Podsumowanie stycznia

31.1.14



Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami. Z uwagi na to, że oznaczał on dla mnie koniec semestru i wiążącą się z tym naukę, na czytanie czasu nie zostało za wiele. Wiecie pewnie na własnym przykładzie, jak to jest. Lista przeczytanych w tym miesiącu książek prezentuje się u mnie następująco:

2. Lalka - Bolesław Prus
4. Igrzyska śmierci - Suzanne Collins

Za najlepszą książkę uznać muszę Igrzyska śmierci. Skończyłam je dzisiaj i jak na razie powiedzieć mogę tylko: ŁAŁ!! Ta książka jest genialna! Jak tylko pozbieram myśli, z pewnością podzielę się z Wami swoją opinią. Tuż za nimi Cinder, równie niezwykła historia. Pokochałam świat stworzony przez  panią Meyer. Na półce już czeka Scarlet, także nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam. W styczniu zmuszona byłam do zapoznania się z Lalką. Moje początkowe opory trochę się potem zmniejszyły i jakoś dałam radę ją przeczytać, ale i tak na pewno moją ulubioną szkolną lekturą nie zostanie. W tym miesiącu spotkałam się także z kolejną książką sióstr Bronte. Shirley była trochę gorsza od innych książek sióstr, które miałam okazję czytać, ale i tak będę ją miło wspominać.

W styczniu mogliście czytać także dwie krótkie opinie o filmach <KLIK> oraz o jednym serialu, który skradł moje serce <KLIK>. Licznik obserwatorów skoczył o 9 osób, za co bardzo Wam dziękuję! Cieszę się, że mnie odwiedzacie!

Wyzwania: 
  • Rekord 2014 - 4 książki/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 2 (w tym jedna jeszcze niezrecenzowana)
  • Za bajkami, za baśniami - 1
  • Czar czarownic - 0
  • Z listą BBC - 0

Jeżeli wziąć pod uwagę szkołę i inne obowiązki, to jestem dość zadowolona ze stycznia. Przede mną dwa tygodnie ferii, także luty z pewnością okaże się lepszym miesiącem. Moje plany z pewnością Was nie zaskoczą: czytanie i oglądanie z małą domieszką historii.

Jak tam Wasze wyniki?
Read more ...

Shirley - Charlotte Brontë

28.1.14



Autor: Charlotte Brontë
Tytuł: Shirley
Liczba stron: 633
Wydawnictwo: MG







Siostry Brontë przeżywają ostatnio drugą młodość. Sama spotkałam się z nimi przy okazji Jane Eyre. Autobiografia Charlotte, która to książka porwała mnie do swojego świata i zachwyciła nim, a potem przy Lokatorce Wildfell Hall Anne, równie świetnej pozycji. Kiedy przeczytałam opis Shirley spodziewałam się opowieści o wielkiej miłości postawionej wobec konfliktu klas. Byłby z tego może i dość utarty schemat, ale za to niezwykle wpasowujący się w moje gusta.

Autorka już na początku rozwiała moje złudzenia. ,,Jeśli ten wstęp wzbudził w Tobie, Czytelniku, nadzieję na romantyczne wrażenia, czeka Cię zawód", mówi i obietnicy swej dotrzymuje. W Shirley mamy co prawda ukazane losy dwóch kobiet rozdartych wielkim uczuciem, ale tak naprawdę to historia bardziej o sytuacji ówczesnej Anglii, mentalności społecznej i występujących konfliktach. Jedną z wspomnianych wyżej kobiet jest tytułowa Shirley - młoda, silna, charakterna, skrywająca uczucie do guwernera. Druga to Caroline - przyjaciółka Shirley, zakochana w mężczyźnie, który chce poślubić Shirley ze względów majątkowych - Robercie Moore. Po sprowadzeniu maszyn do swojej fabryki naraził się na bunt miejscowej ludności. Musi teraz za wszelką cenę bronić fabryki przed upadkiem, a pomóc mu w tym może małżeństwo z Shirley. Jesteście ciekawi jak ten problem zostanie rozwiązany?

Jak już wspomniałam w Shirley poruszone jest wiele wątków. Możemy czytać tu o konflikcie klas i ich interesów, o problemach Anglii i mentalności ludzi. Widzimy tu także nierówność między kobietami a mężczyznami. Wszystko to wzbogaca nam książkę, dodaje nowych, wartościowych faktów, ale także coś zabiera. Tym czymś jest wielka, romantyczna opowieść, na którą skrycie liczyłam. Nie znaczy to, że zabrakło romansu. Co to, to nie. O uczuciach, które łączy bohaterów czytało się naprawdę świetnie, ale mimo to pojawia się ale. Nagromadzenie innych wątków odebrało uroku historii miłosnej. Nie możemy jednak mówić, że autorka nas o tym nie ostrzegała, bo zrobiła to bardzo dobitnie. Jeżeli więc posłuchamy jej rady i nie będziemy oceniać Shirley w kategoriach romantycznych, to wyjdzie z niej naprawdę świetna pozycja.

Charlotte Brontë stosuje tutaj bardzo zgrabny zabieg, aby zwrócić na siebie uwagę czytelnika. Mianowicie rozmawia z nim. Całą opowiadaną historię wzbogaca własnymi przemyśleniami, wtrąceniami i otwartymi zwrotami do odbiorców. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie, żebym spotkała się z czymś takim wcześniej, dlatego więc operacja ta podobała mi się naprawdę bardzo. Siostry Brontë znane są ze swojego charakterystycznego stylu. Każdy, kto czytał choć jedną ich książkę wie, jak zgrabnie potrafią one wprowadzać czytelnika w swój świat, tworzyć rzeczywistość barwnymi opisami i czarować klimatem. Również i w Shirley tego nie zabrakło. Nie ma tu mowy o tym, żeby opisy nudziły czy wydłużały akcję. Jednak chodź one tego nie zrobiły, to wydłużenie czytania spowodowała u mnie sama akcja. Książkę mogłabym podzielić na trzy części po 200 stron. Pierwszą i trzecią czytałam z wypiekami na twarzy, jednak środkowa niestety mnie nudziła. Gdyby tak ją skrócić, czytałoby się zdecydowanie lepiej. Patrząc tylko na te dwie porywające części mogę śmiało stwierdzić, że miałam do czynienia z kolejną świetną książką sióstr Brontë.

Bohaterowie w Shirley odgrywają bardzo ważną rolę. Tytułowa Shirley pojawia się dość późno, ale bardzo szybko zyskuje sympatie mieszkańców i urzeka czytelnika swym charakterem. Podziwiam ją za siłę charakteru i za to, że w tamtych czasach, jako kobieta potrafiła postawić na swoim. Była postacią niezwykle barwną, charakterystyczną i pełną sprzeczności. Na pewno pozostanie w mojej pamięci jeszcze długi czas. Jej przyjaciółka Caroline była jej dokładnym przeciwieństwem - skryta, nieśmiała, ale też posiadająca klasę, którą w naturalny sposób potrafiła eksponować. Musiała wyjść na przeciw nieodwzajemnionej miłości i właśnie te jej problemy sercowe w pewnym momencie stały się dla mnie trochę irytujące, ale nie zmienia to faktu, że była ona ciekawą postacią. Oprócz tych dwóch kobiet pojawia się jeszcze wiele intrygujących bohaterów. Chociażby Robert Moore, który wiąże akcje, czy jego brat Louis. Nie tylko jednak Ci główni zostali przez Charlotte dobrze zarysowani. Tak naprawdę wszyscy są dobrze opisani, widać ich charaktery, usposobienia, a tym samym pracę, jaką autorką musiała włożyć w książkę.

Shirley jak do tej pory wypadła nieco gorzej, niż Jane Eyre czy Lokatorka Wildfell Hall, które miałam okazję czytać. Było tu kilka potknięć, jednak nie sprawiły one, że zawiodłam się na książce. Jest ona pełna ważnych tematów, czaruje klimatem i daje nam historię zdecydowanie wartą poznania. Bardzo się cieszę, że mogłam kolejny raz spotkać się z twórczością sióstr Brontë i wprost nie mogę się doczekać kolejnego. Jeżeli pozycje tych autorek wciąż przed Wami, myślę że Shirley nie będzie dobrym wyborem na początek, jednak na kolejne spotkanie sprawdzi się świetnie!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG!

Read more ...

Nowa serialowa miłość - Revenge

25.1.14

Parę miesięcy temu spotkałam się z małą serialową dziurą. Zimowe przerwy w emisji i skończenie Plotkary sprawiło, że nagle nie miałam co oglądać. Takiego stanu rzeczy znieść się nie da, więc musiałam sobie coś szybko znaleźć. Pomysłów było wiele, zdecydować ciężko, ale w końcu padło na Revenge. Opis brzmiał całkiem nieźle, a wszystkie pochwały jeszcze bardziej mnie zachęcały. Takim sposobem, odcinek po odcinku coraz bardziej zatracałam się w świecie bogatych, sławnych i skłonnych do zemsty ludzi.

W Hamptons - miasteczku opływającym w sławę i luksus pojawia się nowa dziewczyna. Emily szybko staje się częścią życia mieszkańców i zaciekawia sobą syna jednej z najsławniejszych tamtejszych rodzin. Nie jest ona jednak taka, jak wszyscy myślą. Ma ukryty cel, który konsekwentnie będzie wykonywać. Dawno temu, jej ojca spotkało coś strasznego, właśnie przez to miejsce i tych ludzi. Do Emily należy teraz zadanie pomszczenia go.

Pierwszą rzeczą, która sprawiła, że tak bardzo pokochałam ten serial jest sama fabuła. W latach 90-tych pewni bogaci ludzie, aby chronić siebie, na więzienie skazali niewinnego człowieka. Po latach jego córka wraca, aby zemścić się na wszystkich tych, którzy zniszczyli życie jej ojcu. Brzmi dość interesująco, czyż nie? Muszę przyznać, że pierwsze odcinki jakoś mnie nie wciągnęły, a to za sprawą łatwości, z jaką Emily się wszystko udawało. Jeden odcinek równał się wyeliminowaniu jednej osoby. Trochę to było za szybko, jak dla mnie i sądziłam, że do końca sezonu zabraknie osób do zemsty. Potem nastąpił wstrząs, coraz to nowe intrygi, powiązania, sojusze i spiski. Przepadłam i kolejne odcinki pochłaniałam w zastraszającym tempie. Scenariusz jest tutaj bardzo dobrze napisany. Każdy sezon zapowiada jakieś ważne wydarzenie, początkowe odcinki to jakby przygotowanie do niego, potem wielkie bum, kiedy dowiadujemy się, o co chodziło i następnie odcinki ukazujące konsekwencje tamtego zdarzenia. Wszystko umieszczone jest w świecie bogatych ludzi, co stwarza możliwość do coraz to nowych intryg i tajemnic. 

:)

Do tego niezwykle barwni bohaterowie. Nolan (Gabriel Mann) zdecydowanie staje się moim ulubieńcem wśród bohaterów. Geniusz, którego największym marzeniem jest posiadanie przyjaciół. Zakręcony, ale i wrażliwy. KOCHAM GO całym sercem! Główna bohaterka Emily/Amanda (Emily VanCamp) również zyskała moją wielką sympatię. Musiała naprawdę wiele znieść, a siła jaką dysponuje starczyłaby dla całego tuzina kobiet. Ta dwójka to tylko początek tych, którzy się tu wyróżniają i mają coś do powiedzenia. Są jeszcze oczywiście Vistoria, Conrad, Daniel, Jack czy pojawiający się w drugim sezonie Aiden. Ach, Aiden! Problem w Revenge polega na tym, że nie wiemy, komu możemy ufać, kto okaże się lojalny, a kto niekoniecznie. Wszystko to sprawia, że naprawdę nie można odejść od ekranu i przestać oglądać.

Będąc jeden odcinek od bycia na bieżąco mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że serial należy do moich ulubionych. Drugi sezon był co prawdy gorszy od pierwszego (trzeciego nie mogę w pełni ocenić, bo wciąż trwa), ale nie na tyle zły, żeby przestać oglądać. Klimat, fabuła i bohaterowie jak najbardziej przemawiają za tym, żeby dać Revenge szansę. Mnie ten serial pochłonął bez reszty i z pewnością będę niecierpliwie czekać na kolejne odcinki! Jeżeli szukacie czegoś porywającego do obejrzenia, Revenge sprawdzi się jak najbardziej. Polecam, polecam, polecam!

Moja ocena: 9/10
Read more ...

Filmowe weekendy: Z wyższej półki

19.1.14
Z pewnością każdy z Was przegląda rankingi. Na najwyższych miejscach widzimy różne pozycje i zastanawiamy się, dlaczego ich jeszcze nie obejrzeliśmy/przeczytaliśmy. Ja tak mam dość często, dlatego więc ostatnio postanowiłam nadrobić część tych haniebnych zaległości. Wynikły z tego dwa obejrzane filmy, które dzisiaj Wam prezentuję.

Forrest Gump


Forrest Gump nie jest mądrym chłopakiem. Jego iloraz inteligencji znajduję się poniżej średniej i chłopak w wielu rzeczach nie jest podobny do rówieśników. Wychowywany tylko przez matkę, zyskał od niej bardzo ważne lekcje, które teraz chętnie "rozdaje" innym. Jego życie to seria niespodziewanych i niezwykłych wypadków, na których tle możemy obserwować historię Stanów Zjednoczonych. Choć Forrest odniósł sukces i stał się ważną osobowością, wciąż czeka na tą jedyną, miłość swego dzieciństwa - Jenny.

W wypadku Forresta Gumpa występuje ten problem, że naprawdę ciężko jest się do czegoś przyczepić. Mamy tu bardzo dobrą obsadę (Tom Hanks, Robin Wright, Gary Sinise) i wprost powalającą rolę, jaką odegrał Hanks. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego zdolności, pracy i wysiłku, jakie włożył w postać Forresta. Dostajemy tu także wspomnianą już przeze mnie historię Stanów Zjednoczonych, możemy obserwować ważne osobistości i kulturę tamtych czasów. Ten film, to naprawdę świetny obraz USA i przyznać musi to każdy, kto go oglądał. Sama fabuła jest niezwykle wzruszająca i chwytająca za serce. Bohater przez swoje upośledzenie umysłowe (bo chyba tak możemy to nazwać) odkrywa przed nami wiele prawd kierujących światem, pokazuje, jacy naprawdę są ludzie i to, co w życiu ważne. Gdyby twórcy filmu postanowili od tak przedstawiać nam te zagadnienia, mogło by to wyjść trochę czerstwe, ale w połączeniu z takim, a nie innym bohaterem film szczerze wzrusza i daje do myślenia.

Jeżeli więc wszystko było takie świetne (co potwierdzają zdobyte Oskary), dlaczego nie dałam się porwać tak, jak myślałam? Doceniam geniusz tej produkcji, przesłanie i wszystko, co w niej urzeka i chwyta za serce, ale jedna rzecz, nie pozwala mi rozpłynąć się nad Forrestem Gumpem w pełni - jego długość. Ponad dwie godziny obserwowania coraz to nowych, zawsze dobrych posunięć bohatera i losu, który w każdym momencie mu sprzyja, w pewnym momencie nudzi. Chciałoby się jakiegoś zwrotu akcji, ale niestety wielkiego zaskoczenia nie doświadczymy, bo tak naprawdę samej końcówki można się łatwo domyślić. Dlatego więc Forrest Gump dostaje ode mnie 7/10.



Nietykalni


Historia oparta na faktach. Sparaliżowany milioner na swojego opiekuna postanowił wybrać chłopaka z niższej sfery, który na dodatek właśnie wyszedł z więzienia. Jego optymistyczne nastawienie do życia sprawia, że chory znów czuje, że żyje. Wspólne chwile połączą ich wielką przyjaźnią, która będzie w stanie pokonać wszystkie przeciwności.

Nie ukrywam, że z francuskim kinem nie mam zbyt wiele wspólnego. Tak naprawdę, o ile mnie pamięć nie myli, to chyba pierwszy film wyprodukowany w tym kraju, jaki oglądałam. Pokazuje on zderzenie dwóch światów, co daje okazję do momentów zastanowienia i wielokrotnie wprowadza okazję do śmiechu. Żarty w Nietykalnych nie należą jednak do tych głupawych, ale bawią swą prawdziwością i inteligencją. Nie jest to typowa komedia, gdzie od początku do końca śmiejemy się do rozpuku, a życiowa historia, niepozbawiona humoru. Bohaterowie poszukują swego miejsca, szczęścia i spełnienia, czyli dokładnie tego, czego szuka każdy z nas. Motyw przyjaźni poruszany był nie raz, ale tutaj został przedstawiony tak jak trzeba - w ciepły, chwytający za serce sposób. Do tego świetna gra aktorska i bardzo dobre wykonanie. Czegóż chcieć więcej?

Można by się długo rozwodzić nad Nietykalnymi, ale wyszedłby z tego taki sam wniosek, co po moich kilku zdaniach - ten film jest po prostu PIĘKNY! Całość zachwyca swą prawdziwością, mądrością i daje nam swego rodzaju pocieszenie, że wszystko tak naprawdę może się zdarzyć i nie warto spisywać życia na straty. Nietykalni otrzymują ode mnie 9/10, a Wam gorąco ten film polecam!  


Read more ...

Saga księżycowa Cinder - Marissa Meyer

11.1.14


Autor: Marissa Meyer
Tytuł: Saga księżycowa Cinder
Tytuł oryginału: Cinder
Liczba stron: 437
Wydawnictwo: Egmont







Każdy z nas kojarzy chyba Kopciuszka. Sama w dzieciństwie wprost go ubóstwiałam. Opowieść o tej niezwykłej dziewczynie doczekała się wielu ponownych adaptacji, bardziej lub mniej uwspółcześnionych, gorszych lub lepszych. Odnowienia tej historii podjęła się także Marissa Meyer i trzeba przyznać, że wyszło jej to naprawdę genialnie.

Cinder w wieku jedenastu lat miała poważny wypadek. Jej nogi i ręki nie dało się uratować, dlatego zastąpiono je sztucznymi. Teraz, jako cyborg żyje wraz z macochą i dwiema przyrodnimi siostrami w Nowym Pekinie, zdziesiątkowanym przez epidemię. Dodatkowo pracuje jako mechanik, a za przyjaciela ma pewnego sympatycznego androida. Kiedy na stoisku, gdzie świadczy swoje usługi, pojawia się książę Kai, rozpoczyna się seria zdarzeń, które diametralnie zmienią jej życie. Dziewczyna dowie się wielu rzeczy o swojej przeszłości, znajdzie miłość i będzie musiała podjąć decyzję, która zaważy na życiu wielu osób.

Ostatnio jestem dość krytyczna, jeżeli chodzi o fantastykę. Z wyjątkiem Harry'ego Potter'a w ostatnim czasie spotykałam się jedynie z rozczarowaniami w tym gatunku. Dlatego właśnie obawiałam się Cinder. Biorąc pod uwagę wszystkie pozytywne recenzje, naprawdę nie chciałam kolejny raz się zawieść. Moje obawy szybko się jednak skończyły, a zastąpił je zachwyt nad tą pozycją. Jak każdy z Was wie, bardzo trudno jest stworzyć coś niepowtarzalnego i niespotykanego do tej pory, ale pani Meyer, jak najbardziej się to udało. Temat baśni, choć już poruszany, nie jest jeszcze w literaturze dość powszechny. Wykorzystanie Kopciuszka było dla mnie zabiegiem genialnym, bo jak już wspomniałam, uwielbiam tę baśń. Nie dostajemy tu jednak znanej opowieści w nowym wydaniu, bowiem pojawia się wiele różnic, ale sam przekaz jest taki sam - nie ważne, jak wyglądasz, ważne co masz w sobie.

Autorka akcję książki umieściła w zdziesiątkowanym przez zarazę Nowym Pekinie. Muszę przyznać, że właśnie ten fakt wprawił mnie w największe obawy. Nie chciałam kolejnej takiej samej antyutopii, gdzie ludność walczy o życie, a pewna dziewczyna musi ich wszystkich uratować. W jakimś stopniu ten schemat jest i tutaj, ale tak naprawdę na pierwszy plan wychodzą inne rzeczy. Pani Meyer dała swojej wyobraźni olbrzymie pole do popisu. Stworzyła z Kopciuszka coś zupełnie nowego, porywającego i wzruszającego, równie bardzo, jak pierwowzór. O tym ,,nowym" świecie czyta się zdumiewająco dobrze, a umieszczenie akcji w przyszłości wprowadza pewnego rodzaju niepewność, a tym samym magiczny, baśniowy klimat. Autorka nie nudzi swoimi wizjami, opowiada w sposób tak zajmujący, że naprawdę nie sposób się oderwać. Można co prawda zarzucić jej schematyczność, ale przy genialnej reszcie, naprawdę dało się nie zwracać na nią uwagi. W Cinder od początku do końca towarzyszyło mi uczucie z dzieciństwa, kiedy to poznawałam kolejne baśnie i zachwycałam się nimi. Choć w innym przypadku znalazłabym pewnie więcej błędów, tutaj pozwoliłam się w pełni zaczarować historii.

Przedstawienie bohaterów również nie pozostawia nic do życzenia. Główna bohaterka - Cinder - nie ma łatwego życia. Po wypadku w dzieciństwie stała się cyborgiem, pracuje jako mechanik i jest lekceważona przez domowników. Wszystko to sprawia, że zaczynamy jej współczuć równie bardzo, co Kopciuszkowi. Nie tylko jednak z tych powodów dało się ją polubić. Sarkastyczne poczucie humoru, walka o przyjaciół i przetrwanie to kolejne rzeczy, które wzbudziły moją sympatię do niej. Kaia również polubiłam. Nie był typowym przedstawicielem łamacza serc, choć złamał ich wiele, a to, że był rozdarty miedzy krajem, a własnymi pragnieniami sprawiło, że stał się bardziej prawdziwy. Muszę wspomnieć jeszcze o jednej osobie, choć osobą tak naprawdę nie można jej nazwać. Chodzi mi mianowicie o android Iko. Naprawdę nie dało się jej nie lubić. Taki kochany stworek z niej był, że każda scena z jej udziałem wywoływała ogromny uśmiech na mojej twarzy.

Saga księżycowa. Cinder to debiutancka książka Marissy Meyer, otwierająca baśniową sagę osadzoną w futurystycznym świcie. Pierwsza część ogromnie przypadła mi do gustu, może ze względu na to, że tak bardzo uwielbiałam Kopciuszka. Choć zakończenie szczególnie mnie nie zaskoczyło, to jednak pozostawiło niedosyt, dlatego z ogromną chęcią przeczytam Scarlet, aby zobaczyć, czym tam autorka postanowiła nas uraczyć. Jeżeli jeszcze nie czytaliście Cinder nie traćcie czasu i pozwólcie porwać się do tego magicznego świata!

Moja ocena: 9/10, 5+/6

Książka zaliczana do wyzwań:

Read more ...

Nigdy i na zawsze - Ann Brashares

6.1.14


Autor: Ann Brashares
Tytuł: Nigdy i na zawsze
Tytuł oryginału: My Name is Memory
Liczba stron: 349
Wydawnictwo: Otwarte







Ann Brashares znana jest z bestsellerowej serii Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów. Nie zakończyła jednak swojej kariery pisarskiej na jednym sukcesie. Inna jej książka - Nigdy i na zawsze również zdobywa wielu fanów, czarując historią o ponadczasowej miłości.

Mamy tutaj świat oparty na reinkarnacji. Dusze umierają, ale potem rodzą się ponownie, aby mieć okazję rozpocząć od nowa, nie pamiętając oczywiście przeszłości. Daniel jednak pamięta wszystko dokładnie. Pamięta każde życie, jedno lepsze, drugie gorsze, ale przede wszystkim w jego pamięci pozostaje pewna dziewczyna - Sophia. Na początku swej drogi zrobił jej coś strasznego, dlatego w następnym życiu spotykając ją, chce naprawić swoje błędy. Bohaterowie zakochują się w sobie, jednak los nie pozwoli im tak łatwo być razem. Będą musieli czekać całe wieki na jedno spotkanie czy pocałunek. Dlatego więc, kiedy pojawia się szansa na stworzenie szczęśliwego związku, Daniel postanawia ją wykorzystać.

Fabuła zapowiada się całkiem dobrze. Miłość, która przekracza granice śmierci i czasu. Niekończący się romans. Wydawać by się mogło, że wiele serc zostanie porwanych, a zachwalające opinie świadczą, że jak najbardziej tak się stało. Dlaczego więc ja nie pozwoliłam się uwieść tej magii? Powodów ku temu było kilka. Przede wszystkim najbardziej rażąca jest nierealność całej sytuacji. Rozumiem miłość od pierwszego wejrzenia, ale także dopuszczam do siebie fakt, że czas robi swoje. Dlatego właśnie czekanie kilka wieków na jedno spojrzenie, trwające czasem tylko kilka minut wydaje mi się tak nieprawdopodobne. Gdyby chociaż bohaterowie ulegli wielkiej początkowej miłości, zrozumiałabym późniejsze czekanie na kolejne spotkanie. Tego jednak nie było.

Na nierealność przedstawionych zdarzeń wpływa także sama końcówka. Nie dość, że punkt kulminacyjny został stworzony tylko po to, żeby jakiś był, to jeszcze autorka zaserwowała nam coś na kształt wątku sensacyjnego, który swoją prostotą wzburza jedynie śmieszność. Do tego trochę lukru na koniec i zdarzenie, którego spokojnie można sobie było oszczędzić. Sama akcja rozkręcała się dość powoli, a kiedy już się rozkręciła, to niekoniecznie na dobre. Ann Brashares bardzo wnikliwie opisała reinkarnację dusz. Temat to z pewnością ciekawy, ale autorka chciała chyba przedstawić go aż zbyt dobrze, bo w pewnym momencie wszelkie rozważania na ten temat i wspomnienia Daniela z poprzednich żyć zaczęły mnie zwyczajnie nudzić. Wydarzenia w Nigdy i na zawsze łączą teraźniejszość z przeszłością, na czym cierpi akcja właściwa, bo tak naprawdę TERAZ dzieje się bardzo mało.

Dawno nie spotkałam w książce irytujących bohaterów, więc kiedyś musiało to znowu nastąpić. Główna postać - Daniel - nie różnił się pod tym względem. Można się spodziewać, że żyjąc ponad tysiąc lat człowiek osiągnie pewną mądrość i będzie mógł wyeliminować błędy. Daniel w jakimś stopniu to zrobił, ale fakt, że zwykła nieśmiałość odebrała mu możliwość na szczęśliwy związek była trochę irytująca. Lucy/Sophia wcale nie była lepsza. Początkowo wydawała się dość sympatyczną dziewczyną, ale późniejsze rozterki i alienacja były co najmniej dziwne. Zdecydowanie bardziej polubiłam jej wersję pośrednią - Constance. Czarnego charakteru również nie mogło zabraknąć, ale prawdę powiedziawszy, tak samo, jak i punkt kulminacyjny, był on, żeby być.

Na plus może wpływać fakt, że książkę czytało się zdumiewająco szybko i dobrze i mimo tylu irytujących rzeczy, nie znalazłam większych trudności, żeby ją skończyć. Co więcej skonstruowanie całości nie pozwalało odłożyć jej na bok. Wymienione wyżej sprawy nie świadczą wcale o tym, że nie było rzeczy dobrych. W jakimś stopniu ta historia mnie zaczarowała i chyba najbardziej irytuje fakt, że nie mogła zdarzyć się naprawdę. Prawdę mówiąc dziwię się, że znalazłam tych wad aż tyle, bo przecież lubię takie historie i nieraz rozpływam się nad ich magią i urokiem. Nigdy i na zawsze chyba zwyczajnie mi nie podeszło, ale nie świadczy to o tym, że Wam się nie spodoba. Jeżeli po przeczytaniu opisu czy innych opinii macie na nią ochotę, nie zważajcie na to, że ja nie pozwoliłam się porwać i czytajcie śmiało!

Moja ocena: 5/10, 3/6
Read more ...

Zapowiedzi: Styczeń

3.1.14
Jak mogliście zauważyć w grudniu nie przedstawiałam Wam zapowiedzi, bo tak naprawdę nie znalazłam książek, które specjalnie by mnie interesowały. Było co prawda Wołanie kukułki, ale postanowiłam, że najpierw przeczytam całość Harry'ego, a potem dopiero zabiorę się za inne książki Rowling. Był też Silos, który choć z jednej strony ciekawi mnie niezmiernie, to jednak z drugiej trochę się go obawiam. Przed nami styczeń, który moim zdaniem stawia przed nami kilka bardzo ciekawych pozycji. 



Autor: Sara Shepard
Tytuł: Nigdy, przenigdy
Seria: The Lying Game #2
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 13.01.2014






Niewiele pamiętam ze swojego życia, pozostały zaledwie przebłyski wspomnień. Wiem jedno: nie tak dawno miałam wszystko – wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka i kochającą rodzinę. Teraz Emma, moja siostra bliźniaczka, zajęła moje miejsce i desperacko próbuje rozwikłać zagadkę mojego zniknięcia. Jednak czuje, że ktoś śledzi każdy jej ruch…
Sara Shepard to autorka bestsellerowej serii „Pretty Little Liars”. Jej nowe ekscytujące powieści z cyklu „The Lying Game” o sekretach i kłamstwach zdobyły rzesze fanów na całym świecie. Na ich podstawie nakręcono serial telewizyjny pod tym samym tytułem. 

Nie czytałam jeszcze pierwszej części, ale od razu dwie ślicznie by razem wyglądały na półce, prawda? Pretty Little Liars uwielbiam, serial The Lying Game już trochę mniej, ale jestem spokojna, jeżeli chodzi o panią Shepard i wierzę, że i na tych książkach się nie zawiodę.



Autor: Jennifer E.Smith
Tytuł: Tak wygląda szczęście
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 31.01.2014







Graham Larkin oraz Ellie O’Neill poznają się – choć tylko wirtualnie – gdy Graham przypadkowo wysyła do Ellie dwa e-maile w sprawie swojej domowej świnki, Wilbura. Dwoje siedemnastolatków nawiązuje internetową znajomość, mimo że mieszkają na dwóch krańcach kraju i nawet nie znają swoich imion. W błyskotliwej korespondencji dzielą się szczegółami ze swojego życia, lecz nie mówią sobie wszystkiego. Graham nie wie o tajemnicy ukrytej w drzewie genealogicznym Ellie, a ona jest nieświadoma życia Grahama w świetle reflektorów. Splot okoliczności sprawia, że ich znajomość przenosi się z sieci do rzeczywistości. Lecz czy ludzie z tak różnych światów mogą być razem?

Czytałam Serce w chmurach tej autorki, które było naprawdę w porządku i choć opis Tak wygląda szczęście nie do końca mnie przekonuję, to jednak skusiłabym się na kolejną książkę Jennifer E. Smith. 




Autor: Alexandra Monir
Tytuł: Poza czasem
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 15.01.2014






Kiedy rodzinę Michele Windsor dotyka tragedia, dziewczyna zmuszona jest przeprowadzić się z Los Angeles do Nowego Jorku, gdzie mieszkają jej bogaci i arystokratyczni dziadkowie, których nie poznała nigdy wcześniej. W ich starym, pełnym rodzinnych sekretów domu przy Fifth Avenue, Michele odkrywa największą tajemnicę: dziennik jednej z jej przodkiń, który ma niesamowitą moc: przenosi ją w czasie do 1910 roku, kiedy to został napisany. Tam, na wytwornym balu maskowym, Michele poznaje młodego mężczyznę o intensywnie niebieskich oczach, który przez całe życie nawiedzał ją w snach. Zakochuje się w nim i rozpoczyna romans nie z tego świata.
Michele zaczyna prowadzić podwójne życie, próbując zachować równowagę pomiędzy swoim współczesnym, szkolnym życiem a ucieczkami w przeszłość. Kiedy jednak dokonuje straszliwego odkrycia, musi udać się w podróż w czasie, by uratować chłopaka, którego pokochała i zakończyć poszukiwania, które zdecydują o jej losie.
 

Choć może opis zalatuje trochę typową książką dla młodzieży, to dwie rzeczy nie pozwalają mi jej pominąć. Pierwsza to podróże w czasie. Mówiłam już nie raz, że je uwielbiam i powtórzę kolejny. Nie wiem, co jest w tym takiego niezwykłego, ale lubię o tym czytać. Druga rzecz to Nowy Jork, czyli miasto które konieczne chcę kiedyś w życiu zobaczyć. Czytać o nim również lubię.




Autor: Markus Zusak
Tytuł: Złodziejka książek
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 22.01.2014






Liesel Meminger swoją pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu młodszego brata. To dzięki „Podręcznikowi grabarza” uczy się czytać i odkrywa moc słów. Później przyjdzie czas na kolejne książki: płonące na stosach nazistów, ukryte w biblioteczce żony burmistrza i wreszcie te własnoręcznie napisane… Ale Liesel żyje w niebezpiecznych czasach. Kiedy jej przybrana rodzina udziela schronienia Żydowi, świat dziewczynki zmienia się na zawsze…

Złodziejkę książek co prawda już czytałam, ale własny egzemplarz na półce bardzo by mnie ucieszył.





Autor: Maria Nurkowska
Tytuł: Zabójca
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 15.01.2014





Maria Nurowska odkrywa tajniki góralskiej duszy.
Maria Nurowska, pisząc tę powieść, czerpała inspirację z prawdziwych historii, które zdarzyły się na Podhalu.
"Zabójca" to historia Joanny Padlewskiej, młodej dziennikarki, w drodze do Zakopanego spotykającej tajemniczego mężczyznę. Zaintrygowana zachowaniem współpasażera kobieta, pod pretekstem pisania reportażu o Polakach, którzy wrócili z Ameryki, postanawia za wszelką cenę poznać historię Adama Madeja.
Wkrótce dowiaduje się, że spędził wiele lat w więzieniu San Quentin, które jest jednym z najcięższych więzień w USA. Trafił tam za zabójstwo, ale czy na pewno?
Z czasem Joanna zaprzyjaźnia się z Adamem, pomaga mu odbudować dom i stopniowo odkrywa, dlaczego trafił do więzienia i co tam przeżył. Adam powierza jej prowadzone przez lata zapiski więzienne, których lektura pozwala jej poznać prawdę o tym wyjątkowym człowieku. Wkrótce Joanna uświadamia sobie, że to, co czuje do Adama, to nie tylko przyjaźń.
Czy będzie potrafiła przekonać go, że ktoś taki jak on jest zdolny do miłości?
Niespodziewanie jednak sprawy się komplikują, wydawca Joanny publikuje nieautoryzowany wywiad, a zraniony Adam postanawia zerwać z Joanną wszelkie kontakty.
Czy Joannie uda się go odszukać? 
Czy po tym, co się stało, potrafią jeszcze być razem? 
Historia miłosna, jakiej jeszcze nie było.

W opisie jest coś, co wzbudza moją wielką ciekawość, dlatego z chęcią przeczytałabym tę książkę.

A Wy na co czekacie? Może coś z tym pozycji również Was interesuje?
Read more ...