie na daną sprawę, każde inaczej odnosi się do Marii, Elżbiety, czy samej sytuacji w Anglii. Maria kreowana jest na kobietę odważną, umiejącą o siebie zadbać, spiskującą, ale z drugiej strony romantyczną i wymagającą opieki. Jedni ją nienawidzili, drudzy kochali, co widzimy na przykładzie George'a i Bess. George to mężczyzna, dla którego honor jest najważniejszy. Był w stanie stracić wszystko, łącznie z dziedzictwem, ale swoich zasad wyrzec się po prostu nie mógł. Od czasu, kiedy przyjął królową Szkotów pod swój dom towarzyszyło mu rozdarcie pomiędzy wiernością Elżbiecie, a rodzącym się uczuciem do Marii. Polubiłam go właśnie za te cechy. Jego żona Bess, była swego rodzaju przeciwieństwem męża. Kobieta biznesu, dla której małżeństwo jest tylko awansem społecznym, uważająca, że kolekcjonowanie wszelkich dóbr należy stawiać ponad wszytko - tak można w skrócie przedstawić jej opis. Prawdę mówiąc rozumiałam jej lęki i niepewności. Która kobieta nie czułaby ich, gdyby pod własnym dachem mąż zakochiwał się w innej? To raczej nie usprawiedliwia całokształtu jej osoby, ale sprawia jednak, że nie możemy jej potępić w ostatecznym rozrachunku.

Uwięziona królowa to szósta część cyklu Tudorowskiego. Obawiałam się, że wprowadzi mi to do czytania pewien zamęt. W końcu w poprzednich pięciu tomach, coś musiało się dziać. Nie lubię zaczynać czytania serii od środka, bo uczucie, kiedy nie wiadomo, co się dzieje, jest bardzo nurtujące. Tutaj jednak nie doświadczyłam go w ogóle. Może i jakieś odnośniki do poprzednich tomów były, ale naprawdę niezauważalne, także jeżeli ciekawi Was Uwięziona królowa, a macie ten sam problem, co ja, możecie być spokojni.

 Długo można się zastanawiać, co jest takiego w tej książce. Nie wiem, czy po wielogodzinnych rozmyślaniach znaleźlibyśmy właściwą odpowiedź. Każdy znajdzie tu coś innego, coś co go zachwyci i pozostanie w jego pamięci. Mistrzowski styl i opisy, które przenoszą nas w inny świat, klimat, który towarzyszy nam od początku do końca, a przede wszystkim autentyczność wydarzeń, to rzeczy, które zapamiętam ja. Żałuję jedynie, że nie poznałam tej autorki wcześniej, bo ominęło mnie naprawdę wiele. Postanawiam jednak nadrobić te haniebne zaległości i poznać cykl Tudorowski bliżej. Tym, którzy jak ja do niedawna, nie znają jeszcze Philppy Gregory i jej dzieł, zachęcam do szybkiego sięgnięcia po nie. Nie będziecie żałować!!


Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi Sztukater.pl!
Read more ...

Podsumowanie listopada

30.11.13


Ależ ten czas szybko płynie! Dopiero co mieliśmy początek roku szkolnego, a teraz już możemy podziwiać śnieg za oknem, a przedświąteczna gorączka zaczyna narastać. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało, bo uwielbiam ten czas i nawet choinka w galerii pod koniec listopada nie razi mnie już tak, jak kiedyś. Jest coś magicznego w tym oczekiwaniu... Tymczasem przyszła pora na podsumowanie listopada i moje kolejne usprawiedliwienie się, że nie zrobiłam w pełni tego, co zamierzałam.

Przeczytane w listopadzie:
4. Kordian - Juliusz Słowacki
5. Nie-Boska komedia - Zygmunt Krasiński
6. Uwięziona królowa - Philippa Gregory

reading is ♥ | via FacebookCieszy mnie fakt, że te książki, które przeczytałam (choć mogło ich być więcej), były naprawdę świetne. Lokatorka Wildfell Hall to kolejna książka sióstr Bronte, którą pokochałam. Chcę więcej! W listopadzie przeczytałam pierwszą w życiu książkę Kinga - Lśnienie i choć nie bałam się tak, jak chciałam, to i tak jego twórczość przypadła mi do gustu. Zapoznałam się także z kolejnym tomem Pretty Little Liars. Nie muszę chyba mówić, że uwielbiam tę serię? Kordian i Nie-Boska komedia, to dwie szkolne lektury, do których byłam zmuszona. Na koniec pierwsza książka Phlippy Gregory, jaką przeczytałam - Uwięziona królowa. Opinię o niej będziecie mogli przeczytać jutro lub w poniedziałek, także nie będę nic zdradzać.


W listopadzie mogliście przeczytać także opinię o Dziewiątych wrotach Polańskiego. O wyzwaniach tym razem nie będę nic mówić, bo tak naprawdę nie ma o czym. Obiecuję poprawę!! Ogólnie ten miesiąc wyszedł zdecydowanie lepiej, niż poprzedni, dlatego nie jestem w pełni zawiedziona. Zawsze mogło być lepiej co prawda, ale biorąc pod uwagę inne obowiązki, nie jest źle.

Jeżeli chodzi o grudzień, to w związku z dużą ilością wolnego czasu, myślę, że uda mi się przeczytać zdecydowanie więcej, niż w listopadzie. Mam nadzieję, że nadrobię trochę zaległości i może w końcu ruszę książki, które czekają na przeczytanie już prawie rok. No i oczywiście wiele świątecznych filmów  czeka na obejrzenie.



A jeżeli o nich mowa, to nie ciekawi Was, kiedy będzie Titanic w TV? Skoro Kevin już był, to i na niego najwyższa pora. Chętnie bym obejrzała.:)

Jak tak Wasz listopad?  
Read more ...

Idealne książki na prezent

27.11.13
Grudzień tuż tuż, a co za tym idzie, chyba każdy wie - całkiem sporo okazji do otrzymania prezentu. Jak dla każdego mola książkowego, tak i dla mnie najlepszym podarunkiem jest, jak się pewnie domyślacie - książka. W związku z tym postanowiłam przygotować małą podpowiedź dla wszystkich dobrych duszków skorych, aby mnie obdarować.


Igrzyska śmierci chodzą za mną od bardzo dawna. W związku z premierą W pierścieniu ognia wzbraniam się ostatnio rękami i nogami, żeby nie obejrzeć filmu przed przeczytaniem książek. Dobry duszek mógłby mnie obdarować od razu całą trylogią, żebym nie musiała marudzić po przeczytaniu pierwszej, że nie mam na półce kolejnych części. Niezbędnik obserwatorów gwiazd prezentowałam Wam w październikowych zapowiedziach. Jako, że jeszcze nie udało mi się go zdobyć i przeczytać, ucieszyłabym się co nie miara, gdybym go dostała. Obowiązkowo oczywiście z Poradnikiem pozytywnego myślenia. Mechaniczną księżniczkę przeczytać po prostu muszę, Cassandrę uwielbiam, a poprzednie tomy były genialne, także nie widzę innej możliwości. Czas żniw i Gra w kłamstwa także prezentowane były w zapowiedziach. Moja ciekawość odnośnie nich jest przeogromna, także z pewnością sprawdziłyby się, jako prezenty. Przy czytaniu pierwszej części przygód Śliweczki uśmiałam się, co nie miara, także kolejna dawka humoru z pewnością by mi się przydała. Zamiast zielonej herbaty, na uspokojenie moich skołatanych nerwów Po drugie dla kasy świetny pomysł, nie uważacie? Za Anioły i demony i Grę o Tron planuje się zabrać już od bardzo dawna, ale jakoś nigdy nie mogę ich zdobyć, przez co czytanie odkładam na nieokreślone ,,potem". Gdybym je dostała z pewnością miałabym w końcu możliwość i okazję, aby je przeczytać.


A co Wy zobaczylibyście chętnie w podarunkowej paczce?
Read more ...

Filmowe weekendy: Dziewiąte wrota

24.11.13
Roman Polański bez wątpienia jest jednym z lepszych reżyserów, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Burzliwe życie zapewniło mu rozgłos, ale jak najbardziej słuszny, bo nie można odmówić mu kunsztu i przeogromnego talentu. Pokazuje, że jako Polacy mamy z czego być dumni. Do tej pory widziałam zdumiewająco mało filmów, czy to z jego udziałem, czy wyreżyserowanych przez niego. Obiecuję to zmienić, bo obejrzane ostatnio przeze mnie Dziewiąte wrota potwierdzają, że powinnam poważniej zabrać się za jego twórczość już bardzo dawno temu.

Reżyser postawił tu ponownie na swego rodzaju pakty z szatanem. Po Dziecku Rosemary, gdzie mamy motyw narodzenia potomka pana ciemności (filmu nie oglądałam, ale Filmweb to wielka skarbnica wiedzy), teraz przyszła pora na szatańskie księgi. Poznajemy Deana Corso - bibliofila, który odnajduje wartościowe egzemplarze i odkupuje je, często zapominając o zasadach moralnych. Pewnego dnia jeden z wydawców - Boris Balkan pokazuje mu swoją bibliotekę, gdzie gromadzi dzieła poświęcone szatanowi. Niedawno wszedł w posiadanie ,,Dziewiątych wrót królestwa cieni" - księgi, która podobno była pisana przez samego Lucyfera. Na świecie znajdują się jeszcze dwa takie egzemplarze, ale tylko jeden jest autentyczny. Zadaniem Corso'a będzie się dowiedzieć który i zbadać autentyczny, bowiem prawdziwa księga umożliwi jej posiadaczowi przywołanie samego pana ciemności.




Przyznałam ostatnio, że nie oglądałam zbyt wielu horrorów. W opisie filmu figuruje właśnie ten gatunek, łącznie z dramatem i kryminałem. Jeżeli dodamy do tego nazwisko Deppa i Polańskiego to wyjdzie bardzo intrygująca mieszanka. Film jednak nie jest misz-maszem, w którym jest wszystko, ale i nie ma nic. Zaserwowaną tu mamy opowieść o ludziach wielbiących szatana, ludziach, których intryguje zło i zjawiska ponad naturalne. Do opowiedzenia nam o tym, służy poszukiwanie autentycznej wersji ,,Dziewiątych wrót królestwa cieni". W Dziewiątych wrotach nie znajdziemy jednak żadnych fantastycznych zjawisk, duchów czy demonów, które czekają na głównego bohatera. Jego poszukiwania nie będą szły, jak po maśle, jednak nikt z poza światów w wyraźny sposób przeszkadzać mu nie będzie. Nie myślcie, że bez tego film traci, bo według mnie tylko zyskuje. 


Klimat, który stworzył Polański jest po prostu mistrzowski. Nie można go nazwać mrocznym, ale z pewnością był tajemniczy i w jakiś nieznany sposób pociągający. Od początku do końca oglądaniu poświęcamy całą naszą uwagę, a każdy kolejny krok bohatera śledzi się z największym zaangażowaniem (nie tylko dlatego, że gra go Johnny). Historia jest po prostu ciekawa. Było tu kilka momentów grozy, pościg i tajemnica, a właściwie tajemnicza Dziewczyna z pewnym sekretem. Polański nie skupił się jedynie na historii poszukiwań księgi Diabła, ale przedstawił także ludzie emocje i skłonności, które widoczne są niemal na każdym kroku. Jedyną rzeczą, która mi się nie podobała było zakończenie. Nie wyjaśniło się tu tak naprawdę nic i kiedy zazwyczaj lubię tego typu zabiegi, tu posunięcie to mnie wywołało moją irytację. Tak jakby zaraz po punkcie kulminacyjnym ucięto akcję. W tym wypadku moja wyobraźnia prosiła o pomoc w rozwiązaniu zagadki i opowiedzeniu dalszych wydarzeń, a niestety tego nie dostała.



Obsada spisała się naprawdę bardzo dobrze. Nie mówię tylko o Johnny'm, którego uwielbiam i który nie mógł nie wykonać swojego zadania najlepiej, jak potrafił. Jego kunszt aktorski znów się objawił i chyba nikt nie zakwestionuje, że jest jednym z najlepszym aktorów naszych czasów. Na uznanie zasługuje Emmanuelle Seigner, która zagrała tajemniczą Dziewczynę. Kiedy pojawiała się gdzieś w kadrze, nawet na ułamek sekundy patrzyło się tylko na nią. Sama postać, którą stworzyła była bardzo ciekawa i z pewnością zapadająca w pamięci. I to by było chyba na tyle, jeżeli chodzi o wyróżniające się postaci. Wszyscy zagrali naprawdę dobrze, jednak oprócz tej dwójki mało kto objawił geniusz. Może ich zadanie polegało na wtopienie się w tło, żebyśmy się mogli skupić na dwójce głównych bohaterów albo zwyczajnie nie potrafili skupić na sobie uwagi. Odpowiedź znajdziemy chyba dopiero oglądając jakąś inną produkcję z nich udziałem.

Dziewiąte wrota to jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio obejrzałam. Polański stworzył pozycję, która naprawdę zapada w pamięci i wyróżnia się wśród innych. Ciekawa fabuła, akcja, która nie nudzi i aktorzy, których po prostu chce się oglądać. Film jest naprawdę godny polecania, więc jeżeli jeszcze go nie oglądaliście, nie traćcie czasu i zróbcie to jak najszybciej!!




Read more ...

Pretty Little Liars Zepsute - Sara Shepard

21.11.13



Autor: Sara Shepard
Tytuł: Pretty Little Liars Zepsute
Tom: 5
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 312
Moja ocena: 7/10, 4+/6





O serii Pretty Little Liars jest głośno już od długiego czasu. Serial zdobywa coraz więcej fanów, a książki mu nie ustępują. Ich recenzje możemy czytać naprawdę często. Śmiało więc można przyznać, że jest to jedna z popularniejszych serii. U mnie miłość do niej zaczęła się od serialu, potem przyszła kolej na wersje papierowe. Do tej pory przeczytałam pięć tomów, a opinię o ostatnim z nich możecie właśnie przeczytać.

Do naszych Kłamczuch wracamy około dwóch miesięcy po zakończeniu akcji poprzedniej części. Podejrzany o zabójstwo Ali, znajduje się w areszcie i czeka na proces. Dziewczyny odkryły tożsamość A., które umarło podczas próby zabicia jednej z nich. Wydawać by się mogło, że mogą już spać spokojnie. Kiedy jednak ma rozpocząć się proces podejrzanego, akcja znów nabiera tempa. Na jaw wychodzą nowe wiadomości, a ktoś postanawia podszyć się pod A. i raczyć bohaterki niepokojącymi SMS-ami. W życiu prywatnym dziewczyn też wiele się dzieje. Aria po rozstaniu z Ezrą poznaje przystojnego malarza. Okazuje się, że jest to przyszły chłopak jej mamy. Mężczyzna jednak wysyła Arii sprzeczne sygnały, czym nie ułatwia jej życia. Spencer ciągle znajduje się w konflikcie z rodzicami. Sprawy nie ułatwia fakt, że zaczyna podejrzewać, że została adoptowana. Emily znów ma problemy z określeniem swojej osobowości. Spowodowane jest to spotkaniem pewnego chłopaka, do którego dziewczyna zdaje się coś czuć, co w jej sytuacji jest dość nietypowe. Mama Hanny dostaje nową pracę, w związku z czym do jej domu musi wprowadzić się ojciec z żoną i pasierbicą. Dziewczyny nie darzą się zbytnią sympatią, co musi niestety spowodować kłopoty.

Wiecie już, że od dłuższego czasu jestem wielką fanką Pretty Little Liars. Nie jest jednak tak, że nie dostrzegam błędów, bo widzę je aż za dobrze. Chciałabym, żeby ta jedna z moich ukochanych serii była bez skazy, ale tak nie jest. Czasem jest zbyt banalna, czasem zionie od niej płytkością i nieraz chciałoby się, żeby dane wydarzenie opisane było głębiej. Mimo to jednak seria ma coś w sobie. Jakąś magię i niespotykany klimat, co sprawia, że nawet błędy nie rażą, aż tak bardzo. To właśnie chyba przeświadczyło o sukcesie, który odniosła ta seria. Czyta się ją niespodziewanie lekko, a pod koniec chciałoby się, żeby wydarzenia jeszcze trwały i trwały. Zepsute jednak podobały mi się mniej, niż tom poprzedni. Wcześniej rozdziały o danej bohaterce kończyły się bardzo intrygująco, tak że po prostu trzeba było czytać dalej, żeby móc wrócić i przekonać się, co się stanie. Tu niestety tego mi zabrakło. W książkowych wersjach nie dostrzegamy również tak wyraźnie, jak w serialu, przyjaźni między dziewczynami. Relacje, które je łączą ogląda się świetnie i szkoda, że nie ma ich tak wyraźnie zaznaczonych w książkach. Miałam też wrażenie, że w piątym tomie dzieje się, jakby mniej. Może dlatego, że w czwartej części wydarzyło się naprawdę wiele i teraz trudno było to powtórzyć, ale jednak brakło mi trochę dreszczyku emocji, niedopowiedzeń i tej tajemnicy, która towarzyszyła mi wcześniej.

Pretty Little Liars to seria, gdzie bohaterki są niezwykle charakterystyczne. Nie ma tu mowy o tym, żebyśmy mogli je nazwać szarymi myszkami. W Zepsutych dziewczyny miały chwilę na odpoczynek od nękających je SMS-ów. W ich życiu jednak nawet bez A. coś się działo. Muszę przyznać, że w tej części moją wielką sympatię zdobyła Emily. Zwykle zwracałam na nią najmniejszą uwagę, nie nie lubiłam jej, ale jednak także nie uwielbiałam. Tutaj, jakimś sposobem zapunktowała sobie u mnie. Denerwowała mnie natomiast Hanna. Nie zmieniło się to w sumie od poprzednich tomów. Jej serialowa wersja charakteryzuje się wielkim poczuciem humoru, książkowa natomiast irytuje na każdym kroku. Jest płytka i niestety sama lektura na tym traci. Spencer i Aria pozostają świetne, jak zwykle.

Choć Zepsute podobały mi się mniej, niż tomy poprzednie, to moja miłość do całej serii nie zgasła. Na półce już czekają Zabójcze i mam cichą nadzieję, że piąty tom był jednorazowym spadkiem formy, a w kolejnym autorka pokaże, na co ją stać i wróci do poprzedniego genialnego stylu. Całość jest naprawdę świetna! Mamy tu i zapadające w pamięci bohaterki, i zagadkę do rozwiązania, a lekki język sprawia, że czytanie nie nudzi. Tym, którzy nie poznali jeszcze przygód Kłamczuch, polecam je z czystym sercem!


Read more ...

Lśnienie - Stephen King

16.11.13



Autor: Stephen King
Tytuł: Lśnienie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 515
Moja ocena: 8/10, 5/6






Stephen King to chyba jeden z najbardziej popularnych pisarzy. Nazywa się go królem horrorów, prawie każda z jego książek została zekranizowana, a miliony ludzi zaczytuje się w jego dziełach, które mimo upływu czasu nie tracą na autentyczności. Wszystko to świadczy o tym, że jest to autor, obok którego nie można przejść obojętnie. Do niedawna z wielkim wstydem przyznawałam, że nie znam żadnej z jego książek. Każda próba podejścia do jego twórczości kończyła się fiaskiem, aż w końcu, kiedy tylko w moje ręce wpadło ,,Lśnienie", wiedziałam, że tę książka jednak przeczytam.

Poznajemy tu Jacka Torrance'a. Mężczyzna przez problemy z alkoholem doświadczył wielu problemów. W końcu, w związku z pewnym wydarzeniem postanowił wyjść z nałogu, choć mimo to i tak stracił posadę nauczyciela. Dostał jednak propozycję nowej pracy, jako dozorca hotelu Panorama. Hotel ten położony wysoko w górach, zamykany był dla gości na czas zimy. Zadaniem Jacka miało być przeprowadzenie się tam z rodziną na ten czas i pilnowanie, czy wszystko jest, jak być powinno. Jego syn jednak posiada pewien dar. Widzi i czuje rzeczy, których nie doświadczają inni. Jedną z nich było przeczucie, że w Panoramie czai się zło. Zło, które chce jego rodziny i którego nie da się tak łatwo wyeliminować. Jak można się spodziewać bohaterowie przeprowadzają się do hotelu. Na Jacka zaczynają polować duchy, a z każdym dniem mężczyzna coraz bardziej traci panowanie nad sobą.

Nigdy nie uwielbiałam horrorów. Nie obejrzałam ani nie przeczytałam ich wiele w swoim życiu, a te które poznałam, częściej uważałam za kiczowate, niż straszne. Może po prostu trafiałam na złe albo ten gatunek zwyczajnie nie jest dla mnie. Byłam jednak ciekawa, czy King będzie potrafił mnie wystraszyć. Gdy w końcu zaczęłam czytać ,,Lśnienie" zdałam sobie sprawę, że tu nie będzie kiczu. Może i wątek nawiedzonego hotelu/domu jest dość powszechny, ale trzeba pamiętać, że książka nie została wydana tydzień temu, więc nie możemy tego zarzucać autorowi. King nie skupia się tutaj tylko na nawiedzonym hotelu. Co to, to nie. W ,,Lśnieniu" można zgłębić nieco problem alkoholizmu, trudów dzieciństwa czy rodzin patologicznych. Jeszcze do tego wątek parapsychologiczny, który naprawdę ciekawił.

Całość została poprowadzona w sposób, który sprawia, że książkę uważamy za niepowtarzalną i niezwykłą. Autor potrafi bawić się językiem. Wie, jak wzbudzić w czytelniku grozę i niepewność,  jak wywołać gęsią skórkę i podnieść poziom adrenaliny. Nie ma tu mowy o jakimś niedopracowaniu czy odwaleniu roboty, co przecież zdarza się bardzo często. Czytając ,,Lśnienie" nie nudzimy się ani przez chwilę. Opisy nie sprawiają, że chce się je omijać, a dygresje ciekawią równie bardzo, co sama akcja. Muszę przyznać, że mimo wszystko nie bałam się tak, jak oczekiwałam. Jestem bardzo strachliwą osobą, ale że tak powiem ,,sztuczne zjawiska" bardzo trudno wywołują we mnie lęk. Trudno, ale nie w ogóle. Czytając ,,Lśnienie" były chwile, kiedy naprawdę się bałam. Choćby przy końcowej części, kiedy żona Jacka - Wendy schodzi w nieznane. Takie momenty zdarzył się wcześniej i później jeszcze kilka razy, ale nie ukrywam, myślałam, że będę się bała wyjść spod kołdry albo przez kolejne dni, będę spała przy zapalonym świetle. Niestety tak nie się stało.

W ,,Lśnieniu" mamy naprawdę bardzo dobrze skonstruowanych bohaterów. Począwszy od Jacka, który staje się ofiarą hotelu, przez jego żonę Wendy - kobietę niezwykle silną, potrafiącą sprostać wielu życiowym przeciwnością. Tak naprawdę jednak najbardziej wybijał się tu ich syn Danny. Był to chłopiec naprawdę inteligentny, aż chyba za bardzo, jak na swój wiek. Od początku wiedział więcej, niż jego rodzice, a to, że sprostał tej wiedzy budzi dodatkowy podziw. Nie wiem dlaczego, ale Danny naprawdę dał się lubić. Uwielbiałam fragmenty z nim i kiedy Jack i Wendy od czasu do czasu mnie irytowali, on pozostał bez skazy. Polubiłam również pana Holloranna. Według mnie była to naprawdę bardzo ciekawa osobowość i trochę szkoda, że tak mało go tutaj było.

,,Lśnienie" to moja pierwsza książka Kinga, jednak jestem przekonana, że nie ostatnia. Całość jest wykonana niemal perfekcyjnie, wielowątkowość sprawia, że książka nie nudzi, a fabuła wywołuje w czytelniku wielkie emocje. Nie bałam się tak, jak tego oczekiwałam, ale mam nadzieję, że przy innych książkach Kinga będę. Tych, którzy jeszcze nie czytali ,,Lśnienia" gorąco do tego zachęcam!


Read more ...