Losing Hope - Colleen Hoover

22.2.15

Po genialnym Hopeless nie mogłam otrząsnąć się z emocji. Autorka rozbiła moje serce na drobne kawałeczki i potem pozostawiła z koniecznością pozbierania ich znowu do kupy. Nie było łatwo. Kiedy jednak dowiedziałam się, że na polskim rynku zostanie wydana kontynuacja powieści, wiedziałam, że będę ją musiała jak najszybciej przeczytać. Losing Hope to w zasadzie nie kontynuacja, ale ta sama historia opowiedziana z punktu widzenia Holdera. Pokazuje nowe spojrzenie na całość i przybliża niektóre fakty. 

Z reguły nie lubię za nadto wgłębiać się w opisy książek. Czytam oczywiście opisy nowo wydawanych pozycji, ale jeżeli chodzi o kolejne części, to unikam tego, jak ognia. Nie chcę bowiem zaserwować sobie jakiegoś soczystego spojleru i potem przez to cierpieć. Nie wgłębiałam się też zanadto w tematykę Losing Hope. Wiedziałam, że będzie to kontynuacja z punktu widzenia Holdera. Nic ponadto. Dlatego, gdy przyszło co do czego, zirytowałam się nieco na sposób reklamowania tej powieści, bo kontynuacji tu w sumie żadnej nie ma. Jest to świetne uzupełnienie serii, ale nie kontynuacja. 

Autorka pokazuje nam fakty z Hopeless, które przedstawione z punkty widzenia Holdera, nabierają nowego sensu. Po przeczytaniu książki widzę, jak niepełna byłaby ta historia, bez uzupełnienia jej przeżyciami naszego męskiego bohatera. Dopiero teraz, wszystko jest przedstawione w odpowiedni sposób, bez niedopowiedzeń i niewyjaśnionych kwestii. Obawiałam się trochę, że książka będzie mnie nudzić, bo już przecież znam tę historię. Tak się na szczęście nie stało. A co więcej, przeżywałam ją na nowo. I na nowo zakochiwałam się w każdym słowie, które autorka postanowiła przelać na papier. Na nowo czułam też ból, który towarzyszył bohaterom. Trudne tematy nie mogły tu zostać pominięte. Colleen Hoover przedstawiła wiele tragedii i pociągnęła tym za najczulsze struny czytelników. Bardzo podobały mi się też listy Holdera do siostry. Przybliżały one więź, która ich łączyła i podkreślały ból po stracie. Naprawdę bardzo trafiony zabieg. Jeżeli chodzi o bohaterów, to ze względu na narrację, postać Holdera zostaje nam przybliżona znacznie bardziej, niż w Hopeless. Nie da się nie docenić jego wrażliwości i nie cierpieć razem z nim. Jeżeli chodzi o jego związek ze Sky, to podobnie jak poprzednio jest pełen fajerwerków. Muszę napisać jednak, że ta słodycz i uwielbienie, którą Holder prezentował, momentami zaczęła mnie irytować. Niestety.

Losing Hope to doskonałe dopełnienie Hopeless. Obie pozycje po prostu nie istnieją bez siebie. Nie muszę więc chyba pisać, że każdy kto czytał Hopeless, powinien czym prędzej sięgnąć i po Losing Hope. A tym, którym historia jest nieznana powiem po prostu: przeczytajcie ją! Przeczytajcie, aby zmiażdżyła Wam serce, bo dla takich opowieści warto je znów składać w całość!

Moja ocena: 8/10

Colleen Hoover, Losing Hope, str. 355, Otwarte, Kraków, 2015

15 komentarzy:

  1. Książkę już mam i na dniach zamierzam czytać, dlatego ogromnie się cieszę, że tak pozytywnie ją oceniasz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma możliwości, abym ominęła tę powieść w moich tegorocznych książkowych podbojach. Choć przed premierą bałam się, że ryzykowne powtarzanie tego samego przez autorkę okaże się porażką, to po przeczytaniu kilku tak pozytywnych recenzji minęły wszystkie obawy. Teraz w spokoju mogę czekać aż nadarzy się okazja, by osobiście poznać drugą część "Hopeless". :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta sama historia ale z punktu widzenia Holdera? Wydaje się być nudne, ale może to tylko takie moje pierwsze wrażenie. Zamierzam przeczytać książkę bo polubiłam postać Holdera
    Zapraszam do siebie,
    http://worldofbookss.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. "Losing Hope" już czeka na półce, a po wspaniałym "Hopeless" mam ochotę przeczytać je od razu, co zresztą na pewno niedługo zrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsze muszę przeczytać Hopeless :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku obawiałam się tego, że Losing Hope nie powali mnie na kolana tak, jak Hopeless. Jednak tak jak mówisz obie części się nawzajem uzupełniają i to jest właśnie piękne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie napisana recenzja. ;) Niestety póki co nie miałam okazji przeczytać ani "Hopeless" ani też jej uzupełnienia czyli "Losing hope", jednak obie te książki czekają na swoją kolej (lista czytelnicza na rok 2015 jest dość spora, więc małymi kroczkami ją uzupełniam). A wszelkie recenzje, w tym Twoja, tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że po te książki po prostu MUSZĘ sięgnąć. :)
    Pozdrawiam i obserwuję,
    A.

    http://still-changeable.blogspot.com - będzie mi miło, jeśli zajrzysz. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio czytasz książki, które ja będę czytać w najbliższym czasie :D Dobrze, że Losing Hope nie nudzi, bo też się tego obawiam i że jest tak dobrym uzupełnieniem Hopeless :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham Hoover, jej tytuły będę brała na ślepo, prawdopodobnie już do końca życia ^^ "Losing Hope" czeka sobie już na półce na przeczytanie - i nie będzie czekać długo, bo mam w planach zapoznać się z nią jeszcze w tym tygodniu. Po tym co zrobiło ze mną "Hopeless", wierzę, że opowieść Holdera też wywrze odpowiednie wrażenie. ;) Szkoda, że nie przebija "Hopeless", ale halo! Jeśli cokolwiek kiedyś przebije "Hopeless" to będzie cud ^^
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj szybko, bo jestem bardzo ciekawa Twojej opinii!:) Masz rację. Tyle emocji, ile niosło ze sobą "Hopeless", naprawdę ciężko przebić.

      Usuń
  10. Też obawiałam się tej drugiej perspektywy, ale to właśnie dzięki niej zrozumiałam Holdera, który w "Hopeless" wydawał mi się dziwny :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za "Hopeless". Może dlatego, że końcowe sceny pokazały mi, jak bardzo niedojrzała jest bohaterka, a jej uczucia i emocje były dla mnie sztuczne. Pewnie dlatego nie przeczytam "Losing hope" :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm... Chciałam sprawdzić, czy odpowiedziałaś na komentarz, ale widzę, że spryciarz gdzieś zniknął. No nic... :P
    A pytałam, czy lepiej jest najpierw przeczytać Hopeless, a potem Losing Hope, czy może na odwrót? Bo będę się zabierać za lekturę, jak tylko skończę te swoje pozaczynane teraz 5 książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przechytrzył Cię. ;) Myślę, że chyba lepiej sięgnąć najpierw po "Hopeless", a potem uzupełnić sobie historię "Losing Hope". W takiej kolejności będzie więcej emocji. :)

      Usuń